Gdy wadera poszła zmieniłam się w ludzką postać i dzięki
moim sprytnym linkom znalazłam się na czubku drzewa i patrzyłam ze smutkiem w
niebo. Byłam smutna… Zawsze wokół mnie było pełno przyjaciół, nie ważne w
jakiej watasze byłam, ale tu… Byłam samotna, może po tych ich przeżyciach tak
tu jest, ale nic nie poradzę… Znam ich strach. Z oczu popłynęły mi słone łzy.
Nagle skoczyłam w dół, ale przy ziemi wystrzeliłam moje sznureczki i szybko
stanęłam na gadzia, a łzy zaschły. Postanowiłam pójść nad jakieś jezioro, więc
spytałam się drzew jak iść i poszłam w stronę gdzie mnie kierowały.
Doprowadziły mnie jednak nad… Bagna? Lekko zszokowana patrzyłam na podłoże. Westchnęłam
i uznałam, że będę musiała pogadać z kimś kto ma władzę by wytworzyć chociaż
malutki zbiornik wody. Rozejrzałam się, a że nikogo nie było to uśmiechnęłam
się pod nosem, bo miałam plan idealny. Byłam świetna w tworzeniu nowych
gatunków drzew i ogólnie roślinności, a poza tym umiałam z nich zrobić „dzieła”
sztuki. Kiedyś z pomocą jednej wilczycy stworzyłam drzewo fluorescencyjne.
Delikatnie dotknęłam dłońmi ziemi i zamknęłam oczy. Gdy je otworzyłam przede
mną stało potężne drzewo, a wokół mnie były kwity Likorysu. Wstałam i
popatrzyłam na moje dzieło, byłam z siebie dumna. Postanowiłam stworzyć coś
jeszcze. Stworzyłam kilka drzew zwanych przeze mnie klonami, bo leciał z nich
dziwny płyn, który był słodki, więc jakoś pomyślałam o „klonie”; po czym
jeszcze parę odmian kwiatów. Po skończeniu tego zakątka postanowiłam odwiedzić
jaskinię, w której chyba jeszcze nie byłam, a nawet jeśli to nie pamiętam. Gdy zaczęłam
kierować się w stronę jaskini, to zauważyłam, że za mną ciągnie się pas bujnej
trawy, nie powiem, że to źle wyglądało, ale i tak już przesadziłam z używaniem
mojej mocy, więc zatrzymałam ten proces. Po jakimś czasie stanęłam przed wielką
grotą.
- Brzydka. – Skomentowałam pod nosem.
Już miałam parę pomysłów by ją ulepszyć. Weszłam do jaskini,
a tam siedziały dwa wilki. Oczy prawie nie wyszły mi z czaszki.
- H- Hej, a gdzie reszta? – Niezłe powitanie -,-.
- Cześć, to wszyscy. – Odparł samiec.
Otworzyłam lekko usta, aż nie chciało mi się wierzyć, że tak
nas mało.
- Dobra, no to skoro jest nas tak mało, to łatwiej nam
będzie trzymać się razem. – Odparłam po chwili.
Wilki chyba mnie trochę zignorowały, no ale trudno.
- Jestem Akine. – Powiedziałam nieco głośniej.
- Epril. – Odparła wilczyca, która na mnie nie patrzyła.
- Impet. – Odparł basior.
- Miło mi. – Uśmiechnęłam się i usiadłam niedaleko nich.
- Kto tu jest Alfom? – Zapytałam.
- Nikt. – Odparł wilk.
- Świetnie, no to idziemy tworzyć nowy wygląd jaskini
Likorysu. – Walnęłam.
- Słucham, że niby jakiej jaskini? – Zdziwił się Impet.
- Wybacz, ale nie mamy Alfy, a jaskinia wygląda okropnie
niedbale, poza tym powinna mieć ciekawą nazwę. – Odparłam.
- Dobra. – Zgodziła się Epril.
- Świetnie, nie znam jednak waszych umiejętności, więc
opiszcie je krótko. – Zaproponowałam, a raczej rozkazałam.
- Potrafię określić ile m/km ode mnie jest wrogi wilk lub
inne zwierze. Mogę zamienić się w liście przemieszczając się z wiatrem o
najwięcej 10 m. Władam liśćmi, mogę też oblepić nimi przeciwnika utrudniając mu
oddychanie bądź rozpędzając je do szybkiej prędkości i zadać rany cięte. –
Powiedział basior.
- Zmieniam się w inne zwierzęta, kontroluje wzrost roślin,
ożywiam przedmioty, rośliny, organizmy, odbieram bodźce z ziemi, łamie
grawitacje dla głazów, kamyków, ziemi itp. i inne moce związane z żywiołem.
- Nigdy nie mieliście, więc do czynienia z pięknem. –
Skomentowałam.
- Niestety. – Odparła wilczyca.
- Na szczęście ja jestem w tym świetna, ale wy też mi
pomożecie, Epril ty wymyśl jak nasza jaskinia będzie wyglądać od środka, a ty
Impecie porób pułapki i mapy z nimi. Przepraszam, ze się tak żądzę. –
Zawstydziłam się.
Nie zareagowali na ostatnie zdanie tylko od razu wzięli się
do pracy, co mnie ucieszyło. Wyszłam na zewnątrz i zaczęłam otaczać szare
fragmenty i zaniedbaną trawę mchem, a później dodałam świecące kwiaty,
oczywiście miały dosyć stonowane kolory, a do tego wiedziałam, że będą świecić
w nocy. Spojrzałam jak teraz wygląda i byłam z siebie dumna. Weszłam do jaskini
i zobaczyłam nowy wygląd jaskini, było tam pełno różnych przejść i zakątków.
- Jestem z ciebie dumna! – Krzyknęłam z zachwytem.
- Dziękuję. - Powiedziała skromnie.
- Teraz tylko trzeba otoczyć to świecącym mchem i będzie idealnie,
no i zrobić dywanik z trawki, a łoża będą na kamieniach, stworzonych przez
ciebie gdyż jesteś w tym najlepsza, a ja wytworzą coś miękkiego. – Oznajmiłam.
Szybko to zrobiłyśmy i miałyśmy praktycznie wolne.
- Podoba Ci się nazwa jaskini? – Zapytałam niepewnie.
- Nie rozumiem jej znaczenia. – Powiedziała szczerze.
- Nazwa pochodzi od moich ulubionych kwiatów. - Powiedziałam
i szybko je wytworzyłam. – Dotknij. – Położyłam jej kwiaty do rąk. – Są koloru
czerwonego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz