Gdy Verna zeszła z Naili trochę się uspokoiłam. Podczas gdy się szamotały inne wilki próbowały do nich podejść, ale im na to nie pozwoliłam. To sprawa między nimi. Mimo to martwiłam się trochę, obie wilczyce bardzo lubiłam i cieszyłabym się, gdyby i one zostały przyjaciółkami. Cóż, właściwie i ja kiedyś nie przepadałam za Verną, a Naili mnie denerwowała, może, gdy i one lepiej się poznają ich niechęć minie.
Na razie jednak się na to nie zapowiadało...
Wszystkie wilki znajdowały się na terenie wokół Lodowej Fontanny. Czekaliśmy. Każdy chciał być przy ponownym pojawieniu się Westosa. Wszyscy zastanawiali się, co chce nam dać.
- Już wieczór, musimy odpocząć.- Powiedziałam. Mimo to nikt nie odszedł. Skupiliśmy się w grupkach i zasnęliśmy.
Gdy nastał ranek znów nic się nie działo. To było dziwne. Jeszcze niedawno tyle się działo, a teraz znów panuje spokój. Powoli zaczynałam się przyzwyczajać, że raz jest tak nudno i spokojnie, a zaraz znów coś się dzieje.
W okół wszyscy odpoczywali i cieszyli się chwilą spokoju, nawet ja. Nie wiedzieliśmy, kiedy znowu zostanie nam on zabrany. Może po pojawieniu się Boga? Ciężko zgadnąć. I choć to bywa trudne, to tak właściwie da się z tym żyć. Czułam się coraz bardziej doświadczona. Przez ten rok tak wiele się wydarzyło.
Siedziałam patrząc w chmury, gdy nagle tuż przy fontannie pojawił się Bóg.
Przez chwile zapomniałam jak się oddycha. Nie był on już wilkiem- był człowiekiem
Z nim stały jego dzieci, które też miały ludzką postać...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz