Życie ludzi jest takie cudowne... Gdyby wszyscy byli w mieście pewnie by
im zazdrościli. Poszliśmy do czegoś, co nazywa się "hotelem". Leyla
wynajęła nam pokoik. Podekscytowany całym tym dniem wszedłem do środka.
Położyłem się na ziemi, zamykając oczy.
- Ach głuptasku, od spania jest łóżko - zaśmiała się. Ze wstydem wstałem z podłogi, kładąc się do łóżka.
- Dobranoc Leylo - powiedziałem, ziewając ze zmęczenia.
- Dobranoc Deep - odpowiedziała. Po jej słowach od razu zasnąłem.
Obudziłem się wypoczęty i pełen energii. Przeciągnąłem się i wstałem z
łóżka. Leyla jeszcze spała. Postanowiłem zrobić jej niespodziankę.
Zadzwoniłem z telefonu do kuchni, prosząc o śniadanie do łóżka. Po 30
minutach wnieśli naleśniki z syropem pod pokrywką. Wziąłem tackę i
położyłem ją na szafce obok.
- Leyla, obudź się... - szeptałem do niej. Otworzyła powoli oczy.
- Która jest godzina? - zapytała, wstając pośpiesznie.
- Dziewiąta rano.
- Dość późno, powinniśmy się już zbierać.
- Czekaj jeszcze, najpierw zjedz śniadanie - wziąłem pokrywkę i uśmiechnąłem się.
- Och, dzięki... Na prawdę - odwzajemniła uśmiech i zaczęła jeść. Ja
siedziałem na fotelu, oglądając telewizję. Gdy skończyła przebraliśmy
się i wyszliśmy z hotelu, zmierzając do naszej watahy. Dzień był
strasznie upalny, przypomniałem sobie o tych pysznych lodach...
- Leyla, masz może jeszcze pieniądze?
- Niestety nic mi nie zostało - odpowiedziała. - Czemu pytasz?
- Eee, tak z nudów.
Rozejrzałem się wokół siebie. Po chwili zaproponowałem:
- Nikogo nie ma, może zmienimy się w wilki? Szybciej dotrzemy do domu.
- To zły pomysł, a jak ktoś nas przyłapie?
- Chcesz iść przez cały dzień w tym upale? - nalegałem ją. W końcu zgodziła się. Zmieniliśmy się w wilki.
- Kto ostatni, ten zgniłe jajo! - krzyknąłem i rzuciłem się do biegu. Leyla tak przez chwile stała, po czym zaczęła biec za mną.
- Nigdy mnie nie dogonisz!
- Czyżby?
Rozwinęła skrzydła i przeleciała nade mną, lądując parę metrów ode mnie.
- Ej, to nie fair!
- A kto powiedział że gramy fair? - rzuciła i przyśpieszyła bieg.
Zacząłem ją tracić z oczu. *Nie mogę do tego dopuścić* - pomyślałem.
Poszedłem za przykładem Leyli i zacząłem lecieć. Wiatr wiał na północ,
dzięki temu leciałem szybciej. Po chwili zauważyłem biegnącą Leylę.
Pewnie myślała, że zostałem w tyle. Byliśmy coraz bliżej lasu,
wylądowałem przed wilczycą.
- Jak ty to?... - krzyknęła zaskoczona. Byłem coraz bliżej celu,
rozwinąłem skrzydła by ostatecznie wylądować na trawie. Leyla zatrzymała
się zadyszana.
- Wygrałem - skakałem ze szczęścia jak szczeniak.
- Następnym razem nie dam ci wygrać.
- O ile będzie następny raz... - szepnąłem. - Może zostańmy tu by odpocząć?
- Dobry pomysł.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz