niedziela, 30 czerwca 2013

(Wataha Lata) od Nikity

         Trzeciego dnia było spokojnie, ostatecznie nie wychyliłam nawet głowy poza moje "gniazdko", miałam dużo czasu na moje rozmyślenia i plany na przyszłość, a także na grę na harfie, kiedy nikogo nie było w pobliżu. Zastanawiało mnie czy już się siostra pogodziła z Kondrakarem. Tak naprawdę to najgorzej podczas tej kłótni czułam się ja, nie wiedząc po której stronie barykady stanąć. Oboje mieli rację i oboje się mylili, co było dla mnie dosyć dezorientujące.
       Zamieniłam się w dziewczynę oraz rozejrzałam się patrolując teren, a byłam w tym naprawdę dobra, w końcu kiedyś byłam zwiadowcą,a umiejętności pozostały. Następnie zaczęłam grzebać przy futerale harfy, aby ją wyciągnąć, ale w pewnym momencie zdałam sobie sprawę, że kiedy nim potrząsam wydaje jeszcze jeden cichutki dźwięki, który do tej pory mi umykał. Zaczęłam badać ten złoty futerał szukając jakiś przycisków, albo mechanizmów, które by mi pomogły dostać się do ukrytej części futerału, aż w końcu znalazłam mały przycisk, którego naciśnięcie powodowało zwolnienie nacisku na określony fragment ścianki. Szybko wyjęłam tą wielką harfę i położyłam obok siebie, aby odkryć co tam było schowane. Wyciągnęłam piękny długi łuk i dwa noże: jeden krótki, drugi długi (oczywiście wszystko było z platyny). Przyznam, że byłam tym zaskoczona i to bardzo, ale ani jednym, ani drugim nie umiałam się posługiwać, więc chyba na razie potraktuje to jako ozdobę.
      Nie mając co z tym zrobić ukryłam to w tym samym miejscu i włożyłam na swoje miejsce harfę ostatecznie darowując sobie grę na niej, ponieważ się ściemniało i czas był, abym wyruszyła na polowanie pod osłoną nocy. Szybko zsunęłam się z drzewa (gałęzie rozrosły się zbyt gęsto, abym mogła polecieć) i wylądowałam miękko na podłożu.
 - Chwila zabawy na polowaniu i muszę wracać - westchnęłam cichutko. - W końcu to najbezpieczniejsze i najbardziej ukryte miejsce.
Miałam rację, nie wyróżniało się niczym od innych terenów. Zamaskowałam nawet mój zapach dla tropicieli znacząc go błotem i zapachem innych zwierząt. Ostatecznie wśród tej gamy zapachów i kolorów byłam niewykrywalna.
      Około godzinę później wracałam z łupem na plecach, aby ukryć go w spiżarni, gdzie będzie niedostępny dla innych zwierząt. To było ostatnie polowanie, ponieważ przygotowałam się na dłuższy czas.
      Położyłam się spać patrząc w gwiazdy, tęskniłam do czasu spędzonego z innymi w watasze, ale uznałam, że lepiej dać im jeszcze trochę czasu, aby ułożyły się wszystkie sprawy. Spojrzałam na jeden z gwiazdozbiorów. Pegaz. Moja szczęśliwa konstelacja. Zamknęłam oczy, aby zapaść w głęboki sen.
     Obudziłam się przy pierwszych promieniach słonecznego dnia, ponieważ coś mi nie grało. Nie wiedziałam co to było, dopóki nie otworzyłam oczu. Ktoś tutaj był. Szybko zamknęłam je, kiedy dziewczyna odwróciła się w moją stronę.
 - No i mam tutaj moją małą nagrodę - usłyszałam jej beztroski głos. - Jestem pierwszą łowczynią skarbów, która ją tutaj znalazła. Pozostali łowcy będą mi zazdrościć, kiedy zgarnę dla siebie premię.
"Pozostali łowcy", a więc było ich więcej. W sumie to nawet lepiej, że się wyniosłam z jaskini, dobrze, że nie sprawiłam im tego typu kłopotów.
Otworzyłam oczy i gwałtowanie się poderwałam stając na chwilę na rękach, a następnie robiąc obrót, aby stanąć normalnie na nogach. Po chwili zamieniłam się w wilka gotowa na podjęcie ataku.
 - Ech... - Westchnęła. - Nigdy nie jest tak łatwo, ale to czyni zadania ciekawszymi.
Ona również zamieniła się w wilka.
 - Radzę darować ci takie wywody - powiedziałam. - Skoro za chwilę już nie będziesz żyć!
 - Nie masz nawet odrobiny litości - zakpiła sobie ze mnie. - I ktoś taki w ogóle odważył się dołączyć do watahy. Tylko zabijanie ci w głowie, morderczyni.
 - Jesteś wkurzająca - udałam, że się nie przejęłam jej słowami.
Stałam spokojnie czekając na jej atak, patrzyłam uważnie jej w oczy oceniając jej pewność siebie i wiarę w jej siłę, była bezkresna, a więc albo faktycznie była niezwykle silna, albo nie poniosła klęski, bo mnie nigdy nie spotkała.
 - Może mi powiesz o co chodzi z tą nagrodą i łowcami skarbów - zaproponowałam. - Skoro i tak jedna z nas nie wyjdzie z tego żywo.
 - Wyznaczono nagrodę za twoją głowę - powiedziała. - Najwyższą z możliwych. Za to co dadzą można by było kupić na własność wszystkie góry na świecie i morza i jeziora oraz jaskinie. No cóż, łakomy kąsek. Jestem jedną z wielu jacy ciebie szukają, tylko, że nikt nie natrafił na właściwy trop. A oprócz tego zlecono ściganie ciebie wielu najlepszym asasynom.
 - Miło wiedzieć, że jestem tyle warta - burknęłam. - No cóż i dobrze słyszeć, że ty jedyna natrafiłaś na prawdziwy ślad do odnalezienia mnie. Jak ciebie odeślę na drugą stronę to będzie po sprawie.
 - Jak śmiesz sądzić, że mnie w ogóle możesz pokonać! - Krzyknęła zdenerwowana.
 - Jak na razie dużo gadasz i nic nie robisz - zwróciłam jej uwagę.
Rzuciła się na mnie, ale ja z łatwością unikałam jej chaotycznych ciosów, kiedy zmęczona wycofała się na chwilę powiedziałam, aby ją sprowokować (złość sprawia, że przeciwnicy nie myślą i częściej popełniają błędy, a ich ruchy stają się bardziej przewidywalne):
 - Tak jak myślałam. Jesteś silna tylko w mieleniu gróźb swoim jęzorem. To było nudne, nawet nie mam zadrapania.
Domyślałam się, że teraz wykorzysta swój najsilniejszy atak. Jak się okazało moja intuicja podpowiedziała mi bezbłędnie. Patrzyłam na wielki rosnący słup mroku i jej chory śmiech. Po chwili w łapach trzymała wielką włócznię.
 - Godne pożałowania - prychnęłam. - To jest żelazo, najgorszy ze wszystkich możliwych metali jakie mogłaś przeciwko mnie zastosować.
Liczyłam na to, że rozwalę je z łatwością podczas walki, taki metal nie jest zbyt trwały, ale wtedy poczułam się jakby ktoś poraził mnie prądem. Moje kąciki ust się uniosły w upiornym uśmiechu.
 - To jest nie fair - powiedziałam. - Ja nie mam broni.
 - Obchodzi mnie tylko nagroda, a nie zasady - odpowiedziała pyszałkowato.
 - Nie pozwolę ci uzyskać przewagi - powiedziałam spokojnie. - Poddaj się, dopóki masz szansę.
 - Że co? - Zdziwiła się. - Niby jak zamierzasz mnie pokonać?
 - Zmarnowałaś swoją ostatnią szansę - powiedziałam grobowym głosem i wyciągnęłam przed siebie rękę. - Czas, aby zakończyć tą walkę nie zważając na ofiary.
Z mojej ręki buchnęły pioruny, do tej pory nie zauważyłam u siebie tej mocy, ale zrozumiałam co mój instynkt mi podpowiadał. Metale się elektryzują i magnesują, a więc mogę z łatwością odebrać jej broń. Siłą woli posłałam ku jej broni pioruny i sprawiłam, że podleciała do mnie. Złapałam ją z łatwością. Wadera się cofnęła.
 - Straciłaś ochotę do walki - zaśmiałam się ponuro. - Było się poddać, gdy ci to proponowałam.
Cofała się, dopóki nie natrafiła na korę drzewa.
 - Stąd nie ma ucieczki - dodałam zbliżając się do niej, aż podetknęłam ostrze włóczni do jej gardła. Namagnesowałam metalową linkę w jej pasie i sprawiłam, że ją obwiązała tak szczelnie, że nie mogła się ruszyć.
         Opadłam zmęczona na posłania i spojrzałam na moje ręce, nie mogłam uwierzyć, że posiadam, aż tak nietypową moc. Pioruny? Magnetyzm? Do tego ta harfa oraz noże i łuk? Czy to są zbiegi okoliczności?
 - Pioruny, co? - Westchnęłam. - To może być niebezpieczne, jeśli bym użyła tego w niewłaściwym momencie.
Spojrzałam niechętnie na jej krzyki, abym ją wypuściła i stawiła jej dzielnie czoła, a nie ją tak podstępnie wiązała. Dopiero co chciała przede mną uciekać, a teraz posądzała mnie o tchórzostwo. Ona jest niemożliwa. Machnęłam ręką, aby część sznura ją zakneblowała, tym samym ratując moje obolałe uszy i być może zapobiegając wykryciu mojej kryjówki, ale jutro i tak muszę coś z nią zrobić... Może jak ją porządnie zranię w głowę, to zapomni o mnie i kim jest? Muszę jutro coś wymyślić.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz