czwartek, 31 stycznia 2013

(Wataha Lata) od Verny

Popatrzył mi w oczy błagalnym spojrzeniem. To było dziwne, wewnątrz płakał. Jednak jego ciało chciało mnie zaatakować. Rzucił się na mnie gryząc w szyję (nie wiem czemu w szyję). Cała spocona obudziłam się ze skowytem.
To było dziwne. Musiała przysnąć przed jaskinią. Popatrzyłam na księżyc.
Zapowiadało się, ze jeszcze długo będzie na niebie. Już miałam iść, do jaskini, tam pójść spać, kiedy na Ziemi, wyrył się w piasku napis ,,Proszę. Pomóż mi!". Zaczęłam się rozglądać po otoczeniu. Zobaczyć kto napisał to, ale przecież nikogo tu nie było....chyba.
Poszłam się przejść. Zauważyłam śpiącą wilczycę.

-Hej!Nic ci nie jest?Hej,obudź się!-krzyknęłam.
 -Już,już nie śpię-odparła sennym głosem. -Kim jesteś?
-O to samo chciałam cię zapytać-odparłam
-Ja jestem Lucy,a ty?-zapytała.
-Mam na imię Verna. Samica Alfa w watasze Lata.
-Ooo. Mogłabym dołączyć do watahy? -Zapytała się ożywiona.
-Oczywiście. -Uśmiechnęłam się. -Chodź do naszej jaskini. Jestem śpiąca, i Ty pewnie też.   -Popatrzyłam na wilczyce która ledwie stała na nogach, i na stojąco zasypiała.
Doszłyśmy do jaskini, ciągle widniał w piasku tajemniczy napis, szybko ogonem starłam napis.
-Lucy, chodź. I połóż się gdzieś. ja zaraz do Ciebie przyjdę. -Powiedziałam.
Wilczyca weszła. Miałam za nią wejść kiedy znowu pojawił się napis ,,Proszę. Pomóż mi!".  Popatrzyłam na napis, tym razem był taki ognisty, jaśniejszy. Nie zastanawiając się, weszłam do jaskini, i szybko zasnęłam. Nie chciałam o tym myśleć.

środa, 30 stycznia 2013

(Wataha Wiosny) -od Luthi

      Pewnego dnia postanowiłam cały dzień spędzić sama. Najpierw poszłam do Doliny Ognistych Lasów. Upolowałam sobie dwa króliki, które powinny zapewnić mi spokój do wieczora... Po trzydziestu minutach wylegiwania się poszłam do Tuneli Lawy. Tam w zaciszu doskonaliłam swoje moce. Moją specjalnością to stan wilka ognia. Miałam wtedy oczy z ognia... W ogóle cała byłam z ognia... Kocham swoje moce i nie chciałabym mieć innych.
      W tej chwili w ogóle nie myślałam o partnerze. Na razie jestem samotniczą i dobrze mi z tym... Może kiedyś spotkam tego jedynego. Będzie co będzie. Gdy się zmęczyłam znowu poszłam do Doliny Ognistych Lasów. Z liści i trawy zrobiłam sobie posłanie.Zasnęłam... Spałam dwie godziny. Obudził mnie mój burczący brzuch. Tym razem upolowałam sobie jelenia. Był pyszny.
      Nie wiem dlaczego, ale zachciało mi się biegać. Biegłam szybciej niż wiatr. Nagle na kogoś wpadłam. To był Falling.
-Co ty robisz?-zapytałam oburzona.
-Ja udałem się na spacer. To ty na mnie wbiegłaś.-Uśmiechnął się.
-Ał! Przepraszam cię.
-Nie ma za co.
      Ale miałam guza... Następnym razem muszę uważać.
-Może wrócimy razem do naszej watahy?-zapytał.
-Tak jasne.
      Rozmawialiśmy sobie i szybko nam zeszła droga powrotna... Jest bardzo miły.

wtorek, 29 stycznia 2013

(Wataha Mroku) -od Pitch'a

-Nightmare, wracaj mi tutaj! - wrzasnąłem w kierunku oddalającego się zadu mojego Fearlinga. Nie wiem, co mu odbiło! Nigdy się tak nie zachowywał. Zupełnie, jakby chciał mnie gdzieś zaprowadzić...
-Nightmare spokój! - ryknąłem, ale on tylko przyspieszył. Zarżał, a jego rżenie dziwnie przypominało mi śmiech.
-Och jak tylko Cię dorwę, możesz pożegnać się z jedzeniem na cały tydzień!- wydarłem się, zmieniłem się w człowieka i ruszyłem za nim, a moja peleryna jak zwykle zaczepiała się o krzaki.
-No nie, czy to już jakaś tradycja?! - krzyknąłem, uwalniając materiał od kolczastych gałązek.
Znów usłyszałem rżenie. Wkurzyłem się jeszcze bardziej i ruszyłem biegiem.
W pewnym momencie wypadłem spomiędzy drzew na polanę. Na jej środku stał Nightmare, otoczony przez wilki. Warczały na niego, ale on nawet nie zwrócił na to uwagi. Patrzył na mnie tymi swoimi złotymi, mądrymi ślepiami. Zrozumiałem, że od początku chciał mnie tu zaprowadzić.
Wilki spojrzały na mnie ze zdziwieniem. No jasne - pomyślałem - przecież wciąż jestem człowiekiem.
Jeden z nich wydał z siebie dziki charkot i rzucił się na mnie. Uskoczyłem w samą porę, jego kły minęły mnie o kilka centymetrów.
-Łooa! - krzyknąłem. - Hej, przecież nic ci nie zrobię!
Zmieniłem się w wilka. Wilkom opadły szczęki. W końcu jedna z nich, najwyraźniej alfa, wystąpiła naprzód.
-Kim jesteś i czego tu szukasz? - spytała.
-Jestem Pitch - samice zrobiły przerażone miny, najwyraźniej już o mnie słyszały.
-Chcesz dołączyć do naszej watahy? - spytała inna wilczyca, a ja uśmiechnąłem się łajdacko. Mój uśmiech musiał wyglądać tak jak zwykle - przerażający grymas pełny nieobliczalności.
-Chyba nie mam wyjścia - mruknąłem.
-Świetnie - odezwała się alfa. - Jestem Naili, a to Vivienne, Still, Rosalie, Miranda i Black. Chodź, poznasz resztę.

(Wataha Lata) -od Aoime

      Znowu na terenie Watahy Wiosny, zaczęłam traktować te tereny jak własny dom.
Przechadzałam się rozmyślając głównie o… Bejalu.
To dziwne? Wydaje mi się, że tak. Bejal był niezależny i to mi się w nim podobało.
Nie był jak inni, zawsze dopinał swego. Czasem zdawało się, że mimo iż władał ogniem, jego uczucia były z lodu.
      Myślę, że właśnie dlatego o nim myślałam.
Z rozmyślań wyrwał mnie głos Perrie.
- Witaj Aoime! – krzyknęła podekscytowana wilczyca.
- Perrie, co cię do mnie sprowadza? – zrobiłam pytający wyraz twarzy.
- Hi, hi spacerowałam sobie lasem i Cię spotkałam, możesz dać mi radę ?
      Uśmiechnęłam się i zaczęłam słuchać mej przyjaciółki.
Bardzo lubiłam Perrie. Souvenir także, ale zaczęłyśmy się od siebie oddalać.
Poradziłam jej w sprawie Deep’a.
Byłam szczęśliwa, że ona kogoś znalazła.
Teraz pozostawałam ja.
Przez wieki żyłam samotnie, radząc sobie doskonale. Nie byłam kochliwa, raczej preferowałam tryb samotnika. Nie było we mnie zbyt dużo litości… Oprócz mego stada i stada wiosny, gardzę innymi.
Może to, że jestem drapieżnikiem tak na mnie wpłynęło?
      Nie mam pojęcia, wiem, że lód kryjący me serce taje je na myśl o Bejalu.

(Wataha Lata) -od Perrie

      Leżałam w jaskini aż podszedł do mnie rozradowany Deep, uśmiechnął się i zaczął mówić głosem pełnym radości :
-Perrie, Verna pozwoliła mi odpocząć trochę od Watahy, chciałabyś mi potoważyszyć ? - Zapytał wilk.
-Deep, to cudownie, oczywiście że chcę! - Odpowiedziałam i pocałowałam Deepa.
- Właśnie się zastanawiałem, czy nie chciałabyś poznać mojej starej watahy - bardzo tęskniłem za dawnym domem, więc pomyślałem, że nie byłby to problem gdyby Perrie poleciała tam ze mną.
- Trochę mnie zaskoczyłeś. Muszę się zastanowić - pożegnała się ze mną i wróciła do jaskini.
Bardzo martwiłam się o Deepa ponieważ odszedł bardzo smutny i niezadowolony. Nie chciałam go zranić tylko jak mi natura przykazała byłam wilkiem, który aż nadmiar się martwi. Byłam głodna i postanowiłam coś zjeść, po drodze spotkałam Aoime. Była wyrocznią żyła na naszej planecie bardzo długo i chciałam się jej poradzić.
-Witaj Aoime ! - krzyknęłam radośnie do mojej przyjaciółki.
-Perrie, co cię do mnie sprowadza - zapytała wilczyca.
-Hi, hi spacerowałam sobie lasem i Cię spotkałam, możesz dać mi radę ? - poprosiłam wilczyce.
-Oczywiście - uśmiechnęła się i zaczęła słuchać.
-Deep, chciał mnie zabrać do swojej starej Watahy powinnam z nim polecieć ?
-Jeżeli go kochasz i nie chcesz sprawić mu przykrości leć kochana.
-Dziękuje, lece poszukać Deepa. - pożegnałam się i odleciałam.
      Wzbiłam się w powietrze i zniknęłam za chmurami.

(Wataha Mroku) nowy członek- Pitch

Imię: Pitch
Płeć: Samiec
Wiek: 541 lat (Powstał wraz z wierzeniami w istnienie złego Mroku)
Stanowisko: Zwiadowca
Żywioł: Iluzja
Moce: Może podróżować cieniem, potrafi ukształtować Fearlingi, czyli koszmary przybierające postać cienistych koni ze złotymi oczami, potrafi zmieniać sny w koszmary, ciemność i cienie się go słuchają, jest bardzo szybki i silny, niezwykle zwinny.
Charakter: Skryty
Rodzina: Brak
Partnerka: Szuka
Właściciel: frania099 (Howrse)
Lvl: 1

(Wataha Mroku) od Mariny

Obudziłam się wcześnie. Nie wiedziałam co począć. Poszukać schronienia i zostać tam? Szukać dalej siostry? Nie dawało mi to spokoju. Chciałam już iść dalej gdy usłyszałam czyjeś rozmowy. Podeszłam po cichu do drzew i zajrzałam. To były dwa wilki, nie widziałam ich wcześniej. Byłam spragniona, może wiedzieli gdzie jest jakieś źródełko. Podeszłam więc do nich i zagadałam:
 - Kim ty jesteś? - spytał nieznajomy.
- Jestem Marina - odpowiedziałam.
- Skąd jesteś?
- Nie wiem, nie zostaje na jednym miejscu przez kilka dni. Szukam siostry i schronienia w jakiejś watasze.
- Ohh. Ja nazywam się Mins, a to jest Still.
- Zaprowadzimy cię do naszej alfy, ona morzę cię przyjmie. - powiedział Still
Ruszyłam za wilkami, nie znałam ich, ale szybko im zaufałam. Wiedziałam, że cały czas mają się w gotowości jakbym miała okazać się wrogiem.
- Naili!-powiedział jeden z nich.
- Już idę.
Odczekaliśmy chwilę i zobaczyłam piękną wilczycę która do razu podeszła do Minsa ze znakiem zapytania:
 - Kim ona jest?
- To Marina, szuka watahy. - powiedział Mins.
Ona trochę sięnad tym zastanawiała...wiedziałam o co jej chodzi.
- Czytasz w myślach, możesz odczytać z nich wszystko. - powiedziałam
Czekaliśmy dłuższą chwilę, aż dla pewności skończy czytać w moich myślach.
- Dobrze, możesz zostać jak na razie na kilka dni- powiedziała wreszcie
- Bardzo dziękuję
Posłała mi przepiękny uśmiech, którym mogła oczarować każdego.
- Nie mam teraz dość czasu żeby cię oprowadzić. - powiedziała Naili - Still, Mins oprowadzicie ją?
- Właściwie to mieliśmy iść na polowanie. - rzekł Mins
- Dobra to idźcie po ... hmm.... po Shile!
- Ok już biegniemy!
 Po krótkiej chwili przybiegli z wilczycą.
- Witaj, jestem Shila
- Ja Marina.
- Chodź oprowadzę Cię. - powiedziała z uśmiechem
Ruszyłyśmy razem w głąb ciemnego lasu....

(Wataha Lata) od Lucy

-Lucy!Ratuj się!Uciekaj stąd póki jeszcze możesz!Póki jeszcze jest czas!-krzyczał mój ojciec
-Ale...-odparłam
-Żadnych ale!Już!-odwarknął przerywając mi
Przerażona uciekłam.Kiedy byłam dość daleko odwróciłam się.Nad lasem unosił się jeszcze dym,który docierał aż tutaj.Trujący smród otoczył mnie.Słońce powoli chyliło się ku dołowi,a po chwili nastała ciemna i zimna noc.Nadal nie znużona snem oczekiwałam rodziców,ale oni nie przychodzili.Po kilku godzinach czekania postanowiłam wrócić w miejsce gdzie płonął las.Zastałam tylko martwe drzewa nie które z nich były poobalane,a także martwe wilki.Nerwowo zaczęłam szukać wśród nieobecnych twarzy,rodziców.Pierwszą znalazłam mamę.Była tylko lekko poparzona,ale...Już nie żyła. Zaczęłam szukać ojca.Znalazłam go o wiele dalej od innych,prawie przy rzece.Jeszcze żył!
-Tato?!Tato!!-krzyczałam mu do ucha,ale on coś wymamrotał i odszedł-Tato...?-zapytałam płaczliwym głosem
Spuściłam głowę.Z moich oczu wypłynęły gorzkie łzy.Spojrzałam raz jeszcze pożegnalnie na mamę i tatę i odeszłam.Teleportowałam się w to samo miejsce co wcześniej.Obejrzałam się i ruszyłam przed siebie.Po kilku dniach wędrówki,w końcu położyłam się pod drzewem i zasnęłam.Drzemka nie trwała zbyt długo.Obudził mnie czyjś głos.
-Hej!Nic ci nie jest?Hej,obudź się!-krzyczał
-Już,już nie śpię-odparłam sennym głosem wstając-Kim jesteś?
-O to samo chciałam cię zapytać-odparła
-Ja jestem Lucy,a ty?-zapytałam jeszcze nieobecna

(Wataha Lata) nowy członek- Lucy


Imię: Lucy
Płeć: samica
Wiek: 2 lata
Stanowisko: łowca
Żywioł: powietrze
Moce: telepatia,teleportacja,
Charakter: miła,pomocna,ostrożna,rozważna,zwinna,sprytna
Rodzina: nie ma nikogo..
Partner/Partnerka: szuka
Właściciel: XXsashaXX

(Wataha Lata) od Deepa

Chciałem polecieć do Perrie, jednak szybko rozmyśliłem się. Chciałem zrobić jej jeszcze większą niespodziankę. Udałem się na polowanie, gdzie złapałem dobrą zdobycz - sarnę. Wszystko byłoby cudowne, gdyby nie to, że kojot ją porwał. Trochę rozczarowany bez niczego poszedłem do Perrie. Przywitałem się z nią i położyłem się obok niej. Zacząłem opowiadać o mojej rozmowie z Verną. Gdy skończyłem, Perrie aż prawie podskoczyła ze szczęścia.
- To cudownie - pocałowała mnie - A gdzie polecimy?
- Właśnie się zastanawiałem, czy nie chciałabyś poznać mojej starej watahy - bardzo tęskniłem za dawnym domem, więc pomyślałem, że nie byłby to problem gdyby Perrie poleciała tam ze mną.
- Trochę mnie zaskoczyłeś. Muszę się zastanowić - pożegnała się ze mną i wróciła do jaskini. Nie chciałem jeszcze wracać. Poszedłem na spacer, podziwiać księżyc. Dołączyła do mnie Cassy.
- Cześć - powiedziała.
- Cześć - uśmiechnąłem się tajemniczo. Widok był cudowny. Przez chwilę panowała cisza.
- Co tu robisz? - pierwszy się odezwałem.
- Zawsze lubię przyglądać się księżycu. Kryje taką tajemnicę. A ty?
- Nie chciałem jeszcze wracać. Ale fakt, księżyc jest cudowny.
- Więc - zachichotała trochę - będziemy tylko rozmawiać o księżycu?
- Nie - roześmiałem się - Co u ciebie?
- Dobrze. A jak tam z Perrie?
- Jest cudownie. Właśnie chciałem wybrać się z nią do mojej starej watahy - powiedziałem trochę przybity.
- To fajnie. Więc w czym problem?
- Boję się, że się nie zgodzi.
- Czemu miałaby się nie zgodzić? - zdziwiła się moim zmartwieniem.
- Gdy jej powiedziałem, była zaskoczona i powiedziała, że jeszcze się zastanowi. A zawsze "zastanowię się" znaczy nie.
- Nie prawda. Czemu tak sądzisz?
- Zawsze tak było w mojej watasze, do której należałem. Gdy potrzebowałem pomocy, zawsze słyszałem te dwa słowa. Potem było tylko rozczarowanie.
- Nie bądź takim pesymistom. Zobaczysz, na pewno się zgodzi - uśmiechnęła się i poszła. Ja jeszcze siedziałem obok jeziora, zastanawiając się nad tym co powiedziała Cassy. Może rzeczywiście zbyt przesadzam.


(Wataha Lata) od Verny

Całą watahą wracaliśmy z polowania. Miałam okazję, przemyśleć co do dalszych poszukiwaniach Bejala., kiedy nagle myśli zeszły na inny tor- na spotkanie z Fellenem. Nie chciałam o tym myśleć, to był na tą chwilę nie wygodny temat. Na szczęście, od tych myśli wyrwała mnie Hieronima.
-Verno?
-Słucham? Usmiechnęłam sie do wilczycy.
-Gdzie poszłaś kiedy my jedliśmy?
-Wiesz, moim zdaniem nie powinno Cię do teraz interesować.
Wilczyca podkuliła ogon.
-Przepraszam.
-Nic się nie stało. -Posłałam waderze pocieszający uśmiech, a ona z ulgą wypisaną na pysku oddaliła się ode mnie. Doszliśmy do jaskini, w środku nikogo nie było, byłam trochę zdziwiona ale nie zmartwiona. Usiadłam w rogu jaskini, kiedy podleciał do mnie Słowik.
,,To nie jest przypadkiem Słowik Bejala?" -Pomyślałam. Ptak zaczął pięknie śpiewać swym głosikiem, kiedy niespodziewanie podszedł do mnie Deep.
- Cześć Verna.
- O Cześć. -Powiedziałam zaskoczona. Słowik przestraszony odleciał.- Co cię do mnie sprowadza?
- Ostatnio zaczął mi się walić cały świat na głowie. Chciałem się spytać, czy jest jakaś możliwość opuszczenia watahy na parę dni?
Nie zrozumiałam zbytnio.
- Żeby odpocząć.
-Odpocząć? Od watahy nie da się odpocząć. No ale dobrze. Pozwalam, ale tylko można polecieć na dwa dni, potem musisz wrócić.
- Czyli mogę...?
- Tak, możesz.
- Dzięki! - Deep ucieszył się ogromnie, i pobiegł gdzieś. Cieszyłam się że daję choć odrobinę radości członkom watahy.

      Robiło się ciemno, kiedy wilczyce ognia wróciły z nowym członkiem. Przedstawiły mi go. Dowiedziałam się że ma na imię Felling. Basior były sympatyczny, ale nie zawracałam sobie nim za bardzo głowy. Położyłam się nie daleko wyjścia z jaskini, i zasnęłam.
     W środku nocy, obudziłam się. Wszystkie wilki spały. Poszłam przed jaskinię.
,,To się staje tradycją"- Uśmiechnęłam się na tą myśl. Po jakimś czasie siedzenia, usłyszałam kroki, a później warczenie. Spojrzałam w kierunku krzaków gdzie dochodził dźwięk.
Zauważyłam w zaroślach tylko oczy, złote nasycone szałem.
Wstałam i przyjęłam pozycje obronną. Schyliłam się nisko, i otworzyłam skrzydła.
-Jak śmiesz na mnie warczeć? -Zapytałam.
Intruz nie przestał warczeć, i zaczął wychodzić z krzaków. Nie widziałam go dokładnie bo był okryty mrokiem. Dopiero jak wyszedł, i stanął w świetle księżyca, zauważyłam że to...
Bejal.

(Wataha Lata) od Deepa

Ostatnio wszystko zaczęło mnie dołować. Byłem tak przybity, że nie potrafiłem upolować nawet najprostszej zdobyczy. Bardzo tęsknię za domem, nie mam w zasadzie przyjaciół, a Perrie... Jestem pogubiony, niczego nie mam poukładanego. Od paru dni czułem się jak nowy w watasze. Jednak tak dalej być nie może. Trzeba się zająć sobą i myśleć też o innych. Pomóc czasem Vernie, odwiedzić czasem moją starą watahę i zadbać o Perrie. Dzisiaj postanowiłem porozmawiać z Verną. Podszedłem do niej, jak leżała w rogu jaskini, i czemuś się przyglądała.
- Cześć Verna.
- O, cześć - powiedziała zaskoczona. Ptak któremu tak przyglądała się odleciał. - Co cię do mnie sprowadza?
- Ostatnio zaczął mi się walić cały świat na głowie. Chciałem się spytać, czy jest jakaś możliwość opuszczenia watahy na parę dni?
Widać że Verna nie za bardzo rozumiała o co chodzi.
- Żeby odpocząć.
-Odpocząć? Od watahy nie da się odpocząć. No ale dobrze. Pozwalam, ale tylko można polecieć na dwa dni, potem musisz wrócić.
- Czyli mogę...?
- Tak, możesz.
- Dzięki! - ucieszyłem się jak szczeniak i pobiegłem zrobić niespodziankę Perrie.

(Wataha Jesieni) od Impeta

Dość długo szukałem drogi do jaskini Watahy Jesieni. Było już ciemno. Na niebie lśnił księżyc. Pomyślałem, że trochę odpocznę. Błądziłem i dużo przeszedłem należał mi się odpoczynek. Niedaleko stało ogromne drzewo stwierdziłem, że to dobre miejsce. Runąłem na ziemię i dopiero w tamtej chwili odczułem zmęczenie, do tego doszedł jeszcze głód, lecz nie miałem siły żeby coś upolować...nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
To warczenie czy mój brzuch tak ryczy...To wilk...oddalony ode mnie o jakieś 3/4 metry. W mojej głowie zrodził się już plan. Nawet nie otworzyłem oczu i już byłem za moim "budzikiem". To wilczyca, pewnie z watahy którą szukam.
-Jesteś...z Watahy Jesieni?-zapytałem powoli.
-Może. Co tu robisz to nie twój teren-warknęła.
-Przysłał mnie Fallen- przybrała pytający wyraz twarzy, więc dodałem- Chciałbym dołączyć do watahy.
-Naprawdę?! Myślałam, że nikt nie będzie chciał do nas dołączyć. Jest nas mało...
Nie wiedziałem co odpowiedzieć, więc zapytałem jak ma na imię.
-Verry, a ty?
-Impet
-Jak to zrobiłeś, że nie otwierając oczu wiedziałeś gdzie się przemieścić?-zapytała zaciekawiona. Chyba się delikatnie uśmiechnęła a może tylko mi się wydawało. W tym momencie za nią pojawił się alfa. Nasza rozmowa na tym się zakończyła. Razem z Fallen'em i wilczycą poszliśmy do jaskini gdzie dostałem kawałek sarny. Jak dobrze mieć coś w pysku, byłem strasznie głodny...

poniedziałek, 28 stycznia 2013

(Wataha Mroku) od Mortica

       Teraz byłem całkowicie pewny że Galaxy i ja żywimy w sobie uczucia do siebie.Moja wybranka coraz częściej o tym myślała,więc podjąłem decyzję że pierwszy powiem prawdę. Kolejnego dnia spotkaliśmy się na Kwiecistej Łące watahy Jesieni. Po upolowaniu całkiem dorodnej zdobyczy zasiedliśmy pod skałą i zabraliśmy się do darcia mięsa.
    - Powiedz… Co robisz jutro?. – Zapytałem po chwili a z zażenowania oklapło mi jedno ucho.
    - Nic… Zresztą jak zawsze – odpowiedziała z uśmiechem.
    - Chciałbym zaprosić cię na… przechadzkę. 
       Na całe szczęście wadera z chęcią zgodziła się co ułatwiło sytuację. Powiedziałem że ma przyjść pod moją jaskinię o zachodzie słońca. Zjedliśmy i ruszyliśmy przed siebie. Dziś wyjątkowo nie chciała spać w mojej grocie. Nie przeszkadzało mi to. Położyłem się w kłębek i szybko zasnąłem. 
 
      Obudziłem się gwałtownie w środku nocy. Sam nie wiem czemu wybiegłem z jaskini i szybko pobiegłem nie wiadomo gdzie. Zatrzymałem się na polanie i złapałem oddech. „ CO JA ZROBIŁEM!? Umówiłem się z Galaxy ale tylko pod moją grotą a dalszy plan?” Nie miałem pomysłu gdzie mógł bym zaprowadzić Galaxy na randkę. Położyłem się i rozmyślałem w ciemnościach kiedy przebiegły wokół mnie białe wilcze sylwetki. Wystraszyłem się.
    - Spokojnie nie bój się nas! To polana Watahy Mroku a my jesteśmy jej zmarłymi członkami. – podeszła do mnie  lśniąca wadera. – Wiem o czym myślisz i sądzę że powinieneś ją poprowadzić tutaj. To piękne miejsce w szczególnie w nocy. To właśnie tu budzi się nocne życie. – powiedziała i odeszła w kierunku z którego przyszła, poszedłem za nią choć nie wiem czemu. Pokazała mi wiele ptaków które śpiewały.Piękne „mroczne” kwiaty w ciemnych i świecących barwach. Duży staw w którego tafli przeglądał się księżyc. Nim się obejrzałem ona zniknęła. Rozpoczął się dzień i słońce szybko wzeszło na niebo. Wróciłem do jaskini i począłem przygotowania do spotkania mego i Galaxy. Umyłem porządnie futro i ułożyłem je. Nim się obejrzałem był już zachód a wadera czekała na mnie w wejściu. Wcześniej nie widziałem jej aż tak pięknej. Ułożyła futro na głowie jak i na ciele a przy uchu miała wpięty nie duży, fioletowy kwiat. Poprowadziłem ją truchtem do Polany Duchów. Zaciekawiona trzymała się mojego boku. W końcu oprowadziłem ją po wszystkich zakamarkach polanki a na koniec zostawiłem źródełko. Pokąpaliśmy się trochę a potem ułożyliśmy się nad brzegiem patrząc w księżyc.
    - Galaxy… Chciałbym ci powiedzieć że spodobałaś mi się od samego początku. I teraz jestem pewny… Czy chciała byś zostać moją partnerką, Galaxy? – zapytałem odważnie i spojrzeliśmy sobie prosto w oczy. Odwróciła jednak wzrok i spojrzała ślepym spojrzeniem w gwiazdy i księżyc.



niedziela, 27 stycznia 2013

(Wataha Wiosny) nowy członek Falling

Imię: Falling
Płeć: Basior
Wiek: 5 lat
Stanowisko: Wojownik
Żywioł: Ogień
Moce: Telepatia, niewidzialność, teleportacja
Charakter: Odważny, lojalny, miły, opanowany, szczery, tajemniczy, sprytny
Rodzina: Zaginiona siostra Violet
Partner/Partnerka: Szuka
Właściciel: Pokora

(Wataha Iluzji) nowy członek- Marina

Imię: Marina
Płeć: Samica
Wiek: 5 lat
Stanowisko: Szpieg, Wojownik
Żywioł: Iluzja
Moce: czyta w myślach, potrafi wyczuć emocje/uczucia innych wilków, blokowanie myśli przed innymi, wykrycie mocy innych wilków, szybkość, potrafi wzbić się w powietrze,
Charakter: zaradna, zawzięta, lubi flirtować, przebiegła, pomocna, mściwa, tajemnicza
Rodzina: Zginęła, żyje tylko jej siostra której szuka.
Partner/Partnerka: Szuka
Właściciel: Lenka0803

(Wataha Lata) od Verny

Nowy członek Kondrakar, musiałam przyznać że miły basior. Co prawda byłam na początku wobec niego nie ufna, ale po jakimś czasie przekonałam się do niego.
      Szliśmy przez las, szukając jakiegoś zwierza do zjedzenie. A teraz kiedy jest nas dużo musieliśmy dużo jedzenia upolować. Nagle podeszła do mnie ładna wilczyca ze skrzydłami.
-Witaj, mam na imię Fantasy, i  dowiedziałam się że jesteś Alfą Watahy Lata więc chciałabym dołączyć do niej. -Uśmiechnęła sie do mnie nieśmiało.
-Oczywiście, wiernie służ Alfie i watasze. Witaj w naszych progach -Po tych słowach, rozesmiałam się. Wilczyca skinęła głowę i po czym poszła przywitać się z innymi. Zauważyłam stado jeleni i sarn. Cicho zawołałam resztę i zaczęliśmy ich gonić. Mieliśmy dużą przewagę bo mieliśmy skrzydła więc w każdej chwili możemy bez trudno wlecieć na ich grzbiet i wbić kły w kark. Tak zrobiliśmy, upolowaliśmy wielkiego jelenia.
Ja nie miałam zbytnio apetytu więc zaczęłam iść się oddalać, kiedy Cassa się zapytała:
- Verno, gdzie idziesz? Przecież tak duża zwierzyna nie trafiła się od dawna.
 - Przepraszam, ale muszę pomyśleć. -Odpowiedziałam. Zauważyłam skałę. Wleciałam na nią i usiadłam.
Nagle wyszedł z krzaków basior z Watahy Jesieni.
- Witam, jestem Fallen, nowy Alpha Watahy Jesieni. W czymś pomóc? -Powiedział uprzejmie.
Zerwałam sie na równe nogi, i nie wiem dlaczego zaczełam na niego warczeć.
,,Kurcze, przecież ja taka nie jestem" -Pomyślałam, i od razu przestałam.
-Ja jestem Alfą Watahy  Lata i mam na imię Verna.
-Miło mi. -Uśmiechnął sie do mnie i puścił oko.
,, Czy on właśnie mnie podrywa? Przecież jesteśmy oficjalnie wrogami" -Pomyslałam.
-No, jak tam u Ciebie? -Nie wiem dlaczego, ale czułam się nieswojo w jego towarzystwie.
-U mnie bardzo dobrze, a nawet wspaniale. -Jak to powiedział, ujrzałam w jego oku błysk i uśmiechnął sie do mnie ponownie. Usłyszałam kogoś kroki.
-Fallen, ja muszę już lecieć.
-Dobrze, to do zobaczenia.
-Do zobaczenia.
Szybko odleciałam, nie chciałam aby ktoś z watahy zobaczył ze rozmawiam z naszym wrogiem. Z góry zauważyłam, że to był MonstersDream szedł na miejsce gdzie rozmawiałam z basiorem, zleciałam ku niemu.
-Witaj braciszku.
-Cześć. Już możemy wracać?
-Tak.
-A gdzie? Do Jaskini Wchodzącego Słońca, czy do naszej?
-MonstersDream, mieliśmy szukać tego Bejala. To idziemy do Wchodzącego Słońca.

(Wataha Jesieni) Od Fallen'a

         To niesamowite! Zostałem Alphą Watahy Jesieni. Mimo, że jest nas tylko czterech, to tym lepiej. Choć przydałoby się więcej członków. Dawna Alpha zeszła na Bethę. Teraz muszę się nami opiekować. No cóż, taki los.
         Ruszyłem na polowanie. Byłem strasznie głodny. Wokół było wiele tropów. W końcu wywąchałem najświeższy, biegnący ku bagnom. Na dodatek, było tam trochę białej jeleniej sierści. Mógł więc być to rzadki biały jeleń. Z tą myślą rozpłynąłem się w powietrzu i złożyłem dopiero przy białym zwierzęciu, wokół którego latały majestatycznie wrony. Rozpoznałem go - to gatunek wywodzący się z Erumeldir.
         Jest to tak piękne, w ogóle niebojaźliwe zwierzę, że nie miałem zamiaru go chwytać. Na szczęście, znalazłem niedaleko wplątaną w ciernie martwą sarnę. Zadowoliłem się nią. Zostawiłem większość dla watahy. Zaciągnąłem ją do lasu, gdy usłyszałem głosy. To również były wilki, sądząc po nasilonym wietrze - z Watahy Lata.
- Verno, gdzie idziesz? Przecież tak duża zwierzyna nie trafiła się od dawna.
- Przepraszam, ale muszę pomyśleć.
Od myśli oderwało mnie warczenie. To wilk za moimi plecami. Zjeżyłem się.
- Czego chcesz? - zawarczałem.
- Szukam watahy. Może jakąś znasz?
- Jestem Alphą Watahy Jesieni. Obok są jeszcze watahy Wiosny, Lata, Zimy i Mroku. Chciałbyś dołączyć do którejś z nich? Przy okazji, jestem Fallen.
- Interesuje mnie Wataha Jesieni. Chciałbym dołączyć.
- Niestety, na razie nie mogę cię oprowadzić, ale w naszej jaskini są jeszcze trzy wilczyce. Poproś którąś z nich o pomoc. Jaskinia leży na północ od lasu. Teraz przepraszam. - skłoniłem głowę i schowałem się w krzaki. Wtedy zobaczyłem najprawdopodobniej tę Vernę - Alphę Watahy Lata. Podleciała do skały i sobie na niej usiadła. Wylazłem z krzaków.
- Witam, jestem Fallen, nowy Alpha Watahy Jesieni. W czymś pomóc?

(Wataha Jesieni) nowy członek- Impet



Imię: Impet
Płeć:Samiec
Wiek: 18
Stanowisko:Zwiadowca
Żywioł: Ziemia
Moce: Potrafi określić ile m/km od niego jest wrogi wilk lub inne zwierze (czuje w łapach impulsy z ziemi) Może zamienić się w liście przemieszczając się z wiatrem o najwięcej 10 m. Włada liśćmi może oblepić nimi przeciwnika utrudniając mu oddychanie bądz rozpędzi je do szybkiej prędkości i zadać rany cięte.
Charakter:Mało mowny, skryty, opanowany
Rodzina: Zginęła
Właściciel: kimilove
Partner/Partnerka:Brak

(Wataha Lata) od Kondrakara

Szedłem właśnie przez las poszukując jakiejś watahy kiedy moją uwagę zwrócił motyl na kwiatku.
,,Jaki ty jesteś śliczny,,-pomyślałem po czym doszedłem do jakiejś  jaskini.
Wyglądała na pustą,chciałem się lepiej przyjrzeć, więc podszedłem bliżej i nagle z niej wyskoczył na mnie rozszalały Niark!
-Witaj przyjacielu, - Rzekł do mnie, po czym zrobił śmieszną minę. Niark odszedł trochę na bok.
 -Cześć Niark co tam u ciebie?-odpowiedziałem i zrobiłem moją słynną śmieszną minę, po której Niark nieomal pękł ze śmiechu i rzekł ze śmiechem:
 -Ty zawsze masz śmieszniejsze miny i rozbawiasz mnie do łez Kondro.
-Czekam na naszą watahę. Idziemy na polowanie z Watahą Wiosny.-Wypowiedział się Niark.
 "Naszą...czy on ma mnie też na myśli?!"-pomyślałem.
Ciągle nad tym dumałem aż w końcu Niark krzyknął.
 -No wreszcie wyszli.- I z jaskini wyszło kilka wilków.
Gdy doszli, uradowany Niark krzyknął ponownie i wzleciał w powietrze robiąc fikołka, po czym machał ogonem i skrzydłami ,że wiatr powstał.
-Co to za wilk?-Zapytała się Niarka piękna czarno-biała wilczyca, nieufnym głosem po czym zaczęła mnie okrążać dwa razy z ponurą miną. Kiedy przestała podszedł do mnie Niark i szepnął:
-To jest Verna, jest Samicą Alfa w naszej watasze, więc ładnie przywitaj się.
-Jestem Kondrakar. -Powiedziałem pewnie. -Poszukuję watahy,która by mnie do siebie przyjęła,moim jedynym przyjacielem jest Niark, którego poznałem przy zabawie w chmurach.-dodałem.
-Ja mam na imię Verna, ale to już wiesz. -Spojrzała na Niarka i się do niego uśmiechnęła.
Niestety wilczyca jeszcze długo nie miała do mnie zaufania, ale Niark szybko ją przekonał ,że nie jestem taki zły.
 Verna w końcu podjęła decyzję i przyjęła mnie do swojej watahy, byłem szczęśliwy. Szliśmy przez las, aby znaleść pożywienie lecz było dosyć nudnawo więc zacząłem opowiadać o moim życiu przed dotarciem do watahy. Najbardziej zainteresowani była chyba Verna i Niark, w połowie opowiadania, przerwałem i zza pleców Verny wyszła piękna wilczyca która podbiegła do nas. Przybliżyła się do mnie i powiedziała.
 -Witaj mam na imię Geneza a ty?-uśmiechnęła się.
Mów mi po prostu Kondro...-odpowiedziałem zadowolony że się do mnie odezwała gdyż się zakochałem od pierwszego jej wejrzenia.
-Dobrze Kondro- odpowiedziała i swoim puchatym ogonem przejechała mi po nosie.

(Wataha Lata) od Niarka

Odkąd El Diablo dołączył do watahy nic nie szło po mojej myśli.Szliśmy do watahy wiosny na naradę . Była długa i jak zazwyczaj narady nudna. Zaczęliśmy przeczesywać terytorium wilków ognia, niestety nasze starania spełzły na niczym. Po powrocie do jaskini nie miałem ochoty widzieć El Diabla który w kółko przesiadywał obok Verny. A ona patrzyła na mnie z ulitowaniem. Postanowiłem udać się do ostatnio odkrytej jaskini . Wymknąłem się późnym wieczorem , upewniwszy się ,że wszyscy śpią. Kiedy dotarłem go groty położyłem się przy wodospadzie i tak rozmyślałem.
Nie czułem się za dobrze , więc postanowiłem przenocować w odkrytej jamie.
Nad ranem obudził mnie krzyk postanowiłem to sprawdzić szedłem drogą powrotną do naszej jaskini , lecz nagle coś mnie zaatakowało . Nagle przypomniał mi się sen.
To było ostrzeżenie.
Jakiś wilk mnie zaatakował był silny ale
jakoś się mu opierałem. Lecz kiedy on na mnie skoczył i ugryzł mnie w tylną łapę .
Odwdzięczyłem się gryząc go w kark .
Napastnik uciekł, lecz nie miałem już sił,
ledwo co chodziłem. Jakoś przyczołgałem się do Jaskini Wschodzącego Słońca.
 Verna siedziała przed jaskinią, i rozmyślała. Pewnie mnie usłyszała bo się rzuciła na mnie, i pytała się czy coś mi jest. Byłem zadowolony, że pierwszy raz od przyjęcia El Diabla zwróciła na mnie większą uwagę.
     

sobota, 26 stycznia 2013

(Wataha Mroku) od Minsa

         Obudziłem się w kiepskim humorze ,wszyscy już wstali a słońce stało już wysoko .Nie zważając na nikogo ruszyłem w las .Idąc tak myślałem nad sobą.Tęskniłem za rodzina nie wiedziałem nawet czy oni żyją wiem tylko że należeli oni do watahy zimy.Byłem głodny więc zacząłem szukać czegoś na ząb.Nagle zaskoczyła mnie Naili
    -Co to za tajemnicze spacerki?-spytała 
    -Jestem przygnębiony tęsknie za rodziną.Odejdź proszę.-powiedziałem z małym wahaniem w głowię.
    -Dobrze ale wróć do watahy, nie opuszczaj nas!
    -Nie obawiaj się.-Powiedziałem

     Wróciłem do łowów niedaleko w krzakach buszował zraniony dzik ,szybko na niego ruszyłem. Jednak zauważył mnie i ugodził mnie w bok .Ból był nieznośny gdyż był to silny,zdrowy tylko nieco zraniony dzik a kły miał ogromne więc wbiły mi się dość głęboko .Jednak nie rezygnowałem ugryzłem go z całych sił w gardło .Padł zakrwawiony na ziemię zacząłem się pożywiać .Ból rany był nieznośny więc ruszyłem w stronę jaskini krwawiąc .Gdy wydostałem się z krzaków wokół polany przed jaskinią upadłem z powodu utraty krwi.Choć byłem wyczerpany słyszałem rozmowy.Jednak nie rozpoznawałem głosu
   -Stracił dużo krwi,przenieśmy go do jaskini.
Obudziłem się w jaskini próba wstania zakończyła się bólem .
   -Leż musisz odpoczywać.-powiedziała Naili
   -Długo spałem?-spytałem zupełnie zmieszany.
   -Dwa dni.
   -Aż tyle!-powiedziałem zdumiony.
   -Spróbuję wstać.-powiedziałem
   Udało mi się wstać i wyjść gdy wyszedłem na polanę zobaczyłem uśmiechnięte twarze.Na środku polany leżał dzik powoli ruszyłem w jego stronę aby się najeść.Potem wróciłem do jaskini aby odpocząć .



(Wataha Lata) nowy członek- Kondrakar

Imię: Kondrakar (dla przyjaciół Kondro)
Płeć: Samiec
Wiek: 5 lat
Stanowisko: Obrońca
Żywioł: Powietrze
Moce: ,,niebiański krzyk,,-ogłusza i oślepia wiatrem przeciwnika ,Kondro jest dla niego niezauważalny ,,burza piór,,-wilk wchłania się w burzę i niezauważony atakuje znienacka przeciwnika(ma zdolność chodzenia po chmurach)
Charakter: super zabawny, wierny, uroczy, jak trzeba groźny
Rodzina: Poległa w walce z obcą watahą, jego przyjaciel Niark ją zastępuje
Partnerka: zakochany w Genezie
Właściciel: ksw(howrse)
Lvl:1

(Wataha Lata) nowy członek- Nikita



Imię: Nikita
Płeć: Samica
Wiek: 5 lat
Stanowisko: Zwiadowca
Żywioł: Powietrze
Moce: Wtapianie się w tło, bezszelestne poruszanie się, wydłużanie łap i pazurów, tworzenie duchów wiatru (pomocników w walce), wyczuwanie aur i intencji, mistrzyni strzałek tajemniczej receptury wiatru (blokują używanie mocy przez tydzień), mądrość i doskonała strategia.
Charakter: Kocha niezależność, chociaż jeszcze jest bardziej wierna rodzinie i watasze.
Rodzina: Rodziny nie zna, zaginęła jako szczenię. Pamięta tylko że miała rodzeństwo, jedną siostrę i brata. Siostra teraz jest Samicą Alfa w Watasze Lata, więc próbuję ją odnaleźć, a o bracie nic nie wie.
Partner/Partnerka: Szuka
Właściciel: nikusia199914
Lvl: 1

środa, 23 stycznia 2013

(Wataha Lata) od Verny

       Dochodziliśmy do Jaskini Wschodzącego Słońca kiedy coś usłyszałam. Stanęłam gwałtownie. Za krzaków wyskoczyła piękna wilczyca ognia- Mejsi moja kochana przyjaciółka.
-Verno! -Zawołała. Jednym skokiem pokonała dzielącą nas odległość.
-Mejsi! -Zaczęłam ją mocno przytulać. ,,Jak dobrze znowu być w jej towarzystwie" -Pomyślałam.
Po dłuższej chwili odsunęłyśmy się od siebie, widziałam w jej oczach łzy szczęścia. Byłam szczęśliwa.
       Kiedy Mejsi przywitała się z Kaysie, i wyruszyłyśmy w drogę. Po chwili znowu coś usłyszałam. Podniosłam głowę i przyglądałam się niebu, stamtąd dochodził dźwięk który usłyszałam, nagle moim oczom ukazała się złota ,,strzała" która do nas się przybliżała bardzo szybko. ,,Strzała" zwolniła i doskonale widziałam ze to nasz feniks-Severus. Usłyszałam krzyki zachwytu wilczyc ognia kiedy Severus usiadł na moim ramieniu.  Wilczyce zaczęly jego głaskać.
-Dziewczyny, jeszcze dzisiaj chcę dojść do tej jaskini. -Powiedziałam ze śmiechem.
         W jaskini wilki ognia przywitały nas ciepło.  Na początku zaczęliśmy się naradzać. Jako jedyna Alfa z obecnych, najwięcej miałam do powiedzenia, i moje zdanie najbardziej się liczyło. Ale chętnie słuchałam opinii innych.  Postanowiliśmy przeczesać choć połowę krainy Watahy Wiosny.
        Szukaliśmy Bejala do wieczora nawet nie przeszukaliśmy połowy terytorium, bezradni usiedliśmy pod drzewami. Postanowiłam przywołać za pomocą wiatru moją watahę, co kilka głów to nie jedna...
,, -Wietrze, idź do Aoime, i jej powiedz:
 ' Aoime,  przyprowadź wszystkie wilki do Jaskini Wschodzącego Słońca' "
Zwróciłam się do wszystkich wilków co szukały Alfy Ognia.
-Wracamy do Jaskini, przeczekamy tam noc, i zobaczymy co dalej.
Jak powiedziałam tak zrobiliśmy.Kiedy wszyscy układali się do snu,  Amanda która stała na warcie podbiegła do mnie.
-Verno, ktoś się zbliża.
-Pewnie moja wataha.
Po chwili do jaskini wleciały wszystkie wilki powietrza które nie poszły na poszukiwania.
-Witajcie, znajdźcie sobie miejsce do spania. Jutro porozmawiamy. -Powiedziałam do wilków.
      Noc, wszystkie wilki śpią, tylko nie ja. Nie mogłam zasnąć. Miałam złe przeczucia. Postanowiłam wyjść przed jaskinię, kiedy nagle...

wtorek, 22 stycznia 2013

(Wataha Zimy) od Evanestencia

Dzisiaj było pochmurno. Ja lubiłam robić coś szalonego.Po kilku godzinach prawie zamarzłam. Poszłam do Krossa. Od kilku dni mnie coś dręczyło.
   - Kross, mogę wejść ?
   -Tak, na co ty tam czekasz, jest zimno.-powiedział.
Dał mi futro niedźwiedzia.
   -Z kąt je masz ?
   -A tak sobie kiedyś upolowałem.
Uśmiechnęłam się i razem z samcem poszliśmy na sam koniec jaskini.
   -A więc, co cię dręczy ?-zapytał.
   -Zastanawiam się nad naszym związkiem, na następnym krokiem.
   -Co masz na myśli ?
Wzięłam oddech i powiedziałam:
   -No...Bo ja lubię małe szczeniaki i chciałabym mieć swoje.
Trochę go to zdziwiło.
   -Ale jesteś pewna, że to ze mną....
   -Tak.. Gdybym nie była pewna to bym ci tego nie mówiła.
W głębi duszy czułam, że to jest ten. Teraz czekałam co mi odpowie.

(Wataha Lata) od Aoime

Byłam ciekawa kogo wybierze.
Okazało się, że zostaję wraz z  Genezą,  Nostalgią, Daitan,  Roxaną, Hieronimą, oraz z MonsterDream’em, który się nami opiekował.
Chociaż byłam od niego starsza i miałam więcej doświadczenia to on opiekował się mną, to zabawne.
Daitan wręczyła Vernie niebieski eliksir, który pozwala wrócić wilkowi do swej postaci.
Oświeciło mnie! Całe to zło, całe to wewnętrzne zło to miał być Bejal.
Nie wiedziałam tylko jak on zamierza nam wyrządzić krzywdę…  Czułam, że niebawem się dowiem.
Wkrótce potem Verna odeszła na tereny watahy Wiosny.
Powiedziała, że w razie czego nas wezwie.
Dzień upłynął spokojnie, zwyczajne zajęcie.
MonsterDream świetnie sobie radził. W końcu był bratem Alfy.
Już układaliśmy się do snu, gdy mój umysł coś owładnęło.
Widziałam Vernę i nasze stado. Byli na terenie watahy ognia. Wyglądali na bezradnych. Verna bez słów prosiła mnie o coś… O co?
Usłyszałam w końcu słowa : ‘ Aoime, przyprowadź wszystkie wilki do Jaskini Wschodzącego Słońca ‘
Pokiwałam bezmyślnie głową.
Jak Verna kazała, tak zrobiłam. Ruszyliśmy w drogę.

(Wataha Lata) od Verny

Rozmawiałam z Kaysie- zwiadowcą Watahy Wiosny.
-Jak wcześniej Bejal się zachowywał? -Zapytałam.
-Przed zaginięciem? -Byłam zirytowana ,,Nie, po zaginięciu" to chyba oczywiste że przed. Wywróciłam oczami i westchnęłam.
-Tak, przed.
Wilczyca się zamyśliła.
-No normalnie. Był lekko zamyślony, ale ogólnie taki sam.
-Ech, no dobrze. Pomożemy jego szukać.
,,Kurcze, przecież on nie jest szczeniakiem, nie trzeba go szukać. Umie sam sobie poradzić". -Pomyślałam.
Po chwili przed moimi oczami zaczęły pojawiać się obrazy, kiedy Bejal z Cassą mi pomagali, kiedy z Bejalem spędziłam tyle cudownych chwil a później obrazy się zmieniły widziałam jak Bejal mnie odtrąca dla Cassy, kiedy później przez niego cierpiałam, kiedy w rozpaczy wpadłam na drzewo i ,,umarłam" aby później ,,wrócić" i kontynuować swoje dzieło, które zaczęłam kiedy zakładałam stado z Casidą. Poczułam nieuzasadnioną złość na basiora. No ale zgodziłam się się go szukać, nie da się już z tego cofnąć.
Zwróciłam się do stada:
-Słuchajcie. Wszyscy wojownicy, obrońcy, zwiadowcy i łowcy pójdą ze mną. Reszta zostanie tu bądz dołączy do Nas, macie chwilę na zastanowienie się.
Po cghwili zapytałam:
-No to kto idzie?
Wilki nie śmiało na mnie spojrzały.
-No dobrze sama wybiorę. Członkowie stanęły w szeregu i czekały kogo wybiorę. Czułam się jakbym wybierała drużynę do jakiejś zabawy kiedy byłam szczeniakiem/
-No to tak idzie Niark, Deep, Perrie, Souvenir, Cassa oraz White King i El Diablo.
Kiedy Niark usłyszał że wybieram tego ostatniego, uśmiech zbladł mu z pyska. Zwróciłam się do członków którzy zostają.
-Jak będe Was potrzebować, poślę po Was wiatr..-Urwałam. - W tej chwili nad Wami pieczę sprawuję mój brat MonstersDream, macie się go słuchać, kiedy mnie nie będzie.
-Verno? -Podeszła do mnie Daitan. Miała coś w pysku.
-Słucham?
-Weź to.. -Podała mi małą buteleczkę na rzemyku  z jakimś niebieskim płynem. -Jest to eliksir który może przywołać wilka do swojej postaci,
-Ale jak to swojej? I po co on mi?
-Czuję, że będzie potrzebny.
Byłam zaskoczona ale wzięłam buteleczkę i zawiesiłam sobie na szyi.
-Dziękuje.
Spojrzałam na wilki które podzieliły się na grupy która idzie na poszukiwania, a która zostaje.
-Dobra, chodźcie już. -Powiedziałam do poszukiwaczy.
Szłam na przedzie z Kaysie kiedy się mnie zapytała:
-Verno, gdzie idziemy?
-Idziemy do Waszej jaskini, tam pomyślimy co dalej.
,,Kurcze mogłam u siebie zrobić tą naradę, nie musiałabym zostawiać reszty watahy.. No cóż, jakby co poślę po nich wiatr, a czuję że będą naprawdę bardzo potrzebni"- Pomyślałam.



poniedziałek, 21 stycznia 2013

(Wataha Lata) od Aoime

Cała wataha wstała wczesnym świtem.
Już mieliśmy ruszać na polowanie, gdy wtem odwiedziła nas Kaysie. Była bardzo zaniepokojona i rozkojarzona.
- Widzieliście gdzieś Bejala? Od wczoraj go nie ma.
Wystąpiłam na przód.
- Kaysie, wczoraj widziałyśmy Bejala koło fontanny.  Jak przyleciałyśmy z Verną, już go nie było. Nie wiem co się z nim dzieje, ale dzieje się coś złego. Ja to wiem. Widziałam to.  – opuściłam smętnie głowę.
Kaysie jęknęła. Brzmiało to jak rozpaczliwa prośba o pomoc. Podeszłam do  niej i położyłam jej łapę na ramieniu. Uniosła głowę i spojrzała mi w oczy.
Uśmiechnęłam się nieznacznie, po czym odeszłam w głąb stada.
Widziałam, jak Verna podchodzi do Zwiadowcy Wiosny i z nią rozmawia.
- Słuchajcie, pomożemy przy poszukiwaniach Bejala.  Wszyscy wojownicy, obrońcy, zwiadowcy i łowcy pójdą ze mną. Reszta zostanie tu bądź dołączy do Nas, macie chwilę na zastanowienie się.

(Wataha Zimy) od Aniel

Pierwszy raz od dawna czułam się tak... żywa.
Na początku oboje czuliśmy się skrępowani, jednak po pewnym czasie rozluźniliśmy się i naprawdę świetnie się bawiliśmy. Na początku poszliśmy na tereny watahy Ziemi i Mroku. Chciałam przedstawić Daniela obu watahom, jednak on tego nie chciał, a ja nie naciskałam. Najlepsza zabawa zaczęła się, gdy weszliśmy na teren watahy Lata, gdy dowiedział się, gdzie jesteśmy zaśmiał się i uparł, żebyśmy poszli da miejsca, w którym pomogłam mu z wilkami powietrza. Gdy tam doszliśmy, zorientowaliśmy się, że teraz jest to ich siedziba. Byliśmy tak roztrzepani, że zrozumieliśmy to w chwili, gdy wychodziliśmy zza krzaków tuż przed ich jaskinią. Na szczęście nikogo nie było, ale i tak biegliśmy najszybciej jak mogliśmy, choć właściwie Daniel mógł biec szybciej, wiedziałam jednak, że nie chce mnie zostawiać. Dziwnie mnie to ucieszyło. Gdy dobiegliśmy do granicy padliśmy na trawę. Wtedy jednak zorientowaliśmy się, że jesteśmy teraz na terenie watahy wiosny i oboje wybuchliśmy śmiechem. Długo nie mogliśmy przestać. Gdy w końcu się nam to udało ruszyliśmy w głąb Doliny Ognistych Lasów. Nie byłam już tak wyluzowana jak wcześniej, głowę zadręczały mnie myśli o Bejalu i o tym, co się nam przytrafiło.Daniel szybko jednak poprawił mi humor. Nie umiałam mieć przy nim się zamartwiać. Właściwie, czułam się przy nim lepiej niż przy alfie ognia. Gdy to jednak zrozumiałam, odgoniłam głupie myśli. Nie chciałam sobie zaprzątać nimi głowy.
Resztę dnia spędziliśmy włócząc się po Dangerous Wolf. Na koniec, Daniel zaprowadził mnie nad brzeg Liliowego Jeziora. Nie chcieliśmy jeszcze wracać na wyspę, jednak po chwili było już ciemno. Wracając nie zamieniliśmy ze sobą słowa, dobrze się czuliśmy w  ciszy, która panowała.
Na pożegnanie uśmiechnęłam się do niego, po czym oboje ruszyliśmy do swoich jaskiń.

(Wataha Mroku) od Minsa

     Obudziłem się wcześniej niż inne wilki .Nikogo nie budząc uciekłem z jaskini .Chciałem wrócić do swojej jaskinie a następnie wrócić do watahy.Szybko byłem na miejscy ,patrzyłem na ściany i moje posłanie zastanawiając się nad sobą.Ruszyłem w drogę powrotną gdy wróciłem wszyscy już wstali i byli gotowi do wymarszu .Poszliśmy coś zjeść po 40 minutach marszy natknęliśmy się na stado jeleni.
     Moim zadaniem było razem z Stillem zapędzić dwójkę maruderów w krzaki gdzie czekała reszta watahy.Okrążaliśmy dwójkę samców oddzielając ich powoi od reszty gdy byli wystarczająco daleko od stada wyskoczyłem z krzaków i zapędziłem razem ze Stillem  w pułapkę .Cała akcja udała się .Najedzeni ruszyliśmy dalej.Nagle Naili powiedziała aby się rozdzielić i zbadać cały teren zajmowany przez watahę.
     Ja ruszyłem w stronę granicy z watahą Jesieni .Gdy stanąłem na granicy ruszyłem na bagna.Po godzinie przez nikogo nie zauważony byłem na miejscu.Nie daleko pasła się sarna z blisko 7 miesięcznym małym.Ruszyłem na małego szybko się z nim uporałem i zabrałem się do jedzenia .Nagle usłyszałem szelest i rozmowę były to wilki obcej watahy ,ruszyłem w stronę granicy.Na szczęście moja szybkość pomogła mi zbiec .Spokojnym krokiem szedłem w stronę jaskini gdzie czekała tam Naili i Shila ,Pomyślałem ,że nie powiem nikomu o tym ,że byłem na bagnach .Późnym wieczorem wszyscy byli już w jaskini.Zmęczony zasnąłem .



(Wataha Mroku) od Rose

   -Tak, wiem kim jesteś. Jestem Rose. Ty… ty mnie przepraszasz? Przecież nienawidzimy się nawzajem. Nasze watahy. Nie rozumiem. Jesteś jakiś inny… -odpowiedziałam zdziwiona.
    Nagle Bejal zaczął się oddalać w stronę Płonącego Wulkanu. Zostanę... Nie będę mu przeszkadzać. Miałam zamiar zawracać, gdy znów zobaczyłam, jak skula się z bólu i zaczyna płonąć... Nie wiedziałam, co zrobić. Stałam, jak wryta, ale niedługo, bo samiec zaczął biec ku mnie, żeby zaatakować. ,,Pamiętaj, on teraz nie panuje nad sobą...'' Szybko odbiłam się od ziemi i zaczęłam uciekać. Nie chciałam zrobić mu krzywdy... Trochę to dziwne, raczej powinnam chcieć, ale nie teraz...
Biegłam dalej, brakował mi już sił, a samiec nadal za mną biegł, coraz szybciej... *Niedługo padnę...*- myślałam sapiąc ze zmęczenia.



niedziela, 20 stycznia 2013

(Wataha Zimy) od Krossa

Dzisiaj byłem nie w sosie, padał grad wszędzie jest ciemno nie widać nic po za lodowymi kulami. Zawiedziony siedziałem cały dzień w jaskini, sam, bez towarzystwa nudziłem się. Czarowałem różne wodne kule i takie tam.
  - Kross, mogę wejść ?
Usłyszałem głos Evanestenci, stała zmarznięta w wejściu jaskini.
  -Tak, na co ty tam czekasz, jest zimno.
Wstałem szybko i wziąłem niedźwiedzie futro, podszedłem do samicy i dałem je jej.
  -Z kąt je masz ?
  -A tak sobie kiedyś upolowałem.
Uśmiechnąłem się i razem z samicą poszedłem na sam koniec jaskini.
  -A więc, co cię dręczy ?
Zapytałem od razu, kiedy położyliśmy się, zazwyczaj tak zaczynałem rozmowę, bo często były jakieś małe problemy.
-Zastanawiam się nad naszym związkiem, na następnym krokiem.
-Co masz na myśli ?
Zdziwiony, trochę się wzdrygnąłem. Evanestencia  wzięła wdech i powiedziała.

(Wataha Lata) od Niarka

Po rozmowie z Aoime, byłem bardzo zmęczony, więc szybko położyłem się spać.W nocy miałem koszmar. "Widziałem jak coś albo ktoś atakował po kolei wszystkie wilki nie tylko z naszej watahy.Te ataki były strasznie bolesne i straszne.
Nagle to coś zaatakowało mnie nie mogłem odeprzeć tej siły była za silna nawet dla mnie.
Nie widziałem kto to był".
Obudziłem się zalany potem , pierwszy raz od dawna czułem strach , i samotność ten sen sprawił , że od razu poszedłem obudzić Verne i jej to od razu opowiedzieć .
- Verna wiesz napotkała mnie straszny sen. - powiedziałem
- Mnie ostatnio też napotykają sny -odpowiedziała
-A o czym miałeś sen? -zapytała
Musiałem jej wszystko opowiedzieć .
Verna widać było że jest zaskoczona i przerażona .
Nie mogłem zasnąć , więc poszedłem na nocny spacer .
Była pełnia , więc poszedłem na najwyższą górę w okolicy siedziałem tam długo lecz się nie powstrzymałem i zacząłem wyć. Wyłem głośno i długo.
Nad ranem zgłodniałem więc udałem się w drogę powrotną do jaskini Letniej Bryzy .
Jednak coś mnie zatrzymało poznałem to miejsce w której byłem we śnie , szedłem w tamtym kierunku i coś zaatakowało mnie z prawej strony. Postanowiłem udać się w tamtą stronę . Szedłem długo aż doszedłem do jakiejś dziwniej jaskini .
Wejście do niej przypominało głowę wielkiego wilka z kłami .
Wszedłem do niej była piękna .
Cała obrośnięta bluszczem .
Kiedy wszedłem głębiej ujrzałem mały wodospad z małym jeziorkiem .
Była cudna.

(Wataha Lata) od White Kinga

Mój sen nie trwał zbyt długo. Właściwie to nawet nie zdążyłem dobrze zamknąć oczu, gdy ktoś zawołał:
- Nie śpij, będziemy mieć naradę- Wstałem i usiadłem koło jakiegoś wilka. Zmęczenie nie pozwalało mi się skupić na tym co się dzieje dookoła. Zdawało mi się, że a narada nigdy się nie skończy, ale skończyła się. Wróciłem na swoje miejsce i zasnąłem. Kiedy się obudziłem była już noc. Księżyc jasno świecił na niebie. A wszyscy już spali, uznałem, że to dobra okazja by się wymknąć z jaskini. Cichutko wyszedłem z jaskini i potem jeszcze jakiś czas oddalałem się powoli od jaskini, a potem wzbiłem się w powietrze i poleciałem nad urwisko. Użyłem mocy, aby odkopać schowane tam dokumenty i amulety. Szybko kartkowałem pisma i wreszcie znalazłem to czego szukałem. Zapiski dotyczące pracy nad swoją mocą. Wszystko było tam dokładnie opisane co robić i jaki zasięg może osiągnąć moja moc. Starałem się zapamiętać jak najwięcej z tych notatek. Nie mogłem tu zbyt często przychodzić by nie budzić niczyich podejrzeń. Nagle spostrzegłem, że staje się coraz jaśniej na niebie. Wstawał dzień. Pośpiesznie zakopałem wszystko z powrotem i wróciłem do jaskini. Wszyscy jeszcze spali. Również położyłem się na swoim miejscu i próbowałem jeszcze usnąć, ale sen nie chciał mnie zmorzyć.

(Wataha Lata) od Aoime

Verna zwołała naradę.
Całe stado zebrało się w jaskini, którą ‘przechrzciliśmy’ na Jaskinię  Letniej Bryzy.
Verna dużo opowiadała o początkach watahy, o tym jak ją założyła, jak w watasze był tylko jeden członek.
Wszyscy patrzyli na nią z szacunkiem i oddaniem.  Sądząc po wyrazie ich pyszczków, skoczyliby za nią w ogień.
- Pamiętam, jak stado składało się tylko ze mnie i z Cassy.   -  rzekła spokojnie Verna,  rozpamiętując dawne dzieje.  – Było to ponad rok temu.  Dacie wiarę? Nasze stado liczy sobie ponad rok. – kontynuowała Verna.   – Dziękuję wszystkim za to, że nadal są z nami, bo wiem, że nie zawsze to jest łatwe.
Alfa jeszcze długo przemawiała, w końcu, zmęczeni, legli na ziemię, zamykając powieki.
Feniks ułożył się obok Verny i pilnował jej, póki sam nie zasnął.
Zostałam tylko ja i Niark.
Nie miałam ochoty na sen, postanowiłam iść na spacer.  Z gracją zleciałam z wzgórza, opadając leciutko na wilgotną trawę.
Usłyszałam za sobą kroki, szybko się obróciłam i zobaczyłam… Niarka!
„ Co on ode mnie chce? „ – pomyślałam sobie.
- Hej, Aoime.   – Powiedział speszonym głosem Niark.
- Witaj, Niark. Czego ode mnie oczekujesz?
- To może dziwnie zabrzmi, ale… potrzebuję rady. – I opuścił głowę.
- W sprawie Verny, zgadłam? – uśmiechnęłam się łobuzersko.
- Tak… Słuchaj, bardzo mi na niej zależy. Ona jest taka… wspaniała. Bez skazy. Idealna.
- Wiem, co masz na myśli. Ale życie alfy nie jest łatwe. Verna nie może bawić się w miłość, musisz to zrozumieć. Szuka kogoś, w kim będzie mieć oparcie. Na kim będzie mogła polegać. Musi mieć do Ciebie wielkie zaufanie, a tego nie zdobywa się tak szybko.  – uśmiechnęłam się leciutko.  – Chodź, zaprowadzę Cię na wzgórze, Verna bardzo je lubi.
Niark mruknął coś, co brzmiało jak ‘ okej ‘ .
Zabrałam go na wzgórze, które okazało się Wzgórzem  Wielkiego Ducha.
Było tam wyryte imię Verny.
- Niark, wiem, że jest Ci bardzo trudno. Wiem, że darzysz Vernę wielkim uczuciem, ale musisz zrozumieć i ją.  Jej też zapewne nie jest łatwo.
 Rozmawialiśmy długo, to niesamowite, jak wielkim uczuciem można darzyć wilczycę.
W końcu, po wielu godzinach, wróciliśmy do jaskini. Nawet nie pamiętam kiedy, zasnęłam.

(Wataha Zimy) od Aniel

Byłam w Jaskini Białych Róż. Odkąd Daniel znalazł to miejsce śledząc mnie, nie jest już tajne. Wiedziałam, że gdybym go poprosiła nikomu by o niej nie powiedział, jednak uważałam, że czas im o niej powiedzieć. Dlatego już następnego dnia zwołałam zebranie w jaskini i pokazałam stadu tajne przejście. Wiedziałam, że nie są na mnie źli, iż tak długo im o tym nie mówiłam, każdy ma swoje tajemnice. Jednak od tego czasu stało się to naszym ulubionym miejscem spotkań.
Jak to możliwie, że mimo, iż tak wiele nas różni tak dobrze się dogadujemy?- Często myślałam w ten sposób. Od rozmowy z Evanestencią coraz częściej myślę o początku. Daniel nie ma racji. Trzeba pamiętać o tym co było. Nawet jeśli jest to coś złego, czy smutnego... Alisja. Dawno nie myślałam niej. Wcześniej sprawiało mi to ból, ale teraz... ciesze się, że wychował mnie ktoś taki i nie chcę o tym zapominać.
  - Znowu się zamyśliłaś.- Podszedł do mnie Daniel.- Często ci się to zdarza.- Zaśmiał się.
Spojrzałam na niego, wciąż zamroczona. Też się zaśmiałam. Spuściłam głowę i znów na niego spojrzałam.
  - A ty znowu mnie budzisz.
  - Budzisz? Nie wiedziałem, że można spać z otwartymi oczami.- Zażartował.
Uśmiechnęłam się szerzej. Od kąt do nas dołączył śmieje się naprawdę często. Choć jemu rzadko się to zdarza...  właściwie to często się uśmiecha, jednak... rzadko widać w jego oczach prawdziwą radość...
Nagle mi się przypomniało.
- Obiecałam oprowadzić cię po Krainie! Całkiem o tym zapomniałam...- Mrugną zdziwiony.
- Ech, nie musisz, chłopaki już oprowadzili mnie po wyspie.
Uśmiechnęłam się łobuzersko, co było do mnie zupełnie niepodobne.
- Widziałeś tylko jedną z pięciu krain, nie chcę znowu musieć ratować cię, gdy wejdziesz nieświadomie na teren watahy Lata lub Wiosny.

(Wataha Zimy) od Evanestencia

 Traktuję Aniel jak rodzoną siostrę. Rozumiemy się bez słów. Lubię myśleć o przeszłości, ale nie lubię wspominać tej dalszej przeszłości. Nie jest ona przyjemna. Jakoś nie mogę polubić Daniela. Mam wrażenie, że za każdym razem próbuje się popisać. Wkurzyły mnie jego słowa... już chciałam mu powiedzieć coś niemiłego, ale się powstrzymałam. Spojrzałam na Aniel i ona czuła to samo. Nie rozumiem samców. Gdyby oni przeżyli to co my, a my byśmy odpowiedzieli tak jak oni to, by się obrazili.
  -Chłopaki sorry, ale idziemy się przejść- powiedziała Aniel.
  -Same!- dodałam..
Gdy się oddaliłyśmy powiedziałam:
   -Ty go słyszałaś?
   -Słyszałam i to wyraźnie!
   -Ale on ma tupet!
 Wybuchłyśmy śmiechem.
   -Wiesz co Evanestencia?
   -Co?
   -Chodźmy coś upolować i wracajmy.
   -Ok
 Lubie wracać do mojej watahy, bo wiem, że ktoś na mnie czeka i mam do kogo wracać. Teraz wiem, że nie zamieniłabym mojej watahy nawet na moją dawną rodzinę. Moje miejsce jest tu...

(Wataha Lata) od Verny

White King od razu wyszedł z jaskini, byłam zdziwiona nawet się z nikim nie przywitał. No ale cóż, witać że miał coś ważnego do zrobienia.
Zaczęłam się rozglądać po członkach watahy, i zauważyłam że wszyscy są.
Usiadłam koło wodospadu który znajdował się w jaskini. Zawołałam Aoime:
-Aoime, proszę zawołaj do mnie tego samca który z Wami przyszedł!
-Dobrze.

Po chwili poszedł do mnie czarny samiec.
-Witaj, jestem El Diablo. I chciałbym dołączyć do watahy.
-Mam na imię Verna, i oczywiście przyjmuję Cię do watahy. Bo przecież to by bylo dziwne gdybym Cie nie przyjeła, bo przecież już jesteś wśród nas, i w ogóle. -Uśmiechnęła się do samca.
Nagle Niark wszedł między nami, spojrzał groźnie na El Diablo którego zamurowało, Niark usiadł koło mnie.
-Niark, co się stało? Ja tylko rozmawiam z nowym członkiem watahy. -Była lekko obudzona.
-Nic się nie stało ale masz się z nim nie zadawać. Porozmawiamy o tym później.
Wstałam.
-Niark, ja tu jestem Alfą, nikt inny. Nikt nie będzie mi rozkazywał z kim będę kiedy rozmawiać. I z kim mam się zadawać.
Zaczęłam odchodzić, kiedy mijałam El Diablo, szepnęłam.
-Nie przejmuj się nim. -Kiedy usłyszał te słowa, ulga została wypisana na jego pysku.

Przyszedł wreszcie White King i poszedł spać. Zawołałam go:
-Nie śpij, będziemy mieć naradę.
Samiec usiadł i czekał.

Stanęłam na środku jaskini o powiedziałam:
-Kochani! Zarządzam naradę.
Wszystkie wilki usiadły w kółko, ja na środku.
-Nasza jaskinia nosi nazwą Powietrznego Cierpienia. Myślałam dosyć długo, i doszłam do wniosku że jest smutna, więc nazwijmy ją ,,Letniej Bryzy". Zgadzacie się?
-Czyli Jaskinia Letniej Bryzy? -Zapytała się Roxana.
-Tak.
-Ja się zgadzam. -Powiedział MonstersDream.
A zanim wszystkie wilki.
-No więc od tej chwili mamy Jaskinię Letniej Bryzy! -Ogłosiłam.

sobota, 19 stycznia 2013

(Wataha Zimy) od Aniel

Ogarniał mnie spokój. Razem z Evanestencią wspominałyśmy nasze początki, pierwsze spotkanie i to wszystko co się do tej pory zdarzyło. Nie musiałyśmy rozmawiać. Byłyśmy najlepszymi przyjaciółkami i rozumiałyśmy się bez słów. Siedziałyśmy więc w ciszy patrząc na poruszane wiatrem gałęzie wierzb. Nie trwało to jednak długo, po chwili usłyszałyśmy nadchodzące wilki.
  -Siemka dziewczyny, co robicie? -zapytał Daniel
  -A nic, myślimy...-odpowiedziałam, nagle skrępowana.
  -Nad czym?- zapytał Kross.
  -Aaa... Wspominamy ten dzień kiedy założyliśmy stado i jego początki...- Odpowiedziała wciąż zamyślona Beta.
Daniel zaśmiał się.
  - Jesteście śmieszne. Po co myśleć o przeszłości? Nie warto oglądać się za siebie.- Powiedział ignoranckim tonem w którym wyczułam smutek.
Spojrzałam na niego. Daniel był z nami od niedawna i niezbyt lubił towarzystwo. Gdy dołączył do nas uparł się, że chce być Łowcą i że w razie potrzeby może niezauważenie zlikwidować kogoś niepożądanego. Wszyscy patrzyli wtedy na niego wstrząśnięci i od tego czasu wszystkie samice starają się go unikać. O dziwo jednak każdy samiec w watasze go polubił, choć z początku też nie wyglądało to za ciekawie. Od tego czasu zauważyłam, że stado często podzielone jest na dwie grupy.
Mimo, iż miną rok odkąd wcieliłam plan założenia stada, wciąż ciężko jest mi rozgryźć jego członków, nie tylko samców. Jednak mimo wszystko widać, jak wszyscy jesteśmy do siebie przywiązani, a wojna tylko to wzmocniła.

(Wataha Zimy) od Evanestencia

Nie wiem dlaczego, ale dawno w naszej watasze nic się nie wydarzyło. Choć trochę się pozmieniało. Mamy lepsze kontakty z watahami Mroku i Jesieni. Mamy na Dangerous Wolf 3 szczeniaczki. Lubię się z nimi bawić. Chciałabym mieć takiego swojego małego bąbla. Ale kiedy to będzie, to nie wiem. Jestem na razie młoda, ale zobaczymy, co los przyniesie. Kimko ma już rok. Ostatnio miałam urodziny. Moje trzecie. Pamiętam doskonale jak rok temu Aniel i ja chciałyśmy założyć watahę. Byłyśmy wtedy młode i pewne swego. A teraz nasza wataha się rozbudowała. Minęło sporo czasu... Lubię sobie tak wspominać. Gdy pewnego razu poszłam do Aniel poszliśmy nad Płaczące Wybrzeże.
 -Aniel? Pamiętasz jak rok temu spotkałyśmy się całkiem przypadkiem i założyłyśmy stado?
 -Tak. Pamięta, ten dzień.
Nastała cisza. Byłam pogrążona w myślach i odtwarzałam sobie tą historię jeszcze raz. Nagle przyszedł Daniel z Krosem.
 -Siemka dziewczyny, co robicie?-zapytał Daniel
 -A nic, myślimy...-odpowiedziała Aniel
-Nad czym?- zapytał Kross.
 -Aaa... Wspominamy ten dzień kiedy założyliśmy stado i jego początki...

(Wataha Zimy) od Meg

Dla mnie dni już mijały naprawdę szybko, polowanie, pilnowanie terytorium, czy w ogóle inne sprawy, jak by trwały sekundy.Często z Avalon, Estrellą i Sierrą gadaliśmy o różnych rzeczach, ale dalej nic ciekawego.
 Dzisiaj postanowiłam zaprowadzić Kimko i Lilianę na małą wycieczkę. Poszłam do Aniel zapytać się czy mogę to zrobić. Aniel oczywiście zgodziła się, sądziła, że to by dobry pomysł żeby je wziąć do Płaczącego Wybrzeża. Mówi, że tam jest spokojne i bezpieczne miejsce dla nich. Ale mi powiedziała, żeby ich nie spuszczać z oka, bo mogą pójść tam gdzie nie trzeba.
 Więc poszłam, do tych dwóch małych wilczyc, i zapytałam się ich z uśmiechem:
   -Chcecie iść na małą wycieczkę? One mi odpowiedziały prawie jednocześnie:
   -Tak, a gdzie?!
   -Zobaczycie same, jak pójdziecie ze mną tam, naprawdę chyba się wam spodoba.
 Oczywiście, znając ciekawość jaką mają szczenięta, poszły za mną. Doszłyśmy do płaczącego wybrzeża w pół godziny, Kimko i Liliany tam się im spodobało. Bawiły się blisko brzegu, tam gdzie jest strasznie płytka woda. Bawiły się chyba przez dwie godziny, dalej się nie nudziły, ale za jakąś godzinę będzie ciemno więc zbliżyłam się do tych dwóch szczeniąt i powiedziałam im tak:
   -Dobra dziewczyny, czas wracać do domu, za niedługo będzie ciemno i chyba Aniel się martwi o was.
   -Co? Proszę jeszcze dziesięć minut, proszę! Poprosiła mnie, Kimko, ale naprawdę musiałam je zaprowadzić z powrotem do domu, więc odpowiedziałam jej spokojnie.
   -Ale dziewczyny, nie możemy tu więcej zostać, za godzinę tu będzie ciemno, a żeby wrócić to potrzebujemy około pół godziny.
   -To zostańmy na pół godzinki, proszę! Poprosiła mnie błagalnie Liliana.
   -Nie, nie możemy przecież może się stać, zawsze coś nieprzewidzianego w drodze powrotna!
 Ledwo co powiedziałam te słowa, a jeden duży ryk wrzasnął za mną. To był jeden duży niedźwiedź! Prawdo podobnie to był chyba grizzly, bo był okropnie agresywny i trzy razy większy ode mnie. Szybko powiedziałam z przerażeniem do dziewczyn:
   -Szybko, ukryjcie się za skałami i to już! Ja się nim zajmę.
 Dziewczyny ukryły się za pobliskimi skałami, ale ja co zrobię? Tutaj niedźwiedzie są naprawdę rzadkie i nie wolno ich tu zabijać. Zaczęłam biegać wokół niego tak, żeby mnie nie złapał, ale dalej nie wiedziałam co zrobić! Ale coś przyszło mi do głowy. Weszłam na wodę, niedźwiedź się tego nawet nie spodziewał tego i ryknął ponownie. W tym czasie uniosłam dużo wody i skierowałam je wokół jego nóg i zamroziłam ją tak, że nie mógł by ruszyć nogami ani złamać tego lodu. Ono odmroziłoby się za jakieś dwie godziny. Więc wzięłam dziewczyny i wróciłyśmy z powrotem do domu. Po drodze dziewczyny chichotały. Weście jak wróciłyśmy do jaskini, Aniel je wzięła i położyła spać. Następnie mnie zapytała, co się działo w ciągu tej wycieczki, ja niestety powiedziałam jej prawdę, Aniel się nie ucieszyła z tego, ale uradowała się że nikomu nic się nie stało...

(Wataha Lata) od White Kinga

Była to Samica Alfa z Watahy Lata. Wyglądała na zdziwioną, że mnie tu zobaczyła. Ale sytuacja dość szybko została wyjaśniona i Verna, bo tak miała na imię. Zaprowadziła mnie do jaskini Powietrznego Cierpienia. Rozejrzałem się dookoła i wyszedłem z jaskini. Nie miałem wyjścia, musiałem wzbić się w powietrze, żeby znaleźć ustronne miejsce. Nie zajęło mi to dużo czasu, prawie natychmiast zauważyłem skalne urwisko, na którym nie dostrzegłem nikogo. Bez namysłu ruszyłem tam. Mój wzrok mnie nie zawiódł, było pusto. Rozejrzałem się dookoła szukając miejsca na kryjówkę. Nie ja chciałem się schować, ale musiałem ukryć to co wyniosłem z mojej zatopionej wyspy. Przy użyciu swojej mocy odsunąłem wielki kamień i pod nim wykopałem dół gdzie włożyłem wszystkie te rzeczy i z powrotem przesunąłem kamień na to samo miejsce. Nikt nie mógł nic zauważyć. Na wszelki wypadek wzbiłem się w powietrze i sprawdziłem czy nikogo nie ma w pobliżu. Nikogo nie było. Używanie mocy na kamieniach i innych rzeczach, które się nie ruszały no i oczywiście były ciałami stałymi przychodziło mi bez trudu. Ale wiedziałem jakie rozmiary może mieć moja moc. Choć wtedy wydawało mi się to głupie. Ćwiczenie tylko po to, żeby mieć coś. Nigdy bym nie pomyślał, że kiedyś taka moc mogłaby się przydać, ale na szczęście wiedziałem jak ćwiczyć by dotrzeć do takich rozmiarów. Ale nie byłem zbytnio cierpliwy dlatego od razu chciałem spróbować ćwiczyć na oceanie. Ale ten był daleko, za daleko. Musiałem znaleźć coś bliżej. Wsłuchałem się dokładnie w odgłosy dochodzące do mnie. Szukałem jednego: szumu wody. Usłyszałem go niemal od razu, wzbiłem się w powietrze i poleciałem tam. Był to wodospad.
-Świetnie- pomyślałem. Nauka wymagała skupienia, a to przychodziło mi z trudem więc zajęło to chwilę, ale w końcu stałem nad wodospadem maksymalnie skupiony. Próbowałem zmusić wodę w wodospadzie do posłuszeństwa, ale nic z tego nie wychodziło. Płynęła dalej tak samo. Po kilu próbach zrezygnowałem. Już miałem odejść, gdy nagle wpadł mi pewien pomysł do głowy. Odwróciłem się przodem do wodospadu i zatrzymałem czas na niewielkiej jego przestrzeni, potem próbowałem siłą woli zatrzymać wodę, która spływała po zatrzymanej jego części ale mi się to nie udało, w końcu zrezygnowany odszedłem. Do jaskini wróciłem zmęczony i zrezygnowany. Od razu po wejściu położyłem się i zasnąłem.

(Wataha Lata) od Perrie

 Razem z dziewczynami szłyśmy coś upolować, miałyśmy po drodze zgarnąć dwóch nowych ale o dziwo był tylko jeden. Zapytałam :
-El Diablo, gdzie jest White King ?
-Ach, nie ważne poszedł gdzieś - odparł mi samiec.
-W takim razie okej, miałyśmy coś upolować i wrócić do Watahy. - powiedziałam
-Mogę wybrać się z wami na polowanie. - zaproponował.
-Im więcej tym lepiej. - powiedziała Aoime.
-No tak to racja. - odpowiedziałam i uśmiechnęłam się.
Gdy już upolowaliśmy coś do zjedzenia, wróciłyśmy do Watahy. Szybko zabrałam się za jedzenie iż byłam wiecznie głodna. Nie widziałam Deepa, pewnie obraził się na mnie za to że tyle mnie nie było. Wynagrodzę mu to jakoś, najpierw trzeba będzie go znaleść.
-Cześć Perrie...- powiedział dobrze znany mi wilczy głos.
-Deep, jak się cieszę że Cię widzę! - odpowiedziałam radośnie, uśmiechając się przy tym.
-Gdzie byłaś tak długo ?- jak zwykle musiał wszystko wiedzieć.
-Razem z Aoime i Souvenir, ach to długo historia opowiem ci później - powiedziałam.
-Jesteś głodny? - zapytałam wilka, pewnie siedział całymi dniami w jaskini.
-Jasne zjadłbym konia z kopytami. - powiedział śmiejąc się.
-Siadaj koło mnie i jedz - powiedziałam do Deepa.
Wilk usiadł i zaczął jeść w tym momencie zjawiła się Verna z White Kingiem.

(Wataha Lata) od Verny

Wracałam smutna z Niarkiem do jaskini, kiedy usłyszałam jakieś głosy wydobywające się z jaskini.
Pobiegliśmy szybko do środka a tam feniks latał i głośno skrzeczał, chyba coś wyczuł.
Usłyszałam że ktoś się zbliża. Wyszłam pospiesznie z jaskini, zaczęłam iść przez las, kiedy Aoime, a za nią Perrie i Souvenir biegły do mnie.
 -Ver...Verno! - wysapała Aoime.
-Kim są ci dwaj? - Spytałam. Byłam szczęśliwa, że dziewczyny wreszcie wróciły, kiedy miałam już się zapytać dlaczego ich nie było. Perrie mnie wyprzedziła:
-Oni chcą dołączyć, ale to później, Bejal on leży koło Fontanny, zwija się z bólu proszę pośpieszmy się! - krzyknęła Perrie
-W takim razie nie czekajmy. - Już miałyśmy wzbić się w powietrze, jeden z samców zapytał:
-A my, co z nami?
-Wami zajmiemy się później, zaczekajcie tutaj. -Powiedziałam, i  szybko wzleciałam do góry.
Z prędkością światła doleciałyśmy na miejsce, ale Bejala nie było.
Zaczęłyśmy z dziewczynami szukać w pobliżu, miejsca gdzie leżał Alfa Wiosny. Ale nigdzie go nie było, nawet zapachu po nim nie było. To było bardzo dziwne.
Zrezygnowana, usiadłam pod wierzbą. Podeszły do mnie trzy wilczyce o które tak bardzo się niepokoiłam.
-No, może wytłumaczycie mi dlaczego Was nie było tak długo? -Spojrzałam na nie poważnie.
-Ale my nie chciałyśmy... -Powiedziała Souvenir
-Tak, może nie chciałyście, ale poszliśmy wszyscy tylko na polowanie, a Was nie ma i nie ma. Wiecie jak się martwiła? Nie wiem co bym zrobiła bez Was.
-Przepraszamy -Powiedziała Aoime.
Perrie zamyślona, patrzyła w moje oczy.
-Co się stało, Perrie? -Zapytałam wilczycy.
-No bo tak myślałam. To zauważyłam że Cię Niark podrywa.
-A tak, widziałam, jak patrzył na Ciebie maślanym oczyma jak szczeniak. -Wtrąciła Aoime.
-Uuu, coś się chyba kroi. Czuję w powietrzu... Miłość! -Powiedziała Souvenir.
Zaczęłyśmy się wszystkie śmiać.
-Oj tam dziewczyny. A jak tam polowanie? -Próbowałam zmienić temat.
-Nie zmieniaj tematu Verna. -Powiedziały chórem wilczyce i zaczęły się śmiać.
Zaburczało w brzuchu Perrie.
-Może chodźcie zjemy coś.
-Tylko wróćcie, Aha możecie zgarnąć tych samców z lasu. Tam gdzie zostawiłyśmy ich, i zaprowadźcie do naszej jaskini, tam z nimi porozmawiam.
-A Ty nie idziesz?
-Nie nie idę, chcę jeszcze trochę się przejść po lesie.
-Dobrze, to do zobaczenia. -Powiedziała Souvenir.

Chodziła po lesie bez celu, rozmyślając o wszystkim, a za razem o niczym. Po jakimś czasie przechadzki, postanowiłam wrócić. Wracałam akurat tą drogą, która przecinała, miejsce gdzie zostawiłyśmy samców.
Usłyszałam że ktoś tam jest. Wyjrzałam za krzaków, i ujrzałam jednego z samców, który chciał dojść do naszej watahy.
Zaczęłam się do niego zbliżać.
-Hej, a Ty przypadkiem nie miałeś iść z dziewczynami i ze swoim kolegą do jaskini?
-Tak miałem, ale nie chciałem czekać i odleciałem. Ale jak widać wróciłem. -Posłał mi łagodny uśmiech.
-Poza tym jestem White King. -Przywitał się basior.
-A ja Verna.
-Ty jesteś pewnie Alfą Lata?
-Tak jestem. -Byłam trochę zdziwiona że mnie wiedział kim jestem.
-Chciałbym dołączyć do waszej watahy.
-Jasne, chętnie Cię przyjmę. Będziesz Obrońcą Pary Alfa.Zgadzasz się?
-Tak. - Uśmiechnął sie do mnie szeroko.
-No to chodz, zaprowadzę Cię do naszej jaskini. Zaczęłam iść.
W ułamku senkundy basior mnie dogonił i razem szliśmy do domu.

(Wataha Lata) od White Kinga

Kilka kilometrów dalej zatrzymałem się. Wokoło był las. Ale kilka metrów ode mnie znajdowała się jakaś polanka. Idealne miejsce by się wzbić w powietrze. Ruszyłem na nią. Nie wiem po co już od kilku dni nie latałem. Powiedziałem do siebie:
- Rozejrzę się za jakąś watahą. Nie mogę zostać samotnikiem. Czy oni już wiedzą, że ktoś ocalał?- i wzbiłem się w powietrze. Rozejrzałem się, ale mój wzrok nie szukał watahy. Podążył w stronę oceanu i próbowałem wypatrzyć na nim choćby zarysu małej wysepki, ale nic nie było. Niby byłem daleko, ale powinienem bez trudu móc dojrzeć wyspę. Poleciałem w stronę oceanu i nadal nic nie mogłem dojrzeć. Wyspy nie było. Została zalana przez wodę. To sprawka tamtej watahy. Czyli musieli wiedzieć, że ktoś przeżył i zabrał to na czym im tak bardzo zależało. Czy mieli mnie szukać? Zastanowiłem się nad tym, ale stwierdziłem, że nie. Nie wiedzieli o moim istnieniu, pewnie myślą, że dokumenty zostały schowane lub, że ich wcale nie było. Zbliżałem się do oceanu upewniając się , że nie ma tam wyspy i zacząłem się zastanawiać. Czemu nic nie zrobiłem? Po prostu uciekłem jak tchórz. Przecież mogłem spróbować odepchnąć wodę z wyspy moją magią. Skupiłem się chwilę ale woda ani drgnęła. No tak moja magia jest za słaba by poruszyć tak ogromną siłę. Zatrzymywanie czasu też nic by tu nie pomogło, jak na razie udawało mi się zatrzymać czas tylko na niewielkim obszarze i jedynie na kilka sekund, ale może to by wystarczyło. Zawróciłem na polanę. Wylądowałem i wróciłem do miejsca gdzie wilczyce kazały mi czekać, ale tam już nikogo nie było. Chyba miałem pecha. Już miałem się odwrócić i pójść sobie, gdy nagle zauważyłem biało-czarną wilczycę. Zbliżała się do mnie.

(Waataha Lata) od Perrie

Razem z Aoime i Souvenir zauważyłyśmy zwijającego się z bólu Bejala. Byłyśmy przerażone, nie wiedziałyśmy co robić. Usłyszałam tylko słowa "Uciekaj". Pobiegłyśmy po Vernę.  Biegnąc po Alfę zaczepił nas Samiec wraz ze swoim kolegą :
-Cześć nazywam się El Diablo a to jest White King. - przedstawił się.
-Wybacz bardzo się śpieszymy. - odrzekłam, chciałam biec dalej lecz mnie zatrzymał.
-Poczekaj, poszukujemy Watahy jeżeli się nie mylę jesteście z Watahy Lata? - zapytał.
-Tak, tak ja nie mogę was przyjąć za mną, szybko! - krzyknęłam.
-Dobrze, już lecimy. - odparł.
Po jakimś czasie dolecieliśmy na miejsce :
-Ver...Verno! - sapała Aoime.
-Kim są ci dwaj? - spytała zdziwiona.
-Oni chcą dołączyć ale to później, Bejal on leży koło Fontanny, zwija się z bólu proszę pośpieszmy się! - lekko krzyknęłam.
-W takim razie nie czekajmy. - chciałyśmy się wzbić w powietrze kiedy zatrzymali nas El Diablo i White King.
-A my, co z nami? - spytał El Diablo.
-Wami zajmiemy się później, zaczekajcie tutaj. - powiedziała Verna, po jej słowach wzleciałyśmy ponad chmury.
Kiedy doleciałyśmy na miejsce Bejala już nie było.

(Wataha Lata) od White Kinga

- Uciekajcie!!!! Zalewa nas woda!!!!- Ktoś krzyczał, a ja nie wiedziałem co się dzieje.
-Zaatakowali nas!!!- Krzyki nie ustawały. Już od dawna chodziły pogłoski że inna wataha ma nas zaatakować, ale nie traktowałem ich serio, zawsze tak mówili, ale jeszcze nigdy nas nie zaatakowali. Wyszedłem ze swojej jaskini. Wszędzie panował popłoch, woda zalewała nas powoli od drugiej strony doliny. Powoli zgarniała wszystko pola, łąki, jaskinie i inne wilki. Część z nich próbowała się ratować skacząc do wody i próbując dopłynąć do drugiego brzegu. Ale woda od razu zgarniała ich. Patrzyłem jak wszyscy giną osłupiały, aż nagle ktoś mnie pchnął:
- co tak stoisz?! Leć, uciekaj, bo zginiesz jak reszta! Tu już nie ma co ratować!- nie poruszyłem się ani o centymetr.
- Uciekaj! Już Cie tu nie ma!- ktoś wrzasnął mi do ucha. Nie oglądając się za siebie wzbiłem się w powietrze i już mnie nie było. Z łatwością przeleciałem na drugi brzeg. Kiedy woda się uspokoiła i upewniłem się, że odgłosy walki ustały wróciłem na wyspę. Nie było nikogo żywego. Wszędzie leżały trupy moich znajomych i przyjaciół. Cisza i pustka kontrastowały z tym co zawsze się tu działo. Nie było tu czego szukać. Zabrałem tylko pozostałości, amulety, które zostały, oraz dokumenty zawierające tajniki potęgi naszej watahy i ulotniłem się stamtąd. Od tej pory drogę pokonywałem wyłącznie biegnąc. Szukałem miejsca dla siebie. Spotkałem wilka, który też podróżował samotnie. Już miałem go ominąć gdy on się odezwał:
- Cześć. Jestem El Diablo. Widzę, że Ty też podróżujesz samotnie. Jak się nazywasz?
- White King. Szukam dla siebie jakiejś watahy. Jak na razie nic i nikogo nie spotkałem.
- Tutaj niedaleko jest wataha. Może tam pójdziemy- zaproponował
- Prowadź- zgodziłem się i ruszyłem za nim. Po chwili spotkaliśmy jakieś wilki El Diablo podbiegł do nich. Ja zostałem nieco z tyłu. Ale po chwili one odbiegły mówiąc:
- Wami się zajmiemy później, zaczekajcie tutaj-  Ale ja nie zamierzałem czekać i ruszyłem dalej.

(Wataha Lata) od Niarka

Poczułem smutek. Lecz pierwszy raz wiedziałem po co żyje. Żyje dla niej, przeleciało mi przez myśl.
Sumienie jednak mnie męczyło, musiałem za nią polecieć.
Kiedy do niej doleciałem powiedziałem:
- Verna, czy moge pomóc Ci ich szukać
-Dobrze.-Odpowiedziała smutnym głosem.
Verna była bardzo przygnębiona kiedy wróciliśmy do jaskini.
Mieliśmy później zacząć poszukiwania. Próbowałem ją pocieszyć lecz na marne.
Szukałem w głowie odpowiedzi na tyle nurtujących mnie pytań i czułem, że niedługo coś albo ktoś zmieni moje życie na zawsze.
Późnym wieczorem nie mogłem znaleść Verny, nigdzie jej nie było.
Szukałem nie poddawałem się kierowałem się jej zapachem aż dotarłem do rajskiego wodospadu .
Ujrzałem tam Verne płaczącą, podszedłem do niej i ją przytuliłem.Wiedziałem, że to dla niej trudne
 -Musimy je znaleść. -Powiedziała.
--Wiem.- Przytuliłem wilczycę mocniej.
-Wróćmy do jaskini. Może są jakieś nowiny. -Powiedziała Verna.

piątek, 18 stycznia 2013

(Wataha Lata) -od Aoime

       Mieliśmy maskotkę watahy, o ile można to w ten sposób nazwać. Niewielki feniks,  Severus.  Pierwsze spotkanie zakończyło się pokaleczoną łapą, umh, nieźle.
      Verna przydzieliła nas do poszczególnych grup, by wyruszyć na polowanie. Ja byłam z Perrie i Souvenir. Cieszyłam się, lubiłam je.  Miałam naprawdę sporo czasu, by nauczyć się, jak zachodzić zwierzynę. Polowaliśmy niedaleko terenów Lodowej Fontanny, więc spodziewałam się, że spotkamy którąś z watah.
      Nie oczekiwałam, że zobaczę to…
      - Aoime, słyszysz?!  Ktoś potrzebuje pomocy!  - krzyknęła rozdygotana Perrie.
      - Spokojnie, nie ma się co niepotrzebnie stresować.  Ale cóż, może lepiej sprawdźmy kto to.  – Rzekłam spokojnie. Pobiegłyśmy w miejsce skowytu. Dotarłyśmy do Lodowej Fontanny,  niedaleko od niej był Bejal. Zwijał się z bólu i wył w niebogłosy.
      - Bejal, co się dzieje?!  - Tym razem ja zaczęłam panikować.
      Popatrzył mi smutno w oczy, z poczuciem winy,  po chwili wydyszał:
      - Uciekaj.

(Wataha Wiosny) -od Bejala

      -Nie zgubiłaś się przypadkiem?- powiedziałem z ironią w głosie.
      -Nie. -odpowiedziała krótko wilczyca odwracając ode mnie wzrok, w kierunku Lodowej Fontanny. Pochyliła się i koniuszkiem swej łapy muskała zmarzniętą taflę. Szybko zorientowałem się, że nie ma ochoty na rozmowę. Ja również nie byłem w sosie.
      Poczułem ucisk w brzuchu, skuliłem się z lekka. Tak, aby wilczyca tego nie dostrzegła. Moje łapy zaczęły płonąć. Nie mogłem kontrolować tego, co działo się ze mną w tej właśnie chwili. Przestraszyłem się. Wadera zauważyła moje zachowanie i lekko posunęła się w kierunku terytorium Watahy Mroku.
      Zrozumiałem, że zwyczajnie boi się, że ją zaatakuje. I stara się uciec. Zapanowałem nad swoimi mocami zanim odeszła.
      -Uważaj sobie! Jeśli mnie zaatakujesz oddam bez wahania. Nie myśl sobie, że nie poradzę sobie z Alfą Wiosny! –wykrzyczała zdesperowana.
      -Przepraszam. Ostatnio nie kontroluje swoich mocy. Nie wiem co się ze mną dzieje. Jestem Bejal. –powiedziałem zagryzając zęby z bólu.
       -Tak, wiem kim jesteś. Jestem Rose. Ty… ty mnie przepraszasz? Przecież nienawidzimy się nawzajem. Nasze watahy. Nie rozumiem. Jesteś jakiś inny…
       Nie odpowiedziałem, spokojnie pomaszerowałem w kierunku Płonącego Wulkanu. Zmartwiony swoim własnym stanem. Chciałem uciec przed problemami. Rzeczywiście, sam dziwiłem się swoim zachowaniem. Nie byłem sobą. Na pewno zaatakowałbym Rose lub przynajmniej starałbym się ją obrazić.

       Znowu poczułem ból, tym razem o wiele silniejszy…

(Wataha Lata) od Verny

,,Siedziałam wraz z Mejsi w Jaskini Wschodzącego Słońca, plotkowałyśmy i się śmiałyśmy jak dawniej. Nagle do jaskini wpadła Amanda-wilczyca ognia , ujrzawszy nas zaczęła biec w naszą stronę. Ledwo wyhamowała.
-Verna, Mejsi -Wydyszała. Wstałam, czułam że coś się dzieje.
-Coś jest z Bejalem. Przerażona spojrzała mi w oczy.
-Chodź! -Odwróciła się i zaczęła biec z Mejsi, więc ja otworzyłam skrzydła, i wyleciałam za nimi z jaskini.Leciałam bardzo długo, kiedy ujrzałam Bejala, całego spoconego, przerażonego i jęczącego z bólu...
Spojrzał w moje oczy z bólem i powiedział:
-Uciekaj.
I nagle coś się stało. Oślepiający blask, i ból, nie Bejala tylko mój "

Obudziłam się spocona. Ostatnio często mam sny takowe wizję, co prawda się nie spełniają ale są takie realistyczne...
Wstałam i zaczęłam sie rozglądać. Nie było Niarka, czułam jego zapach więc nie dawno wyszedł.
Aoime, Perrie i Souvenir dalej nie ma, zaczęłam się niepokoić.

Dzień przeszedł dosyć zwyczajnie- bawienie się z Severusem, rozmawianie z członkami watahy.  Niark pod wieczór wrócił i zaczął się tłumaczył gdzie był. Słuchałam tego jednym uchem, myślałam ciągle o trzech wilczycach które nie wracały.
-Verna co się stało?-  Zapytał
-Nic. -Odpowiedziałam.

Kiedy prawie zasypiałam,  koło mnie spadł kamień z treścią:

Spotkajmy się o północy pod rajskim wodospadem gdzie słońce nigdy nie gaśnie a moja miłość do ciebie wzrasta
Niark

Byłam mile zaskoczona. Tylko że ,,rajski wodospad" ? Gdzie to jest?
Nagle zaświtała mi w głowie myśl że napisał o wodospadzie który kiedyś widziałam, i wtedy było strasznie pięknie. No i jeszcze słowa ,,a moja miłość do Ciebie wzrasta" kiedy przeczytałam to zdanie zrobiło mi się ciepło na sercu. Wstałam szybko z legowiska i wybiegłam, pod wodospad o którym pisał Niark.
Wychyliłam się z krzaków, i ujrzałam Niarka siedzącego przy wodospadzie, patrzącego w wodę. Najwyraźniej mnie usłyszał bo odwrócił głowę w moją stronę.
Wyszłam powoli za krzaków, Niark szybko wstał i podszedł do mnie, spotkaliśmy się w pół drogi. Uśmiechnęłam się do niego delikatnie.
 -Verna wiesz...-powiedział z zakłopotaniem
-Ja Cię bardzo lubię no ...
Stałam spokojnie, i słuchałam co chce powiedzieć.
-Verno, Kocham Cię.
Stałam jak zamurowana. Nie wiedziałam co powiedzieć. Niark spojrzał na mnie, widziałam w nich miłość i oddanie. Przytuliłam Niarka, tylko to mogłam zrobić, nie mogłam wydusić ani jednego słowa.
Musiałam przyznać że Niark mi się podobał, i coś mnie ciągnęło do niego.
Po chwili odsunęłam się od niego, zaskoczony zapytał:
-Co się stało?
-Nie nic, tylko że.. Ja nie wiem. Muszę wszystko przemyśleć. Wiedz że mi się podobasz, ale.. no muszę przemyśleć. Po za tym trochę mi głupio że ja tu się przytulam z wilkiem a trzy moje przyjaciółki gdzieś błąkają się bo krainie, i nie wracają. Mogło coś się im stać... Odwróciłam się, i otworzyłam skrzydła.
-Przepraszam, ale muszę się zastanowić nad tym wszystkim. Daj mi trochę czasu. Proszę. -Szepnęłam.
-Dobrze-Powiedział ze smutkiem.
Pękało mi serce, jak leciałam, ale musiałam przemyśleć to i owo. I wiedziałam ze to nie będzie takie łatwe.
Leciałam do mojego starego Wzgórza Wielkiego Ducha.






(Wataha Lata) nowy członek- El Diablo

Imie: El Diablo
Płeć: Samiec
Wiek: 3 lata
Stanowisko: Obrońca Pary Alfa
Żywioł: Powietrze
Moce: Władanie chmurami i ochranianie tarczą powietrzną, potrafi zabierać moc innym dla siebie
Charakter: przebiegły, chytry, szybki, romantyczny, uprzejmy, szczery
Rodzina: Brak
Partnerka: Zakochał się w Vernie
Właściciel: nini2001 (Howrse)
Lvl: 1

(Wataha Mroku) od Galaxy

       Kiedy Naili pokazała nam jaskinie. Byłam zachwycona kiedy zobaczyłam na jednej moje imię, ,GALAXY''. Weszłam do niej z zamkniętymi oczyma. W środku było posłanie nie duże, ale było. Każda ścianka była ozdobiona kryształami i innymi świecidełkami. Nie wierzyłam w to że jest moja. Jak Naili odnalazła tak piękne jaskinię. Każdy miał swoją, były dość sporawe. Pomyślałam, że jednak powinnam jeszcze ją ozdobić. Ale dopiero jak wszyscy wyjdą. Podeszłam pełna radości do Naili i powiedziałam:
      -Naili moja jaskinia jest super! W jaki sposób je znalazłaś? Widziałaś swoją?
      -Wiesz Top Sekret. A nie, nie widziałam, zaraz pójdę. -odpowiedziała z uśmiechem na twarzy.
      Odeszłam od Naili i ruszyłam w stronę mojej jaskini. Położyłam się i rozmyślałam.

(Wataha Mroku) od Naili

       Kiedy wysłałam wilki do jaskini poszłam do tej, w której kiedyś byłam sama. Nie zapomniałam o przejściu do tych cudownych jaskiń. Dotykałam ściany i weszłam do jaskini. Były wielkie...większe niż ta w której odpoczywa moja wataha. Popatrzyłam na nie chwilę nagle na prawie każdej jaskini pojawiło się imię wilka.
      -Wow!!-Krzyknęłam, ponieważ na początku tylko jedna jaskinia była podpisana...moja. Wybiegłam z nich. Podbiegłam pod jaskinię w której była moja wataha i krzyknęłam:
     -Chodźcie...muszę wam coś pokazać!!
      Wszyscy wstali i pobiegli za mną do jaskini. Otworzyłam przejście i pokazałam im jaskinie na których było wyryte imię każdego z nas. Każdy otwierał szeroko oczy mówiąc że jeszcze śpi.

(Wataha Mroku) od Rose


       Patrzyłam się w piękną, błyszczącą taflę wody, kiedy usłyszałam głos... Wilk.
      -Nie zgubiłaś się przypadkiem?- powiedział z ironią w głosie.
      Odwróciłam się i zobaczyłam Bejal'a. A kogoż by innego?
      -Nie.- odpowiedziałam krótko z sarkastycznym uśmiechem, po czym znów odwróciłam głowę.
       Myślałam, że stać go na odrobinę kultury, ale cóż, po wojnie raczej to do żadnego wilka z przeciwnych watach nie pasuje. Nawet do mnie...
      Milczałam i czekałam na jego reakcję. Raczej nie będzie to miła rozmowa, zważywszy na to, że spotkałam Alfę Watahy Wiosny. Pochyliłam się nad fontanną i włożyłam łapę do zimnej, wręcz lodowatej wody. Przebiegł mnie dreszcz i szybko wynurzyłam ją, potrząsając.

(Wataha Mroku) od Shily

        Siedziałam w jaskini, tam gdzie inni. Rzadko ktoś ze mną rozmawiał, czułam się samotna. Moje życie nigdy nie było wspaniałe, ani w żaden sposób wyjątkowe. Zostałam porzucona przez rodzinę, wychowałam się sama, nigdy nie miałam przy sobie kogoś przed kim mogłabym się otworzyć.
      - Nikt nie wie jaka naprawdę jestem, nikt nie wie przez co przeszłam w dzieciństwie - szeptałam do siebie.
      W mojej głowie panował zamęt, od dawna potrzebowałam kogoś z kim mogłabym otwarcie porozmawiać, ktoś kto by mnie zrozumiał. Nagle zobaczyłam że kogoś przypadkiem obudziłam. Podszedł do mnie i powiedział:
      - Cześć, jestem Mortic.
      - Cześć, a ja jestem Shila.
      - Usłyszałem co mówiłaś, co się stało w twoim dzieciństwie? - spytał.
      - Rodzina mnie opuściła, gdy miałam zaledwie kilka miesięcy.
      - Nie martw się, też wychowałem się sam. Było to trudne, ale można sobie z tym poradzić.
      - Wiem co czujesz, widzę w twoich myślach...
      - Co? Czytasz w myślach?
      - Tak, niektórzy się przyzwyczaili i ich pilnują. - powiedziałam z uśmiechem.
      Rozmawialiśmy jeszcze przez dłuższy czas. Po raz pierwszy, od kilku dni pojawił się na mojej twarzy uśmiech, to właśnie przed nim mogłam się otworzyć. Nie czułam do niego nic więcej, nie zauroczyłam się, ale wspaniale mi się z nim rozmawiało. Byłby wspaniałym przyjacielem.