sobota, 8 września 2012

(Wataha Lata) od Verny

       Byłam wstrząśnięta. Nie wiedziałam co się stało. Przez chwilę było cudownie, a później cały mój świat się zawalił. Nie mogę uwierzyć, że Bejal odszedł ode mnie. Wiem, że to coś ma związek z Cassi, bo kiedyś mi opowiadała o Bejalu, jak się spotkali.
       ,,A może oni będą razem? Może on właśnie w niej się zakochał?” Potrząsnęłam głową, jakbym chciała nie dopuścić czegoś takiego do myśli. Łzy gromadziły mi się w oczach. Rozwinęłam skrzydła i wzniosłam się ponad chmury. Leciałam na oślep, nic nie widziałam przez łzy. Czułam, że tracę panowanie nad sobą, że nie mogę latać w takim stanie.
       „Co z tego że coś mi się stanie? Mam to gdzieś.''- Pomyślałam.
       Nagle przede mną wyrosła wielka sosna i z silnym impetem wleciałam w nią. Połamałam gałęzie i próbowałam znowu rozwinąć skrzydła i bezpiecznie wylądować, ale przeszył mnie wielki ból w prawym skrzydle. Spadałam bezwładnie na ziemie. Gałęzie drapały moje ciało.
  -Aaaaa…- Krzyknełam.
Wylądowałam z wielkim hukiem na ziemie. Widziałam tylko błękitne niebo, zanim świat spowiła ciemność.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz