poniedziałek, 10 czerwca 2013

(Wataha Zimy) od Meg

Cały czas od czasu, kiedy... ehm... wtedy, już z nikim nie rozmawiałam, jak ktoś pyta, to tylko odpowiadam na jego pytanie. Od początku, kiedy bogowie nam podarowali możliwość zmienić się w człowieka, to po prostu, mnie to nie obchodziło. A teraz, próbuję nie zwariować z ciekawości. Więc muszę spróbować. Poszłam do Liliowego Jeziora i usiadłam niedaleko brzegu.
     Zaczęłam myśleć intensywnie, że staję się człowiekiem. Po sekundzie, poczułam dreszcze po całym moim ciele i otworzyłam oczy. Byłam bez futra! Tego, chyba nie przyzwyczaję się już nigdy. Zamiast futra miałam ludzkie długie włosy na głowie. Miały nawet inny kolor, były ciemne blond! A futro przecież miałam czarno-białe. Byłam też naga, bez nakrycia. Aniel przecież miała jakieś nakrycie na sobie, ludzie je nazywały ,,ubranie''... Skąd je wytrzasnę? I z znikąd pojawiła się biała róża, takie jakie są w Jaskini Białych Róż. Jakiś pył z niej wyszedł. Ten pył niby kręcił się wokół mnie i zszokowało mnie to, co się stało. Miałam na sobie już jakieś ,,ubranie'', a pył i róża znikły, jakby nigdy jej tam nie było. Miałam na sobie białą krótką ,,sukienkę'' i czarną ,,pelerynę''. Nawet mi przypadła do gustu.
     Teraz jak ruszyłam ręką, to zauważyłam że jakaś roślina trochę dalej ode mnie, się ruszyła. Ruszyłam znowu ręką i podobny efekt się powtórzył. Uniosłam rękę i mnie zamurowało. Wyciągnęłam całą zawartość wody z rośliny. To było trochę dziwne. Wodę, którą teraz uniosłam, podzieliłam na dwa malutkie bicze i je zamroziłam. W końcu z tych małych biczy powstały dwie małe ludzkie bronie. ,,Sztylety'' tak je ludzie nazywali. Wzięłam je na moje ręce i przyglądałam się im. Nie było to jakieś tam dzieło sztuki, ale mi się spodobały. Odmroziłam moje sztylety i moje dwa małe bicze skierowałam do jeziora. Wreszcie przyszła pora na najtrudniejszą rzecz do zrobienia, nauczyć się chodzić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz