Gdy obudziłam się rano, wszystko było zamazane, jakbym wciąż śniła. Po chwili rozbudziła mnie fala wspomnień. Znowu się tu ukrywaliśmy. Znów giną wilki.
Nie wstałam pierwsza, na nogach były już wszystkie alfy. Stali pod skalną półką obok wejścia do jaskini. Podeszłam do nich. Przez chwilę trwała cisza, po czym Verna
zabrała głos
:
- Nie możemy się tu ukrywać wieczność. Niedługo będziemy musieli coś zjeść, a wyjście na polowanie znów przysporzy ofiar.- Znów zapadła cisza, podczas której patrzyłyśmy sobie w oczy. Bejal i Fallen byli jakby nieobecni.
Wiedziałam o co chodzi Vernie, sama wczoraj nad tym rozmyślałam. Powiedziałam na głos, to co wszyscy już wiedzieli:
- Będziemy musieli z nim walczyć. Jeśli tego nie zrobimy wszyscy w końcu umrzemy.
- To jedyna szansa.- Zgodziła się Verna.
Przez resztę dnia omawialiśmy szanse i szukaliśmy sposobu na Ducha Lasu. Jednak ponieważ tak właściwie nic o nim nie wiedzieliśmy nie bardzo mieliśmy chociażby pojęcie jak się go pozbyć. W końcu Alfa Powietrza oznajmiła:
- Mogę spróbować znaleźć o nim informacje, jednak nie będzie to takie proste. Nie mówiłam wam wszystkiego i nie wiem, czy teraz powinnam to zrobić. Powiem jednak, że mogę się skontaktować z kimś, kto może wiedzieć jak pozbyć się tego drania.- Chociaż nie do końca rozumieliśmy o co Jej chodzi, przystaliśmy na jej pomysł. Zaprowadziłam ją w głąb jaskini, gdzie nikt nie wchodził i gdzie mogła się skupić.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz