piątek, 31 maja 2013

(Wataha Zimy) od Blizzard'a

Był późny wieczór. Słońce zdążyło już dawno zajść i pojawiły się już nieliczne, pierwsze gwiazdy. Postanowiłem udać się nad Płaczące Wybrzeże. Do dłuższej chwili marszu, dotarłem na miejsce. Wyglądało cudownie. Panowała tam cisza i spokój. Wdrapałem się na dość sporych rozmiarów głaz, położyłem się, wsłuchałem się w cichy szum wody. Przymknąłem oczy… Nawet nie zauważyłem, kiedy zasnąłem. Obudziłem się następnego ranka, jeszcze przed wschodem słońca. Szybko zeskoczyłem z głazu i podreptałem w poszukiwaniu innych wilków z watahy.

środa, 29 maja 2013

(Wataha Mroku) Od Naili

     Nie mogłam nic z siebie wydusić tak mi było jej żal. Może on ją kocha a ja plotę od rzeczy? Ohhh. Z mojej niewiedzy zaczęłam cicho śpiewać dla Verny:
    -Miłość to nić którą ktoś ucina w ciąż....nie da związać się jej oo. Co to znaczy kochać? Nie wiem nie. Lecz serce inaczej gra. Ah miłość to potęga życia! Miłość to dom snów! Nikt nie chcę wciąż w nią uwierzyć ale ona gna tu wciąż...-Dotknęłam swojego serca, czyli miejsca w którym się znajduje i kontynuowałam cicho- ...źle...ujęłam to...może wiatr gasi ogień....ale też podsyca go...ogień staję się mocniejszy i gorętszy uwierz w to. Bo ja nie wiem co to miłość ona mnie odpycha wciąż. Lecz ty musisz dalej żyć i za miłością mknąć.
Po skończeniu popatrzyłam się na Verne z lekkim uśmiechem. Jeszcze nikomu nie śpiewałam. Bo byłam skryta a mój głos niby piękny ....jest ukryty wciąż.
   -Wiesz o co chodzi? -przerwałam głuchą ciszę-Możesz z nim być tylko naucz się żyć. Ty go kochasz skąd wiesz że on Cię nie....myliłam się. Wiatr roznieca ogień jak tłum bijących serc.
Nie wiem dlaczego ale zaczęłam rymować. Podobało mi się to trochę.
   -Nasze serce jest jak sejf zamknięte na kłutkę i sześć spustów. Lecz zawsze i to zawsze znajdzie się ktoś kto go otworzy lecz trzeba uważać by go nie okradł.
Powiedziałam poetycko. Ona wcale nie jest najbrzydsza itp. To ja jestem brzydka no popatrzcie co to ma być? Jestem czarno-białą wilczycą o niebieskich oczach z grzywką. Nic szczególnego. Verna jest podobna do mnie jeśli chodzi o kolory ale ma wdzięk i skrzydła. Grzywka jej to po prostu mnie powala...jest ładniejsza ode mnie. Niech sobie to wbije do głowy.
    -Verna może to i prawda że trochę się wywyższasz....tak myślałam jak jeszcze Cię nie poznałam. Teraz mam inne zdanie...i cieszę się że nie zabiłyśmy się na wzajem. A co do ładności....zdaj sobie sprawę że jesteś ładniejsza odemnie.
Powiedziałam z przekonaniem. Zobaczyłam coś na niebie to byli Bogowie chwila, w ...ludzkiej postaci.
   -Zobacz!
Krzyknęłam wskazując bogów. Pobiegłyśmy razem do innych.

(Wataha Zimy) od Aniel

     Patrząc na "bogów" w ludzkiej postaci ogarnęła mnie dziwna fascynacja. Nigdy nie widziałam ludzi, ale z opowieści wilków, które ich spotkały wywnioskowałam, że tak pewnie wyglądają. Nie mogłam oderwać od nich wzroku, zapanowała absolutna cisza. A ja zaczęłam się zastanawiać czy byli tacy zawsze, a jeśli tak to dlaczego dopiero teraz ukazali nam swoje drugie oblicze?
 Z myśli wyrwał mnie głos Westosa:
- Od dawna szukałem sposobu na zmianę moich dzieci w ludzi. Właśnie przygotowywaniem tego zająłem się, gdy dowiedziałem się od was o mocy Ducha Lasu. Wiem naprawdę dużo, jednak nasz świat jest o wiele bardziej złożony niż wam się wydaje. Podziemie do którego zeszliście, pokazałem wam ja. Wysłałem te duchy byście wywabili tego potwora. Dopóki tam był, nie mogłem go złapać, ani tam wejść. Nie wyjawię wam kim on jest. Był wilkiem jak wy. Domyślałem się, że czegoś szuka, po tym jak uciekł, jednak nie spodziewałem się, że właśnie to moc przemieniania się w ludzi zdobędzie. Moc, która przepadła tysiące lat temu. Nie mam teraz za wiele czasu dla was, dlatego od razu spełnię obietnice, którą wam ostatnio złożyłem. Miałem z tym pewien problem i długo rozmyślałem do jakiego stopnia się posunąć. W końcu zdecydowaliśmy, że wszystkie wilki w waszej krainie i te, które później do niej trafią dostaną umiejętność przemieniania się w ludzi. Obudzi się ona w was już jutro, gdy tylko zajdzie słońce. Pamiętajcie jednak, że jesteście wilkami. Cóż, może kiedyś wam opowiem, jak to się stało, że wasi przodkowie się w nie przemienili, bo musicie wiedzieć, że byli ludźmi. Porzucili bycie nimi, gdyż był to dla nich jedyny ratunek. Świat jednak, przez te lata zmienił się, nawet nie wiecie do jakiego stopnia. Zastanawiacie się pewnie, dlaczego więc ludzie żyją teraz. To kolejna tajemnica. Na koniec powiem wam jeszcze, że wasza moc w ludzkiej postaci jest słabsza od tej w wilczej i że gdy już się przemienicie, mogą obudzić się ukryte w was moce. To, jak przebiegnie przemiana zależy od wilka, który ją przechodzi.- Zakończył i nim zdążyłam zdać sobie z tego sprawę- znikną, a z nim pozostała piątka tajemniczych bogów.

(Wataha Lata) od Verny

Leciutko się uśmiechnęłam pod wpływem słów Naili ale jednocześnie się zasmuciłam.
-Cóż te wspomnienia... Te wspomnienia nie będą nigdy zamazane. I tak wiem że Bejal kochał Cassy a nie mnie, no cóż...- Przerwałam aby przemyśleć to wszystko, nie mogę się przed nią w żaden sposób otworzyć to zbyt bolesne. Westchnęłam i spojrzałam w wodę strumyka, w toni odbijał się pysk wadery mroku. Spojrzałam jej tam w oczy po czym kontynuowałam swój monolog- Mówisz że nie pasujemy do siebie gdyż wiatr zdmuchuje ogień?
-No tak. -Szepnęła a ja odwróciłam w jej stronę głowę.
-Być może. Ale dalej myślę że mogłabym być z Bejalem, ale nawet jakby nie, to kto by mnie pokochał?
Wadera otworzyła pysk a ja szybko powiedziałam:
-Także z wzajemnością. Wiem, ze mam kilku basiorów którzy mnie kochają ale ja ich nie. Nie czuję się przy nich że jestem wyjątkowa, traktuje ich jako członka swojej watahy nic więcej. Nigdy nie czułam miłości, nigdy, tylko do Bejala ale jeśli podobno mam nie być  nim. To z kim? -Zlustrowałam wilczycę wzrokiem. -Nie jestem ładna jak inne wadery.. Ja jestem tylko niegrzeczną, przemądrzałą, brzydką i wywyższającą się wilczycą. -Powiedziałam i leciutko się uśmiechnęłam.- No więc z kim? -Powtórzyłam pytanie, choć poczułam impuls że Westos zbliża więc szybko bym skończyła z Naili rozmowę i razem byśmy pobiegły w miejsce pojawienia się Boga ale to zaraz. Teraz chcę usłyszeć odpowiedzieć.

(Wataha Lata) od Deep'a


Pogodziłem się ze śmiercią Perrie, nawet przyzwyczaiłem się do jej nieobecności. Zerwałem kontakty z moim bratem, nie chcę go nigdy znać. Tylko od czasu do czasu lecę do mojego byłego stada, omijając krótszą drogę. Zmieniłem się, stałem się bardziej poważny i odpowiedzialny. Wolę przebywać w samotności i omijać towarzystwo. Gdy ktoś mnie zaczepi, nie odpowiadam tylko biegnę do swojej kryjówki, gdzie lubię posiedzieć sam. Mimo tych nieszczęśliwych zdarzeń staram się żyć. Jednak niekoniecznie tak jak kiedyś. "Rozmawiam" z Perrie codziennie, licząc na jakąś odpowiedź. I zawsze daje mi inne wskazówki. Gdy nie odpowiada mi, załamuję się i mam myśli samobójcze. Bo myślę, że mnie opuściła, lub zaczynam tęsknić za nią. Wszyscy mnie nie rozumieją, uważają że użalam się nad sobą. Jednak nie przejmuję się tym. Każde dni mijają tak samo, w zamknięciu w kryjówce. Verna próbowała ze mną porozmawiać, jednak uciekłem jej. Dalej mnie szuka, jednak jeszcze nikt dotąd nie poznał mojej kryjówki i nie sądzę żeby mnie prędko znalazła.

wtorek, 28 maja 2013

(Wataha Mroku) od Naili

Widać Verna była zaciekawiona moją wymową. Pomyślałam nad sformułowaniem wypowiedzi.
 -Wiem że jak skończę odpowiadać na to pytanie ty zadasz inne...no to odpowiem pierw na nie.
 Zamyśliłam się i wydukałam:
 -Dwa duchy pokazały mi twoje całe życie w skrócie, duchy z Polany Duchów.
 Verna była dość zdziwiona. Może się wściekła?
 -Bejal...nie zasługuje na ciebie...to zacznę od początku. Bejal nie kochał ciebie tylko Cassy. Ciebie odrzucił, byłaś w nim zakochana na zabój! Ciągle go kochałaś i chyba nadal kochasz. Ale poguć się z tym....nie widzisz tego? Ogień i wiatr pasują do siebie?! Nie...wiatr gasi ogień...nie tylko. Jesteś inna niż on. Jesteś no....taka jaka jesteś. Wspaniała...on może tylko sobie o takiej pomarzyć. Kiedyś cię nie widział, odrzucał cię ...myślisz że teraz cię widzi? Lecz jeśli tak to teraz ty go powinnaś odepchnąć. Bo kiedyś to on złamał Ci serce.
 Moja długa odpowiedz sprawiła Verne w osłupienie. Mogłam połowy nie mówić ale jednak moje serce zatańczyło jak odpowiedz mu zagrała. Mogłam nie dodawać tego wspaniała ale nie chciałam jej zasmucić. A zresztą w porównaniu do niego jest.
 -Morze znów staniesz się tą dobrą Verną?
 Uśmiechnęłam się badawczo.
 -Znajdziesz sobie przystojnego partnera...pogodzisz się z zachowaniem Nikity i będziesz żyć dalej. Bez wspomnień o Bejalu...ale coś myślę że nie da się ich zamazać....
 Wyszeptałam miło. Wiem że dwóch samców pewnie się w niej podkochuje. Miałam nadzieje że nie odbierze mej wymowy źle. Tylko wreszcie zacznie żyć. Nie tak jak teraz. Wreszcie się uśmiechnie i zaśmieje.

(Wataha Lata) od Nikity

Patrzyłam na większość wydarzeń z boku, co mi pozwalało widzieć je z innej perspektywy. Nie lubiłam się angażować w problemy, bo moja decyzja może komuś zaszkodzić, a jedna z najważniejszych dla mnie zasad to dbanie o innych, nie lubię być odpowiedzialna za kogoś śmierć.
           Moja siostra Verna walczyła z Alfą Mroku, Naili. Nie ingerowałam i nie zamierzałam ingerować w walkę, chyba, że by doszło do poważniejszych szkód dla którejś z nich, bez różnicy czy to jest Verna, czy Naili. Bez różnicy czy będzie wygrywać moja Alfa, siostra czy też przeciwniczka, po prostu nie zamierzałam się kierować się tak subiektywnie, chociaż to było trudne nieraz.
           Martwiłam się również o Kondrakara, pewnie trochę przeżywał śmierć swojej ukochanej, ale swoim zamartwianiem razem z nim nie mogłam jej uratować, poza tym nie lubię mówić o uczuciach. Należę raczej do zamkniętych w sobie osób, ale sprawiam nieraz odwrotne wrażenie, większość osób zna mnie jednak powierzchownie. Jedyny sposób w jaki potrafię całkowicie wyrażać swoje uczucia to muzyka i śpiew, ale nie sądzę, aby to tutaj było możliwe, niestety.
          Nagle zapragnęłam stąd zniknąć, a to nie było trudne, jeżeli chodzi o moje moce, po kilku milisekundach byłam już niewidzialna i wędrowałam wśród delikatnej szaty roślinności. Chociaż może lepiej było nie znikać, przynajmniej nie pozornie. Skupiłam się na uformowaniu ducha wiatru, co prawda bardziej przydawały się w walce, ale posiadały kontakt z moim umysłem i potrafiły przyjmować dowolną formę, ale od dłuższego czasu nadawałam im swoją. Były moimi klonami- zamiennikami.
Znalazłam sobie cichy kącik daleko od jaskini i zaczęłam śpiewać piosenki.

(Wataha Lata) od Kondrakara

Podszedłem do Nikity:
 -O czym myślisz?- Zapytałem. - Jesteś bardzo skupiona.
 -Patroluję teren- odpowiedziała krótko.- i próbuję zlokalizować co jest nie tak, poza tym, że wypłoszył zwierzynę.- dodala po chwili
 Rozejrzałem się za jakimkolwiek zwierzęciem jednak nic nie bylo... powiedziałem więc zdziwiony:
 -Faktycznie, jakoś tak pusto i cicho.
 Milczała chwilę, aż zapytałem:
 -Boisz się śmierci?- jakoś tak nie mialem pomyslu co powiedzieć ,a myślala pewnie o straconych wilkach
 Milczała znów chwilę, a potem się roześmiała:
 -Mnie śmierć nigdy nie dosięgnie.- Jednak po chwili spoważniała.- Ale dużo osób wokół mnie owszem, mogłam już tyle razy zginąć, że nawet by to się nie zmieściło w skali do 200.- mialem ochotę się zaśmiać ,ale zachowalem powagę
 -Wow, przyciągasz kłopoty- stwierdziłem.
 -Wiele osób mi to już mówi- odpowiedziała.
 Znów się zamyślila...nie wiedzialem czy już teraz jej wyznać milość czy później...ach to wcale nie takie latwe jak się wydaje.

(Wataha Lata) od Deep'a

To co powiedziała wilczyca dało mi do myślenia. Zaczęło do mnie docierać, że zachowałem się głupio. I chociaż Perrie nie żyje, zrozumiałem, że tak na prawdę jest przy mnie. I chociaż jej nie słyszę i nie widzę chce, żebym ułożył sobie życie. Mimo słów wadery poszedłem się przejść we wszystkie miejsca, w które przebywaliśmy razem z Perrie. Wspomnienia wracały, chciałem się komuś wyżalić. Jednak nie miałem komu. Chociaż... Usiadłem w cichym miejscu, skupiając się na swoim otoczeniu. Zacząłem "rozmowę".
- Wiem, że jesteś obok mnie. Chociaż ciebie nie widzę i nie słyszę, czuję twoją obecność. Mam nadzieję, że tam gdzie trafiłaś jesteś szczęśliwa i nie czujesz smutku lub tęsknoty za tym wszystkim, co było na ziemi. Nie mogę się pogodzić z tym, że... Nie jesteś ze mną. Że nie mogę cię przytulić lub porozmawiać z tobą jak kiedyś. Jednak wiem, że mogę się tobie wyżalić, a ty zrozumiesz mnie, odpowiadając mi ciszą. Wiem, że chcesz żebym ułożył sobie życie. Jednak... Ja wszędzie widzę tylko ciebie. Żałuję, że nie miałam szansy się z tobą pożegnać. Wyznać ci, że cię kocham. Mimo wszystko pamiętaj, że na zawsze zostaniesz w moim sercu, i nitk nigdy mi ciebie nie zabierze. Choćby śmierć... Żałuję, że spędziliśmy ze sobą tak mało czasu, jednak każda spędzona chwila z tobą była bezcenna i będę pamiętał każdą z tych chwil, każde twoje słowo. Po prostu kocham cię, i jesteś całym moim życiem.
Łzy popłynęły mi po policzkach. Odszedłem powoli, z smutnym uśmiechem na twarzy. Nagle poczułem urwisty wiatr, który "kierował się" na wschód. Gdy poszedłem za nim, nakierował mnie na drzewo, z wyrytym napisem "D+P". Gdy byliśmy razem, by udowodnić moje uczucia wyryłem ten inicjał na tym samym drzewie. Chciałem płakać. Tym razem nie ze smutku, tylko ze szczęścia. Bo pomimo wszystkiego wiedziałem, że Perrie JEST ze mną, i zawsze będzie.

niedziela, 26 maja 2013

(Wataha Jesieni) Od Akine

Poszłam ogarnąć okolicę, bo walka chyba się trochę uspokoiła, choć miałam przeczucie, że to jeszcze nie koniec pobytu w tym miejscu, i że będę tu jeszcze nie raz walczyła. Doszłam do jakiegoś wodospadu, zobaczyłam też wilka, który się tam wspinał. Co planował, to nie wiedziałam, ale poszłam za nim. Gdy zobaczyłam, że chce skoczyć automatycznie chwyciłam go korzeniami drzew.
- Ty! – Krzyknęłam podchodząc do skrępowanego wilka. – Co do cholery robisz?!
- Nie widzisz?! – Krzyknął.
- No właśnie widzę i to chyba nie jest zbyt mądre. – Skarciłam go, po czym odstawiłam na ziemię.
- Czego ty chcesz? – Zapytał.
- Niczego, jestem tu by pomóc waszej krainie, ale widzę, że jesteście tak pesymistycznie nastawieni do tego świata, że zaraz wszyscy poumieracie. – Powiedziałam.
- Zostaw mnie. – Szepnął.
- Żebyś skoczył? Nigdy! Nawet nie wiesz ile osób tym skrzywdzisz! W dodatku chcesz mnie obarczyć myślami, że gdybym coś zrobiła to byś nie umarł! – Darłam się.
- Nie znasz mnie to po co mnie ratujesz?! – Krzyknął.
- Bo jesteś durniem! – Wrzasnęłam. – Kto w takiej chwili rzuca się z urwiska? – Zapytałam spokojniej.
 -Moja ukochana nie żyje, jak mogę być szczęśliwy?! – Wydarł się ze łzami w oczach.
- To co chcesz by ona patrzyła na twoją śmierć, by cierpiała? – Zapytałam z szyderczym uśmiechem.
- Co? – Zapytał zdezorientowany.
- Może ona nie chce byś umierał, może stoi obok ciebie? – Pytałam nie zdejmując uśmiechu.
Wilk zamilkł i miał nieobecny wzrok. Chyba zaczął myśleć nad moimi słowami.
- Wracajmy do reszty, później sobie pomyślisz. – Warknęłam i zaczęłam iść ku zejściu.
Basior ruszył za mną, nadal był nieobecny, gdy doszliśmy do obecnego miejsca pobytu reszty jakaś wilczyca podbiegła do tego wilka. Zaczęła z nim rozmawiać, a ja poszłam do Alf.
- On chciał się zabić. – Szepnęłam tak by nikt poza nimi nie usłyszał.
Dwie wadery spojrzały po sobie.
- Chyba mu uświadomiłam, że on nie wybiera kiedy umrze. – Powiedziałam równie cicho.
- Dzięki. – Szepnęła jedna.
- Yhm, a tak przy okazji mogę poznać imiona Alf, bo to trochę dziwne, że was nie znam, a wy mnie znacie. – Zasugerowałam.
- Jestem Verna, Wataha Lata. – Powiedziała biało – czarna wadera.
- Jestem Aniel, Wataha Zimy. – Powiedziała szara wilczyca.
- Ok., fajnie wiedzieć, a teraz mogę wiedzieć, czy nie mamy jeszcze żadnych problemów jak na razie? – Zapytałam.




 \0

(Wataha Lata) od Verny

Stałam przed Naili. Kapała z jej rany trochę krwi, no cóż nie wiedziałam że tak ją zraniłam ale... Zastanawiałam się nad sensem jej słów, no cóż może ma rację, choć trochę?
-Ty myślisz że Bejal na mnie nie zasługuje. -Szepnęłam- I że mnie przepraszasz.. -Przerwałam i spojrzałam w samicy oczy. -Dobrze, przeprosiny przyjęte, ja też przepraszam.
Odwróciłam głowę i spojrzałam w dal.
-Twoim zdaniem Bejal na mnie nie zasługuje.. -Szepnęłam, nie wiem czy dosłyszała ale to było nie ważne.
Myślałam teraz nad sensem tych słów.
Wadera westchnęła.
-Tak moim zdaniem nie zasługuje. -Odparła.
Odwróciłam głowę i spojrzałam na nią.
-A dlaczego tak sądzisz. -Powiedziałam trochę ostrzej niż chciałam. Naili spojrzała się na mnie i pokazała łapą żebyśmy usiadły na pod bliski strumyk. Bez słowa przytaknęłam i podążyłam za Alfą Mroku.
Usiadłyśmy, Naili zaczęła otwierać pysk lecz ja jej nakazałam aby przerwała i upatrzyłam jej rany. Dalej to tylko medyk będzie musiał zdziałać.
-No to dlaczego sądzisz że Bejal na mnie nie zasługuje? -Zapytałam patrząc w wodę.

(Wataha Mroku) od Naili

Verna rzuciła się na mnie. Zaczęła dusić i warczeć. Widziałam przerażone i groźne miny wilków wkoło które szeptały:
-O co chodzi?
A inne zastraszone:
-Ona chce ją zabić? Musimy je rozdzielić...
Ale Aniel ich powstrzymała. Czyżby była po ich stronie?! Czyli Verny!? Co ona bredzi? Dobra Verna?! Phi ona nigdy nie była dobra. Nie znam jej. I nie zamierzam! Patrzyłam ze strachem na szaloną samice. Ja fajna i silna? Co ona bredzi, nic do mnie z tych rzeczy nie pasuje! Nikt raczej mnie nie lubi i takie tam. Wszyscy są po jej stronie...sama nic nie zdziałam. Niech mnie zabije! Grrr! Dalej!! Samica mnie puściła odpowiedziałam na proste pytanie z obojętnością. Ktoś zapyta? Bałaś się!? Odpowiem: ,,Owszem tak, ale tylko o członków watahy, bo oni tylko byli po mojej stronie!"
Pewnie nikt tego nie zauważył, ale krew z mojej szyi trochę tryskała. Zaciskałam zęby. Zauważyłam zniknięcie Galaxy. Ze złością położyłam się daleko od innych. W myślach brukałam złe słowa kierowane Vernie. Wreszcie nie wytrzymałam ...podeszłam do Verny i Aniel. Niechcący na nos i futro samic spadło parę kropel mojej krwi.
-Naili krwawisz...
Oburzyła się Aniel patrząc na mnie z troską.
-Mam dość, sami sobie czekajcie na bogów! A i pozdrówcie ode mnie Boga Iluzji. Nie chce siedzieć tu w jej towarzystwie!- spojrzałam piorunująco na Verne- Tę która o mało mnie nie zabiła!
Prychnęłam i odeszłam. Gdzie? Kierowałam się w stronę polany duchów. Usiadłam pod jednym z drzew sycząc z bólu. Zakrwawiłam jedno drzewo. I wtedy! Pojawiły się dwa duchy. Tu to normalne ...ale zaczęły do mnie gadać:
-Naili....nie bądź taka dobra dla tej nieokrzesanej Verny i dokop jej! Przecież wiesz na co cię stać! Zobacz co ci zrobiła! To normalne! Zrób coś, dokucz, zrań uczucia, zabij!
To wypowiedział czerwony duszek. Nagle niebieski trącił czerwonego i rzekł:
-Naili....masz dobrą duszę i serce, mądrość i odwagę. Więc bądź mądrzejsza od Verny i ją przeproś lub wybacz przewinienie. Powinnyście się pogodzić...ale któraś musi zacząć.
Czerwony i chyba zły duch miał sporo racji, ale ten dobry gadał z przekonaniem. Choć nie mam zamiaru jej pierwszej przepraszać!
-Co ty!? Przecież lepiej pokazać jej na co cię stać! Zwróć innych przeciwko niej!! To się uda!
Przekonywał ten zły.
-Naili, popatrz.
Dobry duch pokazał mi lustro w którym widziałam Verne, to jakby jej całe życie w skrócie. Bejal....strata....miłość...niechęć do życia....zło. Miała źle. Oj tak, źle. Teraz wszystko o niej wiem!
-Dziękuje!
Krzyknęłam do duchów odbiegając. Miałam dobry plan..bardzo. Krew leciała cały czas, ale nie obchodziło mnie to. Kierowałam się w stronę leżącej Verny. Skoczyłam na nią i poturlałyśmy się z górki. Chciałam pogadać z nią sam na sam. Przywarłam ją do ziemi- mocno. Ale nie zastosowałam jej techniki. Nie mam zamiaru jej ranić, tak jak ona zraniła mnie!
-Verna musisz mnie wysłuchać!
Nie czekałam długo na odpowiedz samicy.
-Słuchaj wiem co przeżyłaś! Skąd nie ważne. Rozumiem cię....Bejal na ciebie nie zasługuje. Wybaczam ci, choć wiem, że i tak masz to w nosie, jak wszystko. Ale moja rana jest prawdziwa. Dopiero teraz widzę w tobie zmianę. Nie wiem dlaczego to mówię... Pewnie teraz będziesz się wywyższać, że to ja powiedziałam. Ale...przepraszam! I co ty na to....moja duma ucierpiała, ciesz się z tego! Przepraszam! Wiesz co? Wtedy, kiedy mnie dusiłaś miałam ci coś do powiedzenia, ale to coś teraz zostawię dla siebie i o tym zapomne. Co ty na to....koniec czy wolisz mnie zabić!?
Puściłam samice czekając na cios który zakończy moje życie.
-Wyjawię ci mój sekret....teraz...życie jest mi obojętne....więc rób co chcesz. Zginę w głupi sposób, ale wśród swoich!
Warknęłam stojąc. Wszystko co powiedziałam to czysta prawda. Jeśli ona zacznie się śmiać lub mnie zrani. Poddaje się i nie przepraszam więcej z głębi serca. Dlaczego ja musiałam zrobić pierwszy krok....nie wiem...ale go zrobiłam.

(Wataha Lata) od Deep'a.

- Tak, czuję się lepiej - odpowiedziałem obojętny. - Muszę poszukać Perrie.
- Deep... - zaczęła smutno. Jej wyraz twarzy nie oznaczał niczego dobrego. - Muszę ci coś powiedzieć. Perrie nie żyje...
Byłem zszokowany. Zrobiło mi się słabo, czułem, jak nogi mi się załamują.
- Jak to nie żyje?!! - krzyknąłem przerażony. Myślałem, że to tylko zły sen, z którego za chwilę się obudzę. Niestety, to była prawda.
- Ni...e wi...erz..ę - załkałem. Wybiegłem z jaskini, kierując się nad Wodospad Łez. Wspiąłem się na samą górę. Spojrzałem w dół, obserwując ostatni raz widok na naszą dolinę. Zamknąłem oczy. "Teraz będę z tobą Perrie, już na zawsze" - pomyślałam. Chciałem skoczyć w dół, jednak ktoś odciągnął mnie.

sobota, 25 maja 2013

(Wataha Zimy) od Aniel

     Gdy Verna zeszła z Naili trochę się uspokoiłam. Podczas gdy się szamotały inne wilki próbowały do nich podejść, ale im na to nie pozwoliłam. To sprawa między nimi. Mimo to martwiłam się trochę, obie wilczyce bardzo lubiłam i cieszyłabym się, gdyby i one zostały przyjaciółkami. Cóż, właściwie i ja kiedyś nie przepadałam za Verną, a Naili mnie denerwowała, może, gdy i one lepiej się poznają ich niechęć minie.
Na razie jednak się na to nie zapowiadało...
     Wszystkie wilki znajdowały się na terenie wokół Lodowej Fontanny. Czekaliśmy. Każdy chciał być przy ponownym pojawieniu się Westosa. Wszyscy zastanawiali się, co chce nam dać.
- Już wieczór, musimy odpocząć.- Powiedziałam. Mimo to nikt nie odszedł. Skupiliśmy się w grupkach i zasnęliśmy.
     Gdy nastał ranek znów nic się nie działo. To było dziwne. Jeszcze niedawno tyle się działo, a teraz znów panuje spokój. Powoli zaczynałam się przyzwyczajać, że raz jest tak nudno i spokojnie, a zaraz znów coś się dzieje.
     W okół wszyscy odpoczywali i cieszyli się chwilą spokoju, nawet ja. Nie wiedzieliśmy, kiedy znowu zostanie nam on zabrany. Może po pojawieniu się Boga? Ciężko zgadnąć. I choć to bywa trudne, to tak właściwie da się z tym żyć. Czułam się coraz bardziej doświadczona. Przez ten rok tak wiele się wydarzyło.
Siedziałam patrząc w chmury, gdy nagle tuż przy fontannie pojawił się Bóg.
      Przez chwile zapomniałam jak się oddycha. Nie był on już wilkiem- był człowiekiem
Z nim stały jego dzieci, które też miały ludzką postać...

(Wataha Lata) od Verny

     Przyszedł 'nowy' do watahy zimy, to dobrze.
Podeszłam do nich, ale niestety była Naili. Obrzuciłam ją niechętnym spojrzeniem i słuchałam Aniel.
-Jest to White i chce dołączyć do mojej watahy. -Powiedziała z dumą, a ja uśmiechnęłam się do niej.
-To dobrze.- Odparłam, a Naili spojrzała się na mnie krzywo.- Nie wytrzymałam.
Rzuciłam się na Alfę Mroku. Ta zaskoczona nie uniknęła ataku.
Złapałam ja za gardło i przywarłam do ziemi.
Widziałam kątem oka jak pozostałe wilki patrzyły na nas przerażone.
-Jak masz coś do mnie to powiedz. -Wywarczałam po czym dodałam nie zmniejszając nacisku szczęk -Strasznie głośno myślisz i trudno ich nie usłyszeć... Mam już dosyć Ciebie wiesz? Myślisz, że jesteś taka silna i fajna? Mylisz się kochaniutka. Może miałaś pomysły, ale ich nie wypowiadałaś na głos i ja cała brudną robotę robiłam. Może powiesz, że nie musiałam no cóż, ale ja chciałam dobra watah...
Alfa Mroku próbowała się wydostać spode mnie, a ja ścisnęłam ją coraz bardziej.
-Co, boisz się? -Zapytałam. -Myślisz, że dalej jestem tą dobrą, grzeczną Verną która nikogo nie skrzywdzi? Oh to się grubo mylisz... Może nie jestem wilkiem Mroku, ale mogę zadać ból tak jak one. -Odparłam i puściłam jej gardło, ale dalej przywierałam waderę do ziemi.
-No masz coś dodania? -Szepnełam złowieszczo.
-Nie nie mam. -Odparła obojętnie choć miała strach w oczach.
-No to nie wchodź mi w drogę. - Warknęłam i zeszłam z Alfy. Widziałam, że spojrzała na mnie ze złością, ale nie zaatakowała. No i dobrze.
Odeszłam na bok i usiadłam patrząc przyglądają mi się zszokowane moim zachowaniem  wilki ,no cóż nie wiedzą co się działo na wyprawie....

(Wataha Lata) od Nikity

 Po tym jak towarzyszyłam Kondro wyszłam na zewnątrz, aby wciąż uparcie pełnić wartę, wiedziałam, że coś jest nie tak. Takie podskórne przeczucia, tylko gdybym jeszcze wiedziała co, to może bym i uznała, że jest sens to powiedzieć, ale... Najpierw muszę znaleźć jakieś dowody i teorię, a potem prosić o wprowadzenie środków ostrożności w życie.
             Pierwsza dziwna rzecz, to był fakt, że on nie wszystkich zabijał, jedyna teoria jaka przychodzi mi do głowy, to fakt iż ma zaplanowane ofiary. Na 99% Verna będzie ostatnia, chce sprawić jej jak najwięcej cierpienia przed śmiercią, jeśli pokona całe Dangerous Wolfs, to Alfy również zginą jako jedne z ostatnich, bo jak do tej pory to zabijał wilki w watasze, a nie przywódców, a podstawowa strategia mądrze przeprowadzonej walki polega na wyeliminowaniu dowódców, którzy to wszystko trzymają w kupie, bez nich zapanowałby chaos, więc co on chce na tym ugrać?
              Drugie co mnie martwiło to fakt, że zaczęła znikać zwierzyna z okolicznych terenów, widocznie ją wypłaszał, abyśmy udawali się coraz dalej, czyli to oznaczało, że wkrótce nastąpi kolejny atak i zginą kolejne wilki. Spojrzałam na mocno przerzedzone wilki i wszędzie było widać braki w każdej watasze. nie odczuwałam strachu, że może mnie zabić, czułam jedynie ogarniającą mnie falę złości, czułam, że ktoś musi mu wymierzyć tą sprawiedliwość, nie ważne czy to będę ja, czy ktoś inny, byle tylko oberwał sprawiedliwie za swoje czyny.
Podszedł do mnie Kondro:
-O czym myślisz?- Zapytał.- Jesteś bardzo skupiona.
-Patroluję teren- odpowiedziałam.- i próbuję zlokalizować co jest nie tak, poza tym, że wypłoszył zwierzynę.
Rozejrzał się i powiedział zdziwiony:
-Faktycznie, jakoś tak pusto i cicho.
Milczałam chwilę, aż Kondrakar zapytał:
-Boisz się śmierci?- Zapytał.
Milczałam chwilę, a potem się roześmiałam:
-Mnie śmierć nigdy nie dosięgnie.- Jednak po chwili spoważniałam.- Ale dużo osób wokół mnie owszem, mogłam już tyle razy zginąć, że nawet by to się nie zmieściło w skali do 200.
-Wow, przyciągasz kłopoty- stwierdził.
-Wiele osób mi to już mówi- odpowiedziałam.

(Wataha Mroku) Od Galaxy

     Więc to koniec mnie i Mortica, Duch Lasu zabił go. Kochałam go ale zbyt długo to ukrywałam i umarł bez miłości. Byłam i jestem załamana. Czekałam aż alfy ogłoszą powrót. Nikt się mną nie interesował....moim załamaniem. Usłyszałam donośne wycie....kto to? Domyśliłam się  podbiegłam do Perrie...chwila Perrie zginęła! Więc zrozpaczona pobiegłam do jaskini Białych Róż. Leżał tam Deep. Podniosłam go lekko. Wstał sam.
-Udało się, pokonaliśmy go!
Krzyknęłam do samca. Nie byłam zadowolona ale to nic. Ciekawe czy Deep wie że Perrie zginęła. Biedaczysko...ja mam tak samo. Ale nie byłam z Morticem. Głupia jestem jak but! Kochałam go....kochałam! Z moich oczu popłynął strumień łez.
-Dobrze się czujesz?
Spytałam cicho, przez łzy.

(Wataha Mroku) Od Naili

      Aniel miała rację. Choć trochę. Mam na dzieję że jest im tam dobrze, gdzie są. Jeden z bogów przed zniknięciem podszedł do mnie z uśmiechem. Biła od niego kusząca iluzja. Też się uśmiechnęłam....chciał mi coś powiedzieć kiedy zniknęli razem z Duchem Lasu. Ciekawe co chciał mi powiedzieć? W tym czasie Aniel zauważyła wilka. Nie był mi ani nikomu znajomy. Trochę zdezorientowany. Aniel podeszła do niego. A ja popatrzyłam się na Vernę. Od dziś będę starać się ignorować to jej dziwne zachowanie i :,,Ogarnijcie się!''. Tak wkurza mnie ale nie mam zamiaru się z nią kłócić bo się wywyższa. Am mniejsza z tym. Niech sobie myśli i robi co chce.
-Więc teraz wracamy? Czy czekamy na nich?
Spytałam alf. Akine wydała mi się miła. Choć jest nowa. Lecz coś mi się też w niej nie podobało....miło że dopełniła mój plan. Ale może nie ma do mnie zaufania jak Verna?  Koniec o Vernie.....co ze mną? Podeszłam do Aniel i białego jak śnieg wilka.
-Kim on jest?
Spytałam zdziwiona.

piątek, 24 maja 2013

(Wataha Zimy) Od White'a

     Moja historia jest długa. Opowiem ją w wielkim skróceniu. Więc urodziłem się jako syn pary alfa w Watasze Porannej Rosy. Już jako nastolatek miałem poślubić piękną Żanet z wrogiego stada by zapobiec wojnie. Lecz odmówiłem, bo po nocach śniła mi się piękna, biała wilczyca o cudownych oczach w kolorze wody. Nos miała jak poranne morze, a jej szyje zdobił naszyjnik. Była cudowna jak anioł! Ale rodzice ciągle....ah...wpajali mi, że to tylko sen. Ale w głębi duszy poczułem, że ona żyje. Uciekłem, żegnając tylko Żanet. Ona mi wierzyła; pragnęła mojej miłości. Lecz ja dałem jej tylko zimny całun i słowo:,,Przepraszam!" Po tym pognałem, by odszukać  wilczyce ze snów.
     Długo szukałem miłości. A we snach ciągle dostawałem nowe wskazówki jak ją znaleźć. Nareszcie...udało się. Wszedłem w niemiłą atmosferę. Pełno wilków i sześć iskrzących się. Wow. Gdy Szóstka zniknęła, piękna samica z mych snów podeszła do mnie powolutku:
-Kim jesteś?
 -Na...pewno nie jednym z nich. W..wyruszyłem by znaleźć watahę.
Jąkałem się. Skłamałem...bo tak naprawdę zależało mi tylko na niej. Miłość dodaje skrzydeł. Moje serce podeszło do gardła. Czekałem na jej odpowiedz. Ale czy..ona jest prawdziwa czy znów śnię?

(Wataha Zimy) od Aniel

     Byłam trochę zaskoczona "bogiem" Verny. Wyglądał zupełnie jak my, z jednym wyjątkiem- był o wiele większy. Miał co najmniej półtora metra wzrostu. Jego synowie również, córki były trochę mniejsze. Byli od nas prawie dwa razy więksi.
     Gdy Westos się uśmiechną, wkurzyłam się. Był zadowolony!
- Dobra robota. Teraz ja się nim zajmę. Przysłużyliście mi się łapiąc go. Przez ten czas zdążyłam wszystko przygotować.- Spojrzał na swoje dzieci, a te zgodnie kiwnęły głowami. Znów przeniósł wzrok na nas.- Za to, że odkryliście i przekazaliście mi bardzo ważne dla nas informacje, gdy skończę z Duchem wynagrodzę wam wasze straty.
Nie wytrzymałam:
- Myślisz, że cokolwiek będzie w stanie nam je zrekompensować?! Obchodzi cię w ogóle to, że straciliśmy połowę naszych?!- Patrzyłam mu prosto w oczy, co nie było łatwe przez jego wzrost.- Wszyscy się na mnie patrzyli, ale nie obchodziło mnie to, chciałam usłyszeć jego odpowiedz.
- Nie straciliście.- Odpowiedział.- Gdy wilk w waszym świecie umiera- przenosi się. Gdy uznamy, że na to zasługują przenosimy ich do nas. W miejsce z którego mogą obserwować wszystko co dzieje się w naszym wszechświecie; w którym mają wszystko. Każdy z nich może się tu przenosić, choć nie możecie ich w jakikolwiek sposób wyczuć. Część rodzi się jeszcze raz i tak na okrągło, aż zasłużą na to by do nas trafić. Nie wytłumaczę wam tego dokładniej, bo po prostu nie możecie tego pojąć. W moim świecie każdy dostaje nieskończoność szans. Czasem układam różne plany i scenariusze. Umieszczam dane osoby w konkretnym miejscu i w różny sposób na was wpływam. Ale każdy z was ma własną wolną wole. Zawsze próbuje was naprowadzić, ale wy po prostu nie chcecie mnie słuchać. Już dawno się z tym pogodziłem. Świat w którym żyjecie nie jest fair, ale taki ma być. Nie musisz tego rozumieć. Tak po prostu jest.
     Słuchałam go i nie potrafiłam mu nic powiedzieć. Poczułam  do niego  respekt. Czułam żal po stracie bliskich, ale jego słowa mnie uspokoiły. Choć nie do końca rozumiałam dlaczego. - Westos patrzył na mnie jeszcze chwile i znów się uśmiechną.
- Chyba muszę zacząć się Wam dokładniej przyglądać.- Mrukną.- Teraz musimy zabrać tego Ducha. Ale niedługo wrócimy. Tak jak powiedziałem, mam coś dla was.- Dodał i znikną razem z pozostałą piątką i Duchem.

czwartek, 23 maja 2013

(Wataha Lata) od Verny

  Plan Naili. No cóż moim zdaniem jaki był? Hmm szczerze mówiąc szła w dobrym kierunku ale nie to nie to. Akine dopełniła jej plan, to dobrze, ale coś mi nie grało w tym wszystkim.
Wilki które były odpowiedzialne za pierwszą fazę planu wyszły z jaskini.
-Połam nogi. -Szepnęłam w kierunku Naili choć tego nie usłyszała. A szkoda.
Później tylko szybko pobiegliśmy pomóc jej, kiedy początki planu się udały. Wilki zaczęły gratulować waderze Mroku ale ja tylko z wyższością się na nią patrzyłam. Myślała że jest taka wspaniała? No cóż ona zawsze była cicho i nic nie robiła a ja odwalałam grubą robotę. Co z tego że miała pomysły? Ona i tak ich nie mówiła więc co z tego?
Teraz możemy czekać na Wolasa więc krzyknęłam:
-Ogarnijcie się. Macie godnie reprezentować nasza krainę!
Nagle moje oczy zaszły płynnym złotem i przeniosłam się duchem do Boga.
-Verno, udało Wam się?
-Tak udało udało. Schodzic na ziemie prawda?
-Tak, tak.
-No to szybko. -Odparłam Wolas złapał mnie za łapę i zawołał swe dzieci. Były to mistyczne, magiczne wilki które aż promieniowały swoimi żywiołami. Najbardziej mi wpadła wadera szara, stworzona jakby z wiatru, jej skrzydła były wielkie i potężne, prawdopodobnie jedno machnięcie mogłoby utworzyć tornado lub huragan.
-Verno, to są me dzieci -Powiedział z dumą.- I teraz chodźmy.
Przeniosłam sie znowu to swojego ciała i zobaczyłam że wilki rozgladały się strachliwie gdyż między nami pojawiła się złota mgła. Później małe grzmoty i wyłonił się Bóg w pełnej krasie i jego boskie dzieci.
Spojrzałam szybko na wilki a te patrzyły na niego zdumione a zarazem ze strachem.
-Teraz bedzie się działo -Szepnęłam do siebie.

(Wataha mroku) Od Naili

               Bardzo się cieszyłam że mi zaufano. Aniel jest super. Dobra przyjaciółka. O drobinę ogarną mnie strach. Ale targało mną poczucie winy, za moich nieżyjących już członków. Lęk nie był wielki. Szliśmy długo. Kontaktując się z innymi co poszli na około. My wybraliśmy lewy bok. Nagle usłyszałam dziwny dźwięk. Inni rozglądali się na boki Viviene zniknęła!
    -O nie! Widział ktoś Viviene?
Warknęłam szukając samicy. Odezwał się przerażający głos Ducha Lasu:
   -Ja widziałem....
Ukazał się nam inni dołączyli i zaczęli wytwarzać iluzję. Klony. Były ich setki..otaczały, drapały i gryzły ducha. Były duchami jak on. Nagle parka wilków ognia utworzyła ogniową tarczę. Leya i Fantasy zginęły w płomieniach. Malutka została dosłownie wciągnięta przez ducha. Biedactwo!! Duch zaczął się wić w płomieniach, tak jak przypuszczałam palił się. Wtedy Laguna i Rex zgasili płomienie i wszyscy zamknęliśmy ducha lasu w wielkiej i bardzo mocnej kuli. Nie mógł się wydostać.
    -To! To nie możliwe!
Krzykną. Zaśmiałam się . Nagle Rex i Laguna upadli na ziemię. Falling, Rose i Mortic leżeli martwi koło ducha w kuli. Nie! Przybyła Verna,Aniel i pozostałe wilki. pogratulowały mi .....teraz miał działać sąd Boży.

środa, 22 maja 2013

(Wataha Jesieni) Od Akine



Teraz szykowaliśmy się do jakiejś misji by zabić tego Ducha Lasu.  Pomysł tamtej wadery był niezły, ale nie koniecznie skuteczny, bo zużyjemy dużo mocy, jeśli coś nie wypali to już po nas, jednak dobrze myślą. Stanęłam na środku.
- Chciała bym dodać pewną rzecz. – Powiedziałam głośno. – Plan tej wadery jest dobry jednak radzę wliczyć jeszcze pomoc z powietrza i ziemi, bo będą w razie czego będą osłaniać resztę i myślę, że wilki wody mogły by pozastawiać pułapki. Chodzi mi oczywiście o jakieś lodowe sople czy coś takiego. Nie znam tego ducha, ale chyba dodanie mojej propozycji będzie dobrym wyjściem. – Zasugerowałam i odeszłam w kąt.
Może nie powinnam się wtrącać, ale nie mogłam stać bezczynnie w mojej nowej krainie, zwłaszcza, że maja niezłe kłopoty. Pomyślałam też o tym by móc namierzyć tego ducha za pomocą wiatru, ale na razie chyba zostawię to dla siebie, albo może lepiej im to powiem. Podeszłam do dyskutujących wader, które najwyraźniej przewodziły tej akcji.
- Chcę dodać, że możemy znaleźć tego ducha za pomocą wiatru, by ułatwić jego położenie. – Powiedziałam skromnie.
- Przemyślimy to, za chwilę damy wszystkim znać co postanowiłyśmy zrobić. – Powiedziała jedna z wader.
- Mogła bym jeszcze w czymś pomóc? - Zapytałam.
- Masz może jakąś strategię gdzie moglibyśmy go złapać. – Zapytała nagle druga.
- W lesie niedaleko wody, jednak gdy zaatakujemy musiała bym ja lub inny wilk z ziemi zabrać drzewa by nie zostały uszkodzone. – Powiedziałam z uśmiechem.
- Jesteś niezła w planowaniu. – Pochwaliła mnie wadera.
- Nie, po prostu dedukuję nasze szanse i straty. – Powiedziałam.
Obydwie wilczki spojrzały na mnie zaskoczone, najwidoczniej nigdy nie spotkały kogoś takiego jak one same lub podobnego choć trochę. Odeszłam szybko w kąt i zaczęłam za pomocą rozmów z drzewami ocenić wygląd całej krainy. Nie było zbyt wiele miejsc gdzie mogli byśmy zaszaleć z naszym planem, a abstrahując są może takie ze cztery miejsca. Ślęczałam nad znalezieniem dobrego miejsca do ataku na ducha, ale średnio mi to wychodziło, gdyż to miejsce było mi obce.

(Wataha Zimy) od Aniel

     Naili wreszcie się otworzyła. Poznałam ją całkiem dobrze podczas bezsensownej wojny, która krążyła wokół mnie i Bejala. Polubiłam wilczyce i zbliżyłyśmy się do siebie, znam ją od strony, o której wiedzą tylko członkowie jej stada. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego nie pokarze wszystkim, jak silna, zdeterminowana, twarda i bystra jest. Zawsze miała jakiś pomysł. Lubiłam się z nią naradzać, lub po prostu rozmawiać, choć często miałyśmy różne zdania i opinie zawsze dobrze się dogadywałyśmy.
     Gdy znów odbyliśmy naradę, omówiliśmy plan wilczycy i dopracowaliśmy szczegóły. Choć zwoje były pomocne, nie mówiły jednak zbyt dużo o Duchu. Dlatego musieliśmy być gotowi na wszelkiego rodzaju komplikacje. W razie, gdyby drań sprawiał kłopoty do akcji mieli wkroczyć Falling ,Fantasy,  Laguna, Rex, Vivienne i Leya, która niezwykle się uparła, by być z Vivienne i choć była jeszcze młoda w końcu się zgodziliśmy.
     Patrząc, jak wilki iluzji wychodzą, czułam się podle. Naili kategorycznie zabroniła wtrącać się wilkom nie władającym iluzją. Z wielkim trudem namówiliśmy ją, by zgodziła się na dołączenie Fallinga i reszty, którzy mieli być dla nich wsparciem. Choć strasznie mnie korciło, by pójść z nimi, ufałam waderze i szanowałam jej prośbę. Żegnając się z nią nie życzyłam jej powodzenia, tylko powiedziałam:
- Wracaj szybko.
     Nie musiałam mówić "nie nawal". Wiedziałam, że nas nie zawiedzie.

(Wataha Zimy) nowy członek White

Imię:White
Płeć: Samiec
Wiek: 4,5lata
Stanowisko:Obrońca Pary Alfa
Żywioł: Woda
Moce: Włada wodą całkowicie, tsunami, chodzenie po wodzie, wir wodny, czyta w myślach i je blokuje, niewidzialność, tarcza z wody, telepatia, wodne skrzydła,
Charakter: Miły ale nie zawsze, rozsądny, szczodry, nie lubi przechwałek, inteligentny, zwinny, pomocny, słodki, uczuciowy, ale to rzadkość
Rodzina: Mama, Sema żyje, lecz ojciec zmarł w wojnie, jedynak.
Partnerka: Na zabój zakochany w pięknej Aniel, ale czy z wzajemnością?
Właściciel: Bartxx

(Wataha Mroku) Od Naili

  Tak miałam drugiego asa w rękawie. Ale bałam się że ten nie wypali. Zaryzykowałam i krzyknęłam:
-Ja mam! Możemy stworzyć iluzję...czyli kolny.Potrzebne nam wszystkie wilki iluzji i kilka z innych watah. To może się udać...ale potrzebujemy cierpliwości. Okrążymy go naszymi klonami....wtedy któraś z watah utworzy tarczę wokół ducha. Najlepiej ogień zwalcza zielsko.
Uśmiechnęłam się a razem ze mną Bejal.
-Tak...prawda.
Popatrzył na swoje pazury. Zdziwiło mnie to ale ok.
-Ale Ducha spalić nie możemy tylko uwięzić więc gdy drzewo błagać będzie o uwolnienie lub coś w tym stylu zadziała Verna i Aniel. Zgaszą płomienie. Wtedy zadziała...sąd boży.
Skończyłam. Wszyscy byli zdziwieni .Powiem że ja też, swoim zachowaniem. Ale...cóż wreszcie wkroczyłam do akcji. Verna zaczyna mi już działać na nerwy....wszystkimi sposobami.
-Więc co wy na to...może Verna...ma jakiś lepszy pomysł?!
Warknęłam patrząc się z szyderczym uśmiechem na samice.
-Czy przyjmujecie mój?
Spytałam z nadzieją w oczach. Chciałam pomścić członków mego stada. I tak się stanie choćbym miała zginąć we krwi Ducha Lasu.
-I Verna....jeszcze jedno.
Parsknęłam.
-Jeśli zniszczymy Ducha Lasu Deep wyzdrowieje. Znów będzie normalnie funkcjonował tylko poczuje bardzo duży spadek energij.

(Wataha Lata) od Verny

   Porozmawiałam ponownie ze Westosem i powiedział pomogli mu złapać Ducha Lasu. Zgodziłam się i 'powróciłam' duchem do jaskini.
- Westos chce złapać Ducha Lasu. Musimy go jakoś wywabić!- Oznajmiłam Aniel która czekała na mnie.
 Widziałam że wadera się martwiła tym ze będziemy musieli wyjść z jaskini, ale co mamy zrobić? Czekać jak umrzemy z głodu? Trzeba to skończyć raz na zawsze i tyle.- Musimy to oznajmić reszcie, wyjście z trąd może przysporzyć kolejnych ofiar- Dodałam- Lepiej się pośpieszmy. Westos kazał nam to zrobić już dziś.
Pobiegłyśmy razem aby zawiadomić wszystkich o tym i podeszłam szybko do Deep'a który był ranny.
-I jak? -Zapytałam Ten mruknął bo nie mógł odpowiedzieć. -Ech, co ja mam z Tobą zrobić? -Zapytałam ze smutkiem. -Wyjdziesz z tego zobaczysz. Ja to dopilnuję. -Pogłaskałam samca po sierści i poszłam do pozostałych.
Kondrakar także był ranny lecz ku zdziwieniu Nikita, moja siostra przy nim siedziała. Uhu może jakiś romans?
W każdym razie stanęłam na środku i powiedziałam:
-Jak już zostaliście poinformowani trzeba złapać Ducha Lasu. Macie jakieś pomysły?

(Wataha Lata) od Deep'a

Najgorsze w tym wszystkim było to, jak wolno mijał czas. Leżałem bez ruchu, czekając na moje "zbawienie". A najbardziej łamało mi serce to, że nawet nie mogę pożegnać się z Perrie...  Żałuję, że duch nie zabił mnie na miejscu. Nie musiałbym tak cierpieć. Ale mimo wszystkiego nadal tkiwła we mnie malutka nadzieja, że będzie wszystko dobrze. Jednak wcale nie było... Mimo tego, że byłem kaleką nikt się mną nie zajmował. Nawet nie zwracano na mnie uwagi. Tak jakbym był... duchem. Jakby było reszcie obojętne co się ze mną stało. Miałem tego wszystkiego dość. Postanowiłem walczyć ze swoim ciałem. Gdy nadszedł wieczór, ćwiczyłem otwieranie ust. Było to dla mnie niemożliwe, tak jak latanie bez skrzydeł. Jednak nie rezygnowałem. Ćwiczyłem przez całą noc. Rano wydarzyło się coś niezwykłego. Otworzyłem usta na 10 sekund! Byłem z siebie dumny i zadowolony, jednak nadal wiedziałem, że bez pomocy szamana nie dojdę w pełni do siebie.

wtorek, 21 maja 2013

(Wataha Lata) od Kondrakara

-Zostałem sam z sobą...innym sobą...z tej złej strony...i tej dobrej...
Co ja zrobię? Nie mogę tu tak sterczeć!!!
 Nie mogę też iść za innymi wilkami...dość! Pora przestać się poddawać i z bólem ,ale zniszczyć złą stronę mnie! - myślałem sobie
Wstałem gwałtownie i znów spojrzałem w lustro...
Wydawało się dziwne, jakieś przeźroczyste i ...faliste?!
 -To portal !!! Tylko dokąd??? Ha! Do złej strony mnie...iść czy nie? Idę!- pomyślałem znów i cofnąłem się zrobić rozpęd...ruszyłem prosto w portal i nie myliłem się ,bo po drugiej stronie była ta zła postać...
- Witaj z drugiej strony siebie...- powiedział czarno czerwony wilk brudny od krwi z blizną.
- Giń zjawo! Nie jesteś mną!- zdenerwowałem się szczerząc kły
Wilk się zaśmiał.
- Ależ jestem tobą... w przyszłości Dangerous Wolf ! Spójrz tylko! To przez ciebie kraina zginie... nikt prócz nas nie przeżyje.- powiedział po chwili
- Milcz! Nie jestem głupi! To twoja iluzja Duchu Lasu! Wyłaź z wilczej postaci!- zirytowałem się
znów słysząc śmiech .
- Spójrz za siebie... nie jestem nim tylko tobą! Ha! – on ze mnie chyba kpi?!
Ostrożnie spojrzałem za siebie...tam stał Duch Lasu!!!
- Nie pomyślałeś Kondrakarze... wpadłeś w rodzinne strony... to tu przed tobą stoi brat, nawet go nie poznajesz.- odezwał się duch
Zamilkłem panicznie patrząc na czarnego wilka.
 - NIE!!! NIEWIERZĘ!!! Mojego brata porwano dawno temu przez czarnego wilka na polecenie wielkiego cienia!!!- dalej się denerwowałem i nagle mnie olśniło...cień...i czarny wilk...To ONI !
- Sam sobie odpowiedziałeś na pytania Kondrakarze...- zaczął mówić okrążając mnie czarny wilk.
- Okrutne i nieczułe potwory! Gdzie porwaliście mojego brata?!!!- krzyknąłem
 - Nic mu nie zrobiliśmy, jest w waszej watasze, okazał się nie tym o którego nam chodziło, puściłem go wolno... nam chodziło o kogoś innego...kogoś kto stał się mordercą...kogoś kto jest z watahy lata od Verny...pewnie wiesz  o kogo chodzi?- zapytał mnie duch lasu
Przeanalizowałem jego słowa...czyżby Killed był moim bratem? Skoro nie o niego chodziło...
 - Chcecie mnie prawda?- po moich słowach oboje stanęli koło mnie...duch lasu wszedł w ciało czarnego wilka... znów stałem naprzeciw potwora, ale tym razem nie mnie...
Popatrzyliśmy sobie w oczy... moje pełne nienawiści...jego bardzo pewne...
Miałem go ochotę zagryźć ,ale mój plan był inny...wiać do portalu by powrócić do Dangerous Wolf.
Udałem ,że robię pozycję do ataku, wilk stanął plecami do portalu, po czym ja wyszczerzyłem kły.
 Rzucił się w moją stronę z pazurami i wtedy szybko pod nim przebiegłem i wskoczyłem do portalu, jednak ten zdążył zadrapać mnie od tyłu w nogę...na szczęście portal stał się lustrem i nie mógł z niego wyjść wilk, ale duch wyszedł i gonił za mną aż do jaskini ,w której były wszystkie wilki...tam nie wszedł za mną do środka, coś go odciągało...
Znikł ,a ja wszedłem kulawy z dużą raną na nodze.
Przybiegła Nikita i zapytała troskliwie:
- Kondro co ci się stało?
- Dopadł mnie duch lasu... – odpowiedziałam przewracając się na ziemię.
 - Wstawaj, zaraz przyjdzie medyk...będzie dobrze.- powiedziała pomagając mi wstać i patrzyła swoimi pięknymi oczami na mnie... Wtedy zakochałem się właśnie w niej...Geneza ciągle gdzieś ode mnie ostatnio odchodziła... chyba już mnie nie kochała...ciekawy jestem jak będzie z Nikitą.
Może ona mnie pokocha? Nie wiem... Głupi jestem ,że jej nie zauważałem...
- Hej! Kondro coś tak zaniemówił?- przerwała mi myśli Nikita
- Nic...tak myślę o t...- powstrzymałem się w ostatnim momencie i nie powiedziałem ,,o tobie’’
- O czym? A z resztą medyk już idzie.- powiedziała i chciała odejść, ale przycisnąłem jej łapę lekko i dodałem
- Zostań proszę przy mnie...nie lubię być sam...usiądź i chociaż poczekaj...- zakochany popatrzyłem jej
w oczy pełne nadziei.
- Dobrze...zostanę przy tobie.- powiedziała po długim milczeniu Nikita
Medyk wyleczył mi nogę tamując krwawienie. Miałem nałożony bandaż , bolało lecz moje gorące serce topiło lód bolesnej rany gdy Nikita była przy mnie.

(Wataha Zimy) od Aniel

     Po naradzie alf poszłam razem z Verną na ubocze, gdzie mogła znów porozmawiać z Westosem. Wciąż czułam do niego pewną niechęć. Nie wiem właściwie nic o bogach, ale jego ignorancja względem nas wywoływała u mnie wściekłość. Verna powiedziała mi, że to po tym jak bóg dowiedział się o ludzkiej postaci ducha postanowił nam pomóc, czy więc nie ma w tym jakiegoś ukrytego zamiaru? Coś musiało się zmienić, skoro dopiero teraz postanowił nas wesprzeć i to najpewniej właśnie to. Tylko o co właściwie tak naprawdę chodzi? Co będzie miał z pomocy nam?- Zastanawiałam się czekając na Verne, gdy nagle podbiegła do mnie:
- Westos chce złapać Ducha Lasu. Musimy go jakoś wywabić!- Oznajmiła mi.
     Zmartwiłam się jej słowami, żeby wywabić Ducha będziemy musieli wyjść z jaskini.- I to wszyscy. Tylko wtedy będziemy mieli pewność, że się ukarze; i będziemy bezpieczniejsi wszyscy razem.
- Musimy to oznajmić reszcie, wyjście z trąd może przysporzyć kolejnych ofiar- Dodała Verna.- Lepiej się pośpieszmy. Westos kazał nam to zrobić już dziś.

(Wataha Lata) od Kondrakara

Maszerowałem z Genezą przez las...szliśmy w stronę portalu na wartę.
Nagle usłyszałem szelest...
- Gen stój. Coś jest nie tak...- powiedziałem
- Nic się nie dzieje Kondro po prostu jest cisza.- odpowiedziała
- Hm...wydawało mi się chodźmy dal...aaaaaaaa!!!- poczułem jakby coś się we mnie wbiło!
- Kondro co się dzieje?- zlękła się
- Uciekaj! Już!- ostrzegałem ją walcząc z jakimś duchem w swym ciele
 Coś mną chciało zawładnąć i udało mu się...poczułem ból i zmieniłem postać.

Blizna na oku, czarna sierść...
- Co to ma być?- zapytałem sam siebie!
- Ty w nowym wcieleniu...- usłyszałem siebie?!
- Kiedy ja wole poprzednie!- wkurzyłem się walcząc sam z sobą...no może nie sobą , o ciało turlając się po ziemi...
Geneza niemądrze nie uciekła...to coś mną zawładnęło zabiłem...swoją miłość...nie umiałem nad sobą zapanować...
Stałem przy ciele Genezy...na około jej krew...martwe ciało...zemdlałem, to coś nie opuściło mego ciała, słyszałem tylko wredny głos potwora:
- Nadasz się na przynętę do zabijania...hahaha...
Zasnąłem...
Rano czułem się zgrany z tym potworem...nie umiałem nic innego zrobić...opanował mnie na całość.
Kolejną ofiarą była Lucy z mojej watahy...szła sama...rzuciłem się na nią szybko i bezlitośnie zabiłem...
-Morderca ! – słyszałem kogoś z daleka
Miałem za nim czy nią biec ,ale potwór zabrał mnie gdzieś indziej...w stronę jaskini watahy wiosny.
Nikogo tam nie zastałem...czułem się jak Bejal gdy ześwirował !
Pociągnęło mnie do innych jaskiń lecz tam też nikogo nie było...w jaskini watahy lata potwór mnie opuścił lecz zostawił w okrutnym ciele ,o które wciąż walczyłem...by stać się znów sobą...
- Wrócę tu by cię i resztę zniszczyć...- potwór wypowiedział jakieś zaklęcie i pokazał swą postać... okazał się zjawą ze snów wilków gdy przypomniałem se ,że mam brata...tym leśnym stworem co chce Vernę za żonę... obrośniętym mchem i wilgocią... dziwacznym duchem. Zniknął i zostawił mi lustro na ścianie... spojrzałem w nie z łzą w oku. Na szczęście znów bylem białej sierści...

Nie wiedziałem co począć... wszyscy myślą pewnie ,że nie żyję... nie poznali mnie w innym ciele... to chyba nawet lepiej ,bo mnie nie wygnają...
Kogo teraz pokochać? Moja miłość nie żyje... przeze mnie...
Nikt mnie nie pozna...z dawnej strony...
Verna, Sombra, Tasha, Souvenir, Nikita , Niark , Killed, Rapix..............
Co teraz będzie? Zabiją mnie za morderstwa?
Wygnają? Zniszczą życie?
Sam nie wiem...położę się i poczekam co się stanie...

(Wataha Lata) od Verny

Poszłam na polowanie z niektórymi członkami, nagle wyskoczyła z krzaków pewna nieznana wilczyca. nie przestraszyłam się ale poczułam strach innych.
-Akine jestem, miło poznać. – Powiedziała patrząc na nas radośnie.
- Nie strasz nas tak. – Powiedziałam szeptem – Tu jest niebezpiecznie, choć z nami.
- Czemu jest tu niebezpiecznie? – Zdziwiła się.- Jesteście normalnie szaleni. – Powiedziała z uśmiechem.
Zignorowałam jej uwagę i zanim coś powiedziałam ta odparła:
- Oh, chodzi mi o to, że wychodzicie z bezpiecznego miejsca, beż żadnych zabezpieczeń. Dobra chodźmy. – i machnęła łapą.
Zaczęliśmy iść do jaskini Białych Róż. Przypatrywałam się tej nowej... Była dość energiczna no zobaczymy czy dalej taka będzie jeśli usłyszy co tu się wyrabia.
 Kiedy weszliśmy do groty podbiegła do nas wystraszona Aniel.
- Wszystko dobrze, jesteście wszyscy? – Pytała zdenerwowana.
- Tak uspokój się, to jest Akine. – Pokazałam jej nową
- Władam ziemią. – Odparła poważnie Akine.- Jak przeszkadzam to mogę iść, ale sądzę, że wam się przydam. – Powiedziała obojętnie, choć czułam że jej zależy na zostaniu. Chyba..
Spojrzałyśmy po sobie z Aniel po czym krzyknęłam:
- Narada Alf.
Poszliśmy wszyscy do pobocznej groty.
-No więc ta Akine jest z ziemi i cóż nikogo tu nie zna bo nawet ja się nie przedstawiłam. Co zn nią zrobimy? -Zapytałam. -Fallen, może ona zostanie Alfa a Ty Betą? Wiem, że to Cię dość męczy ale może niech się wykaże.... -Spojrzałam na starego basiora. Choć był nieśmiertelny jak każdy widać w nim coś co uważany jest za starego.
-Dobra. -Odparł.
-Ale moim zdaniem jeszcze się powstrzymajmy od tego tytułu. Trzeba ją poznać. -Odparłam.

poniedziałek, 20 maja 2013

(Wataha Jesieni) Od Akine


Biegłam przez pewne ciekawe tereny, gdy nagle ujrzałam kilka wilków. Wyglądali na zmartwionych i smutnych. Wyskoczyłam z Nienacka i się uśmiechnęłam.
- Akine jestem, miło poznać. – Powiedziałam patrząc na nich radośnie, Ci zaś wyglądali jak by mieli zaraz zawału dostać.
- Nie strasz nas tak. – Powiedziała szeptem jakaś wadera. – Tu jest niebezpiecznie, choć z nami.
- Czemu jest tu niebezpiecznie? – Zdziwiłam się.
Nagle zobaczyłam co się tu dzieje w swoich myślach.
- Jesteście normalnie szaleni. – Powiedziałam z uśmiechem.
Wilki spojrzały się na mnie jak na debilkę.
- Oh, chodzi mi o to, że wychodzicie z bezpiecznego miejsca, beż żadnych zabezpieczeń. Dobra chodźmy. – Powiedziałam i machnęłam łapą.
Doszłam do reszty i ruszyliśmy do ich miejscówki. Energia mnie rozpierała, ale nic nie mogłam na to poradzić. Gdy weszliśmy do kryjówki tej gromadki podbiegła do nas wystraszona wadera.
- Wszystko dobrze, jesteście wszyscy? – Pytała zdenerwowana.
- Tak uspokój się, to jest Akine. – Pokazała na mnie.
- Władam ziemią. – Odparłam poważnie.
Odczułam na sobie spojrzenia innych.
- Jak przeszkadzam to mogę iść, ale sądzę, że wam się przydam. – Powiedziałam obojętnie.
Wilczyce popatrzyły na siebie, po czym jedna krzyknęła:
- Narada Alf.
Podeszłam do ściany i usiadłam, obok mnie siedziała zdezorientowana wilczyca, popatrzyłam na nią ze współczuciem.
- Kto bliski zginął? – Zapytałam.
- Moi… Przyjaciele. – Mówiła powstrzymując łzy.
- Nie martw się, czuwają nad tobą, więc nie płacz, pokaż im, że jesteś silna, i że ich pomścisz. – Powiedziałam, a ona spojrzała na mnie z nadzieją w oczach. – Nigdy się nie poddawaj, nawet jeśli wszystko się wali, ty bądź silniejsza i odbuduj to co przepadło. – Mówiłam ochoczo.
- Dziękuję. – Szepnęła, a ja już widziałam, że będzie walczyć do ostatniej kropli krwi.
Wstałam powoli i podeszłam do jakiegoś basiora. Musiałam zdobywać już jakieś przyjaźnie bo nienawidziłam mieć wrogów.
- Czym władasz? – Zapytałam jak najmilej.
- Ziemia. – Odparł krótko.
- Dużo was zginęło? – Zapytałam.
- Dużo. – Odparł i odwrócił wzrok.
- Czujesz nienawiść? – Zapytałam tajemniczo.
Popatrzył na mnie ze zdziwieniem.
- Nie znam twoich umiejętności, ale nienawiścią nikomu nie pomrzesz. – Powiedziałam z wrednym uśmiechem.
W jego oczach pojawiła się złość.
- Spokojnie, ja tylko radzę byś kierował się głową, a nie uczuciami. – Powiedziałam.


(Wataha Jesieni) nowy członek Akine

Imię: Akine (dla ciekawski: to imię oznacza dźwięk Jesieni)
Płeć: Wadera
Wiek: 115
Stanowisko: Samica Alfa
Żywioł: Ziemia
Moce: Całkowicie włada ziemią, ma kilka mocy dodatkowych jak wejście w drzewa czy ziemię. 
Charakter: Zależy od dnia, szybko się zmienia (Chodzi o to, że jak się ją spotka to może być miła, a drugiego dnia arogancka), czasem jednak zostaje dla danej osoby taka sama, tylko w towarzystwie się zmienia. W głębi duszy uwielbia walkę i jest bardzo skryta przez swoją przeszłość, dlatego ma zmienny charakter.
Rodzina: Ojciec zaginiony od 49 lat, a matka została zabrana do niewoli przez inną krainę.
Partner/Partnerka: Szuka <3
Właściciel: oliviiaaaa.(skype)

(Wataha Lata) od Verny

Zamknęłam oczy i spróbowałam skontaktować się z Bogiem. Pojawiłam się w zamku jak zawsze, straznik zaprowadził mnie do sali gdzie stał tron a na nim Bóg. Rozmawianie z Nim było szybkie i łatwe, ale widać że nie był zadowolony z faktu ze jakiś nędzny Duch Lasu ma postać ludzką.
-To pomożesz nam? -Zapytałam.
-Tak pomogę. teraz możesz wracać do swoich znajomych.
Otoczyła mnie złota mgła, zamknęłam oczy a po chwili otworzyłam ślepia. Znowu byłam w jaskini.
Szybko podbiegłam do znajomych.
-Pomoże nam!- Krzyknęłam.
-To dobrze, ale dziwi mnie to dlaczego on siedzi na górze i nic nie robi z tym? -Zapytała Aniel.
A ja spojrzałam w dół, bo nie powinnam tego mówić.
-Niestety teraz nie mogę Wam powiedzieć.. -Odparłam. -Ale co teraz robimy? -Zapytałam patrząc na wszystkie alfy po kolei.

niedziela, 19 maja 2013

(Wataha Zimy) od Aniel

     Po odejściu Verny w głąb jaskini wciąż panowała cisza.
Bóg? Nigdy nie myślałam, że może istnieć naprawdę. Czasem zastanawiałam się, co dzieje się z nami po śmierci, zwłaszcza ostatnio, gdy straciliśmy tyle wilków. Ale przecież jaki bóg pozwalałby na tyle śmierci i cierpienia?! Jeśli naprawdę istnieje miałabym mu sporo do wygarnięcia. Dlaczego nic nie robi?! Jak może sobie siedzieć gdzieś tam i oglądać to wszystko?! Nie potrafię tego pojąć.
     Gdy po chwili rozejrzałam się nie potrafiłam odczytać, co myślą inni. Niektórzy wciąż patrzyli zaskoczeni, niektórzy byli zdezorientowani, a jeszcze u innych, jak u mnie widać było wyrzut do tego całego Westosa.
     Minęło kilka kolejnych chwil, gdy Verna wróciła biegiem, oznajmiając:
- Pomoże nam!

(Wataha Lata) od Verny

-Chodźcie zrobimy naradę i przeczytamy te zwoje- rzekłam do Alf. Ci skinęli głowami i poszliśmy do osobnej małej groty.
-Aniel czytaj -Powiedziała Naili po raz drugi.
Alfa Wody poczeła czytac a jej oczy robił się coraz większe od zaskoczenia tak jak wszystkim.
Kiedy skończyłam mruknęłam.
-On ma ludzką postać.
-Trzeba coś z tym zrobić. -Warknął Bejal.
-Ale co? -Zapytał Fallen.
Po chwili ciszy zastanowienia powiedziałam silnym głosem.
-Porozmawiam z Westosem. -Wilki na mnie zaskoczone spojrzały. Westchnęłam. -To jest Bóg, może on nam pomoże? -Wilki dalej patrzyły na mnie nieprzytomnie. -Ale Wy jesteście ogarnięci- Mruknęłam po czym wstałam i poszłam w kąt aby porozmawiać z Bogiem.

(Wataha Mroku) Od Rosalie

Obudziłam się, gdy słońce zaczynało się powoli ukazywać na niebie. Jednak już od otworzenia jednego oka, czułam, że coś jest nie tak. Jakaś dziwna aura i cisza w około sprawiały wrażenie niepokoju i tajemniczości. Znowu coś jest nie tak? Ledwie wróciliśmy, a znów jest coś niepokojącego.
Upolowałam coś szybko po drodze, by nie paść z głodu i ruszyłam na tereny mojej watahy. Nic. Wielkie nic. Ani śladu żywej duszy. Poszłam na kolejne tereny pozostałych watahach i niestety nikogo nie zauważyłam. Czułam tylko na plechach jakieś dziwne ciarki, ale nic nie widziałam ani nie słyszałam.
Zaglądałam w jeszcze inne zakątki, jakie napotkałam po drodze, aż w końcu dotarłam do Liliowej Wyspy. Tam usłyszałam tak jakby rozmowy, dźwięk, ruch. Pobiegłam za tym śladem, aż w końcu dobrnęłam do Jaskini Białych Róż. Zobaczyłam wszystkie watahy razem. *I jak zwykle nikt o mnie nie pamięta....* Byłam właściwie zdana tylko na siebie.
Gdy weszłam nikt nie zwrócił na mnie uwagi, tak jakbym w ogóle nie istniała. Żadnej reakcji, żaden wilk nawet nie martwił się, że mnie nie było. Jestem po prostu niezauważalna...
Słuchając rozmów w okół mnie, dowiedziałam się w końcu, o co chodzi...

sobota, 18 maja 2013

(Wataha Mroku) od Naili

Podzieliliśmy się na grupy...dosyć spore. Widziałam opryskliwą minę Verny gdy wychodziłam. O co jej chodzi?! Co nie mogę się wykazać!? Pokazać że jestem użyteczna?!! Ona zawsze bierze udział w jakiejś akcji a ja zostaje w tyle!! Więc może wreszcie to się zmieni hmm?!! Choć raz!! Pokaże na co mnie stać!! Weszliśmy do tunelu...szliśmy w milczeniu. Byliśmy cicho jak myszy chowające się przed kocurem który ostrzy sobie na nas swe zacne, białe kły. Pierwsza wyszłam z tunelu nastawiając uszy i rozglądając się w koło. Nie było sporo z nas. Szybko wkroczyłam do jaskini biorąc zwoje i ochraniając je. Ale zdziwiło mnie jedno...naszych zdobyczy nie było!! Ze smutną miną wyszłam ze zwojami. Na miejsce dotarliśmy za jakieś 6 godzin..albo tak mi się zdawało. Po wkroczeniu do jaskini w której zostały pozostałe wilki....chwila gdzie inni!! Była nas tylko 4! !! Dlaczego to zrobili!!! Ehhh zabił ich!! Mam dość! Zawyłam rozpaczliwie na całe gardło rzucając pod nogi Aniel dwa zwoje. Straty były zbyt wielkie!
 -Pomszczę was!!!!
 Warknęłam w niebo płacząc żałośnie. Zaczęłam obnażać swe białe kły patrząc na ziemie. Uspokojona po paru minutach wskoczyłam do jaskini prosząc:
-Aniel przeczytasz zwoje?
Sama bałam się ich czytać choć wiedziałam że pisało tam o wepchnięciu Ducha Lasu do portalu i że czym więcej zabija tym staje się silniejszy. Ale chciałam to usłyszeć.

(Wataha Zimy) od Aniel

     Gdy tylko dotarliśmy na miejsce zrobiłam rozeznanie, nie było Kaysie, Mejsi,Camille, Diego, Scythe, Souvenir, Verry, Impeta, Samby, Kuki, Sierry, Saszy i Stilla. Straty były większe niż myślałam, a czeka nas jeszcze powrót.
- Chodźcie tędy!- Zawołała Naili. Strata kolejnych członków jej stada dotkliwie jej dotknęła.
     Wszyscy ruszyli za wilczycą, starałam się nie myśleć o Sambie, Kuki i Sierze. Ich obraz jednak powracał do mnie. Nie zdałam sobie nawet sprawy, kiedy dotarliśmy na miejsce. Było ciemno, tak, że niemal nic nie widziałam. Naili kazała nam zostać, a sama ruszyła dalej. Ciekawiło mnie co tam jest, ale wszyscy uszanowaliśmy to, iż nie chciała nam do końca zdradzać swojej tajemnicy.
     Gdy wadera wróciła z kilkoma zwojami ustaliliśmy, że ukryje je za pomocą iluzji. Najważniejsze było teraz to, by ochronić alfę, by mogła je dostarczyć reszcie.
      Droga powrotna zdawała się trwać wieczność. Było dziwnie ciemno, nawet jak na noc, nie było widać ani gwiazd, ani księżyca. Wkoło słyszałam przyśpieszony oddech i co jakiś czas szamotanie, już nawet nie krzyk, Duch zabierał naszych towarzyszy tak szybko, że nie wiedziałam już ile nas zostało, czułam jedynie Naili oraz Fallena i Bejala, którzy otaczali ją razem ze mną.
   
     Wbiegając do Jaskini Białych Róż czułam taką ulgę, że niemal się zaśmiałam. Aż po chwili zdałam sobie sprawę, że wróciły tylko cztery wilki, tylko alfy...

(Wataha Lata) od Verny

No cóż, nie mogłam powiedzieć że byłam szczęśliwa jak usłyszałam propozycję Naili. Chciałam jako kapłanka Boga, porozmawiać z nim i w jakiś sposób zrobić aby nam w tym wszystkim pomógł.
Ale dobra już w to nie wnikałam.
Podzieliśmy się na grupy, kto idzie a kto nie.
No więc przedzielono mnie do grupy która zostaje. Może to i dobrze? Nie wiem, ale chociaż mogłam rozmyślać co będzie dalej. O przyszłości watah, ale także o mojej przyszłości, czy kiedykolwiek będę z Bejalem.
Ale cóż, teraz sprawy miłosne były najmniej potrzebne i najmniej ważne.
Zbliżał się wieczór kiedy grupa po zwoje wróciła. Nie było jak nie więcej połowy towarzyszy.

(Wataha Zimy) od Aniel

     Po przemowie Naili zgadzałam się z nią. Nie wiadomo, czy sposób Verny się powiedzie, jak sama powiedziała- to nie jest pewne. U reszty alf też widziałam, że się ze mną zgadzają.
- Możemy spróbować, ale myślę, że ja w dalszym ciągu powinnam kierować się swoim pomysłem. Tak właściwie żaden z nich nie jest pewny, a jeśli spróbujemy obu będziemy mieli większe szanse. Do tego, możemy znaleźć sposób na uleczenie Deep'a - Powiedziała Verna.
- Zdecydowanie, może, gdy wrócimy, ty też już się czegoś dowiesz- Stwierdziłam.

     Verna zgodziła się i w ciągu najbliższych godzin decydowaliśmy, kto pójdzie. Na koniec Naili opowiedziała jak dostać się do jaskiń ze zwojami.
- Tylko trzymajcie się mnie.- Dodała.- Zabezpieczyłam jaskinie różnymi iluzjami, żeby nikt nieproszony się tam nie dostał. Dlatego musicie być ostrożni!
     Spojrzałam na grupę mającą pójść za Naili. Byli w niej:
Kaysie, Mejsi, Amanda, Aurola, Sakura, Camille, Diego, Scythe, Hieronima, Roxana, Daitan, Souvenir, Verry, Impet, Samba, Kuki, Sierra, Estrella, Kross, Miranda, Yakas, Sasza, Still, Bejal, Fallen i ja.
    Wszyscy wiedzieliśmy, że są bardzo małe szanse na powrót większości z nas, dlatego wszyscy wokół żegnali się. Grupa, mimo, iż tak było by bezpieczniej, musiała być duża, żeby były większe szanse na to, iż ktoś dotrze z informacjami z powrotem.
     Wyszliśmy biegiem z jaskini i udaliśmy się w stronę tunelu prowadzącego na teren Watahy Mroku. Już na początku usłyszeliśmy czyjś krzyk.



   

(Wataha Lata) od Deep'a

     Podczas szykowania mojej kolacji zdarzyło się coś dziwnego... Inni wrócili z wyprawy, krzycząc żebyśmy się schronili w Jaskini Białych Róż. Nie wiedziałem o co chodzi, wszyscy biegli przerażeni do środka. Byłem ciekawy co się zdarzyło, dlatego zamiast biec schronić się czekałam na to coś, przed czym wszyscy uciekali. To był mój największy błąd. Zobaczyłem przed sobą ducha, ze zadowoloną miną i złowieszczymi oczami. Stałem tak przerażony. Nie potrafiłem się ruszyć, strach mnie sparaliżował. Duch spojrzał na mnie, po czym zaczął się śmiać. Już miał mnie zabić, gdy Perrie pobiegła po mnie. Pociągnęła mnie za łapę, po czym zaczęliśmy uciekać. Jednak duch wcale nie zrezygnował. Zaczął nas gonić. Był coraz bliżej i bliżej. Wszystkie inne wilki zdążyły już się schować, tylko my co tchu uciekaliśmy przed duchem.            Przed jaskinią czekała na nas Verna. Perrie przyśpieszyła i dosłownie wskoczyła do środka.
Niestety ja potknąłem się o kamień i upadłem. Duch podniósł mnie i spojrzał mi w oczy. Nagle zaczęła strasznie piec mnie głowa, chciałem uciec, jednak to nie było możliwe. Verna ruszyła mi pomóc. Próbowała wszystkiego, jednak duch był przeźroczysty i nic nie można było mu zrobić. Głowa zaczęła mnie coraz bardziej piec, aż w końcu zaczęła się palić. Wrzeszczałem na cały głos. Wtedy niespodziewanie duch mnie puścił i rozpłynął się w powietrzu. Verna wciągnęła mnie do środka.
- Deep, nic ci nie jest?
     Nie odpowiedziałem. Chciałem coś powiedzieć, jednak usta mi się nie otwierały. Próbowałem wstać, jednak ani drgnąłem. Przeraziłem się, byłem cały sparaliżowany, na dodatek nie mogłem nic zrobić.
- Deep, powiedz coś.
     Nic nie słyszałem. Miałem pustkę w głowie. Oczy mnie strasznie piekły, ledwo co dawałem radę je otworzyć. Po prostu było już po mnie. Nie dało mnie się w żaden sposób uratować. Z wszystkich sił próbowałem otworzyć oczy. Był to niesamowity ból, jednak chciałem ostatni raz zobaczyć Perrie. Gdy mi się udało, zobaczyłem wszystkie wilki. Chciałem się z nimi pożegnać, ale nie mogłem nic zrobić oprócz patrzenia się. Było mi żal w taki sposób odejść, po policzkach spłynęły mi łzy. Wszyscy stali w ciszy. Tylko Perrie do mnie podeszła. Przytuliła mnie i powiedziała, że mnie kocha. Tak wyczytałem z jej ust. Verna rozmawiała z szamanem, jednak ja nadal nie wierzyłem, żeby dało się mnie uratować. Leżałem bez ruchu, czekając na to co będzie dalej.

(Wataha Mroku) Od Naili

     Moje oczy tętniły nadzieją. Miałam asa w rękawie choć jak Verna nie chciałam go ujawniać tak szybko. Ale to moim zdaniem lepszy sposób. Nie chce by znów ktoś z mojej watahy zginą! Trzy wilki wystarczą. Do moich oczu napłynęły łzy nienawiści. Pobiegłam do Verny i Aniel. Może się nie zgodzą ale moja propozycja jest szybsza.
-Przepraszam....że przeszkadzam ale ja też  muszę wam coś powiedzieć!
Krzyknęłam błagalnie. Po moim krzyku przybiegł Bejal i Fallen.
-O...co chodzi?
Spytał opryskliwie Alfa Wiosny.
-Słuchajcie...wiem że sądzicie iż jestem najsłabsza z was. Wiem że to prawda.....-spuściłam głowę-..ale znam szybszy sposób.
     Wilki spojrzały na siebie czułam  dreszcz przechodzący po sobie i ich wzrok.  Po co ja się wmieszałam? Verna załatwiła by tą sprawę.
-Więc...musimy dostać się do mojej jaskini i mojego sekreciku ...a raczej mojej watahy. Są to tajemnicze, magiczne jaskinie w mojej mieszczą się stare zwoje. Widziałam też jeden o Duchu Lasu ale nie odważyłam się czytać i zostawiłam go na posłaniu. Nie tylko to....moje stado zostawiło polowanie ....zwierzęta nadają się do zjedzenia.....ale trzeba się jakoś tam dostać. Jeśli odrzucicie ofertę to zrozumiem. Ale pamiętajcie o tunelu który prowadzi to mojej watahy.
Moja wypowiedz przedłużyła się....trochę dziwnie się czułam. Przerwałam Alfie Lata i jeszcze ten głupi pomysł! Dlaczego ja tak myślę? Ahhh nie ważne. Poważnie i z nadzieją przejechałam wzrokiem po ciałach alf czekając na słowo ostatecznego sądu.

piątek, 17 maja 2013

(Wataha Zimy) od Aniel

     Gdy obudziłam się rano, wszystko było zamazane, jakbym wciąż śniła. Po chwili rozbudziła mnie fala wspomnień. Znowu się tu ukrywaliśmy. Znów giną wilki.
     Nie wstałam pierwsza, na nogach były już wszystkie alfy. Stali pod skalną półką obok wejścia do jaskini. Podeszłam do nich. Przez chwilę trwała cisza, po czym Verna zabrała głos :
- Nie możemy się tu ukrywać wieczność. Niedługo będziemy musieli coś zjeść, a wyjście na polowanie znów przysporzy ofiar.- Znów zapadła cisza, podczas której patrzyłyśmy sobie w oczy. Bejal i Fallen byli jakby nieobecni.
     Wiedziałam o co chodzi Vernie, sama wczoraj nad tym rozmyślałam. Powiedziałam na głos, to co wszyscy już wiedzieli:
- Będziemy musieli z nim walczyć. Jeśli tego nie zrobimy wszyscy w końcu umrzemy.
- To jedyna szansa.- Zgodziła się Verna.
     Przez resztę dnia omawialiśmy szanse i szukaliśmy sposobu na Ducha Lasu. Jednak ponieważ tak właściwie nic o nim nie wiedzieliśmy nie bardzo mieliśmy chociażby pojęcie jak się go pozbyć. W końcu Alfa Powietrza oznajmiła:
- Mogę spróbować znaleźć o nim informacje, jednak nie będzie to takie proste. Nie mówiłam wam wszystkiego i nie wiem, czy teraz powinnam to zrobić. Powiem jednak, że mogę się skontaktować z kimś, kto może wiedzieć jak pozbyć się tego drania.-  Chociaż nie do końca rozumieliśmy o co Jej chodzi, przystaliśmy na jej pomysł. Zaprowadziłam ją w głąb jaskini, gdzie nikt nie wchodził i gdzie mogła się skupić.

   

(Wataha Lata) od Nikity

     Smutna prawda. Wróciliśmy po jednym niebezpieczeństwie, tylko po to, aby wpakować się w kolejne. To było dziwne. Zawsze coś się dzieje w tych wszystkich watahach, wojny, wrogowie, duchy i wiele innych przeciwności już spotkało wiele watah, nie tylko naszą.
         A teraz coraz więcej kolejnych wilków ginęło... Czy to jest okrutne przeznaczenie każdej z watah? Walczyć dopóki nie zniknie z powierzchni ziemi? Nie podobało mi się to, zapewne nikomu takie coś się nie podoba, nie wiem jak reszta, ale ja zamierzam z tym walczyć.
         Podeszłam do reszty mojej watahy, gdzie przed chwilą zjawiła się Verna, która patrzyła się, jak gdyby już żegnała nas i stała nad naszymi grobami. Chorobliwa ciekawość, kto będzie następny, tylko to widziałam w jej oczach. Nie spodobało mi się to, ale to spojrzenia pokazało mi sprawę z innego pola widzenia.
-Stanę na straży- powiedziałam.- Nie będę się wychylać, ale będę pilnować i w razie czego ogłoszę alarm- zaoferowałam się.- Umiem się dobrze kryć, więc mnie tak łatwo nie znajdzie.
Siostra zawahała się chwilkę, jednak w końcu kiwnęła głową. Wyszłam na zewnątrz, aby przemyśleć kilka spraw, jednak przezornie trzymałam się blisko wylotu jaskini.
           To gra, on się bawi w rzeź i ktoś następny jest jego celem.... To by pasowało do tego, dlaczego nie zabił niektórych osób, np. gdyby chciał mógłby się rzucić na kogoś innego, ale wybrał właśnie te osoby, czyżby dlatego Verna miała taki wzrok? Chciała wiedzieć kto będzie następny?
             Usłyszałam szelest i spojrzałam naprężona do tyłu, jednak na szczęście to była tylko siostra, wydałam ciche westchnienie ulgi.
-Nie strasz mnie- powiedziałam zdejmując z siebie barierę niewidzialności.
-Sprawdzałam tylko twoją czujność- powiedziała niewinnym głosikiem.
Milczałyśmy przez długą chwilę, aż w końcu się odezwałam:
-Ciekawe kto będzie następny...?
-Żebym to ja wiedziała- odparła.
-Ale nie ty- powiedziałam.
-Dlaczego?- Zdziwiła się.
-Bo będzie chciał ci zadać ból, będziesz jedną z ostatnich, gdyby chciał cię zabić za wszelką cenę zrobiłby to na początku- powiedziałam cicho.
-Może i masz rację- odpowiedziała równie cicho.
-Gorsze jest to, że zapasy nie będą trwały wiecznie- powiedziałam.- A jak my będziemy polować na zwierzynę, to on zapoluje na nas.

czwartek, 16 maja 2013

(Wataha Lata) od Verny

     Poczułam burczenie w brzuchu. Nic nie jadłam od czasu zaklęcia Nikity, które dawało sytość, ale tylko na dobę.
-Jakieś polowanie? -Zapytałam się alf?
-Trzeba zrobić, pewnie jesteście strasznie głodni po wyprawie -Powiedział Fallen.
-Oj tak, tak -Odparłam.
Zebraliśmy wilki chętne do polowania, choć było to dziwne to chcieli to, nie bali się lub zapomnieli, że Duch Lasu mógł ich zabić, no cóż może to i dobrze?
    Postanowiłam potowarzyszyć w poszukiwaniach jedzenia. Nasza kraina miała jeleni, saren i innych zwierząt pod dostatkiem, więc długo nie szukaliśmy, kiedy natknęliśmy się na stado saren. Zaczęliśmy wszyscy atakować, a kiedy się udało poszliśmy w kierunku schronienia.
-O, jak widzę macie pożywienie, ale uważajcie, bo możecie się sami stać jedzeniem... na przykład dla mnie.-     Usłyszałam ociekający jadem głos Ducha Lasu.
- Szybko! -Krzyknęłam, złapałam sarnę i zaczęłam biec. Usłyszałam krzyk i trzask złamanych kości, ale biegłam dalej, trzeba uratować tyle wilków, ile się da.
Wpadłam do jaskini za mną pozostali. Zlustrowałam szybko kto zginął, ile jest strat.
Brakowało tym razem Roxany z mojej watahy i Saszy z Mroku.
Westchnęłam z goryczą, jest  nas coraz mniej.
Choć byłam Alfą to ciekawiło mnie, kto będzie następną ofiarą Ducha.

(Wataha Lata) od Sombry

Kiedy doszłam do watahy, nie wiedziałam co robić. Denerwowały mnie wszystkie dźwięki, wszystkie rzeczy oraz wilki. Każda rzecz kojarzyła mi się ze strata rodziny. Nikomu nie ufałam, wszyscy byli ,,otwarci" witali się i rozmawiali oprócz El Diablo. On był inny od wszystkich, wydawał się złośliwy i nie przyjemny, ale chciałam się o tym przekonać. Kiedy pierwszy raz go zobaczyłam zamarłam, jak by uderzył we mnie piorun. Każdy wilk miał swój styl, ale jego przyciągnął mój wzrok. Kiedy koło mnie przeszedł wystraszyłam się i całe moje ciało przeszedł dreszcz. Chciałam go poznać, zobaczyć jaki jest naprawdę. Czy mamy podobne poglądy. Wydał mi się wyjątkowym wilkiem. Miałam plan aby go poznać i tylko sprawdzić jaki jest. Cały plan się popsuł, gdyż po dłuższym spędzaniu z nim czasu zakochałam się. nie wiem co tera zrobić, czy dalej z nim się przyjaźnić i skrywać uczucia czy powiedzieć prawdę. Musze się nad tym poważnie zastanowić, a będę miała go długo w Jaskini Białych Róż.

(Wataha Zimy) od Aniel

     Czułam dziwny spokój, a jednocześnie wściekłość. Gdzie bym nie spojrzała wszędzie było widać strach. To już jest naprawdę wkurzające! Cały czas dzieje się coś co sprawia, że jesteśmy w niebezpieczeństwie! Jak to możliwe, że cały czas musimy się ukrywać?! Czy ktoś z zewnątrz w ogóle wie o naszym istnieniu?! Tyle razy walczyliśmy z wieloma trudnościami. Tak często ktoś przychodzi- odchodzi. Skąd i dokąd? Nigdy tak właściwie nie wyszłam poza teren naszej krainy, a nawet nie zastanawiałam się, jak tam jest. Ale teraz, po śmierci kolejnych wilków zaczynam myśleć, czy tam inne watahy przeżywają coś podobnego? Ile tak w ogóle jest tych watach? Oprócz naszych nie znam żadnej. Gdy dochodzili nowi członkowie opowiadali innym skąd  pochodzą, gdzie, jak i z kim żyli. Nigdy mnie to nie ciekawiło, po prostu cieszyłam się, że jest nas coraz więcej. Zawsze chciałam ich chronić, ale, gdy teraz o tym myślę, to wiele razy naraziłam ich na niebezpieczeństwo... A teraz straciłam trzech członków... Pierwszy raz, ale czy ostatni?

(Wataha Lata) od Verny

  Stałam przed Bejalem z pyskiem zwróconym ku ziemi, chciałam poznać odpowiedź dlaczego on mnie tak nienawidzi. Dlaczego odrzuca mnie.
  Niestety, nie doczekałam się odpowiedzi gdyż portal zaczął wydawać dziwne dźwięki i ujrzałam że się porusza, po czym wyskoczył z niego Duch Lasu.
-O niee- Jęknęłam. Wilki które nie uczestniczyły w wyprawie nie wiedziały kto to jest, ale czuły aurę jaka biła od tej zmory. Aura zemsty i wściekłości.
-Uciekać! -Krzyknął Bejal do wszystkich.
Wokół nas zapanował chaos, wilki zaczęły uciekać we wszystkie strony.
Ja zaczęłam przedzierać się do najbliższych wilków z watahy. Kątem oka ujrzałam jak Mój Niedoszły niechciany mąż rzucił się na Kiri z Watahy Wiosny i bezlitośnie ją zabił, po czym porzucił ciało i następną ofiara padła na byłą Alfę Jesieni- Katherine, to wszystko tak szybko się działo, że nikt nie zdążył zareagować.
- Nie wygracie ze mną, będę zabijał was wszystkich po kolei, aż nikt nie zostanie- Krzyknął złowieszczym tonem i zniknął. Pozostałe wilki patrzyły z przerażeniem na martwe ciała wilczyc. Zapanowała cisza.
- Słyszeliście go! Musimy się przygotować, on jest zbyt potężny, żebyśmy mogli sami z nim walczyć. Musimy się zebrać i coś zrobić! -Krzyknęłam. Spojrzałam na wszystkie wilki pokoi. Aniel wystąpiła naprzód.
- Ten chory duch tak jak powiedział nie spocznie dopóki nas nie zabije, musimy się schronić. Myślę, że najlepiej pójść do Jaskini Białych Róż, gdy Bejal oszalał i chciał nas zabić nie mógł tam wejść, może i tym razem tak będzie.
Pokiwaliśmy wszyscy głowami i zaczęliśmy biec w kierunku naszego schronu. Niestety, w czasie naszego biegu usłyszałam krzyki, a później złośliwy śmiech Ducha z Lasu.
-Zabił Genezę i Lucy z twojej watahy Verno. -Ktoś krzyknął, ale ja nie miałam czasu się smucić.
-Szybciej!-Krzyknęłam i przyspieszyłam kroku.
Wbiegliśmy do Jaskini Białych Róż.
-Wszyscy są? -Zapytała Naili i przeczesywała wzrokiem całą swoją watahę.
-U mnie wszyscy są. -Powiedział Bejal.
-U mnie też -Odparłam kończąc lustować wzrokiem mą watahę która teraz się zmniejszyła o dwóch członków.
-Ja tak samo -Rzucił Fallen
Spojrzałam na Naili i Aniel które rozpaczliwie kogoś szukały wzrokiem.
-Nie ma Heter i Snowy -Powiedziała Naili
-A u mnie Daniela, Sophie i Liliany. -Dodała Aniel
-On nas naprawdę wybije. -Mruknęłam.


(Wataha Zimy) Od Aniel

     Gdy wyszłam z jaskini zobaczyłam Vernę i Bejala rozmawiających na osobności. Nie czułam już jednak gniewu ani zazdrości. Wręcz przeciwnie, cieszyłam się, że wilczycy nic nie jest, polubiłam ją. Podróż, którą odbyliśmy wiele zmieniła, przede wszystkim pozwoliła mi wreszcie raz na zawsze skończyć z Bejalem. Patrząc na nich nabrałam ochoty porozmawiać z dawną rywalką. Już chciałam do nich podejść, gdy portal zaczął się poruszać i wyskoczył z niego Duch Lasu. Wszyscy patrzyli na niego, nie wiedząc co robić. Wilki, które nie uczestniczyły w podróży nie wiedziały kim on jest, my jednak wiedzieliśmy. Zanim zdarzyłam się odezwać usłyszałam krzyk Bejala:
 - Uciekać!
     Wkoło zapanował chaos, gdy nagle Duch Leśny rzucił się na Kiri z Watahy Wiosny i zabił ją, nim ktokolwiek zdążył się zorientować dopadł już Katherine- byłą alfę Watahy Jesieni.
  - Nie wygracie ze mną, będę zabijał was wszystkich po kolei, aż nikt nie zostanie- Krzykną do nas i znikną.
Wilki wkoło patrzyły z przerażeniem na zabite wilczyce. Zapanowała cisza, którą przerwała Verna:
- Słyszeliście go! Musimy się przygotować, on jest zbyt potężny, żebyśmy mogli sami z nim walczyć. Musimy się zebrać i coś zrobić!
     Zabrałam głos:
- Ten chory duch tak jak powiedział nie spocznie dopóki nas nie zabije, musimy się schronić. Myślę, że najlepiej pójść do Jaskini Białych Róż, gdy Bejal oszalał i chciał nas zabić nie mógł tam wejść, może i tym razem tak będzie.
    Wilki pokiwały głowami i bez zbędnych słów wszyscy ruszyliśmy biegiem do Liliowej Wyspy.

Ogłoszenie Specjalne

Uwaga!
Dangerous Wolf znowu rusza!
Od dzisiaj można już pisać opowiadania.
Jest też nowy alfa Watahy Jesieni!

Tak jak zapowiadałyśmy nadchodzą kolejne zmiany!