Leżałam w jaskini nie wiedząc co robić. Zdawałam sobie sprawę o co
poszła kłótnia, ale nie sądziłam, że będzie, aż tak źle. No cóż, może i
mam gorszą przeszłość od innych wilków i mnie bardzo zmieniła,
sprawiła, że jestem bardziej zamyślona, ale czy to jest, aż takie ważne.
Po prostu miałam zbyt wielu wrogów w przeszłości, którzy byli naprawdę
niebezpieczni i trochę się obawiałam, że mogę ich spotkać znowu, a także
odczuwałam, że spotkania z nimi odcisnęły na mnie piętno smutku. Taka
już jestem.
A teraz Kondrakar chciał to zmienić, abym mogła
się uśmiechać i żyć bez zmartwień, to było naprawdę miłe z jego strony i
bardzo chciałabym, aby to było możliwe, ale niestety nie jest. Bardzo
bym chciała tego, ale siostra miała rację, ja muszę uporać się z tym
sama. Po prostu osoby, które powinny pozostać w mojej przeszłości
oddziałują na to co się dzieje teraz w taki czy inny sposób.
"Tsurumi Rumi" zamyśliłam się. Była dziwna, naprawdę,
najprawdopodobniej była zabójczynią na kogoś zlecenie. Była jedną z
wielu postaci, które przewinęły się wśród mojej wędrówki. Niemalże
każdego dnia, albo nocy spotykałam jakiegoś wroga do czasu dołączenia do
Dangerous Wolf.
Kondro był już na szczęście od wczoraj w
jaskini, ale ja i tak przeważnie milczałam, albo udawałam, że spałam.
Teraz otworzyłam oczy i wymknęłam się na samotną wycieczkę, aby odnaleźć
tą nieszczęsną harfę. Zamieniłam się w człowieka i zarzuciłam sobie
futerał na plecy. Nie miałam ochoty jej wyciągać.
I co teraz miałam robić? Jak ich pogodzić?
Nie miałam ochoty na powrót do watahy i wodzenie potajemnie wzrokiem
między tą skłóconą dwójką. Wdrapałam się na wysokie drzewo i pospiesznie
zbudowałam sobie na jednej z ukrytych gałęzi mini- legowisko. Wilki
przeważnie ukrywają się na dole, bo nie wdrapujemy się tak dobrze na
drzewa (co prawda mamy skrzydła, ale jakoś to tak zostało), dlatego
oczekiwałam, że będę mieć kilka dni, aby uporać się z tą sprawą.
Zauważyłam, że robi się już ciemno i westchnęłam ciężko. Moja siostra
była zbyt uparta inaczej by było już po sprawie, a tak czekamy, aż
wybuchnie wielka bomba i pojawią się kolejne kłopoty. Do tego ja zwiałam
z swego rodzaju "pola bitwy", aby odetchnąć od burzliwej atmosfery
między nimi.
Nie znaleźli mnie przez następne 16 dni (dopóki mi
się nie znudziło obozowanie i nie wróciłam), ale domyślałam się, że dali
mi spokój, bo ja chodzę swoimi drogami. Miałam nadzieję, że się
(Kondrakar i Verna) pogodzili przez ten czas.
Następnego dnia
zauważyłam, że kilka wilków szukało kogoś, ale to chyba nie byłam ja tą
poszukiwaną. Patrzyłam na nich jak nieudolnie kogoś poszukują, aż w
końcu to mi się znudziło. Zwinnie skakałam z gałęzi na gałąź, aby
przemieścić się poza ich polem widzenia. Nagle się potknęłam, ale
złapała mnie jakaś ręka. Spojrzałam w górę, ale nikogo nie zobaczyłam,
wydawało się, że zawisłam w czasie i przestrzeni. Niewidzialna osoba
mnie wciągnęła.
- Kim ty jesteś? - Zapytałam nieufnie, ale nie usłyszałam żadnej odpowiedzi.
Po
chwili przestałam wyczuwać jej obecność, ale nie sądzę, aby to był ktoś
z DW. No cóż... Raczej by się wtedy nie krył ze swoją obecnością.
Wróciłam na moją małą tajną "bazę" na drzewie, kiedy nadchodził wieczór, aby zaczekać na moment, gdy nikt mnie nie nakryje.
Wreszcie mając pewność, że nie ma żywej duszy w promieniu kilometra
ześlizgnęłam się i zamieniłam się w wilka, aby zapolować na jedzenie na
najbliższe 5 dni. Po około godzinie z łupem na plecach skakałam między
drzewami, aby powrócić do swojego obozowiska.
Drugiego dnia
było spokojniej, ale wciąż nie schodziłam z drzewa. Postanowiłam, że
spróbuję sobie zrobić wygodniejszą przechowalnię na pożywienie oraz
lepsze legowisko, a także maskowanie, aby nikt z dołu nie mógł mnie
odkryć.
Zaczęłam od legowiska, starannie dobierałam kolory liści
od dołu, aby utworzyły część planowanego maskowania. Po około 3
godzinach miałam coś co spełniało idealnie moje wymagania i było
wygodniejsze od tego co posiadałam w jaskini. Położyłam tam futerał i
zajęłam się moją spiżarnią na pożywienie. Tutaj praca zajęła mi, aż 5
godzin, ale starannie ją zamaskowałam i powiększyłam, że mogłam tam
przechowywać jedzenia na około 17 dni. Ostatnie 5 godzin przeznaczyłam
sobie na staranne zamaskowanie całego mojego przybytku. Wszystko było
idealne.
Na jutro (3 dzień) zaplanowałam sobie kolejny dzień podczas, którego będę się przemieszczać na drzewach i wieczorne polowanie.
SUPER BLOG! MAM GO W OBSERWOWANYCH WIĘC LICZĘ NA TO SAMO :
OdpowiedzUsuńdomin-and-ania.blogspot.com