Nie wiem, ale ciągle czuje coś do Doniego, nawet kiedy jestem z Minsem.
- Mins, ja kocham was obu i nie mogę wybrać. Choć cię kocham i zgodziłam się z tobą być. Nie widzę żebyś był szczęśliwy. Nie czuje się wesoła, choć cię kocham.
Powiedziałam ze smutkiem w oczach.
- Więc może bądź ze mną...-Powiedział uśmiechając się Donatello.
W tym samym czasie Mins zrobił minę grozy, podszedł do Donatella. I go podrapał, zaczęła się walka. O moją miłość, widziałam jak się bili, lecz nie wiedziałam co zrobić. Donatello rzucił Minsem o drzewo. Samce stanęli na przeciw siebie, mieli znów zacząć walkę. Kiedy stanęłam na środku i powiedziałam:
- Mins, już spokój. Kocham cię, chce być z tobą. Don znajdziesz swoją miłość na pewno.
Podeszłam do niego i musnęłam jego policzek. Don odszedł kulejąc. A ja podbiegłam do Minsa, który był zakrwawiony. Wtuliłam się w jego futro liżąc go ze łzami w oczach:
- Przepraszam to moja wina, może nie powinnam mieć partnera?
- Chyba żartujesz, jesteś ze mną, a ja z tobą.
Zamyśliłam się, coś mi nie pasowało. Cały czas- ale nie wiedziałam co.
Z Minsem wróciliśmy do jaskini. Widziałam jak Don patrzył się na Minsa z pod byka, a ten na niego warkną.
- Ej bo wywalę obu z watahy.
Zirytowałam ich moim głosem. Kiedy Mins zasną podeszłam do Donatella, który jeszcze nie spał.
- Przepraszam... idź do szamana, może on coś poradzi.
- Po co, zgoi się samo, a i to nie twoja wina. Niepotrzebnie wchrzaniłem się w wasz związek i tyle.
Uśmiechną się do mnie słodko.
- Dobranoc.
Powiedziałam i sama zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz