Biegłam najszybciej jak mogłam, a nieznajomy o dziwo nadążał za mną bez problemu. Zbytnio mnie to jednak nie obchodziło. Muszę wrócić jak najszybciej, by Wataha Mroku i Jesieni nie musieli na mnie zbyt długo czekać. Dziś jest ich ostatni dzień na Liliowej Wyspie, a i tak zmarnowałam sporo czasu. Czułam się dziwnie z nieznajomym za plecami, ale ignorowałam to. Jednak mimo wszelkich starań i tak byłam spięta.
Gdy dotarłam na miejsce zastałam wszystkie trzy watahy czekające na mnie. Gdy odwróciłam się w stronę nieznajomego- nie zastałam go tam. Zniknął.
- Wreszcie jesteś! Gdzie ten wilk przez którego to całe zamieszanie?- Pierwsza podeszła Evanestencia.
- Chyba postanowił do nas nie dołączać....- Odpowiedziałam zdziwiona.
Wilki zbytnio się tym nie przejęły. Wszyscy byli zbyt zajęci pożegnaniem. Każdy z nas wiedział, gdzie są wejścia do tuneli, przez które szybko mogliśmy przejść na teren naszych watah, więc nie czuliśmy smutku. Wszyscy się uśmiechali i wygłupiali, a gdy watahy zaczęły pomału wchodzić do przejść wszyscy zaczęli się przekrzykiwać i zapanował straszny harmider.
Gdy została już tylko moja wataha, wszyscy ruszyli w stronę Jaskiniowego Urwiska.
Kiedy każdy członek mojej watahy już spał, udałam się do Jaskini Białych Róż. Była to największa z jaskiń, mogła pomieścić wszystkie trzy watahy, a i tak zostałoby jeszcze sporo miejsca. Nie była ona jednak zwyczajna. Znałam jej wszystkie sekrety. Miała ukryte przejście, o którym wiedziałam tylko ja. Prowadziło ono do mniejszej groty. Pośrodku znajdowało się małe jeziorko, a wokół niego rosły piękne białe róże. Oczywiście nie zwyczajne, takie nie mogły by rosnąć w zimnie jaki tu panował. To były Lodowe Róże. Udało mi się odkryć, że są one świetnym lekarstwem na każdą chorobę.
Często spędzałam tu noc i na razie nikt nie zauważał mojej nieobecności. To było moje miejsce. Kochałam je nawet bardziej, niż Mroźny Przesmyk, który dodatkowo przez Bejala przestał być moją oazą spokoju.
Gdy weszłam do ukrytej groty, nie zdążyło minąć parę minut, gdy usłyszałam za sobą kroki. Błyskawicznie się odwróciłam. Moim oczom ukazał się ten sam chamski uśmiech, który towarzyszył mi całą drogę na wyspę.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz