Nie rozumiałam dlaczego wszyscy byli zachwyceni z postaci ludzkich, sama wyczuwałam, że ja również posiadałam, ale w przeciwieństwie do nich, nie czułam potrzeby się zmieniać, nie chciałam. Tylko co oni w tym widzieli?
Wyszłam w pewnym momencie z jaskini, co mogłam zrobić, chwalić ich? Mówić jak pięknie wyglądają? A może się zmienić? Wolałam sobie to darować. Zaczęłam szukać spokojnego i nieodkrytego miejsca w którym mogłabym być sobą. Co się ze mną działo? Nie byłam taka jak dawniej, zawsze pełna ochoty do walki i robienia żartów z głupiutkiej siostry Verny. Nie widziałam w tym już nic zabawnego ani szczególnego.
Weszłam do lasu i zobaczyłam zegarek, wzięłam go odwróciłam i przeczytałam napis: "Jeśli znowu zapragniesz stać się człowiekiem. Tsurumi Rumi", spojrzałam na tą inskrypcje z niechęcią. Co mnie najbardziej w niej denerwowało, napis "znowu" czy "Tsurumi Rumi"? Przywoływały nieprzyjemne wspomnienia podobnie jak postać ludzka. Z drugiej jednak strony powinnam uporać się z tym głupim problemem.
"Siedziałam pod drzewem w swojej dobrej wilczej postaci, marzyłam zawsze o zdobyciu postaci człowieka i dołączeniu do jakieś Watahy, w końcu nie należałam do żadnej. Nawet ciągłe bieganie i niszczenie watah z moimi przyjaciółkami czasami niezbyt mnie radowało.
Podeszła do mnie jakaś dziewczyna, o czarnych jak noc oczach i włosach.
-Kim ty jesteś?- Zapytałam nie patrząc się na nią.
-Jak się kogoś pyta o imię samemu powinno się najpierw przedstawić, nieprawdaż?- Zapytała.
Jej arogancja sprawiła, że stałam się bardziej czujna. Słabi, nigdy nie są aroganccy, więc miałam prawo podejrzewać, że mogła tu przyjść w celach walki ze mną.
-Może najpierw odpowiesz na moje pytanie nim zadasz mi następne?- Nie rozumiałam po co są te gierki słowne, ale nie zamierzałam dać się jej przegadać.
-Tsurumi Rumi- przedstawiła się.- A ty?
-Nikita, po prostu Nikita- powiedziałam.- Po co tu przyszłaś?
-Żeby pokazać ci jak słaba jesteś?- Zaśmiała się.
-Jesteś w postaci człowieka- odparłam.- Wystarczy, że się na ciebie rzucę i po sprawie.
-Serio?- Zapytała.- To co powiesz na to?
Pstryknęła palcami, a ja poczułam, że coś stało się nie tak.
-Co do...- Nie skończyłam patrząc na siebie w odbiciu jeziorka.
No może na osobę, stojącą w miejscu, gdzie powinnam być ja. Stała tam delikatnej urody dziewczyna o ciemnych włosach na czubku głowy, które przechodziły w złoto- fioletowe. Miałam na sobie sukienkę, która wyglądała na drogą i skrzydła.
-Teraz nie będziemy na równi- zauważyła.- Ja w przeciwieństwie do ciebie wiem jak sobie dobrze radzić w takiej formie.
-Co ty ze mną zrobiłaś?- Zapytałam.
-Dałam ci na chwilę formę człowieka, nie sądzę, abyś potrafiła się w niej poruszać- podeszła do mnie.- Więc uporam się z tobą szybko.
Zamknęłam oczy czując jak ostrze przecina mi plecy. Nawet nie krzyknęłam.
-Och daj mi usłyszeć swoją prośbę o darowanie twojego nędznego życia. Prośbę, która da mi radość i ją zignoruję. W końcu ostatecznie i tak narodziłaś się, aby umrzeć z mojej ręki, tak jak oni wszyscy.
-O czym ty gadasz?- Zapytałam nie zważając na nią.- Narodzili się aby umrzeć z twojej ręki? Wszyscy starali się żyć tak dobrze jak mogli i ty miałaś to zakończyć? Mam zaakceptować taki los bez walki? Bez nadziei? Dać się po prostu zabić?
-Huh? O czym ty teraz gadasz?- Zdziwiła się.
-O tym, że mnie tu nie pokonasz!- Mimo rozdzierającego bólu dźwignęłam się na nogi.
-Umieraj- kopnęła mnie, a ja straciłam równowagę i poleciałam w tył 10 metrów pod wpływem ciosu oraz uderzyłam w skalną ścianę.
Czułam, że kaszlę krwią, ale chwiejąc się zaczęłam iść do przodu.
-Skoro nie zamierzasz umierać od razu- uśmiechnęła się.- Zgotuję ci niezłe show przed tym jak zdechniesz!
Wokół niej znalazło się tyle niewinnych wilków, małych patrzących na nią i mnie ze strachem i nic nie rozumiejących. Po chwili wybuchły wokół niej ich małe ciałka. Nie mogłam ich obronić.
-Teraz czas na ciebie- podbiegła do mnie.
Nie miałam żadnych szczególnych mocy i byłam gotowa na śmierć, chociaż miałam jeszcze tyle niespełnionych marzeń. Tyle istnień, które mogłabym ocalić, gdybym przeżyła. To byłoby samolubne umierać z mojej strony dla nich i ich nie ocalić.
Nagle koło mnie pojawiła się dziewczyna identyczna jak ja.
-Kim ty jesteś?- Zapytałam.
-Tobą- odparła.
-Pomożesz mi?- Zapytałam.
-Umrę za ciebie- wskazała na nią.
-Nie możesz, czujesz przecież ból, przecież możesz jeszcze żyć- zaprzeczyłam.
-I tak narodziłam się, aby umrzeć z jej ręki- powiedziała.- Pewnie czekałoby mnie wspaniałe życie, podobne do twojego, ale tak nie będzie, tylko dlatego, że mam takie marzenie. Szkoda, że umrę w pięciu pierwszych minutach swojego życia, ale to nie ode mnie zależy. Sayonara!*
Ona się uśmiechała.
-Niestety, ale stworzyłaś mnie z własną wolą, a nie kukiełki ciebie bezwzględnie słuchające. No cóż, to była twoja pierwsza próba, a teraz się odsuń.
Popchnęła mnie i nasunęła się na atak.
-Przestań!!!- Krzyknęłam.
Widziałam łzy w jej oczach, kiedy w nią trafiła swoim ostrzem.
-Niestety moja moc się kończy- zauważyła podchodząc do mnie,- Użyłam swojego najsilniejszego ataku, żegnaj. Chyba jednak będę musiała poczekać z twoją śmiercią. No i możesz już wrócić do formy wilka, ale do człowieka już nie.
Upadłam na ziemię znowu się zmieniając w starą mnie.
-Nie mogłam ich wszystkich ochronić- wyszeptałam do siebie zamykając oczy."
Otworzyłam oczy otrząsając się ze wspomnień i pod wpływem impulsu otworzyłam zegarek, owinęła mnie przyjemna złota aura, znowu byłam taka jak wtedy. Wstałam bez najmniejszych problemów i zaczęłam chodzić po lesie rozkoszując się zapachem sosnowych drzew. Teraz już wszystkich ochronię, kiedy nadejdzie czas... W sumie ni było w tym nic złego.
Nagle zauważyłam drugi napis, w środku zegarka: "Brawo, a więc się odważyłaś? Sama nic bym nie zrobiła. To bogowie dali ci postać, ja dodałam napis". Zamknęłam go i założyłam sobie na szyję. Zamieniłam się z powrotem wilczycę i odetchnęłam.
Nagle zobaczyłam Kondrakara siedzącego pod innym drzewem.
- Hej Kondro! Co tam u ciebie? Pokażesz swoją ludzką postać?- Zapytałam go pogodnie, jak gdyby nigdy nic.
- O, tu jesteś... Tak sobie siedzę... mówisz , że chcesz zobaczyć moją ludzką postać?- Wyrwał się z rozmyślań.
- Tak, moja jest taka.- bez najmniejszego trudu zamieniłam się znowu w człowieka.
- Nie ma się co wstydzić pokazując swoją postać człowieka. Zmień się proszę.- poprosiłam znowu, byłam ciekawa jak wyglądał.
Zmienił się. Zaskoczył mnie nieco swoją postacią.
- Nawet spoko wyglądasz, ta chusta i twoje oczy wręcz zaskakują tak się wyróżniając wśród szarości...hehe.- powiedziałam pogodnie się uśmiechając., zastanawiało mnie jakim cudem zawsze sprawiałam, że wszyscy myśleli, że jestem taka pogodna, najwyraźniej mój uśmiech zawsze wyglądał naturalnie.
- Może się przejdziemy? Jest taka ładna pogoda na spacer.- zaproponował.
Nagle wyczułam, że ktoś mnie obserwował, przed oczami mojej wyobraźni stanął mi obraz Rumi.
- Okej, czemu nie- pragnęłam stąd jak najszybciej zniknąć.
- To super, chodźmy...- odparł i zaczęliśmy kręcić się bez celu po lesie.
To uczucie wciąż nie znikało, nie, nie, nie mogła tutaj zniszczyć mojego życia.
Nagle zaczęły śpiewać ptaki, słońce mocniej zaświeciło, wiatr zawiał i z daleka było, usłyszałam również resztę mojej watahy, jednak wciąż wyobrażałam sobie jej głos..
- Wszystko w porządku Nikita? – zapytał Kontro.
- Tak...wszystko jest dobrze...- starałam się go uspokoić, ale po raz pierwszy to mi się nie udało, byłam zbyt zaniepokojona.
- Berek! – poczułam jego dotyk na ramieniu i się otrząsnęłam. Nie zniszczy mi ona tego życia.
Zaczęłam go gonić, jednak zbytnio się nie wysilałam, przecież chodziło tylko o dobrą zabawę. Nagle potknęłam się o dziwny złoty pakunek, ukryłam go i zanim zorientował się, że zostałam w tyle przyspieszyłam go doganiając.
W końcu dotarliśmy nad wodospad.
- Ha! Teraz ty gonisz!- powiedziałam i delikatnie dotknęłam go na plecach.
- A teraz do wody!- Starał się mnie pociągnąć, ale z gracją się wywinęłam, zostawiając go samego w drodze do wody, kiedy wpadł co prawda fala zmoczyła i mnie, ale dziwnym trafem zatrzymała się tuż nad moją skórą, otrząsnęłam się i trafiła na Kondrakara.
Zaśmiałam się, a on do mnie dołączył.
- Wskakuj! Woda jest ciepła! - zażartował, a ja go posłuchałam.
Weszłam do wody i zaskoczona jej zimnem starałam się z niej wydostać i przy okazji przewróciłam Kondra.
- No wiesz co! Heh...Woda wcale nie jest ciepła...ale moje ręce tak.- uśmiechnęłam się, kiedy do niej przywykłam.
Złapał mnie za ręce.
-Naprawdę ciepłe masz ręce... chodźmy wyschnąć na słońcu.- powiedział i wyszliśmy razem na kwiecistą łąkę.
Siedzieliśmy chwilę w milczeniu.
- Nikita...- zaczął jakoś tak nieśmiało.
-Co?- zapytałam.
-Ja już dawno chciałem o to zapytać... zechcesz zostać moją partnerką?- zapytał patrząc się mi w oczy.
-Mogę zostać- odparłam lekko się czerwieniąc, ale nadrabiając miną.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz