niedziela, 30 czerwca 2013

(Wataha Lata) od Verny

       Wyszłam z jaskini ociężale. Nudziło mi się siedzenie w grocie. Nie miałam nic do robienia. Bejal się nie odzywał. Akine jakoś cicho siedziała u siebie. Aniel z Naili miały własne sprawy.
Po prostu nic się nie działo.
      Zaczęłam chodzić po moich terenach. Wszystko było takie samo... Drzewa, krzewy, trawa, skały.
Taka okrutna codzienność.
Nie chciałam tego, a samotność coraz bardziej mi doskwierała. Moja siostra ma partnera, inni z mojej watahy także a ja?
Ja nie mogę się ustatkować na tyle abym miała partnera, i żyła szczęśliwa.
Sama pamiętam jak Nikita mówiła że zostanie stara panna bo z basiorami same kłopoty i oho widzę że jest stara panną.
Cóż chyba w alternatywnym świecie...
  Powolnym krokiem wróciłam do groty i zobaczyłam Deep'a i Leyle spoglądających głęboko w swoje oczy. Oho następna para. Super...
 -Heeej, a wy co tu tak siedzicie? - Osunęli sie od siebie a ja spojrzałam lekko zakłopotana - Przepraszam, to ja już sobie pójdę... Cześć -Odbiegłam od nich i ponownie wyszłam z jaskini.
I co tu robić?
Do kogo pójść?
No właśnie, nie mam takiej osoby. Nawet przyjaciela....

(Wataha Lata) od Nikity

         Trzeciego dnia było spokojnie, ostatecznie nie wychyliłam nawet głowy poza moje "gniazdko", miałam dużo czasu na moje rozmyślenia i plany na przyszłość, a także na grę na harfie, kiedy nikogo nie było w pobliżu. Zastanawiało mnie czy już się siostra pogodziła z Kondrakarem. Tak naprawdę to najgorzej podczas tej kłótni czułam się ja, nie wiedząc po której stronie barykady stanąć. Oboje mieli rację i oboje się mylili, co było dla mnie dosyć dezorientujące.
       Zamieniłam się w dziewczynę oraz rozejrzałam się patrolując teren, a byłam w tym naprawdę dobra, w końcu kiedyś byłam zwiadowcą,a umiejętności pozostały. Następnie zaczęłam grzebać przy futerale harfy, aby ją wyciągnąć, ale w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że kiedy nim potrząsam wydaje jeszcze jeden cichutki dźwięki, który do tej pory mi umykał. Zaczęłam badać ten złoty futerał szukając jakiś przycisków, albo mechanizmów, które by mi pomogły dostać się do ukrytej części futerału, aż w końcu znalazłam mały przycisk, którego naciśnięcie powodowało zwolnienie nacisku na określony fragment ścianki. Szybko wyjęłam tą wielką harfę i położyłam obok siebie, aby odkryć co tam było schowane. Wyciągnęłam piękny długi łuk i dwa noże: jeden krótki, drugi długi (oczywiście wszystko było z platyny). Przyznam, że byłam tym zaskoczona i to bardzo, ale ani jednym, ani drugim nie umiałam się posługiwać, więc chyba na razie potraktuje to jako ozdobę.
      Nie mając co z tym zrobić ukryłam to w tym samym miejscu i włożyłam na swoje miejsce harfę ostatecznie darowując sobie grę na niej, ponieważ się ściemniało i czas był, abym wyruszyła na polowanie pod osłoną nocy. Szybko zsunęłam się z drzewa (gałęzie rozrosły się zbyt gęsto, abym mogła polecieć) i wylądowałam miękko na podłożu.
 - Chwila zabawy na polowaniu i muszę wracać - westchnęłam cichutko. - W końcu to najbezpieczniejsze i najbardziej ukryte miejsce.
Miałam rację, nie wyróżniało się niczym od innych terenów. Zamaskowałam nawet mój zapach dla tropicieli znacząc go błotem i zapachem innych zwierząt. Ostatecznie wśród tej gamy zapachów i kolorów byłam niewykrywalna.
      Około godzinę później wracałam z łupem na plecach, aby ukryć go w spiżarni, gdzie będzie niedostępny dla innych zwierząt. To było ostatnie polowanie, ponieważ przygotowałam się na dłuższy czas.
      Położyłam się spać patrząc w gwiazdy, tęskniłam do czasu spędzonego z innymi w watasze, ale uznałam, że lepiej dać im jeszcze trochę czasu, aby ułożyły się wszystkie sprawy. Spojrzałam na jeden z gwiazdozbiorów. Pegaz. Moja szczęśliwa konstelacja. Zamknęłam oczy, aby zapaść w głęboki sen.
     Obudziłam się przy pierwszych promieniach słonecznego dnia, ponieważ coś mi nie grało. Nie wiedziałam co to było, dopóki nie otworzyłam oczu. Ktoś tutaj był. Szybko zamknęłam je, kiedy dziewczyna odwróciła się w moją stronę.
 - No i mam tutaj moją małą nagrodę - usłyszałam jej beztroski głos. - Jestem pierwszą łowczynią skarbów, która ją tutaj znalazła. Pozostali łowcy będą mi zazdrościć, kiedy zgarnę dla siebie premię.
"Pozostali łowcy", a więc było ich więcej. W sumie to nawet lepiej, że się wyniosłam z jaskini, dobrze, że nie sprawiłam im tego typu kłopotów.
Otworzyłam oczy i gwałtowanie się poderwałam stając na chwilę na rękach, a następnie robiąc obrót, aby stanąć normalnie na nogach. Po chwili zamieniłam się w wilka gotowa na podjęcie ataku.
 - Ech... - Westchnęła. - Nigdy nie jest tak łatwo, ale to czyni zadania ciekawszymi.
Ona również zamieniła się w wilka.
 - Radzę darować ci takie wywody - powiedziałam. - Skoro za chwilę już nie będziesz żyć!
 - Nie masz nawet odrobiny litości - zakpiła sobie ze mnie. - I ktoś taki w ogóle odważył się dołączyć do watahy. Tylko zabijanie ci w głowie, morderczyni.
 - Jesteś wkurzająca - udałam, że się nie przejęłam jej słowami.
Stałam spokojnie czekając na jej atak, patrzyłam uważnie jej w oczy oceniając jej pewność siebie i wiarę w jej siłę, była bezkresna, a więc albo faktycznie była niezwykle silna, albo nie poniosła klęski, bo mnie nigdy nie spotkała.
 - Może mi powiesz o co chodzi z tą nagrodą i łowcami skarbów - zaproponowałam. - Skoro i tak jedna z nas nie wyjdzie z tego żywo.
 - Wyznaczono nagrodę za twoją głowę - powiedziała. - Najwyższą z możliwych. Za to co dadzą można by było kupić na własność wszystkie góry na świecie i morza i jeziora oraz jaskinie. No cóż, łakomy kąsek. Jestem jedną z wielu jacy ciebie szukają, tylko, że nikt nie natrafił na właściwy trop. A oprócz tego zlecono ściganie ciebie wielu najlepszym asasynom.
 - Miło wiedzieć, że jestem tyle warta - burknęłam. - No cóż i dobrze słyszeć, że ty jedyna natrafiłaś na prawdziwy ślad do odnalezienia mnie. Jak ciebie odeślę na drugą stronę to będzie po sprawie.
 - Jak śmiesz sądzić, że mnie w ogóle możesz pokonać! - Krzyknęła zdenerwowana.
 - Jak na razie dużo gadasz i nic nie robisz - zwróciłam jej uwagę.
Rzuciła się na mnie, ale ja z łatwością unikałam jej chaotycznych ciosów, kiedy zmęczona wycofała się na chwilę powiedziałam, aby ją sprowokować (złość sprawia, że przeciwnicy nie myślą i częściej popełniają błędy, a ich ruchy stają się bardziej przewidywalne):
 - Tak jak myślałam. Jesteś silna tylko w mieleniu gróźb swoim jęzorem. To było nudne, nawet nie mam zadrapania.
Domyślałam się, że teraz wykorzysta swój najsilniejszy atak. Jak się okazało moja intuicja podpowiedziała mi bezbłędnie. Patrzyłam na wielki rosnący słup mroku i jej chory śmiech. Po chwili w łapach trzymała wielką włócznię.
 - Godne pożałowania - prychnęłam. - To jest żelazo, najgorszy ze wszystkich możliwych metali jakie mogłaś przeciwko mnie zastosować.
Liczyłam na to, że rozwalę je z łatwością podczas walki, taki metal nie jest zbyt trwały, ale wtedy poczułam się jakby ktoś poraził mnie prądem. Moje kąciki ust się uniosły w upiornym uśmiechu.
 - To jest nie fair - powiedziałam. - Ja nie mam broni.
 - Obchodzi mnie tylko nagroda, a nie zasady - odpowiedziała pyszałkowato.
 - Nie pozwolę ci uzyskać przewagi - powiedziałam spokojnie. - Poddaj się, dopóki masz szansę.
 - Że co? - Zdziwiła się. - Niby jak zamierzasz mnie pokonać?
 - Zmarnowałaś swoją ostatnią szansę - powiedziałam grobowym głosem i wyciągnęłam przed siebie rękę. - Czas, aby zakończyć tą walkę nie zważając na ofiary.
Z mojej ręki buchnęły pioruny, do tej pory nie zauważyłam u siebie tej mocy, ale zrozumiałam co mój instynkt mi podpowiadał. Metale się elektryzują i magnesują, a więc mogę z łatwością odebrać jej broń. Siłą woli posłałam ku jej broni pioruny i sprawiłam, że podleciała do mnie. Złapałam ją z łatwością. Wadera się cofnęła.
 - Straciłaś ochotę do walki - zaśmiałam się ponuro. - Było się poddać, gdy ci to proponowałam.
Cofała się, dopóki nie natrafiła na korę drzewa.
 - Stąd nie ma ucieczki - dodałam zbliżając się do niej, aż podetknęłam ostrze włóczni do jej gardła. Namagnesowałam metalową linkę w jej pasie i sprawiłam, że ją obwiązała tak szczelnie, że nie mogła się ruszyć.
         Opadłam zmęczona na posłania i spojrzałam na moje ręce, nie mogłam uwierzyć, że posiadam, aż tak nietypową moc. Pioruny? Magnetyzm? Do tego ta harfa oraz noże i łuk? Czy to są zbiegi okoliczności?
 - Pioruny, co? - Westchnęłam. - To może być niebezpieczne, jeśli bym użyła tego w niewłaściwym momencie.
Spojrzałam niechętnie na jej krzyki, abym ją wypuściła i stawiła jej dzielnie czoła, a nie ją tak podstępnie wiązała. Dopiero co chciała przede mną uciekać, a teraz posądzała mnie o tchórzostwo. Ona jest niemożliwa. Machnęłam ręką, aby część sznura ją zakneblowała, tym samym ratując moje obolałe uszy i być może zapobiegając wykryciu mojej kryjówki, ale jutro i tak muszę coś z nią zrobić... Może jak ją porządnie zranię w głowę, to zapomni o mnie i kim jest? Muszę jutro coś wymyślić.

(Wataha Lata) od Deep'a

- Jasne że tak! - krzyknąłem wesoły. Skoczyłem na Leylę i obaj zaczęliśmy się toczyć z górki. Wpadliśmy na jakiegoś wilka, który uderzył w drzewo.
- Przepraszam! - krzyknąłem i zacząłem się śmiać. Turlaliśmy się coraz szybciej, w pewnym momencie zaczęliśmy tak szybko się przemieszczać, że nie mogłem się ruszyć. Moje ciało sparaliżowało. Jedyne co widziałem to pomieszane kolory. Zakręciło mi się w głowie i powoli zacząłem tracić przytomność. Nagle Leyla krzyknęła:
- Uwaga!
Był to koniec drogi - przepaść. Zaczęliśmy spadać w dół. Miałem obezwładnione ciało, patrzyłem bezradny w górę, wiedząc że to mój koniec. Nagle Leyla rozwinęła skrzydła i złapała mnie za łapę. Zaczęła lecieć w górę. Gdy wylecieliśmy z przepaści położyła mnie ostrożnie na trawę, zamknąłem oczy i próbowałem zapanować nad swoim ciałem.
- Deep, nic ci nie jest? - usłyszałem. Pokiwałem głową i powoli wstałem. Wszystko było ze mną w porządku, po prostu byłem strasznie zmęczony. Po chwili upadłem na ziemię i zasnąłem. Obudziłem się parę godzin później w jaskini, Leyla przypatrywała się mi.
- Już się obudziłeś - powiedziała z ulgą. Usiadłem i pocałowałem ją.
- A to za co? - uśmiechnęła się.
- Za uratowanie mi życia - odpowiedziałem. Rozejrzałem się dookoła, nikogo nie było. Pewnie wszyscy poszli na polowanie.
- Musisz leżeć i odpoczywać - chciałem wstać, jednak ona popatrzyła na mnie tym swoim wzrokiem.
- Przepraszam że zniszczyłem nasz dzień.
- Wcale nie zniszczyłeś. Spędziliśmy go ze sobą i to się liczy - położyła łapę na moją i popatrzyliśmy sobie w oczy. Nasze głowy powoli zbliżały się do siebie, kiedy do jaskini wparowała Verna.
- Heeej, a wy co tu tak siedzicie? - automatycznie odsunęliśmy się od siebie. Verna popatrzyła na nas zakłopotana. - Przepraszam, to ja już sobie pójdę... Cześć - odbiegła. Zaczęliśmy się śmiać.
- Ale wpadka - powiedziałem. Leyla zrobiła się czerwona jak burak. Dałem jej całusa w policzek.
- Leyla...
- Tak, Deep?
- Cieszę się że jesteś.
Uśmiechnęła się i odpowiedziała:
- Ja też.
Zrobiłem się senny. Położyłem się obok Leyli i zasnąłem.

piątek, 28 czerwca 2013

(Wataha Zimy) od Aniel

     Wracając do Jaskiniowego Urwiska rozważałam słowa Dona. Był już wieczór, ale nie czułam się śpiąca. Wiedziałam, że nie dam rady zasnąć, zbyt wiele myśli zaprzątało mi głowę. Wokół panował spokój, powoli zachodziło słońce, a niebo było bezchmurne. Spacerowałam tak, aż zobaczyłam pierwsze gwiazdy. Wtedy ruszyłam z powrotem w stronę jaskiń, gdy nagle usłyszałam znajomy głos, na którego dźwięk mocniej zabiło mi serce:
- Więcej się do ciebie nie zbliżę... obiecuje, jeśli tego chcesz. Rozumiem... zraniłem cię, ale to również twoja wina i twej miłości.- Zobaczyłam Evanestencie i odwracającego się od niej White'a.
Wilczyca przez chwile wpatrywała się w niego, po czym lekko się zaśmiała, co zdziwiło zarówno mnie jak i jej rozmówce, który odwrócił pysk w stronę wilczycy.
- Miłość... Myślałam, że jeśli się w tobie zakocham pomożesz mi zapomnieć o Krossie... To był mój partner... Jedyny jakiego miałam. Wiesz... Chciałam znów poczuć to, co wtedy, gdy był przy mnie, ale... Wiem jak to jest kochać, nie chce zabrać ci uczucia, którym darzysz Aniel. Może faktycznie jest ci pisana. Nie wiem czy to prawda, ale z pewnością się tego dowiesz.- Wadera ruszyła w stronę jaskiń, po czym przystanęła- Poradzę ci jedynie, byś był bardziej ostrożny i stanowczy, co do okazywania swoich uczuć. To jak mnie polizałeś dało mi nadzieje, że jednak mogłoby się nam udać.- Uśmiechnęła się smutno i znów ruszyła.
Samiec stał w miejscu, zapewne rozważając jej słowa, a ja spróbowałam niepostrzeżenie ruszyć za przyjaciółką, chcąc ją pocieszyć. Drogę zastawił mi jednak White, patrząc mi uważnie w oczy.

(Wataha Mroku) Od Minsa

- Mins ja kocham was obu i nie mogę wybrać. Choć cię kocham i zgodziłam się z tobą być. Nie widzę żebyś był szczęśliwy. Nie czuję się wesoła, choć cię kocham.- Powiedziała do mnie Naili.
- Więc może bądź ze mną...- zaproponował Donatello.
Nie wytrzymałem. Podbiegłem do niego i dałem mu z liścia. Zaczęła się walka. Wygrywałem. Jednak nadepnąłem na kolec dzikiej róży(wbił mi się cały w nogę). Donatella wykorzystał okazję i cisnął mną o drzewo które było całe porośnięte jeżynami i dziką różą. Wstałem.
~Teraz masz przechlapane- pomyślałem
Skupiłem się i zacząłem przeistaczać swe myśli w czyn. Kolce które utkwiły w moim cielę, dosłownie wyleciały z ran. Kolce z drzewa także zaczęły ,,latać,,. Kazałem im lecieć na Donatello. Nagle między nas wskoczyła Naili:
- Mins, już spokój. Kocham cię, chce być z tobą. Don znajdziesz swoją miłość na pewno.
Podeszła do Donatella i musnęła mu po pysku. Ten odszedł kulejąc. Naili natychmiast podbiegła do mnie i mnie przytuliła.
- Przepraszam, to moja wina, może nie powinnam mieć partnera?
- Chyba żartujesz, jesteś ze mną, a ja z tobą.
Wróciliśmy do jaskini. Donatello spojrzał na mnie jak z pod byka. Warknąłem na niego groźnie.
- Ej bo wywalę obu z watahy.
Byłem nieco poirytowany. Chciałem mu się odpłacić za te kolce.
Położyłem się w koncie i zamknąłem oczy. Nie zasnąłem, bo chciałem się dowiedzieć co Donatello zrobi.
-Przepraszam... idź do szamana, może on coś poradzi.-powiedziała Naili.
-Po co, zagoi się samo, a i to nie twoja wina. Niepotrzebnie wchrzaniłem się w wasz związek i tyle.
Donatello uśmiechnął się, po czym zasnął .
-Dobranoc.
Naili też położyła się. Ja natomiast wstałem i położyłem się obok niej.

(Wataha Mroku) Od Naili

     Nie wiem, ale ciągle czuje coś do Doniego, nawet kiedy jestem z  Minsem.
- Mins, ja kocham was obu i nie mogę wybrać. Choć cię kocham i  zgodziłam się z tobą być. Nie widzę żebyś był szczęśliwy. Nie czuje się wesoła, choć cię kocham.
Powiedziałam ze smutkiem w oczach.
- Więc może bądź ze mną...-Powiedział uśmiechając się Donatello.
W tym samym czasie Mins zrobił minę grozy, podszedł do Donatella. I go podrapał, zaczęła się walka. O moją miłość, widziałam jak się bili, lecz nie wiedziałam co zrobić. Donatello rzucił Minsem o drzewo. Samce stanęli na przeciw siebie, mieli znów zacząć walkę. Kiedy stanęłam na środku i powiedziałam:
- Mins, już spokój. Kocham cię, chce być z tobą. Don znajdziesz swoją miłość na pewno.
Podeszłam do niego i musnęłam jego policzek. Don odszedł kulejąc. A ja podbiegłam do Minsa, który był zakrwawiony. Wtuliłam się w jego futro liżąc go ze łzami w oczach:
- Przepraszam to moja wina, może nie powinnam mieć partnera?
- Chyba żartujesz, jesteś ze mną, a ja z tobą.
Zamyśliłam się, coś mi nie pasowało. Cały czas- ale nie wiedziałam co.
Z Minsem wróciliśmy do jaskini. Widziałam jak Don patrzył się na Minsa z pod byka, a ten na niego warkną.
- Ej bo wywalę obu z watahy.
Zirytowałam ich moim głosem. Kiedy Mins zasną podeszłam do Donatella, który jeszcze nie spał.
- Przepraszam... idź do szamana, może on coś poradzi.
- Po co, zgoi się samo, a i to nie twoja wina. Niepotrzebnie wchrzaniłem się w wasz związek i tyle.
Uśmiechną się do mnie słodko.
- Dobranoc.
Powiedziałam i sama zasnęłam.

(Wataha Mroku) Od Minsa

- Co?- spytała zdziwiona .
Nagle z krzaków wyszedł przybity Donatello. Pewnie słyszał mnie, gdy pytałem się Naili, czy chce zostać moją partnerką (wiem, że on też ją kochał).
- Przepraszam Mins, ale.. nie wiem. Doni odejdź na chwilę.
Zaciekawiło mnie to, że wszystko przeciąga. Może nie chce zranić Donatella.
- Mins, ja chcę. Chcę zostać twoją partnerką.
Mówiąc to rzuciła się na mnie i zaczęła mnie całować.
- O nie..- powiedziała smutna
Donatella pobiegł w las. Po czym zostawił nas samych.
- Choć...
- Gdzie?- spytała .
- Do jaskini. Poczekamy na Donatella i pogadamy trochę.
- Dobrze.
Maszerowaliśmy przez las milcząc. Naili była dziwnie smutna.
- Czemu jesteś taka smutna?- spytałem kiedy dotarliśmy do jaskini .
- Myślę o Donatello. Nie chciałam go zranić.
- Ja wiem. Nikt nie wiedział, że on jest w krzakach. Założę się, że gdybyś wiedziała, że on tam jest próbowała byś nas trochę przesunąć.
- Czemu?
- Ze względu na jego wrażliwość.
Zapadła noc a Donatella ciągle nie było.
- Zaczynam się martwić.
- Czemu? Jedyne co może go tu złego spotkać to głód albo spotkanie ze złą z jakiegoś powodu Verną .
- Racja, ale i tak się martwię.
- Jeśli to cię uspokoi to pójdę go poszukać.
- Dobrze, idź.
- A ty się połóż spać, jest już późno.
Mówiąc to dałem jej całusa po czym ruszyłem na poszukiwania. Szukałem całą noc po lesie. Ale nie znalazłem go. Jednak nie poddawałem się. Zmieniłem się w sowę i zacząłem patrolować las z góry. Po 20 minutach znalazłem go śpiącego na drzewie. Usiadłem obok niego i zmieniłem się w wilka. Zacząłem go budzić. Gdy wreszcie mi się to udało ten zaczął się dąsać.
- Słuchaj Don. Wiem, że kochasz Naili, ale nie możesz się tak obrażać i uciekać. Rozumiesz?
- Tak, przepraszam.
- Przepraszać to będziesz Naili. Wiesz jak się martwiła?
- Domyślam się.
- A teraz złaź z tego drzewa i idziemy do jaskini.
- Dobrze.
Zeskoczyliśmy z drzewa po czym ruszyliśmy w stronę jaskini. Kiedy dotarliśmy na miejsce zaczął się świt a Naili wciąż czekała na nas.
- Czemu się nie położyłaś?
- Nie mogłam zasnąć. Bałam się o was.
- No Donatello, co masz do powiedzenia Naili?
- Przepraszam, że uciekłem. Zachowałem się nieodpowiedzialnie.- zaczął się usprawiedliwiać.
- Przyjmuje przeprosiny.
- No, czyli wszystko jest dobrze.- powiedziałem wesoło.

czwartek, 27 czerwca 2013

(Wataha Lata) od Leyli

     Maszerowałam z Akine trzymającą mnie za rękę w milczeniu.
Deszcz już tylko kropił, ale dalej było ciemno przez chmury zasłaniające słońce...
Jej jaskinia była wielka i pełno było przy niej liści jesiennych.
Weszłyśmy do wnętrza jaskini... położyłam się na pierwszym z brzegu posłaniu.
- Zimno ci?- zapytała Akine
- Nie.- powiedziałam
- Jak masz na imię? - zapytała
- Jestem Leyla. Zrobiło się już mniej pochmurnie, pójdę sobie.- miałam wstać lecz mnie zatrzymała
- Nigdzie nie idziesz. Jest ciemno i mokro, zostaniesz z nami do rana.- powiedziała Akine
- Z nami?- zdziwiłam się na chwilę lecz po moich słowach z głębi jaskini wyszły trzy wilki.
- Epril jestem, chcesz to możesz spać koło mnie, mam duże legowisko.- uśmiechnęła się podchodząc do mnie jakaś wilczyca.
Pokiwałam głową i poszłam za nią. Miała naprawdę duże legowisko na dwie osoby. Położyłam się wtulona w moje mokre skrzydła i zasnęłam.
     Rano obudziłam się z głową Deep'a przed nosem...
- Aaaa! Deep?! Co ty tu robisz?- zdziwiłam się podskakując z zaskoczenia
- Szukaliśmy cię od rana! Wybacz mi nie powinienem cię zostawiać...- basior wtulił się we mnie szczęśliwy z mojego widoku.
- Oh Deep, to ja nie powinnam cię tak urazić, kocham cię i nie chcę cię stracić!
Gdybym nie powiedziała ,że możemy być tylko przyjaciółmi nie doszłoby do tego...
To moja wina, wybacz ja nigdy bym nie chciała ci zranić uczuć.
Czy nadal będziesz mnie po tym co zrobiłam kochać? –przepraszałam ze łzami w oczach, nigdy bym sobie nie wybaczyła gdyby coś mu się stało... kocham go!
- Wybaczam, tylko wróć do mnie, do rodzinnej watahy.- powiedział
- Deep, kocham cię z całego serca! Wracam z tobą, od teraz nic mnie od ciebie nie rozłączy. Kochasz mnie, dlatego uciekłeś zraniony po moich słowach?- zapytałam
- Tak, pierwszy raz kocham cię taką jaka jesteś , nie bo przypominasz Perrie.- uśmiechnął się patrząc mi w oczy
- Więc zapytam cię jeszcze raz... Zostaniesz moim partnerem?- zarumieniłam się i czekałam co powie, po kolejnym moim wyznaniu mu miłości...

(Wataha Mroku) Od Naili

- Co?
Zdziwiłam się bardzo. On i ja? No, bardzo mi się podoba, ale lubię też Dona... O wilku mowa, zaszeleściły krzaki. Wyszedł z nich Don.
- Przepraszam Mins ale... nie wiem. Doni odejdź na chwilę.
Powiedziałam to bo wiedziałam, że usłyszał pytanie Minsa, wiedziałam też, że mnie kocha. Ale Minsa znam dłużej... choć nie chciałam ranić Donatella- musiałam.
- Mins, ja chcę. Chcę zostać twoją partnerką.
Powiedziałam rzucając się na niego i całując go prosto w pyszczek. Byłam szczęśliwa, ale zawsze się to psuje. Spojrzałam do tyłu, Don był na skraju  załamania. Z jego oczu spadła łza.
- O nie...
Szepnęłam schodząc z Minsa. Donatello pobiegł daleko w las. Nie miałam zamiaru go gonić, bo jakoś tak, no nie wiem, nie miałam chęci. Niech się wypłacze. Ja go też bardzo lubię.....ale Mins...ohh, nie wiem. Kocham ich obuch, ale Mins był pierwszy.

(Wataha Mroku) Od Minsa

         Biegłem w stronę nawiedzonej góry. Gdy dotarłem na miejsce było już ciemno. Ułożyłem się przy wejściu do jednej z wielu jaskiń na górze i zacząłem myśleć. Nagle nie wiem czemu zacząłem myśleć o Naili. Ostatnio była przybita i smutna. Zastanawiałem się czemu. Ale myśl o niej znikła z mojej głowy tak szybko jak się pojawiła. Wtedy zacząłem myśleć o własnym życiu. Od dłuższego czasu doskwierała mi samotność. Wtedy pomyślałem aby nie spytać się Naili czy ni chciała by zostać moją partnerką. Ale to jutro. Zamknąłem oczy i zasnąłem. 
         Następnego dnia była piękna słoneczna pogoda. Zbiegłem z góry ,po czym zmieniłem się w orła i wzleciałem nad czubki drzew. Szukałem Naili po 10 minutach szukania znalazłem ją nad rzeką. Wleciałem w krzaki i zmieniłem się w wilka. Wyszedłem z zarośli po czym rozpocząłem rozmowę:
- Cześć Naili .
- Cześć.
- Posłuchaj, podobasz mi się od dłuższego czasu i chciałem się spytać czy zostaniesz moją partnerką?

środa, 26 czerwca 2013

(Wataha Mroku) Od Silver Shaodw'a

     Podszedłem do małego światełka... a był nim czarny diament. Był piękny i dosyć duży- może wielkości łapy dorosłego wilka. Już chciałem go zabrać,  jednak usłyszałem trzask i runąłem na ziemię razem z gałęzią.Wściekły i lekko poobijany wstałem i spojrzałem jeszcze raz na diament... skoczyłem na drzewo, szybko go złapałem i zeskoczyłem. Kiedy spojrzałem na diament zobaczyłem cierpiącą w nim duszę... ktoś starał się wydostać na wolność. "Hmmm...ciekawe co jeszcze ukrywasz ?" pomyślałem cały czas patrząc na diament.
- Musze to sprawdzić.
Powiedziałem sam do siebie... kiedy podniosłem wzrok, aby ruszyć przed siebie zobaczyłem Galaxy.
- Co musisz sprawdzić ?
Zapytała ocierając łzę ,diament szybko przykuł jej wzrok.
- Nie... nic.
Zakłopotany schowałem kamień za plecy i wykrzywiłem lekki uśmiech.Zazwyczaj tego nie robię ,poczułem się dziwnie.Ominąłem wilczycę i pobiegłem przed siebie.... do lodowej krainy. Kiedy brnąłem przez śnieg zacząłem odczuwać mróz. O tak przeszywał moje kości, zacząłem trząść się z zimna. Nie dam rady tu usiedzieć, starałem się zawrócić jednak poczułem uderzenie, a potem ciemność przed oczami.

---Po przebudzeniu---
     Obudziłem się w jakiejś dziwnie znanej mi jaskini... na ziemi było pełno kości i różnych metali, a na ścianach wisiały kamienie szlachetne. Ze sklepienia zwisały czaszki i fiolki. Rozglądając się po tym miejscu przypomniały mi się stare czasy, kiedy to, jako młody wilk, przychodziłem tu odpocząć, jednak wtedy nie było tych czaszek i reszty dziwadeł.
- Widzę, że już się przebudziłeś.
- Kim jesteś ?!
Warknąłem szukając kogoś albo czegoś co przywlokło mnie i związało.
- Nie znasz mnie i nigdy nie będziesz znał... chcę tylko jednego.
- Co ja mogę mieć !
- Widzisz Silver ,w twoje łapy wpadło coś co nigdy nie powinno być przez ciebie znalezione.
- A mianowicie ?!
- Kamień o którym nie powinieneś wiedzieć i którego nie powinieneś zobaczyć.
Spojrzałem na swoje łapy....chodziło o diament.
- Gdzie on jest ?!
- Powinieneś zapytać czym on jest...
- Więc co to ?!
- Wpadł ci w łapy kamień dusz który jest ci zbędny.Dusze w nim zamknięte powinny tam zostać... ale...
- Co "ale" ?!
Spojrzałem na wejście od jaskini.Jednak miałem przeczucie ,że rozmówca siedzi kilka metrów za mną i piorunuje mnie ślepiami.
- Tych kamienie nie może otworzyć byle kto...bo widzisz są różne kolory i rodzaje.Czerwone, białe, bursztynowe bądź brązowe, niebieskie i oczywiście czarne.
- Ogień, powietrze, ziemia, woda, iluzja.
Przypomniałem sobie wszystkie żywioły watah, wymamrotałem je co chyba przykuło uwagę rozmówcy. W jednej chwili poczułem na karku jego zimny i śmierdzący oddech.
- Żywioły watah...tak. Nie można złapać stworzenia iluzji do białego diamentu ani też odwrotnie.W każdym wilku jest coś co sprawia, że nie da się zamknąć jego duszy w innym diamencie... musi on odpowiadać żywiołowi.
- No i co związku z tym?
- Do moich badań chciałbym jeden otworzyć... padło na czarny, jednak ten który znalazłeś jest jednym który posiadam. Ma on w sobie duszę tyrana przeszłości mógłbym zniszczyć ten świat.
- To chyba nie mój problem, że nie masz innego z resztą on jest mój!
- Właściwie to leży w twoim interesie. Potrzebuję twojej pomocy.
- Po kiego?!
- Jesteś szamanem i potrafisz kontaktować się ze światem zmarłych. Mógłbyś wejść do diamentu i zabić tyrana.
- Skończyłem z mordowaniem !
-Wiem, ale zrobisz to, jeśli ja tego będę chciał...
Rozmówca wyskoczył przede mnie. Teraz kiedy dobrze go widziałem....ahhh.To był mój brat- Xivo
- Xivo...!!!
- Tak Silver...wygnałeś mnie a teraz ja urosłem w siłę i zrobisz co ci rozkażę.
- Nie będę dla ciebie pracował !

(Wataha Lata) od Nikity

     Leżałam w jaskini nie wiedząc co robić. Zdawałam sobie sprawę o co poszła kłótnia, ale nie sądziłam, że będzie, aż tak źle. No cóż, może i mam gorszą przeszłość od innych wilków i mnie bardzo zmieniła, sprawiła, że jestem bardziej zamyślona, ale czy to jest, aż takie ważne. Po prostu miałam zbyt wielu wrogów w przeszłości, którzy byli naprawdę niebezpieczni i trochę się obawiałam, że mogę ich spotkać znowu, a także odczuwałam, że spotkania z nimi odcisnęły na mnie piętno smutku. Taka już jestem.
       A teraz Kondrakar chciał to zmienić, abym mogła się uśmiechać i żyć bez zmartwień, to było naprawdę miłe z jego strony i bardzo chciałabym, aby to było możliwe, ale niestety nie jest. Bardzo bym chciała tego, ale siostra miała rację, ja muszę uporać się z tym sama. Po prostu osoby, które powinny pozostać w mojej przeszłości oddziałują na to co się dzieje teraz w taki czy inny sposób.
       "Tsurumi Rumi" zamyśliłam się. Była dziwna, naprawdę, najprawdopodobniej była zabójczynią na kogoś zlecenie. Była jedną z wielu postaci, które przewinęły się wśród mojej wędrówki. Niemalże każdego dnia, albo nocy spotykałam jakiegoś wroga do czasu dołączenia do Dangerous Wolf.
        Kondro był już na szczęście od wczoraj w jaskini, ale ja i tak przeważnie milczałam, albo udawałam, że spałam. Teraz otworzyłam oczy i wymknęłam się na samotną wycieczkę, aby odnaleźć tą nieszczęsną harfę. Zamieniłam się w człowieka i zarzuciłam sobie futerał na plecy. Nie miałam ochoty jej wyciągać.
I co teraz miałam robić? Jak ich pogodzić?
        Nie miałam ochoty na powrót do watahy i wodzenie potajemnie wzrokiem między tą skłóconą dwójką. Wdrapałam się na wysokie drzewo i pospiesznie zbudowałam sobie na jednej z ukrytych gałęzi mini- legowisko. Wilki przeważnie ukrywają się na dole, bo nie wdrapujemy się tak dobrze na drzewa (co prawda mamy skrzydła, ale jakoś to tak zostało), dlatego oczekiwałam, że będę mieć kilka dni, aby uporać się z tą sprawą.
      Zauważyłam, że robi się już ciemno i westchnęłam ciężko. Moja siostra była zbyt uparta inaczej by było już po sprawie, a tak czekamy, aż wybuchnie wielka bomba i pojawią się kolejne kłopoty. Do tego ja zwiałam z swego rodzaju "pola bitwy", aby odetchnąć od burzliwej atmosfery między nimi.
Nie znaleźli mnie przez następne 16 dni (dopóki mi się nie znudziło obozowanie i nie wróciłam), ale domyślałam się, że dali mi spokój, bo ja chodzę swoimi drogami. Miałam nadzieję, że się (Kondrakar i Verna) pogodzili przez ten czas.
     Następnego dnia zauważyłam, że kilka wilków szukało kogoś, ale to chyba nie byłam ja tą poszukiwaną. Patrzyłam na nich jak nieudolnie kogoś poszukują, aż w końcu to mi się znudziło. Zwinnie skakałam z gałęzi na gałąź, aby przemieścić się poza ich polem widzenia. Nagle się potknęłam, ale złapała mnie jakaś ręka. Spojrzałam w górę, ale nikogo nie zobaczyłam, wydawało się, że zawisłam w czasie i przestrzeni. Niewidzialna osoba mnie wciągnęła.
 - Kim ty jesteś? - Zapytałam nieufnie, ale nie usłyszałam żadnej odpowiedzi.
Po chwili przestałam wyczuwać jej obecność, ale nie sądzę, aby to był ktoś z DW. No cóż... Raczej by się wtedy nie krył ze swoją obecnością.
Wróciłam na moją małą tajną "bazę" na drzewie, kiedy nadchodził wieczór, aby zaczekać na moment, gdy nikt mnie nie nakryje.
      Wreszcie mając pewność, że nie ma żywej duszy w promieniu kilometra ześlizgnęłam się i zamieniłam się w wilka, aby zapolować na jedzenie na najbliższe 5 dni. Po około godzinie z łupem na plecach skakałam między drzewami, aby powrócić do swojego obozowiska.
     Drugiego dnia było spokojniej, ale wciąż nie schodziłam z drzewa. Postanowiłam, że spróbuję sobie zrobić wygodniejszą przechowalnię na pożywienie oraz lepsze legowisko, a także maskowanie, aby nikt z dołu nie mógł mnie odkryć.
Zaczęłam od legowiska, starannie dobierałam kolory liści od dołu, aby utworzyły część planowanego maskowania. Po około 3 godzinach miałam coś co spełniało idealnie moje wymagania i było wygodniejsze od tego co posiadałam w jaskini. Położyłam tam futerał i zajęłam się moją spiżarnią na pożywienie. Tutaj praca zajęła mi, aż 5 godzin, ale starannie ją zamaskowałam i powiększyłam, że mogłam tam przechowywać jedzenia na około 17 dni. Ostatnie 5 godzin przeznaczyłam sobie na staranne zamaskowanie całego mojego przybytku. Wszystko było idealne.
Na jutro (3 dzień) zaplanowałam sobie kolejny dzień podczas, którego będę się przemieszczać na drzewach i wieczorne polowanie.

(Wataha Lata) od Leyli

- Ale ładne niebo... - zauważyłam. Odwrócił wzrok i popatrzyłem w górę.
- Rzeczywiście - potwierdził.
- Widzisz te gwiazdy? - wskazałam łapą. - Wyglądają jak my...
- Nic nie widzę...
- Przypatrz się im dobrze.
Rzeczywiście. 2 wilki, leżące obok siebie na trawie. -Był zdziwiony tym widokiem.
- Jak to możliwe? - zapytał.
- Nie wiem - odpowiedziałam, ale naprawdę to ja je wyczarowałam sterując wiatrem. - Może to magia...- uśmiechnęłam się
Przybliżył się nieśmiało do mnie. Popatrzyłam na niego skrępowana i zawstydzona. Myślałam o tym jak powiedział ,że jesteśmy przyjaciółmi... może nie miłość ,a przyjaźń jest nam pisana???
- Potrzebuję więcej czasu - powiedziałam i odsunęłam się od Deepa.
- Czy coś zrobiłem nie tak? - zapytał zakłopotany. Przekręciłam głową, przecież on od początku myślał ,że jestem Perrie i nawet nie chciał mnie kochać, tylko przyjaciele...
- Nie. Tylko... zależy mi na naszej przyjaźni.- stwierdziłam.
Słyszałam jak serce mocniej mu zabiło... złamałam je! Co ja robię!
Wstał i poszedł w kierunku lasu.
- Deep, gdzie ty idziesz?! - krzyknęłam. Szedł dalej, olewał moje krzyki.
- Deep! Deep! - krzyczałam. Byłam załamana.
Jednak nie obejrzał się za siebie, zaczął biec .
Pobiegłam za nim jednak gdy przyśpieszył... stanęłam i z moim smutkiem zaczął padać deszcz... chyba mam odkrytą nowa moc... pogoda działa w stosunku do moich uczuć...władam nią gdy chcę. Zaczęło padać dość intensywnie, zmieniłam się w człowieka stanęłam na środku rozpętanej przeze mnie burzy!
- Dlaczego?! Czemu ja mam to nieszczęście?!- krzyczałam już cała mokra.
Popłakałam się i upadłam na kolana, pioruny ucichły, ale dalej lało i było pochmurnie.
Nagle usłyszałam kroki...
- Kto idzie?!- krzyknęłam zła
- Nie bój się, jestem Akine, alfa watahy jesieni. Czemu jesteś tu w taką pogodę?- zapytała lecz milczałam płacząc dalej.
- Chodź ze mną, nie możesz tu zostać sama na deszczu. Pójdziemy do mojej jaskini.- złapała mnie za rękę, poszłam za nią nie wiedząc co mam myśleć.

(Wataha Lata) od Verny

     Siedziałam dalej ze swym szyderczym uśmieszkiem na posłaniu. Nie byłam w ogóle zmartwiona ani w ogóle nie żałowałam co zrobiłam Kondrakarowi, no sorry ale ja nie będę takich rzeczy tolerować.
Po chwili wybiegła Nikita z jaskini pewnie powiedzieć że żałuje co zrobiłam, to śmieszne wszystko jest.
Dni zleciały szybko a Kondrakara dalej nie było. Byłam ciekawa ile wytrzyma.
Pewnego dnia basior wrócił wraz z Nikita do jaskini. Uśmiechnęłam się złośliwie do niego.
Teraz tylko czekać na Deep'a i Leyle.
Jak na komendę zaczął padać deszcz a po chwili wpadł samiec bez swojej towarzyszki. Podeszłam do niego.
- Gdzie wyście byli? Martwiłam się o was - powiedziałam.
- Zaczął padać deszcz, schroniliśmy się w grocie - Skłamał. Popatrzyłam się podejrzliwie na niego by zrobiło mu się głupio.skłamałem.
- Gdzie jest Leyla? - zapytałam.
- A nie wróciła przypadkiem?
- Przecież powiedziałeś, że byłeś z nią... - Spojrzałam zdziwiona, w środku ucieszona że będzie miał później źle.
- Tak, ale po poszła jeszcze odwiedzić watahę mroku.
- Po co?
- Bo... - zaczął. - Chciała się spotkać z Naili.
- Ok, Deep, wiem że kłamiesz. Gdzie jest Leyla?
- Właśnie nie wiem. Pokłóciliśmy się, myślałem że już wróciła.
- Pokłóciliście się?... O co?
- Nie twoja sprawa - Odpowiedział twardo Deep.
- Nie martw się, na pewno się znajdzie. Jeżeli nie wróci do jutra, zaczniemy poszukiwania - Pocieszyłam go powierzchownie i poszłam. Będzie trzeba zrobić dyscyplinę w tej watasze. I to ostrą jak w wojsku.
Nie może być tego kłamania choć mam taka moc że wiem kto oszukuje a kto nie, i jak ktoś ukrywa coś przede mną mogę wejść do jego głowy i sama mu przeszukać umysł...
Usiadłam na legowisku i czekałam na dalszy przebieg zdarzeń.

poniedziałek, 24 czerwca 2013

(Wataha Lata) od Deep'a

     Byłem zmęczony naszym wyścigiem, więc postanowiłem odpocząć tu, przy drodze dla samochodów, która zaczyna się przed wejściem do lasu. Położyliśmy się z Leylą na trawie. Była wyjątkowa miękka. Leżeliśmy skierowani do siebie, prowadząc krótką pogawędkę.
- Ale ładne niebo... - zauważyła. Odwróciłem wzrok od niej i popatrzyłem w górę.
- Rzeczywiście - potwierdziłem.
- Widzisz te gwiazdy? - wskazała łapą. - Wyglądają jak my...
- Nic nie widzę...
- Przypatrz się im dobrze.
Rzeczywiście. Dwa wilki, leżące obok siebie na trawie. Byłem zdziwiony tym widokiem.
- Jak to możliwe? - zapytałem.
- Nie wiem - odpowiedziała. - Może to magia...
Przybliżyłem się nieśmiało do Leyli. Popatrzyła na mnie skrępowana i zawstydzona. Nie rozumiem, myślałem że mnie kocha. A wilczyca traktowała mnie inaczej niż zwykle.
- Potrzebuję więcej czasu - powiedziała i odsunęła się ode mnie. Nie rozumiałem nic z tego, może coś źle zrobiłem?...
- Czy coś zrobiłem nie tak? - zapytałem zakłopotany. Leyla przekręciła głową.
- Nie. Tylko... zależy mi na naszej przyjaźni.
To był dla mnie cios w serce. Rzeczywiście, lubiłem Leylę ale ona dla mnie jest kimś więcej niż zwykłą przyjaciółką. A jej zależy na naszej przyjaźni... Myślałem że coś z tego będzie. Ale chyba się pomyliłem... Wstałem i poszedłem w kierunku lasu.
- Deep, gdzie ty idziesz?! - krzyknęła. Szedłem dalej, nie zwracając uwagi na samicy. To był dla mnie zbyt wielki ból.
- Deep! Deep! - krzyczała. Po głosie było słychać że jest załamana. Jednak nie obejrzałem się za siebie, zacząłem biec jak najszybciej, żeby tylko nie spotkać Leyli. Czułem się zawiedziony, samica najwidoczniej nie wiedziała jak się w tamtej chwili czułem. Zaczęło padać, przyśpieszyłem bieg. Krople deszczu wsiąknęły w moje futro, czułem się zmęczony, jednak nie zatrzymywałem się. W końcu zaczęło padać coraz bardziej, oraz słychać było grzmoty. Zbliżała się burza. Zauważyłem czyjąś jaskinię, zatrzymałem się przed nią. Zajrzałem do środka, jednak nikogo nie było. Wszedłem do groty. Wysuszyłem się za pomocą żywiołu i położyłem na twardej, mokrej od deszczu ziemi. Obserwowałem dalszy ciąg burzy. Po godzinie zaczęło wychodzić słońce. Wyszedłem na zewnątrz, nagle skoczył na mnie jakiś wilk.
- Kim jesteś i co robiłeś w mojej jaskini?
- Ja tylko się tu schroniłem przed deszczem.
Basior popatrzył się na mnie badawczo.
- Pochodzisz z watahy lata, tak? Verna się o ciebie martwi, lepiej wracaj szybko - powiedział i zszedł ze mnie.
- Dzięki - wstałem i wróciłem do legowiska. Gdy Verna mnie zauważyła, podeszła do mnie.
- Gdzie wyście byli? Martwiłam się o was - powiedziała.
- Zaczął padać deszcz, schroniliśmy się w grocie - skłamałem. Verna popatrzyła się na mnie podejrzliwie.
- Gdzie jest Leyla? - zapytała. Rozejrzałem się po jaskini, szukając znajomego pyska. Niestety nigdzie jej nie widziałem.
- A nie wróciła przypadkiem?
- Przecież powiedziałeś, że byłeś z nią... - spojrzała na mnie zdziwiona, wiedziała że kłamię.
- Tak, ale po poszła jeszcze odwiedzić watahę mroku.
- Po co?
- Bo... - zacząłem. - Chciała się spotkać z Naili.
- Ok, Deep, wiem że kłamiesz. Gdzie jest Leyla?
- Właśnie nie wiem. Pokłóciliśmy się, myślałem że już wróciła.
- Pokłóciliście się?... O co?
- Nie twoja sprawa - odpowiedziałem twardo. Bardzo martwiłem się o Leylę.
- Nie martw się, na pewno się znajdzie. Jeżeli nie wróci do jutra, zaczniemy poszukiwania - pocieszyła mnie i poszła. Mam nadzieję że nic złego się z nią nie stało...



niedziela, 23 czerwca 2013

(Wataha Jesieni) Od Epril

Odkąd dołączyłam do watahy Akine czułam się pełna energii. Była to bardzo pocieszająca myśl skoro jestem wilczycą Życia. Dużo czasu spędzałam nad Kwiecistą Łąką lub w Kotlinie Drzew.
I tym razem zmierzałam w tamte strony, ścieżkę wykułam na pamięć.
Kiedy dotarłam do drzew, położyłam się na starym pniu i zaczęłam śpiewać:
I see you

Walking through a dream
I see you
My light in darkness breathing hope of new life
Now I live through you and you through me
Enchanting
I pray in my heart that this dream never ends

I see me through your eyes
Living through life flying high
Your love shines the way into paradise
So I offer my life as a sacrifice
I live through your love

You teach me how to see
All that’s beautiful
My senses touch your word I never pictured
Now I give my hope to you
I surrender
I pray in my heart that this world never ends

I see me through your eyes
Living through life flying high
Your love shines the way into paradise
So I offer my life
I offer my love, for you

And my heart was never open
(and my spirit never flew)
To the world that you have shown me
But my eyes could not division
All the colours of love and of life ever more
Evermore

(I see me through your eyes)
I see me through your eyes
(Living through life flying high)
Flying high
Your love shines the way into paradise
So I offer my life as a sacrifice
And live through your love
And live ...
I see you

Tęskniłam za towarzystwem, basior który znalazł mnie pierwszego dnia nie był w moim typie. A ja ogólnie od dawna ceniłam samotność. Zawsze byłam, musiałam, być samo wystarczalna.
Z rozmyślań wyrwał mnie dziki tupot. W pobliżu znowu przebiegało stado. Z przyjemnością puściłam się za nim biegiem. Po jakiś czterech kilometrach biegu zapomniałam o troskach i wykrzykiwałam aksamitnie zwrotki nowej piosenki:

Życie tętni tu mocniej, wlewa się do płuc.
Tak bezczelnie ulotne nie daje spać nam znów.
Przez szyby, ściany, powieki wdziera się tutaj świat.
Przynosi nowe historie, które tak chcemy znać.
Mamy tylko sekundę, jeden moment dziś.
Więc wyprzedzamy codzienność.

łoooooł...

Zapamiętaj, jutra nie będzie.
Liczy się teraz więc, dziś nie gubimy chwil.
Na karuzelach kręci nas życie.
Masz tylko moment dziś, więc kochaj albo giń...

Spod wskazówek zegarów wyrywamy tu czas.
Polujemy na miłość, ekscytacje i blask.
Jak dilerzy emocji dawkujemy ten stan.
Zero asekuracji, skaczemy w dół na raz.
Mamy tylko sekundę, jeden moment dziś.
Więc wyprzedzamy codzienność.

łooooo...

Zapamiętaj, jutra nie będzie.
Liczy się teraz więc, dziś nie gubimy chwil.
Na karuzelach kręci nas życie.
Masz tylko moment dziś, więc kochaj albo giń.

Kochaj albo giń.
Kochaj albo giń.
Tylko moment dziś.
Kochaj albo giń.

Zapamiętaj jutra nie będzie.
Liczy się teraz, więc dziś nie gubimy chwil.
Na karuzelach kręci nas życie.
Masz tylko moment dziś, więc kochaj albo giń.
Zapamiętaj jutra nie będzie.
Zapamiętaj jutra nie będzie.
Zapamiętaj jutra nie będzie.
Zapamiętaj jutra nie będzie.

W końcu gwałtownie się zatrzymałam. Było tu zimniej, a jednocześnie napływało przyjemnie ciepło. Próbowałam cokolwiek wyczuć, ale najwyraźniej stałam pod górą. Po omacku ruszyłam przed się by zbadać ten teren.
Nie wiem jak długo szłam, ale moich uszu dobiegło przeraźliwe ryczenie, nie z bólu, nie z tęsknoty. Nie odzwierciedlało żadnych emocji. Było to powitanie. Usłyszałam uderzanie potężnych skrzydeł. Znów skupiłam się na bodźcach z ziemi.
- Spokojnie. Nazywam się Levis. Jestem smokiem. - uśmiechnęłam się szeroko. Zawsze byłam ciekawa tych stworzeń. - Mam niezwykłe zdolności, widzę przyszłość i spodziewałam się ciebie. Znam twoje największe marzenie. I wiem też, że mogę ci pomóc w jego spełnieniu.
- Zawsze chciałam być widoma. - wykrztusiłam, bo było tu niezwykle gorąco.
- Jestem magicznym smokiem. Smokiem nadziei i życia. Smokiem, który objawia się tylko tym którzy na to zasługują. - po ,tych słowach poczułam delikatny, a zarazem łagodny powiew, kwiatowy i zimny, a przy tym żrący i ciepły jak pyłek kwiatowy. Poczułam się jak bym latała.
Nagle zamiast pustej czerni ukazała się mieszanina barw. Choć nigdy ich nie widziałam, od razu potrafiłam je rozpoznać i rozróżnić, zielony i fioletowy. A tam róż i niebieski. Gdzie indziej czerwień, pomarańcz, żółć i brąz. I wiele innych. Tak szybko jak się ukazały, zmieniły się w niezwykle mglisty obraz. Gwałtownie zaczęłam mrugać, aż w końcu rysy kontury i kolory wyostrzyły się. Moim oczom ukazała się olbrzymia smoczyca, w której oczach malował się strach i niepokój.

- Ja widzę! WIDZĘ! po tylu latach, widzę! - zaczęłam rzewnie płakać. Oczy tak zaszły mi łzami, że zamknęłam je na chwile, by je obetrzeć łapą.
Kiedy znów spojrzałam przed siebie, smoczycy już nie było. Jej głos odbił się jednak echem po wzgórzu.
- Kiedy tylko będziesz mnie potrzebować, zawołaj, zjawię się tutaj.
Nie wiedziałam skąd wzięła się ta wiedza, ale od razu umiałam rozpoznać barwy, rośliny, zwierzęta i wszystko, co mnie otaczało. A jednak nigdy ich nie widziałam. Uradowana puściłam się z góry do domu. Biegłam, biegłam. Czułam się taka wolna!
W końcu wpadłam do jaskini Alfy.
- JA WIDZĘ! WIDZĘ! - zaczęłam krzyczeć i skakać w okół niej - masz rudy ogon i tylne łapy, tułów jest brązowy, przednie łapy są czarno-granatowe, a szyja i pysk białe! - uśmiechnęła się szeroko i zaczęłyśmy razem skakać.
- Ale jak!? Jakim cudem!?- przestałyśmy skakać i położyłyśmy się naprzeciw sobie. Zaczęłam jej wszystko opowiadać. Z każdym zdaniem była coraz bardziej pod ekscytowana.
Kiedy skończyłyśmy rozmowę było już ciemno, więc udałam się do swojej jaskini. Przed zaśnięciem powiedziałam sennie
Dziękuję!
A zaraz potem zasnęłam.

(Wataha Zimy) Od White'a

     Wilczyca mnie tym zaskoczyła... myślałem, że jest inna. Ona jeszcze o tym nie wie!? Ehh..
- Słuchaj dowiedziałem się sam, że mnie kochasz...wtedy w jaskini. Nie chciałem ci zrobić krzywdy. Przepraszam za pocałunek... on był taki przepraszający. Bo widzę, że krzywdzę cię, kochając się w Aniel. Ale zrozum... nie chce byś przyjęła to źle, ale nie jesteś w moim typie. O Aniel śniłem od kąt pamiętam. Pragnąłem ją znaleźć. Okazała się idealna... lubię ją za jej charakter. Po prostu ją kocham i nie mam zamiaru przestać. Do ciebie nic nie czuje.
 Powiedziałem smutnym głosem. Tak bardzo bałem się jej reakcji. Pewnie zraniłem jej uczucia...no ale cóż, idę za głosem serca.
- Więcej się do ciebie nie zbliżę... obiecuje, jeśli tego chcesz. Rozumiem... zraniłem cię, ale to również twoja wina i twej miłości.
Powiedziałem odwracając się w tył. Nie kocham jej, ale nie chce by uznała mnie za łamacza serc. Przecież to ona mnie kocha. Podobno miała już partnera, na jej miejscu nie szukałbym drugiego. Bo kocha się nawet po śmierci... czekałem na jej reakcje.

(Wataha Mroku) Od Naili

     No nie. Mam dosyć- mam albo miałam członka watahy powietrza na terenach. Miał zostać cztery dni, ale Doni poinformował mnie, że Kondro wrócił do siebie. Kamień spadł mi z serca. Ostatnio przybliżyłam się do Donatella. Jest taki słodki i inteligentny, ale ciągle czuje coś do Minsa. No i Silver Shadowa. Co mam zrobić? Którego wybrać? Moje rozmyślanie przerwał mi znów Doni:
- Naili, Mins kazał cię poinformować, że idzie na nawiedzoną górę.
 -Aha...dobrze, dzięki za informację.
- Am, spoko.
I odszedł. Nie wiedziałam co robić, więc może niespodziankę dla członków watahy- odświeżę im jaskinię! Ale muszę mieć pomocnika. Wyruszyłam do watahy lata, nie żeby spotkać się z Verną i z nią porozmawiać (ona musi jeszcze ochłonąć) tylko po przyjacielską pomoc do Rapix. Spotkałam ją na ich terenach.
- Rapix, mam taką sprawę. Chciałabym ci wyjawić małą tajemnice, ale też proszę o przysługę.
Opowiedziałam jej o tajemnicy wilków mroku. I poprosiłam by wykurzyła brud i kurze z naszych jaskiń. Zgodziła się z chęcią. Pobiegłyśmy na moje tereny, pokazałam jej sekret, a on nie wierzyła własnym oczom- była tak zafascynowana. Zrobiła swoje, podziękowałam jej i odeszła z obietnicą, że nikomu nie powie o sekrecie. Jaskinie znów pięknie błyszczały. Widać było imiona wilków zamieszkujących jaskinie. Ale w mojej zaszła zmiana zamiast pisać na niej :,,Naili'' pisało ,,Naili &...'' .  Czyli ja i ktoś jeszcze. Zorientowałam się o co chodzi, te jaskinie mają w sobie nieodkrytą moc i swój własny rozum.

(Wataha Mroku) Od Minsa

      Obudziłem się w środku nocy. Nie chciało mi się spać, więc wymknąłem się po cichu. Lubiłem samotność- przez większość życia byłem sam. I pomyśleć, że głupi wypadek zrujnował mi życie. Silne emocje związane ze wspomnieniami rodziny wywołały u mnie pierwszą od dwóch lat łzę. Łza skapnęła mi na mój naszyjnik który dostałem po ojcu. Nagle rozbłysł on bardzo jasnym światłem, które stopniowo stawało się coraz ciemniejsze, aż w końcu w środku kryształu zapłonął ciemny płomień. Nie wiedziałem o co chodzi, może to jakieś zaklęcie, które teraz dopiero się uaktywniło. Nie przejmowałem się jednak tym i maszerowałem dalej. Zaczął doskwierać mi głód, więc zacząłem szukać jedzenia. Po około pięciu minutach znalazłem krzak jagód, które choć na chwile zaspokoiły głód. Zaczął się świt. Ruszyłem w stronę jaskini. Gdy dotarłem na miejsce wyczułem obce mi wilki. Wszedłem ostrożnie do jaskini. Siedział w niej tylko Danatello.
- Cześć.- powiedziałem .
- Cześć.
- Ej słuchaj, nie zauważyłeś czegoś podejrzanego? Wyczuwam wilki nie należące do naszej watahy.
- A to pewnie Kondrakar i Nikita .
- Czemu tu są? -spytałem .
- Kondrakar pokłócił się z Verną i ukrywa się tu.
- A ta wilczyca?
- Przyszła go odwiedzić.
- Aha.
- Ale posłuchaj. Obiecaj, że nikomu nie powiesz o tym, że Kondrakar jest u nas. Rozumiesz?
- Jasne. Wiadomo o co poszło między nimi?
- Nie nie wyjawił tego powiedział tylko, że się pokłócili.
- Aha. Dobra miło się gadało, ale muszę lecieć.
- Gdzie?- spytał .
- Idę na nawiedzoną górę. Powiedz Naili, że wrócę jutro rano.
- Tak uczynię.
Wyszedłem z jaskini i ruszyłem w stronę nawiedzonej góry.

sobota, 22 czerwca 2013

(Wataha Lata) od Deep'a

     Życie ludzi jest takie cudowne... Gdyby wszyscy byli w mieście pewnie by im zazdrościli. Poszliśmy do czegoś, co nazywa się "hotelem". Leyla wynajęła nam pokoik. Podekscytowany całym tym dniem wszedłem do środka. Położyłem się na ziemi, zamykając oczy.
- Ach głuptasku, od spania jest łóżko - zaśmiała się. Ze wstydem wstałem z podłogi, kładąc się do łóżka.
- Dobranoc Leylo - powiedziałem, ziewając ze zmęczenia.
- Dobranoc Deep - odpowiedziała. Po jej słowach od razu zasnąłem.
Obudziłem się wypoczęty i pełen energii. Przeciągnąłem się i wstałem z łóżka. Leyla jeszcze spała. Postanowiłem zrobić jej niespodziankę. Zadzwoniłem z telefonu do kuchni, prosząc o śniadanie do łóżka. Po 30 minutach wnieśli naleśniki z syropem pod pokrywką. Wziąłem tackę i położyłem ją na szafce obok.
- Leyla, obudź się... - szeptałem do niej. Otworzyła powoli oczy.
- Która jest godzina? - zapytała, wstając pośpiesznie.
- Dziewiąta rano.
- Dość późno, powinniśmy się już zbierać.
- Czekaj jeszcze, najpierw zjedz śniadanie - wziąłem pokrywkę i uśmiechnąłem się.
- Och, dzięki... Na prawdę - odwzajemniła uśmiech i zaczęła jeść. Ja siedziałem na fotelu, oglądając telewizję. Gdy skończyła przebraliśmy się i wyszliśmy z hotelu, zmierzając do naszej watahy. Dzień był strasznie upalny, przypomniałem sobie o tych pysznych lodach...
- Leyla, masz może jeszcze pieniądze?
- Niestety nic mi nie zostało - odpowiedziała. - Czemu pytasz?
- Eee, tak z nudów.
Rozejrzałem się wokół siebie. Po chwili zaproponowałem:
- Nikogo nie ma, może zmienimy się w wilki? Szybciej dotrzemy do domu.
- To zły pomysł, a jak ktoś nas przyłapie?
- Chcesz iść przez cały dzień w tym upale? - nalegałem ją. W końcu zgodziła się. Zmieniliśmy się w wilki.
- Kto ostatni, ten zgniłe jajo! - krzyknąłem i rzuciłem się do biegu. Leyla tak przez chwile stała, po czym zaczęła biec za mną.
- Nigdy mnie nie dogonisz!
- Czyżby?
Rozwinęła skrzydła i przeleciała nade mną, lądując parę metrów ode mnie.
- Ej, to nie fair!
- A kto powiedział że gramy fair? - rzuciła i przyśpieszyła bieg. Zacząłem ją tracić z oczu. *Nie mogę do tego dopuścić* - pomyślałem. Poszedłem za przykładem Leyli i zacząłem lecieć. Wiatr wiał na północ, dzięki temu leciałem szybciej. Po chwili zauważyłem biegnącą Leylę. Pewnie myślała, że zostałem w tyle. Byliśmy coraz bliżej lasu, wylądowałem przed wilczycą.
- Jak ty to?... - krzyknęła zaskoczona. Byłem coraz bliżej celu, rozwinąłem skrzydła by ostatecznie wylądować na trawie. Leyla zatrzymała się zadyszana.
- Wygrałem - skakałem ze szczęścia jak szczeniak.
- Następnym razem nie dam ci wygrać.
- O ile będzie następny raz... - szepnąłem. - Może zostańmy tu by odpocząć?
- Dobry pomysł.

(Wataha Lata) od Kondrakara

*-Naili pozwoliła mi zostać tylko 4 dni... Potem nie wiem co zrobię. Jak na razie to posiedzę w watasze mroku naburmuszony, co do Verny... Będę miał bliznę na zawsze... na twarzy... w sercu...
Nie rozumiem jak można tak postąpić! Nie chciała pomóc mi w pocieszeniu Niki , pogryzła mnie ,podrapała i uderzyła  mną o ścianę... miałem się nie bronić ,bo to alfa?! Jeśli ktoś tak pomyślał to się myli, bo nie straszne mi stanowisko wilka. Nawet gdybym nie uciekł... zabiłaby mnie? Czy wywaliła?
Nie! Nie! Verna tak nie robi! Chociaż po moim doświadczeniu...? To dziwne... czyżby ktoś ją sprowokował do złego zachowania? A może to moja wina upartości? A może... Verna jest nieszczęśliwie zakochana! Ech... to bez sensu... nie wiem i nie chcę wiedzieć...  Nie wrócę do watahy choćby...
*- myślałem i nagle przerwał mi znajomy głos.
- Kondro! Co ci się stało?! Biedaku mój...jak ty wyglądasz... czemu ty się tak Vernie narażasz? - to była Nikita, przybiegła do mnie po śladach krwi.
- Co chcesz mi uświadomić?- spytałem ponuro odwrócony od niej
-Wróć do watahy... potrzebujemy cię.- powiedziała
-Po co?! Verna swoje powiedziała! Nie chce mnie w watace!- zirytowałem się
- Właśnie się mylisz... żałowała, że tak wyszło.- tłumaczyła
- Doprawdy?! Wątpię! Wolałbym być wilkiem mroku!- krzyknąłem
Wtedy wtrącił się Donatello właśnie tędy przechodzący:
- Nie chce mi się wierzyć, że oddałbyś skrzydła dla żywiołu mroku... -Zacząłem czytać w myślach Dona... mało mi łeb nie wybuchł od ilości myśli na sekundę! - Niezwykłe nieprawdasz?- powiedział Don wyczuwając co robię
- Ta... ale i tak nie wrócę do watahy lata!- wróciłem do tematu
- Zostawisz mnie...? Nigdy do mnie nie wrócisz, bo chcesz być wilkiem mroku? Będziesz zawsze żyć z żądzą zemsty na mojej siostrze, której niemało problemów?- pytała Nikita
Zamilkłem... nie wiedziałem co robić...
Podszedłem po długiej ciszy do Nikity i szepnąłem jej na ucho:
-Zawsze będę cię kochać... ale do Verny nigdy nie wrócę, po tym co mi zrobiła...- po tych słowach uciekłem do jaskini Mroku jako człowiek, Don za mną ,a Nikita... smutna odeszła.
Czułem żal... łza zakręciła się w mym oku, po krzywdzie uczynionej ukochanej, nigdy nie czułem się tak smutny...
- Kondro czekaj!- krzyczał Don i mnie dogonił
- Co mi chcesz przekazać?- zapytałem stojąc do niego tyłem
- Nie popełniaj tego błędu... Nikita cię prawdziwie kocha i cierpi jak nie jesteś przy niej... i jeszcze te jej smutne chwile z przeszłości, o których mówiłeś, dobijają jej kolejny gwóźdź do serca... wróć do niej, a nie pożałujesz.- mówił z troską
- Wybacz, ale sam sobie teraz poradzę...- powiedziałem poważny
i uciekłem na przód lecz nie pobiegłem daleko ,bo usłyszałem płacz Nikity.
- Niki to ty?- zapytałem idąc w stronę źródła dźwięku.
- Tak... to...to ja.- obtarła smutne i zapłakane oczy.
- Wybacz mi już cię nie opuszczę...- powiedziałem wtulając się w nią.
- Zostawisz... przecież nie wrócisz tam gdzie Verna ,a to moja siostra i z nią jestem w watasze.- powiedziała smutno odrzucając moje objęcia.
- Żeby z tobą być zniosę nawet ją... bądź ze mną, a zobaczysz nie pożałujesz lecz czy zdołasz mi wybaczyć?- zapytałem patrząc w oczy Nikicie
- Wybaczę.- powiedziała i ją pocałowałem.
Czułem obecność Donatella ,ale go nie widziałem. Pewnie się cieszy ,że znów jestem z ukochaną.



piątek, 21 czerwca 2013

(Wataha Lata) od Leyli

Wstałam słysząc denerwujące ćwierkanie gołębia...
- Sio! Ty ptaku!- odpędzałam go łapą.
Jak odleciał zorientowałam się ,że to już ranek!
- Deep, wstawaj. Jest już ranek.- budziłam Deepa, który omal by nie zaspał
Otworzył powoli oczy, przeciągnął się i niechętnie wstał, ale musiał.
- Źle ci się spało w nocy? Wyglądasz na zmęczonego - zapytałam troskliwie.
- To co opowiedziałaś mi wczoraj nie dawało mi spokoju. Możesz dokończyć swoją historię?
- Po śniadaniu, najpierw chodźmy coś upolować.
Złapaliśmy ze współpracą sarnę i po pysznym posiłku wyruszyliśmy.
Minęło parę godzin i zaczęliśmy dostrzegać wysokie budynki, które bardzo zafascynowały Deepa.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmiłam
- Proszę, dokończ tą historię. Obiecałaś mi - spojrzał na mnie błagalnym wzrokiem. Cicho westchnęłam , kładąc się na trawie.
- Dobrze, niech ci będzie.
Gdy uciekłam jeszcze długo błądziłam w lesie... nikomu nie ufałam.
Znalazłam jakąś jaskinię w głębi lasu i okazało się ,że zamieszkują ją jakieś wilki...
To byli wilczy bogowie. Podeszli do mnie i zaproponowali schronienie, dziwiło mnie ,że wilki mówią, ale zagościłam u nich mimo to.
Dali mi dziwny napój, powiedzieli ,że to herbata, ale po wypiciu tego stałam się wilkiem.
Okrążyli mnie i powiedzieli ,że od teraz będę żyć jako wilk i człowiek w jednym pod ich władaniem. Zapytali o moje imię, powiedziałam ,że jestem Misaka, bo tak miałam na imię ,a bogowie na to ,że od teraz jestem Leyla i przyjmuję nową postać. Zlękłam się ich słowami, na dodatek byłam wilkiem nie człowiekiem.
Po ich słowach w jaskini został już tylko jeden bóg, żywiołu powietrza.
Zabrał mnie przez portal do Dangerous Wolf i powiedział ,że kiedy tylko zechcę mogę znów być człowiekiem, zmieniłam się natychmiast, jednak byłam już w innej postaci człowieka i ze skrzydłami. Za chodzeniem na czterech łapach wtedy nie przepadałam dlatego cieszyłam się ,że chociaż mogę być człowiekiem...
Bóg kazał mi znaleźć sobie watasze i zamieszkać tu, po tych słowach wskazał mi drogę do miasta mówiąc jaką drogę przebyłam portalem po czym znikł...
- Bogowie często tak znikają.- powiedział Deep
- Bo taką mają moc.
Na początku wydawało się to potworne, ale po jakimś czasie się z tym pogodziłam.
Szłam powoli przez Dangerous Wolf, odwiedziłam watahę mroku, watahę zimy i jesieni lecz każde alfy prowadziły mnie na watahę lata i nie chciały przyjąć.
Niestety każda alfa pokazywała też inną drogę i się zgubiłam... wtedy spotkałam ciebie i moje życie na zawsze się odmieniło... masz w sobie to coś co mi mówi
Że czujesz to co ja w życiu... i byłeś taki śmieszny jak mówiłeś ,że boli cię łapa ,a nie noga.- uśmiechnęłam się do Deepa, zarumienił się i schylił głowę bym nie widziała.
- To było wtedy jak zmieniłem się poraz pierwszy w człowieka.- zawstydził się znowu po czym dodał:
-Ty wydawałaś mi się normalną dziewczyną ,która w lesie zabłądziła, ale teraz wiem ,że jesteś inna... jesteś kimś więcej niż człowiekiem przemienionym w wilka, jesteś moją przyjaciółką.- Deep mnie przytulił, poczułam wielkie szczęście, Deep powiedział ,że jestem jego przyjaciółką... znajomi mi tego nigdy nie mówili, raczej uznawali za psiapsiółę... a on powiedział to z taką radością.
- Cieszę się, że jestem twoją przyjaciółką. I myślę ,że kiedyś przeobrazi się to w miłość, ale na razie dam sobie z tą miłością spokój... ruszajmy na miasto!!!- krzyknęłam wesoło. Zmieniliśmy się w ludzi i dziwnie świeciliśmy... a raczej ja świeciłam i znów byłam w postaci takiej jak dawniej...
- Jesteś inna niż wcześniej... ale równie piękna.- uśmiechnął się Deep
Rzeczywiście wyglądałam inaczej dla niego ,ale dla mnie byłam w swojej dawnej postaci ludzkiej, jak byłam Misaką...

- Tak wyglądałam dawniej jako Misaka. Teraz jestem Leyla, ale mów mi jak chcesz.- odpowiedziałam
- Wolę ci mówić Leyla.- stwierdził Deep
- Okej to niech tak zostanie.- uśmiechnęłam się i ruszyliśmy na przód w biegu.
Wbiegliśmy na ulicę i wsiedliśmy w taksówkę. Pojechaliśmy do rynku.
Była słoneczna pogoda, zapłaciłam za taksówkę z pieniędzy kieszonkowych jeszcze od rodziców. (miałam je w kieszeni spódniczki)
Pobiegliśmy do budki z lodami i Deep z zachwytem wybrał sobie poczwórną porcję lodów!
- Wow! Proszę śmietankowe, truskawkowe, jagodowe, czekoladowe i... albo tylko te cztery.- mówił Deep zachwycony smakami lodów, wziął by pięć gałek ,ale popatrzyłam błagalnie na niego i został przy czterech.
- A ty Leyla jakie chcesz?- zapytał Deep
- Zjemy wspólnie, bo wątpię byś zjadł aż cztery gałki...- uśmiechnęłam się płacąc za lody i widząc jak Deep ze smakiem zajada pierwszą gałkę.
Poszliśmy na ławkę zjeść loda.
- Przepyszne! Normalnie niebo w gębie! - oblizywał się Deep zjadając przedostatnią gałkę loda.
- Wiedziałam ,że ci posmakuje.- ucieszyłam się znowu
- Ech, to takie pyszne i syte! Już nie mogę weź.- powiedział Deep i podał mi ostatnią gałkę loda w wafelku.
Miałam właśnie polizać gałkę loda gdy Deep wyjął mi z rąk wafelek mówiąc:
- Albo daj jeszcze! To zbyt smaczne, nie umiem skończyć jeść...- zaczął kończyć loda
-Dobrze, ale nie na siłę mój ty smakoszu... jest jeszcze tyle do zwiedzenia, nie zachoruj mi teraz.- stwierdziłam
- O... o to się nie mła...martw.- powiedział zjadając wafelek i po chwili skończył jeść, tylko się oblizał z zadowoleniem małego dziecka.
Poszliśmy zwiedzić muzeum archeologiczne, Deep z chęcią słuchał słów przewodnika w muzeum i z zachwytem oglądał eksponaty.
- Ludzie mają naprawdę ciekawą historię, nie wiedziałem ,że tak mnie to zainteresuje...- powiedział Deep jak wyszliśmy z muzeum.
- Jest dużo rzeczy ,które nieraz cię zainteresują.- powiedziałam
i poszliśmy do sklepu ze strojami kąpielowymi.
Po zakupie i ubraniu stroi poszliśmy do aqua parku popływać.
W wodzie Deep pływał jak piesek... zapomniałam ,że wilk tak samo pływa,
jednak nie zwracałam na to uwagi, ważne że mu się podobało, gdy zjechaliśmy z rury Deep krzyczał szczęśliwy, potem poszliśmy do tak zwanej leniwej rzeki i Deep położył się na plecach płynąc z prądem wody, ja poszłam za jego przykładem.
Szaleliśmy tak dwie godziny, dochodziło późne popołudnie.
Po basenie weszliśmy do restauracji obok aqua parku i tam zjedliśmy sobie makaron spaghetti.
- Jaki cudowny dzień, nigdy tak świetnie się nie bawiłem jak dziś i nigdy nie jadłem tak pysznych dań!- stwierdził Deep jedząc makaron.
- Ja także, nawet jak byłam jeszcze z rodziną tak nie szalałam na mieście, ale jadłam już wiele potraw.- odpowiedziałam.
- Teraz już wiem czemu ludzie uważają się za takich wspaniałych, mają luksusowe życie. W tym muzeum jak mówili o broni i jej działaniu to aż się zdziwiłem, my nigdy nie używaliśmy takich rzeczy.- powiedział Deep
- Bo jeszcze nie wymyśliliście i lepiej nie wymyślajcie, bo to doprowadza tylko do wielkiej przemocy... słyszałeś o wojnach światowych?- zapytałam
- Tak, przecież przewodnik o nich mówił, a poza tym mój pradziadek wtedy żył, to były ciężkie czasu dla ludzi i zwierząt...- powiedział Deep
- I wtedy używali tych broni... na szczęście mamy pokój na ziemi.- powiedziałam
,a Deep tylko skinął głową.
Po zapłaceniu za kolację miałam już niewiele pieniędzy, ale starczyło na zakwaterowanie do hotelu. Był już wieczór to szykowaliśmy się do spania.
Deep zaskoczył się wystrojem hotelowych pokoików. Położył się na ziemi zamiast na łóżku!
- Ach głuptasku, od spania jest łóżko.- zaśmiałam się ,a on zarumieniony położył się na łóżku.
- Dobranoc Leylo.- powiedział
- Dobranoc Deep.- odpowiedziałam i po chwili zasnęliśmy.

czwartek, 20 czerwca 2013

(Wataha Zimy) od Aniel

     Do jakiegoś czasu nie miałam ochoty na towarzystwo. Chodziłam po terenach watach, niemal w cale nie kontaktując z otoczeniem. Myślałam... Sama nie wiem właściwie o czym, może o niczym, a może o wszystkim... Zastanawiałam się gdzie jest Bejal i jego wataha, trochę się o nich martwiłam, nawet będąc na ich terenie nikogo nie zauważyłam. W końcu dałam sobie spokój i poszłam dalej, choć mój niepokój tylko się wzmógł. Cały czas byłam w ludzkiej postaci. Czułam się w niej inaczej i to było zaskakująco ciekawe. Teraz nawet w wilczej postaci odbierałam wszystko w inny sposób. Choć coraz bardziej się do tego przyzwyczajałam.
     Gdy znalazłam się w centrum krainy usłyszałam czyjś głos, zaciekawiona podeszłam bliżej.:
- Dobra, ja muszę iść, pamiętaj jutro o tej samej porze!- Rozpoznałam, że jest to Donatello z watahy Naili. Rozmawiał z kimś, gdy wychyliłam się bardziej zobaczyłam, że to White.- Serce zabiło mi mocniej i szybko się schowałam. Nagle usłyszałam, że ktoś idzie w moją stronę, było za późno, żebym mogła gdzieś uciec, więc stałam jak gdyby nigdy nic. Gdy wilk podszedł bliżej z ulgą przyjęłam, że to Donatello. Po chwili i on mnie zobaczył. Uśmiechnął się podchodząc do mnie.
- Podsłuchuje się?- Spytał wpatrując się we mnie.
- Chm? Nie, przyszłam tu dopiero przed chwilą, widziałam tylko jak się żegnacie.- Odparłam trochę zaskoczona jego przenikliwym spojrzeniem.- Patrzył mi jeszcze chwile w oczy.
- Nie zrań go. Jest trochę niedojrzały, ale jest szczery. Jeśli go nie chcesz, to mu to powiedz. Lepiej, żeby wiedział. Ale pomyśl o tym, że mu na tobie zależy i że na pewno nie potraktował by cię tak jak Bejal. Słyszałem o was i o waszej wojnie. Nie każdy związek kończy się źle.- Skończył i nie patrząc na mnie poszedł sobie.- Kurcze, co ja mam o tym myśleć?- Spytałam samą siebie.

(Wataha Lata) od Deep'a

To co opowiedziała Leyla było takie smutne... Nie sądziłem że coś tak okropnego ją spotkało. Spodziewałem się wszystkiego, ale nie tego. I jeszcze była człowiekiem... Ale miała fajne życie. Ciekawego co takiego się wydarzyło że jest teraz wilkiem. Ta historia nie dawała mi spokoju, rozmyślałem nad tym całą noc.
- Deep, wstawaj. Jest już ranek - usłyszałem głos Leyli.
Otworzyłem powoli oczy. Słońce świeciło i ptaki ćwierkały. Przeciągnąłem się i niechętnie wstałem.
- Źle ci się spało w nocy? Wyglądasz na zmęczonego - zapytała troskliwie.
- To co opowiedziałaś mi wczoraj nie dawało mi spokoju. Możesz dokończyć swoją historię?
- Po śniadaniu, najpierw chodźmy coś upolować.
Przeszliśmy przez wodospad, podążając za śladami sarny. Usłyszałem dźwięk kopyt, uderzających o ziemię.
Ruszyłem za zdobyczą, kierując się na wschód. Leyla wyprzedzała mnie o parę metrów. Wtem skoczyła na sarnę, powalając ją na ziemię. Stanąłem żeby złapać oddech. Leyla chwyciła zdobycz za szyję, zaciągając ją do mnie.
Po zjedzeniu sarny ruszyliśmy w stronę miasta. Minęło parę godzin i zaczęliśmy dostrzegać wysokie szczyty, które sięgają chmur.
- Jesteśmy na miejscu - oznajmiła. Już chciałem zamienić się w człowieka, jednak przypomniałem sobie o słowach Leyli.
- Proszę, dokończ tą historię. Obiecałaś mi - spojrzałem na nią błagalnym wzrokiem. Leyla cicho westchnęła, kładąc się na trawie.
- Dobrze, niech ci będzie.

(Wataha Lata) od Verny

Spałam no nie wiem godzinę? Przeciągnęłam się i wyszłam z jaskini zauważając że nikt nie śpi. Poszłam się przejść po swoim terytorium. Nagle weszłam na dziwny skrawek mojej ziemi. Była to spalona polanka, zniszczone drzewa okalały dookoła łąkę. Ostrożnym krokiem weszłam na miejsce zniszczeń. Wyglądało na to że ktoś specjalnie to zrobił. .. Zdenerwowałam się, kto śmiał to zrobić?
Postanowiłam to wybadać. Byłam prawie przy jaskini kiedy podbiegła do mnie Leyla wołając mnie.
- Co się stało Leylo? -Zapytałam choć nie byłam zadowolona.
- Chcę z Deepem wyruszyć na trzy dniową wycieczkę, czy możemy?
- No ...a gdzie chcecie wyruszyć? I dlaczego aż trzy dni?
- Do miasta, chcę je Deepowi pokazać. Dzień drogi, dzień zwiedzania i dzień powrotu do domu.
- Dobrze, ale uważajcie i pod żadnym pozorem nie zdradźcie, że jesteście wilkami!
- O to się nie martw, dopilnuję.
- Mam nadzieję, a skąd ten pomysł?- ..
- E... kiedyś tam byłam przypadkiem, zanim dołączyłam do watahy...
- Miałaś zanim trafiłaś do Dangerous Wolf ludzką postać?-  -Spytałam podejrzliwie. Weszłam do jej myśli i słuchałam co powie dalej.
 - Byłam w ludzkiej postaci dzięki Bogowi Wilków. Dał mi ją jeszcze w mojej dawnej watasze...-powiedziała, choć wiedziałam ze kłamie jak z nut. Udałam ze uwierzyłam i powiedziałam:
 - Rozumiem... chciał ci pokazać miasto?- zapytała
- Tak, bym mogła poznać trochę ludzi. -Zamyśliłam się jak usłyszałam ta wypowiedź. Plątała się w swoich kłamstwach.
 - Dobrze, idź już ,bo ten Deep się nie doczeka. -Powiedziałam poważnie i weszłam zła do jaskini. Nie powinna kłamać Leyla oj nie, policzę sie z nia jak wróci. Nie zobaczy nieba ani słońca przez tydzień. Podszedł nagle do mnie Kondrakar. Grr.... musiał teraz wybrać moment jak dowiedziałam się że ktoś zniszczył mi fragment terenu, okłamała mnie Leyla a teraz on....
-Verno, martwię się o Nikitę, ostatnio jest bardzo niespokojna...
- Ona tak ma, przejdzie po pewnym czasie.- Próbowałam go spławić ale on jak uparty osioł powiedział:
- Niki ostatnio jest strasznie zamyślona o przeszłości...-
- Miała ciężką przeszłość, nie martw się, mówiłam ,że to przejdzie.
 - Ciebie naprawdę nie obchodzi szczęście siostry? Jest ostatnio smutna nie chce mi mówić czemu.- powiedział.
 - Kondrakar nie przeszkadzaj mi! Nie widzisz ,że myślę o czymś innym?! Idź stąd!- Zirytowałam się, samiec zrobił przerażoną minę jak powaliłam go na ziemię.
- O! No proszę! Zabijesz mnie?!- Wkurzył mnie i podrapałam go po policzku aż zaczęła lecieć powoli krew z niego.
- Ty niemądry! Jeszcze raz coś powiesz to... to cię wywalę z tej watahy!- Krzyknęłam pod wpływem impulsu
- Śmiało wywal mnie! Ale pretensje miej potem do siebie!- Krzyknął a ja go ugryzłam w łapę, ten się tym samym opłacił. Jak on śmie atakować Alfę!? To nie dopuszczalne. Rzuciłam nim o ścianę.
- Powiedzcie mi ,że to tylko sen! Wszyscy są dziś dziwni! W ogóle głupi dzień!!! -Krzyknął. Wybiegł z jaskini kulejąc później już normalnie. Słyszałam jeszcze jak Nikita go woła, echh ona to ma dziwnego partnera.
Poszłam do kąta jaskini i się położyłam czekając z szyderczym uśmiechem na dalszą część wydarzeń.

środa, 19 czerwca 2013

(Wataha Zimy) od Evanestencia

     Gdy sobie smacznie spałam, White niechcący mnie obudził. Miałam smutną minę, prawie poleciała mi łza. Zbliżył się do mnie i polizał za uchem mówiąc: Przepraszam!. Patrzyłam na niego jak biegł, nie rozumiejąc czemu to zrobił, skoro kocha Aniel. Może chce mi zawrócić w głowie, a potem mam się patrzeć jak on i Aniel są razem? Serce by mi pękło... Ale Aniel mogła by być szczęśliwa, ale ja w takim razie będę cierpiała. Poszłam sobie gdzieś i nagle usłyszałam zbliżające się dwa wilki. Postanowiłam się ukryć. Był to White i jakiś inny wilk. Gdy opowiadał o swojej miłości do Aniel poleciała mi łza. Mam nadzieje, że nie słyszał. Muszę porozmawiać z Aniel i z White'em. NA pierwszy ogień pójdzie White.
-White! Poczekaj chwile!-krzyknęłam.
Nic nie powiedział.
-Dobrze wiem, że nie przepadasz za mną, ale posłuchaj mnie.
-No dobra...-powiedział White z taką dziwną miną.
-Co ty właściwie odwalasz? Niby kochasz Aniel, a po co zbliżyłeś się do mnie i mnie polizałeś?! I czemu mnie tak traktujesz? Rozumiem, że nie wszyscy muszą za mną przepadać, ale należy mi się szacunek, tak?! A nie raz mnie olewasz, a raz mi słodzisz!! Zdecyduj się w końcu- Wykrzyczałam to wszystko nie wierząc, że może być we mnie tyle złości.
Czekałam co odpowie...
<White?>

(Wataha Zimy) Od White'a

     Nastał ranek, a z nim kolejny pięknu dzień! No tak, dziś miałem się spotkać z Donim. Otrząsnąłem się i po cichu wychodziłem z jaskini. Zagapiłem się na Aniel i przez przypadek nadepnąłem kogoś, a ten ktoś głośno zasyczał budząc jedną osobę. Uf tylko jedną. Popatrzyłem się na tego ktosia- byłą to Evanestncia. Boże, dlaczego akurat ona. A, obudziła się jej siostrunia Daglezja. Ev popatrzyła się na mnie ze smutkiem, jakby miała łzy w oczach. Nie kocham jej.....Aniel jest moją miłością. Ale najwidoczniej, by smutek znikną nachyliłem się nad jej uchem mówiąc:
-Przepraszam...
A potem liznąłem ją lekko w policzek. Potem sam siebie winiłem, co ja odwalam. Zląkłem się, chce by Aniel powiedziała mi czy mnie kocha bo oszaleje. Ale najpierw spotkanie. Wybiegłem szybko z jaskini, udałem się nad centrum krainy. Zobaczyłem tam ziewającego Dona.
-Co tak długo?
Spytał zadziornie.
-Małe problemiki i tyle.
Parsknąłem.
-Nom więc, powiesz mi, o tej swojej miłości?
Spytał wstając i ciekawiąc się.
-Dobra, ....kocham.....bardzo....ją kocham...no ehh Aniel..
Wyszeptałem zarumieniony.
-Alfę?
Spytał wytrzeszczając gały.
-No, chcesz zasłużyć na lepszą posadę?
Spytał trącając mnie łapą.
-Nie, ja ją kocham, jest cudowna i pełna wdzięku, taka miła i szczodra. Kocham ją, za jej charakter ...ciągle o niej śnie, marzę, ale ona i tak pewnie mnie nie zechce! Bo mnie nie lubi, może i unika . Po prostu wiem ...
Wyszeptałem kuląc głowę. Prawie uroniłem łzę, ale szybko się ogarnąłem.
-Co ty pleciesz?! Powiedz jej, że ją kochasz może się uda.
Poparł mnie.
-Ale ja się boję...że mnie nie zechce i tyle z życia...
-A jeśli zechce?
-To znakomicie, zaręczam, że będzie ze mną szczęśliwa, ale jak już brzdąkam po raz setny, ona mnie nie zechce!
Oburzyłem się.
-Dobra, ja muszę iść, pamiętaj jutro o tej samej porze!
Powiedział i odbiegł. Dumałem przez kilka minut o rozmowie z Donim i o mojej miłości Aniel! Pięknej Aniel! Którą kocham ponad życie, oddałbym za nią życie. Oddałbym wszystko.....

(Wataha Mroku) Od Naili

         Byłam zdruzgotana całym zajściem, jak ona mogła swojego członka watahy?! To dziwne! Nareszcie zabrałam głos:
-To prze zemnie. Ta rozmowa, ostatnia pewnie....ehh
Zmartwiłam się, byłam na 99 procent pewna że to moja wina. No i wkurzona mam członka watahy powietrza w swojej. Jeszcze Verna powie że go ukradłam czy coś. Ehhhhhhhh.
-Słuchaj....Kondro nie możesz tu długo zostać, rozumiem twoją sytuację ale to nierozsądne bo to Wataha Mroku. I pewnie twoja partnerka jeżeli ją masz to się będzie martwić.
-Mam nazywa się Nikita....
Mrukną smętnie.
-Naili, pozwól.
Powiedział Doni, wyszłam z nim na osobność.
-O co chodzi?
Spytałam miło.
-Zostanie tutaj kilka dni jeśli pozwolisz, może być ze mną w magicznej jaskini.
-Co, nie nie nie, nikt nie może o nich wiedzieć!
Zdruzgotana odeszłam od jego towarzystwa i podeszłam do Kondra: 
-Nie wiem co z tobą zrobić....ale masz 4 dni, potem jeszcze pomyśle.
Powiedziałam i położyłam się.
-Muszę z nią pogadać, ale nie o tobie ...
Zwróciłam się do samca gdy wszedł smutny troszkę Don, czyżbym tymi słowami go zraniła? Jego serduszko jest takie kruche? Ehhh cały dziś dzień czuję się winna.

(Wataha Lata) od Leyli

Deep chyba nie jest jeszcze pewny czy mnie pokochać... no cóż wilki zadziwiają swoim postępowaniem i tym właśnie przypominają ludzi.
Opowiedział mi swoją historię, teraz pora na moją... sekret pozna właśnie on.
- Wiesz Deep, moja historia jest nieco dłuższa i pokomplikowana...- zaczęłam
- Rozumiem, mów spokojnie. - odpowiedział Deep
- Ja nie byłam zawsze wilkiem... kiedyś byłam normalnym człowiekiem.- jak to powiedziałam popatrzył na mnie jak na głupka i opadła mu szczęka.
Podniosłam mu szczękę i wtedy odpowiedział:
- Że co proszę? Ty byłaś człowiekiem hm... Powiedz! Jak to jest żyć w ludzkim świecie?- zapytał ciekawy zmieniając temat
- Uwierz mi wilki żyją zupełnie inaczej ... ludzie mają elektronikę, różne jedzenie w niezwykłych ilościach, domy w budynkach lub domkach jedno rodzinnych,
hodują zwierzęta np. psy, koty , jaszczurki i inne, pracują w pracy , uczą się w szkołach, bawią się i szaleją na dyskotekach, handlują, kupują, śpiewają, tańczą, mają ogrzewanie zimą ,a latem wentylację, mają baseny, aqua parki , jeziora, wielkie miasta bez lasów, małe wioski z laskami i wiele by tak wymieniać, jakbym miała nas wilki porównać z ludźmi to wilki bardzo podobne myślenie, ale człowiek nie jest tak zacofany w rozwoju jak wilk. - tłumaczyłam mu ,a on słuchał z wielką ciekawością .
- Macie naprawdę niezwykłe życie... chciałbym tak żyć.- powiedział Deep po krótkim milczeniu, chyba się rozmarzył.
- Nie wiem za co podziwiasz ludzi... oni naprawdę ranią, łamią serca, są źli i...- zaczęłam
- I co?- zaciekawił się
- W porównaniu do was nie dbają o innych, myślą tylko o sobie...- dokończyłam ze smutkiem
- Tego nie wiedziałem... Bogowie mówili ,że ludzie są wspaniali, mądrzy i żyją
w miłości...- powiedział Deep
- Takich ludzi jest już niewielu.- powiedziałam
- Liczy się ,że są. Trzeba tylko na nich trafić.- dodał
- Masz rację, trzeba na nich trafić... Hej Deep, a chciałbyś zobaczyć miasto?- zapytałam
- Nawet nie wiesz jak o tym marzę!- uradował się basior
- To długa droga, miasto jest bardzo daleko od Dangerous Wolf, jakiś dzień drogi w jedną stronę- powiedziałam
- Verna się chyba nie obrazi jak na dwa dni wyruszymy na wyprawę.- powiedział Deep z pewną siebie miną.
- No niewiem, tak po prostu znikniemy?- zapytałam ,a on tylko pokiwał głową, że tak, chyba żartował...
Pomyślałam chwilę, musiałam se przypomnieć drogę do miasta, gdy wilczy bóg mnie tu przyprowadził.
- Wyruszymy jutro z rana jak zapytam Verny, tylko najpierw trzeba zapakować jedzenie i wodę. Podczas drogi trochę ci o sobie opowiem, przynajmniej się nie będziesz nudził idąc. - powiedziałam
- Ta... będzie o czym słuchać. Ja pójdę przygotować wszystko co potrzebne ,a ty poszukaj Verny.
- Ha! a jednak przyznałeś ,że mam ją zapytać o zdanie!- przyłapałam go
- Pewnie, jeszcze by inni z watahy uznali ,że uciekliśmy! Lepiej ją zapytać o zdanie.- powiedział i pobiegłam szukać Verny.
Nie było jej w jaskini, musiała gdzieś pójść...
Zaczęłam szukać na łące, w lesie, ale jej nie było... dopiero godzinę później spotkałam ją przed jaskinią.
- Verna!- krzyczałam z daleka jak wchodziła do jaskini
- Co się stało Leylo?
- Chcę z Deepem wyruszyć na trzy dniową wycieczkę, czy możemy?
- No ...a gdzie chcecie wyruszyć? I dlaczego aż trzy dni?
- Do miasta, chcę je Deepowi pokazać. Dzień drogi, dzień zwiedzania i dzień powrotu do domu.
- Dobrze, ale uważajcie i pod żadnym pozorem nie zdradźcie
,że jesteście wilkami!
- O to się nie martw, dopilnuję.
- Mam nadzieję, a skąd ten pomysł?- Verna zaczynała mnie powoli dopytywać...
za dużo pytań na raz...
- E... kiedyś tam byłam przypadkiem, zanim dołączyłam do watahy...
- Miałaś zanim trafiłaś do Dangerous Wolf ludzką postać?- zdziwiła się podejrzliwie, musiałam się jakoś wymigać... nie może mnie rozszyfrować...
- Byłam w ludzkiej postaci dzięki Bogowi Wilków. Dał mi ją jeszcze w mojej dawnej watasze...- powiedziałam po chwili milczenia.
Verna popatrzyła na mnie niepewnie , ale na szczęście uwierzyła w moje kłamstewko...
- Rozumiem... chciał ci pokazać miasto?- zapytała
- Tak, bym mogła poznać trochę ludzi.- odpowiedziałam i Verna naprawdę się zamyśliła... chyba coś jej nie pasowało...
- Dobrze, idź już ,bo ten Deep się nie doczeka.- odpowiedziała poważnie i weszła do jaskini.
Mam nadzieję ,że nie będzie mnie wypytywać już więcej... chociaż nieźle kłamię gdy trzeba to nie jest przyjemnie czuć strach przed odkryciem prawdy przez drugą osobę, szczególnie ,że... jest ci bliska i daje schronienie.
Pobiegłam do Deepa i pomogłam mu w przygotowaniu, gdy już wszystko było gotowe nadszedł wieczór, więc położyliśmy się spać na drzewie, przy którym rzeźbiłam
i ja i on.
- Verna się zgodziła?- zapytał Deep
- Tak. Szybko poszło, mamy trzy dni.
- Niemoge się doczekać rana!- powiedział wesoło Deep
- Ja też... chociaż już długo tam nie byłam... dowiesz się jutro dlaczego.- powiedziałam
- Powiedz mi teraz, w świetle księżyca, jutro pogadamy o czymś innym. Proszę.- powiedział Deep patrząc tak błagalnie, że mnie przełamało
- Dobrze, ale tylko początek...
Wszystko zaczęło się na dobrą sprawę od dnia moich urodzin rok temu...
Rano rodzice prosili mnie o szybkie wyjście do szkoły, przytuliłam ich, wyszłam i jedząc po drodze kanapkę szłam do szkoły. Lekcje szybko się skończyły, miałam ich tylko pięć.
Wracałam właśnie do domu po szkole i wpadłam na mojego chłopaka.
Śpieszył się, dał mi tylko całusa na pożegnanie, wtedy ostatni raz się z nim spotkałam. W domu nikogo nie było. Zastałam tylko tort na stole i nie zapalone świece, weszłam do pokoju rodziców, było pusto, myślałam ,że wyszli na zakupy, jednak później wszystko okazało się inaczej...- zaczęłam
- Co się stało?- zapytał
- Dowiedziałam się o tym od sąsiadki dzień później gdy nie wrócili do domu na noc. Zginęli w wypadku samochodowym. Byłam załamana, nic mnie nie cieszyło, mój chłopak Filip i rodzice chcieli mi sprawić niespodziankę urodzinową, jechali samochodem na zakupy i wpadli na inny rozpędzony samochód jadący pod prąd.
Tydzień po mieszkaniu samej w domu przyjechali po mnie z domu dziecka ,kazali się pakować i jechać z nimi..Spakowałam parę ubrań i prowiant do plecaka, uciekłam tylnym oknem , byłam zraniona potwornie , więc nie wytrzymałam, pomyślałam o piosence zespołu IRA
* Uciekać najdalej, może nie znajdą mnie, uciekać przed siebie, lepiej niż walczyć- wiem. Zagłuszyć sumienie, znowu odwrócić wzrok. Zapomnieć kim jestem, karnie wyrównać krok. Uciekaj najdalej jeśli wiary ci brak. Uciekaj przed siebie , pamięć nie leczy ran. Pokonaj zwątpienie kiedy strach budzi się, ze sobą nie przegrać czasem najtrudniej jest. *
I uciekłam w las...Resztę ci opowiem jutro, teraz śpij Deep.- dałam mu całusa na dobranoc i po chwili zasnęłam na gałęzi. Deep zaniemówił, chyba myślał ,że łatwo mi było się z śmiercią bliskich pogodzić, a wcale tak nie było...


(Wataha Lata) od Kondrakara

Jak wróciłem od rozmowy z Sombrą do Nikity oczom nie wierzyłem.
-Co to za tłum?- Zapytałem się podchodząc do Nikity wokoło ,której roiło się od zwierząt!
-Przyczepiły się mnie- odparła.
-A co tam masz?- Wskazałem na wielki złoty futerał , zaczynałem się zastanawiać co tam jest...
-Nic takiego- odpowiedziała. Czyżby coś przede mną ukrywała?
- Znalazłam harfę, kiedy bawiliśmy się w berka.- dodała po chwili i podejrzenia znikły.
-Pokaż- wyciągnąłem po instrument rękę.
Gdy go dotknąłem poraził mnie prąd!
- Auć! Co to do licha za czary?!- wkurzyłem się trochę
- Nie wiem, przed chwilą na niej grałam.- odpowiedziała.
- Ech, a spróbuj ty ją wziąć w ręce.- powiedziałem
Nikita wzięła harfę w ręce i nic...
- Dziwne, dasz mi jeszcze te harfę? Chcę sprawdzić co teraz się stanie jak ją wezmę.- poprosiłem
Wziąłem instrument i nic.
Nagle zwierzęta uciekły, harfa sama zagrała!
- Co to znaczy?! Niki co to do licha jest?- zdziwiłem się
- Ja... naprawdę nie wiem, nic przecież nie zrobiłeś!- tłumaczyła się
Położyłem harfę na łące.
Objąłem Nikitę, była naprawdę zdziwiona jak i ja.
Harfa ciągle grała miłosną melodię jakby chcąc coś przekazać przez muzykę...
W końcu przestała.
- Skończyła grać, schowam ją lepiej , zostawmy to w tajemnicy...- powiedziała Nikita ,a ja tylko potwierdziłem skinięciem głowy.
Nagle usłyszałem głos:
~ Harfa jest dla Nikity... ty lepiej jej nie dotykaj...~
Głos zabrzmiał damsko.
- Ty też to słyszałaś?- spytałem Nikity
- Tak.- odpowiedziała chowając złoty futerał w krzaki- słyszałam i nawet chyba wiem kto to może być.- dodała po chwili
- Kto?- zapytałem
- Pewna osoba z mojej dawnej przeszłości... nie ważne kto, wracajmy do jaskini, robi się późnawo.- odpowiedziała tajemniczo... nie lubię jak ona tak mówi, chcę pomóc byleby tylko żyło jej się dobrze, ale nie będę się wtrącać w jej przeszłość jeśli ona nie chce.
W jaskini bez słów położyła się w kącie, ja podszedłem do Verny właśnie wchodzącej do jaskini:
- Verno, martwię się o Nikitę, ostatnio jest bardzo niespokojna...
- Ona tak ma, przejdzie po pewnym czasie.- powiedziała jakby wcale jej to teraz nie obchodziło!
- Niki ostatnio jest strasznie zamyślona o przeszłości...- dodałem idąc za Verną
- Miała ciężką przeszłość, nie martw się, mówiłam ,że to przejdzie.- znów mnie jakby chciała odrzucić na bok i nie myśleć o tym lecz uparcie powiedziałem:
- Ciebie naprawdę nie obchodzi szczęście siostry? Jest ostatnio smutna nie chce mi mówić czemu.- nalegałem na temat Nikity
- Kondrakar nie przeszkadzaj mi! Nie widzisz ,że myślę o czymś innym?! Idź stąd!- Verna zirytowała się.
Zrobiłem przerażoną minę, Verna patrzyła na mnie zła, przewróciła mnie jak wroga na ziemię...
- O! No proszę! Zabijesz mnie?!- wkurzyłem ją podrapała mnie po policzku
- Ty niemądry! Jeszcze raz coś powiesz to... to cię wywalę z tej watahy!- chyba przesadziłem ,ale nie spodobało mi się to odpowiedziałem więc:
- Śmiało wywal mnie! Ale pretensje miej potem do siebie!- ugryzła mnie w łapę
ja ją też i ona uderzyła mną o ścianę.
- Powiedzcie mi ,że to tylko sen! Wszyscy są dziś dziwni! W ogóle głupi dzień!!!- wstałem kulejąc, ale dalej pełny sił... Nikita i kilka innych wilków patrzyło na mnie i słysząc co mówię, wystraszyli się.
Wybiegłem z jaskini rozpędziłem się i wbiegłem w las...
Z tyłu słyszałem krzyk Nikity :
- Kondro zaczekaj! Wracaj!-ale to mnie nie interesowało , biegłem przed siebie w ciemności, bo był już wieczór... wbiegłem na teren watahy mroku i wlazłem na pierwsze lepsze drzewo,
przygnębiony i zły, z ranami jakoś zasnąłem.
Rano zbudziłem się niewyspany, zlazłem z drzewa i maszerowałem przez nieznany teren.
Nagle wskoczył na mnie jakiś basior mroku z naszyjnikiem i nieufnie zapytał przewracając mnie:
- Czego tu szukasz wilku powietrza?!
- Szukam swojej ciemnej strony! Kondrakar jestem, a ty? - odpowiedziałem
- Mówisz twojej ciemnej strony hm... witaj na terenach mroku. Donatello jestem.- odpowiedział milej schodząc ze mnie
- Miło mi cię poznać.- powiedziałem
- Może się zakumplujemy, coś czuję ,że naprawdę szukasz ciemnej strony...- uśmiechnął się obserwując mnie
- Dokąd zmierzasz?- dodał po chwili
- Na razie idę przed siebie... nie wiem kiedy wrócę do watahy powietrza...może nawet wcale! - powiedziałem wściekły.
- Spokojnie! Jak chcesz mogę cię zabrać do watahy mroku na jakiś czas, gdy już postanowisz wrócić po prostu odejdziesz.
- Dzięki skorzystam z propozycji, ale na pewno do Verny nie wrócę, nie chcę jej znać!- Don popatrzył jak się zwijam z bólu. Pomógł mi wstać.
- Chyba naprawdę się pokłóciliście... masz ranę na nodze.-
Don zabrał mnie do swojej watahy tam nie czułem jednak ulgi... wszystkie wilki się na mnie podejrzanie patrzyły.
Przyszła alfa mroku i zapytała:
- Co ten wilk powietrza tu robi? Don powiedz?- zwróciła się do mojego nowego kumpla
- Znalazłem go na drzewie, spał tam noc, obserwowałem go. Ma na imię Kondrakar, coś go gnębi... może u nas chwilę zostać?- tłumaczył Donatello
- Naili jestem. Czy Verna nie będzie się martwić o ciebie ?- zapytała mnie
- Pokłóciliśmy się, raczej nie zatęskni tak prędko...- powiedziałem niezbyt miło odwracając wzrok od Naili
- Dobrze, Don z tobą posiedzi, ja muszę iść pogadać z Verną ,że tu jesteś by się na wszelki wypadek nie martwiła.- zaczęła lecz przerwałem
- Błagam nie mów jej! Nienawidzi mnie, ja jej też! chciała mnie przez błahostkę wyrzucić! I zraniła mnie! - wykrzyczałem
- Jak do tego doszło? Powiedz! Verna przecież nigdy taka nie była... nie wiedziałam ,że się do tego dopuści... chyba wiem czemu tak się wnerwiła.- Naili zabrała mnie do jaskini i tam powiedziałem co się stało.
Naili zamilkła , Don też, nie wiedząc co robić milczałem z nimi...

wtorek, 18 czerwca 2013

(Wataha Zimy) Od White'a

            Nastał ranek a z nim kolejny pięknu dzień! No tak dziś miałem się spotkać z Donim. Otrząsnąłem się i po cichu wychodziłem z jaskini. Zagapiłem się na Aniel i przez przypadek nadepnąłem kogoś a ten ktoś głośno zasyczał bucząc jedną osobę. Uf tylko jedną. Popatrzyłem się na tego ktosia- byłą to Evanestęcia. Boże dlaczego akurat ona. A obudziła się jej siostrunia Daglezja. Eva popatrzyła się na mnie ze smutkiem jakby miała łzy w oczach. Nie kocham jej.....Aniel jest moją miłością. Ale najwidoczniej by smutek znikną nachyliłem się nad jej uchem mówiąc:
-Przepraszam...
A potem liznąłem ją lekko w policzek. Potem sam siebie winiłem co ja odwalam. Zląkłem się chce by Aniel powiedziała mi czy mnie kocha bo oszaleje.  Ale najpierw spotkanie. Wybiegłem szybko z jaskini, udałem się nad centrum krainy. Zobaczyłem tam ziewającego Dona.
-Co tak długo?
Spytał zadziornie.
-Małe problemiki i tyle.
Parsknąłem.
-Nom więc, powiesz mi o tej swojej miłości?
Spytał wstając i ciekawiąc się.
-Dobra, ....kocham.....bardzo....ją kocham...no ehh Aniel..
Wyszeptałem zarumieniony.
-Alfę?
Spytał wytrzeszczając gały.
-No chcesz zasłużyć na lepszą posadę?
Spytał trącając mnie łapą.
-Nie ja ją kocham, jest cudowna i pełna wdzięku, taka miła i szczodra. Kocham ją za jej charakter ...ciągle o niej śnie, mażę ale ona i tak pewnie mnie nie zechce! Bo mnie nie lubi, może i unika . Po prostu wiem ...
Wyszeptałem kuląc głowę. Prawie uroniłem łzę ale szybko się ogarnąłem.
-Co ty pleciesz?! Powiedz jej że ją kochasz może się uda.
Poparł mnie.
-Ale ja się boję...że mnie nie zechce i tyle z życia...
-A jeśli zechce?
-To znakomicie,  zaręczam że będzie ze mną szczęśliwa ale jak już brzdąkam po raz setny ona mnie nie zechce!
Oburzyłem się.
-Dobra, ja muszę iść, pamiętaj jutro o tej samej porze!
Powiedział i odbiegł. Dumałem przez kilka minut o rozmowie z Donim i o mojej miłości Aniel! Pięknej Aniel! Którą kocham ponad życie, oddałbym za nią życie. Oddałbym wszystko.....

(Wataha Mroku) Od Naili

       Powiem że miło spędza się czas w  towarzystwie Minsa. Lubię jego słowa, są miłe i pomagają mi we wszystkim. No prawie. Żadna z alf nie ma jeszcze partnera, może czas na mnie?! Hmmm Mins jest chyba idealny na partnera ale czuję też coś do Donatella jest taki słodki i inteligentny......choć nie wiem co z Silver Shadowem....coś mi się zdaje że w środku jego czarnego serca kryje się malutkie czerwone czekające na partnerkę.  Ohh mam trzech kandydatów! A propo zapanowała noc. Ciemność spowijała całe Dangerous Wolf. Noc była ciepła jak wiatr.  No tak zbliża się lato, super będzie!
-Ehh....
Ktoś westchną wchodząc do jaskini. Podszedł bliżej mnie.
-A to ty Doni.
Uśmiechnęłam się.
-Tak zasnąłem pod drzewem i nie wróciłem jak widać za szybko do groty.
Widać że był wesoły z mego towarzystwa bo odwzajemnił uśmiech.
-Ale grunt że wróciłeś.
Szerzej uśmiechać się nie mogłam.
-Chodź połóż się...
Samiec to uczynił. Zawiał zimny wiatr, zadrżałam. Leżałam koło samca gdy niespodziewanie się do mnie przysuną. To był słodki gest, świadoma przysunęłam się do niego wtulając się w samcze futerko.....

(Wataha Mroku) Od Minsa

Obudziłem się wcześnie rano. Wszyscy jeszcze spali ale nie było Galaxy i Silver Shadowa. Jednak nie interesowało mnie to zbytnio. Wyszedłem przed jaskinie a następnie ruszyłem w las. Maszerowałem równym krokiem myśląc. Nagle na polanie spotkałem Silver Shadowa który czaił się na dzika. Gdy ten tylko mnie zobaczył zaczął uciekać, jednak po chwili padł.
-Spłoszyłeś moją zdobycz- wrzasnął Silver Shadow
Jednak nic sobie z tego nie robiłem i maszerowałem dalej. Po około 30 minutach spotkałem Naili.
-Cześć-powiedziałem .
-No cześć .
-Chcesz się przejść?- zaproponowałem .
-Okej
Maszerowaliśmy przez Mroczny las....
-Czemu jesteś taka przybita?
-Myślałam o tym co mówiłeś...
-Czyli?
-Mówiłeś ,że każdy się zmienił po ostatnich wydarzeniach. A ja nie chce się zmieniać.
-Tak ale wielu zmieniło się na lepsze.
-A według ciebie ja zmieniłam się na lepsze?
-Tak. Wracajmy zaraz będzie ciemno .
Gdy dotarliśmy do jaskini wszyscy już spali.

poniedziałek, 17 czerwca 2013

(Wataha Mroku) Od Naili

           Pogawędka z Galaxy trwała długo. Ciągle nawijała o swoich problemach i miłości a ja z chęcią tego słuchałam. Miłość to nie raz rzecz okrutna i łamiąca serce ale nie zawsze. Gdy Galaxy się ulotniła po drodze spotkałam Donatella. Ciągle mnie pociąga. Nie wiem dlaczego. Jest taki inteligenty, ma rozpiskę w głowie na każdą rzecz która może się zdarzyć. Z kad wiem właśnie czytam w jego myślach stojąc przed nim. Zamyśliłam się pewnie zdążył zauważyć że czytam w jego głowie. Nareszcie się odezwał:
-Tysiąc myśli na sekundę nieźle nie?
Spytał zarumieniony.
-Ehh....sorki.
Panowałam nad sytuacją.
-To nic, warto sprawdzać cudze myśli...
-E wcale nie....
Wyszeptałam czerwona.
-Przepraszam Donatello, muszę iść bo się spalę.
-Mów mi Don lub Doni a szkoda, pa!
Krzykną i poszedł w przeciwną stronę. Ciągle się za nim oglądałam i czułam na sobie również jego wzrok....

niedziela, 16 czerwca 2013

(Wataha Mroku) Od Silver Shadow

     Odkąd dołączyłem czuję się dziwnie. Za każdym razem gdy widzę Naili, serce bije mi jak szalone i nie mogę oderwać od niej wzroku. Myślę ,że się zakochałem... ale jest jeszcze Mins .Teraz będę z nim rywalizował o Naili, nie wiem czy wszystko się uda.

---Rano---

     Obudziłem się z tymi myślami, wszyscy spali oprócz Galaxy.Ta biedna leżała ze łzami w oczach cicho szlochając. Nie chciałem rozmawiać o jej problemach, już ma wsparcie u Naili. Ale mniejsza o to... przeciągnąłem się i wyszedłem z jaskini, byłem głodny. Udałem się na polowanie do Mrocznego Lasu, szybko wpadłem na trop dorosłego dzika. Poszedłem kierując się węchem, po jakiś pięciu minutach zobaczyłem zdobycz. Był nią duży dzik, stał pod drzewem ocierając kłami o czarną korę. Zaczaiłem się na niego w krzakach, czekając na odpowiedni moment. Kiedy dzik zaczął odchodzić od drzewa w moją stronę przygotowałem się do skoku.W ostatnim momencie zza drzew wyszedł Mins, płosząc moją zdobycz.Wyskoczyłem z krzaków... zaczepiłem pazurami o bok dzika.Wbiłem swe pazury głęboko w jego ciało, niestety nie utrzymałem się długo.Wściekły obnażyłem kły i skierowałem wzrok na Minsa. Skoczyłem w jego stronę warcząc.
-Spłoszyłeś moją zdobycz !
Warknąłem patrząc basiorowi w oczy, nie chciałem nic mu zrobić więc odszedłem z najeżoną sierścią.
Szedłem przez mroczny las nie zwracając na nic uwagi, słyszałem jęki i piski, ale nie miałem ochoty niczego sprawdzać. Jednak coś przykuło moją uwagę. Na drzewie dostrzegłem błysk.Wskoczyłem na gałąź i przeszedłem do niej w stronę małego światełka.

sobota, 15 czerwca 2013

(Wataha Lata) od Verny

      Wyszłam z jaskini Naili z pewnym poczuciem że jakbym zmarnowała tu czas, choć rozmowa była ciekawa to nie wiem dlaczego odczuwałam takie wrażenie.
       Zaczęłam powolnym krokiem iść przed siebie. Nie wiedziałam gdzie szłam po prostu tam gdzie moje łapy mnie poniosą. Zaszłam do Gorących Źródeł. Ostatnio to jedna z moich ulubionych miejsc.
Stanęłam nad źródełkiem i postanowiłam zmienić się w człowieka. Raz kozie śmierć.
Zamknęłam oczy.
 Poczułam mrowienie na skórze i rozciąganie mych kości itp. dla mnie to było swędzenie.
Otworzyłam swe paczadła. Patrzyłam wszystko z góry, miałam lepszy kąt widzenia. Podniosłam powoli łapę która podobno w ludzkiej powłoce nazywa się ręka i obróciłam ją uważnie przyglądając się jej.
Potem spojrzałam w dół na swoje nowe ciało. Byłam naga ale pomyślałam o nakryciu od razu na sobie zmaterializowała się piękna sukienka.
Zrobiłam jeden krok i prawie bym upadła gdyby nie moje skrzydła które mi pomogły się unieść i się nie przewrócić... Stanęłam ponownie pewna siebie i rozłożyłam moje skrzydła, odwróciłam głowę i z zachwytem na nie patrzyłam. Wyciągnęłam rękę i dotknęłam aksamitnych piór.
Potem ponownie zrobiłam krok, tym razem pewniej i łatwiej. Ponawiałam próby aż do skutku kiedy opanowałam sztukę chodzenia lecz było dla mnie to łatwe jakbym to kiedyś już robiła.
Podeszłam luźnym krokiem do fontanny by się przejrzeć i zobaczyłam piękną dziewczynę o lazurowych włosach i szarych włosach w których przypięte były niebieskie kwiaty.
Cóż, mówiąc szczerze mogłam podbić świat wyglądem. Wyszłam na dwór i spojrzałam że jest już ciemno, zmieniłam się z łatwością w wilka i pobiegłam bez przeszkód do swojej jaskini, gdzie wszystkie wilki tam siedziały.
Przed pójściem spać puściłam oczko do Nikity pokazując jej że wiem ze jest w związku z Kondrem i zasnęłam.

(Wataha Lata) od Deep'a


-Deep, kocham cie! Zechcesz być moim partnerem?
Nie zdziwiły mnie słowa Leyli, wiedziałem, że jej się podobam. Tylko co miałem odpowiedzieć?...
- Leyla - zacząłem niepewnie. - Lubię cię, nawet bardzo. Ale wykorzystajmy ten czas, żeby się lepiej poznać. Ja nie jestem pewien swoich uczuć...
- Rozumiem.-Odpowiedziała trochę zawiedziona. Ale po chwili uśmiechnęła się i kontynuowała:
- To gdzie teraz idziemy?
- Wiesz, chciałbym żebyś poznała moją historię z Perrie...
Usiadłem koło drzewa z napisem "D+P". Leyla stała i słuchała mnie.
- Perrie podobała mi się... prawie od zawsze. Niestety jednak mieliśmy dla siebie mało czasu. Perrie dużo podróżowała, przez co mało się widzieliśmy. A gdy wróciła z ostatniej wyprawy... zabił ją Duch Lasu. Byłem zrozpaczony, myślałem, że nigdy nie zaznam tego samego uczucia, co do Perrie. Jednak... wtedy pojawiłaś się ty. Zmieniłaś moje całe życie, nie wiem czy to uczucie jest dość silne... Ale też cię kocham - spojrzałem jej prosto w oczy. Pierwszy raz miałem wrażenie, że patrzę właśnie na nią, że to ona mi się spodobała... Nie widziałem w niej już Perrie, tylko właśnie ją.
- Też mi się podobasz... I ja też chcę ci opowiedzieć swoją historię.