poniedziałek, 31 grudnia 2012

(Wataha Wiosny) -od Bejala

      Każdy był już gotowy. Jednak tego się nie spodziewaliśmy, Wataha Zimy i jej pomocnicy zaskoczyli nas przy Gorących Źródłach. Nie byliśmy gotowni na takie posunięcie przeciwnika, ale co mieliśmy robić... Musieliśmy odeprzeć atak wroga i zdominować jego przewagę.
      Wataha Mroku i Jesieni rzuciła się na Watahę Wiosny. Mogłem zaatakować obie Alfy. Były silne, widać że nie próżnowały tylko ostro trenowały. Jednak dzięki kompieli byłem bardzo silny. Udało mi się zdominować obie wilczyce. To była bardzo wyczerpująca walka.
      Aniel czyli Wataha Zimy staneła przeciwko Watasze Powietrza. Verna atakowała Alfę tak długo jak tylko się dało. Aniel była nadwyraz silna i dużym odłamkiem lodu cisneła w wilczyce. Ta usuneła się na fontannie. Wstała i chciała się odegrać jednak po stronie Aniel staneła Nicki wadera z Watahy Mroku. Przypłaciła to życiem. Torak chciał jej pomuc, rzucił się na Alfę Lata.
     Usłyszałem wołania Verny, przyszedłem z pomocą zawołałem Belle i Dianę aby mi pomogły. Bella skoncentrowała się i cicneła płomieniem w serce Toraka... To go zabiło. Aniel szybko poderwała się i zaatakowała Belle. Bella usuneła się na łapach i padła na ciało Toraka.
      Spojrzałem w kierunku Aniel, uformowałem ogniste skrzydła i biegłem w kierunku wadery. Ona jednak nie chciała się bronić stała tak czekając na ostateczny cios. Uderzyłem Alfę z ogromną siłą przyduszając swoją mocą.
      Aniel jednak nadal zachowała kamienną twarz:
      -Nie... Ja nie mogę, próbuje się zmusić do zabicia Ciebie, ale nie umiem... -Powiedziałe poważnie.
      -Jak widzisz ja też nie umiem zabić kogoś, kogo kochałam.

(Wataha Zimy) -od Aniel

Wszyscy chodzili jak na szpilkach. To już. Naprawdę! Wszyscy szliśmy w stronę Lodowej Fontanny. Omówiliśmy to i wszyscy zgodnie stwierdzili, że to będzie najlepsze miejsce. Fontanna była jedynym miejscem, gdzie stykały się wszystkie cztery Krainy... I tu spotkałam Bejala, ale to zachowałam już dla siebie. Nie mogę teraz myśleć o Nim. Liczyło się tylko to, by nikt bardzo nie ucierpiał i by w końcu raz na zawsze to zakończyć...

Ogłoszenie Specjalne

Ale ten Stary Nowy Rok płata nam figle! Zakończyliśmy JUŻ dodawanie opowiadań, walką zajmiemy się same ja i Liw.
CZEMU? To proste zamęt i nie porządek :( Przepraszamy musicie obejść się smakiem i czekać na nasze opowiadania.
Dziękuję za wyrozumiałość. Szczęśliwego Nowego Roku <3

Cała Ekipa Dangerous Wolf!

(Wataha Lata) od Verna

powoli szlismy na plac biju. widzialam ze wszyscy sa podernewowani, ja też.
-MUSIMY BYĆ SILJI. DAMY RADE KRZYKNELAM

(Wataha Lata) od Verna

Byliśmy już gotowi na walkę. Zrobiłam wszystkim pancerze. Byliśmy podtrenowani.
-Kochani idziemy odpczac przed wojną.
Wszyscy kiwneli glowami i ruszyli na swoje legowiska. Ja tez. Zobaczyłam Mejsi.
-Chcesz koło mnie spać?
-Jasne!
I razem poszłyśmy do jej legowiska.

(Wataha Wiosny) -od Bejala

     Zaczeliśmy powoli się zbierać.
     -No musimy ruszać szybko! -zawołałaem do reszty gdy Verna wstała aby powiedzieć pare słów
     -Wiem, że idziemy w bój jest nas mniej, ale to nie oznacza, że przegramy damy z siebie wszystko! Wszystko! Musimy się spieszyć zostało mało czasu. Wilki powietrza zabierzcie najwolniejszych musimy się spieszyć.
     Ruszyliśmy. Każdy dumny z podniesioną głową na walkę wszechczasów!

(Wataha Lata) -od Perrie

Razem z Deepem czuliśmy się dziwnie każdy patrzał na nas bardzo dziwnie szeptałam do mojego przyjaciela :
-Czemu oni na nas tak patrzą ? - pytałam
-Pewnie ktoś puścił parę że się bardzo lubimy - zapewniał
Bo naszej cichej wymianie zdać dostaliśmy niewidzialne pancerze które uszykowała Verna
-Bardzo się przydadzą - mówił Deep
-Tak masz racje przyjacielu - mówiłam do niego
Darzyłam go większym zaufaniem niż Vernę , Souvenir czy na przykład Kirę z Watahy Wiosny to było coś bardziej wyjątkowego...
-No cóż moje wilki życzyć tylko powodzenia !

(Wataha Lata) od Verna

Była narada watahowa. Zaczelismy rozmawiać. A ja coraz bardziej senna.

Nie wiem kiedy ale wszystkie wilki zgromadzily sie koło mnie wilki i mówily że mam się obudzić. Super poszłam spać na naradzie. Z mojej glupoty zaczelam sie smiac.

(Wataha Lata) -od Perrie

Trzeba było się przygotować więc walczyliśmy pomiędzy sobą gdy Deep upadł na mnie i urwał kilka piórek z moich skrzydeł:
-Przepraszam - mówił.
-Za co za kilka piór ? - zapytałam.
-Wszysto co należy do ciebie jest bardzo cenne - mówił.
-Przestań bo się zarumienie - kontynułowałam.
-Jesteś śliczna jak się rumienisz - dalej rzucał komplementami.
-Hmhmm - chrząknęła Verna - Ładnie to się obijać -zapytała.
-Nie Verno przygotowaliśmy się do walki - mówiłam  zawstydzona.
-Yyy... jeżeli można tak to nazwać - mówił rozromieniony Deep.

(Wataha Wiosny) -od Bejala

      Było nas coraz więcej. Juz każdy się zjawił, aby omówić plan. Ostatni przylecieli Deep i Perrie. Każdy patrzył na nich jak na zakochanych. "Hmm... Amory w czasie wojny? Czemu nie." -zaśmiałem sie w duchu. Cassy zapewne to usłyszała bo cichutko zachichotała w moją stronę.
     -Czy każdy juz się zjawił? -zapytałem.
     -Tak z watahy Lata są wszyscy odrzekła Verna.
     -Wiosna także jest- powiedziały hurem Diana i Mejsi.
     -Doskonale, a więc tu są niewidzialne tarcze ochronne, oczywiście nie chronią nas przed mocnymi uderzeniami... Pancerz wykonała Verna dzięki powietrzu.
      Pancerz był z powietrza z tąd nazwa "niewidzialny"

(Wataha Zimy) od Aniel

- Łał Aniel! Co w ciebie wstąpiło?! Walczysz tak zaciekle, że gdybym cię nie znała, mogłabym pomyśleć, że naprawdę chcesz mi coś zrobić!- Zaśmiała się Katherine. Jej słowa obudziły mnie z chwilowego transu. Byłam tak skupiona na walce, że niemal się wyłączyłam, kierowały mą wyłącznie instynkty... To było naprawdę dziwne i przerażające uczucie, jakbym stała się bezlitosnym zwierzęciem, polującym na swoją ofiarę...

(Wataha Wiosny) -od Diany

Verna i Bejal mieli bardzo dobre pomysły.

-Myślę że z taką taktyką spokojnie wygramy. Ale niewiemy co szykują wrogowie...- powiedziałam.
- No niewiemy co szykują, ale miejmy nadzieję że nic co nam może zaszkodzić- powiedział Bejal
- Wątpię, nie są głupi. Napewno mają coś co nam przeszkodzi w wygranej.

Po tym co powiedziała Verna, straciłam wszelkie nadzieje.
Ale będę optymistką wierzę w naszą watahę.
Skopiemy tyłki wrogom i wygramy!

(Wataha Lata) -od Perrie

-Zapomniałem , idziemy nad Lodową Fontanne - mówił mój przyjaciel.
-Dobrze lećmy - zgodziłam się.
-Verna napewno już na nas czeka - dalej mówił gdy już lecieliśmy.
-Daleko jeszcze ? Bolą mnie skrzydła - mówiłam.
-Nie marudź bo jak będziesz walczyła ? -Pytał.
-Nie wiem ale z bolącymi skrzydłami niewiele zdziałam - żaliłam się.
-Nie możesz tak mówić jesteś silna , inteligentna , pięk... - nie dokończył.
-Uhh dziękuję - zarumieniłam się.
-Jesteśmy na miejscu-oznajmił gdy wylondowaliśmy.

(Wataha Zimy) od Aniel

W końcu jeszcze raz wszystko omówiłyśmy. Wszystkie trzy czułyśmy, że bitwa jest już naprawdę blisko...
Gdy wstałam następnego dnia, czułam się dziwnie. Znowu zaczęły targać mną wątpliwości.- Czy to wszystko na pewno jest słuszne? Przecież tak naprawdę nic takiego się miedzy nami nie stało... Gdybym tylko mogła porozmawiać z Bejalem... Ale dziewczyny mają rację, tamte wilki nie dopuszczą mnie do niego. A ja muszę zrobić co w mojej mocy, by nic się nikomu nie stało...

(Wataha Lata) -od Verny

      Byłam już zmęczona rozmyślaniami o taktyce. Już miałam dosyć. Chciałam aby było już po walce. Żebyśmy wygrali i najlepiej pogodzili się. Nie chce nikogo zabijać-myślałam w duchu przez chwilę nie zwracając uwagi na Dianę i Bejala:
     -Jesteś tam? Verno nie śpij?
     -Przepraszam zamyśliłam się. -powiedziałam zaspanym głosem.
    W tym momencie zobaczyliśmy Mejsi, która przyszła, aby nam pomuc przy obmyslaniu planu natarcia. Pokazała nam wcześniej omawiane "śpiące robaki" tak nazwane na moją cześć.
     -Jesteście wspaniali. -wyszeptałam....

(Wataha Zimy) od Aniel

Katherine miała rację. Musimy uważać, żeby tamci nie wykorzystali naszej słabości.
- Słuchajcie, oni mogą próbować to zrobić, ale pamiętajcie, że my też możemy wykorzystać ich słabość! Sporo moich wilków włada lodem, a on w szczególności jest niebezpieczny dla wilków ognia.
- Masz rację! Widziałam już co może się stać z wilkiem ognia, który mierzy się z wilkiem lodu!- Ucieszyła się Naili.
- Ale musimy też pamiętać, że dla wilków lodu są niebezpieczne wilki powietrza...- Katherine ostudziła zapał Naili.
- Ty nigdy nie możesz nie znaleźć jakiejś przeszkody...- Westchnęła.

(Wataha Wiosny) -od Mejsi

I to się rozumiało wszystkie wilki były wyluzowane. Bez tych nerwów łatwiej pójdzie nasza wojna. Już się nie bałam przechadzałam się po całej krainie zastanawiałam się i przeliczałam która wataha ma większe szanse na wygraną. Przechadzałam się tak kiedy spotkałam siedzących Bejala, Verne i Diane podeszłam do nich
- Hej mogę się dosiąść co robicie?
- Tak możesz obmyślamy plan walki- powiedziała Verna
- O świetnie pomogę wam z chęcią
Usiadłam obok nich i rozmawialiśmy.

(Wataha Lata) -od Perrie

Kiedy dolecieliśmy nad piękne jeziorko Deep dziwnie na mnie spojrzał.
-Lubisz mnie ? - pytał.
-Po co sie pytasz pewnie ! - stwierdziłam.
-No to teraz mnie znienawidzisz - zachichotał.
Wepchnął mnie do jeziora woda była lodowata zaczęłam wyć i warczeć
-Grrrrrrrrrraaaaaaagghhhhhh , Auuuuuuuuuuuuu - wydawałam różne odgłosy
-Ha ha ha ha - nie mógł ze śmiechu się powstrzymać.
-I Z CZEGO SIE ŚMIEJESZ - krzyczałam.
-Bwa ha ha ha ha - dalej sie śmiał.
-Bądź już cicho i mi pomóż - mówiłam.
Wilk chciał mi pomóc lecz ja byłam sprytniejsza i wciągnęłam go do jeziora.
- Ty MAŁPO ! - krzyczał.
-Nienawidze cie -mówił.
-Chlip , Chlip-udawałam że płacze.
-Jeśli tak ma wyglądać wojna to ja nie mogę się doczekać! -krzyknoł szczęśliwy.

(Wataha Zimy) od Aniel

Bawiliśmy się do późnej nocy. Nikt nie zorientował się jak jest późno, dopiero, gdy zaczęliśmy mieć problem z widzeniem, wszyscy zorientowali si, że to już noc. Gdy to do nas dotarło wszyscy zaczęliśmy się śmiać. I wciąż rozradowani zaczęliśmy się zbierać. Gdy wszyscy już poszli razem z Naili i Katherine udaliśmy się do mojej jaskini.
- To już niedługo dziewczyny. Nie możemy tego odwlekać na ostatnią chwilę.- Zaczęła Katherine.
- Tak, wysłałam na teren wroga naszych szpiegów i niestety muszę stwierdzić, że oni też dają z siebie wszystko.- Rzekła Naili.
- Dobra, nie jest tak źle! Mamy nieco informacji o nich. Dobrze, że wasze wilki znoszą gorąc, bo moi szpiedzy nie mogli tam długo wytrzymać.- Rzekłam.
- Właśnie! Słuchajcie, musimy się pilnować, nie możemy znaleźć się w zbyt ciepłym miejscu, bo wilki Aniel nie dałyby sobie rady!- Dodała Katherine.

(Wataha Wiosny) -od Mejsi

Wstałam z miejsca i zaczełam chodzić w około. Zaniepokojona Bella podeszła do mnie.
- Hej czemu tak chodzisz?- spytała zdziwiona.
- Ja sama nie wiem już mnie nosi chciałabym już walczyć nie potrafię usiedzieć w miejsc to jest silniejsze ode mnie .
- Ja tak samo jestem ciekawa jak skończy się ta wojna mam nadzieje, że wygramy
- Ja również mam taką nadzieję.
- Tylko czas pokaże co będzie w wojnie jak się skończy i jakie będą kontakty z watahą zimy, jesieni oraz mroku .
- Mądre słowa- uśmiechnełam się.
Później wybrałam się zamyślona na samotną wycieczkę.

(Wataha Lata) -od Perrie

-Dobrze już wszystko dobrze-mówiłam.
-Dobrze moja ma... Duża przyjaciółko idziemy polatać - pytał.
-Pytanie czy wyzwanie-zapytałam.
-wyzwanie - stwierdził.
-więc lećmy - mówiłam zalotnie.
-na trzy lecimy 1... - i wtedy wzbiłam się w powietrze
za mną leciał Deep
- OSZUKUJESZ - krzyczał.
-Ha ha ha dałeś się wyrolować - mówiłam.
- No nie wiem młoda - przedrzeźniał mnie znowu. Jednak ja nie miałam mu tego już za złe.

(Wataha Zimy) od Aniel

Siedziałam na brzegu, czując muskające mnie promienie zachodzącego słońca. Wszyscy wokół bawili sie i nikt nawet nie myślał o nadchodzącej bitwie. Każdy cieszył się tą chwilą, która niestety nie może trwać wiecznie...
- Aniel! Wskakuj, albo Cię tu zawleczemy!- Zagroziła Evanestencia. Widząc jej groźną minę zaśmiałam się i wskoczyłam do wody. Naprawdę dawno się tak dobrze nie czułam. Odkąd pokłóciłam się z Bejalem...

(Wataha Wiosny) -od Bejala

    - Suchość i  pułapki, tak to jest dobra myśl!-powturzyłem po wilczycach.
    -Ale to na pewno nie pomoże nam wygrać...-dodała Dina smętnie.
    -Mamy jeszcze usypiające robaki od Mejsi, to już coś!
    -Tak, ale wciąż mało...-dodała Verna
   Myślałem i nie mogłem nic wymyślić... To było bardzo trudne, ale jako Alfa musiałem coś wymyślić. Taka moja rola. Wkońcu coś przyszło mi na myśl. Tak to jest coś! Uśmiechnołem się w duchu sam do siebie.
     Mamy przecież gorące tereny tutaj, a jak by ich tu zwabić? Magowie Wody nie nawidzą ognia tak jak my wody.

(Wataha Lata) -od Perrie

Leciałam długo , aż znalazłam Deepa znalazłam go leżał koło skarpki na którą lubił przychodzić
-Deep ... - mówiłam niepewnie.
-Odejdź nie chcę z tobą rozmawiać - mówił i dalej nie podnosił głowy.
-Ja ciebie przepraszam - lekko płakałam.
-ZA CO ZA TO ŻE POTRAKTOWAŁAŚ MNIE JAK JAKIEGOŚ ŚMIECIA ? -Mówił drżącym głosem.
-Mnie poniosło opowiadałam o moim ojcu i bardzo mi było smutno - kontynułowałam.
-Nie obchodzi mn... - nie dokończył bo zauważył że płaczę.
-Ja przepraszam Perrie - mówił i mnie przytulił.
  Widać, że wojna zmienia wszystkich nawet mnie.

(Wataha Zimy) od Aniel

Byłam naprawdę wykończona. Naili dała mi niezły wycisk, a choć walka nie została ostatecznie rozstrzygnięta czułyśmy się świetnie. Gdy już chwilę wypoczęłyśmy dołączyła do nas Katherine. Wszystkie trzy dałyśmy sobie niezły wycisk. W końcu, gdy nastał wieczór postanowiłyśmy, że czas , byśmy wszyscy trochę odpoczęli. Kazałyśmy im przerwać trening, co wywołało niezadowolenie, jednak, gdy zostało wypowiedziane hasło "iść popływać" wszyscy ruszyli biegiem w stronę jeziora. Choć na chwilę wszyscy zapomnieliśmy, co nas niebawem czeka.

(Wataha Lata) od Verna

Sedziałam z Bejalem i Dianą w gorących źródłach i moczyliśmy łapy.
-Dobra, więc jak Ty mówisz musimy wymyśleć taktykę.  Może, moc jakies wilczycy która panuję nad pogodą zrobiła wielki upał? Może wtedy ich osłabimy?
-Możemy tak zrobić.
-I może jakies pułapki? -Powiedziała Diana

(Wataha Lata) -od Perrie

Samica jeszcze trochę mnie pocieszała i zaproponowała zapoznanie się z resztą watahy wiosny:
-Cześć moja załogo - krzyczała do reszty.
-KIRA ! - wołała reszta.
-Umh cześć jestem Pezza - przedstawiłam się.
-Z Watahy Lata - dopowiedziałam.
-Cześć słyszeliśmy o tobie - odpowiedział mi nie znany samiec.
-Wiecie nie wiem czy nie uraziłam Deepa mojego przyjaciela strasznie na niego nawrzeszczałam  może już polece - mówiłam.
-Jeżeli ci na nim zależy leć kochanie - mówiła Kira.
-To do zobaczenia -pożegnałam się grzecznie i odleciałam ...

Ogłoszenie Specjalne

    UWAGA! Zmiana planu piszemy opowiadania do godziny 23.30. Po tej godzinie koniec z opowiadaniami. Razem z Liw zauważylśmu, że wolicie oglądać fajerwerki niż siedzieć i czytać. Również my =) Wyniki po 00.00 =)


Aby ułatwić liczenie nie piszcie po 23.30

(Wataha Zimy) od Aniel

Byłam naprawdę smutna, że Torin uciekł bez pożegnania. Miałam do niego tyle pytań...
- Co jest, Aniel?- Podeszła do mnie Naili.
- Nic, wiesz, szkoda, że Torin odszedł...
- Nie martw się, jak znowu będziesz go potrzebować, pewnie znowu się pojawi i zniknie. Zauważywszy, że on taki już jest.- Uśmiechnęła się do mnie, a ja odwzajemniłam uśmiech.
- Dzięki, ty zawsze wiesz jak mnie pocieszyć...
- Od czego są przyjaciele. To jak idziemy ćwiczyć?

(Wataha Wiosny) -od Mejsi

Po treningu poszłam nad Strumyk nadziei. Dzięki Vernie coś sobie uświadomiłam, że nie warto się tak bać tej wojny. Jeśli zginę to zginę w obronie watahy to bardzo szczytny cel i może to dziwnie zabrzmi, ale nawet się ciesze, że ta wojna ma się odbyć bo gdyby nie ona to nigdy nie poznałabym Verny i nie poczułabym, że ktoś mnie lubi to była najpiękniejsza rzecz w moim życiu no i chciałabym mieć jeszcze partnera, ale to raczej nie możliwe bo nie sądzę aby ktoś mnie zechciał. Wróciłam do jaskini panował tam wyczekujący nastrój wszyscy gadali o tej wojnie, a ja się oddaliłam położyłam się przed jaskinią i wpatrywałam się w piękne gwiazdy na niebie.

(Wataha Lata) -od Perrie

Odeszłam aby się nie rozpłakać jeszcze bardziej i napotkałam Deepa.
-Hej młoda co ci jest - zapytał.
- NIE JESTEM MŁODA NIE MÓW TAK NA MNIE - zaczęłam krzyczeć nie wiem co we mnie wstąpiło.
-Ja ja przepraszam naprawde - zaczęłam płakać.
Odleciałam gdzieś dalego i wpadłam na jakąś samiczke przedstawiła się.
-Cześć jestem Kira samica z watahy wiosny - mówiła.
-Cze-cze-cześć przepraszam że płaczę ale poprostu miałam załamanie emocjonalne - tłumaczyłam.
-Spokojnie każdy tak czasami ma - pocieszała mnie.
-Ale ja mam to za często zastanawiam się czy nie odejść nikt mnie tu nie lubi - żaliłam się samicy.
-W ogóle tak nie mów co osiem łap to nie cztery prawda ? - spytała.
-Heh tak to prawda - rozweseliłam się.

(Wataha Wiosny) -od Bejala

    Verna była bardzo miła, że dołączyła do nas. Bawiliśmy się świetnie, ale do wojny pozostawały ledwie godziny... Trzeba pomyśleć wkońcu o taktyce. Usiadliśmy na skraju Gorących Źródeł, mocząc łapy w gorącej wodzie:
    -Tak tego mi było trzeba -odpowiedziałem.
    -Tak to widać po futrze.-ciągle dogryzała mi Diana.
    Nie miałem jej tego za złe to było miłe że kiedy wojna jest tuż tuż ona potrafi się śmiać.
    -A więc co robimy skierowałem swój głos do Verny i Diany, które stały naprzeciw mnie.
   Początkowo nic nie mówiły, ale pochwili jedna z nich przejeła inicjatywę.

(Wataha Mroku) od Naili

Kiedy wchodziłam do jaskini Aniel zobaczyłam pewnego wilka biegnącego z jaskini. Krzykną do mnie:
-Powiedz Aniel, że musiałem!
-Ale...
Odbiegł a ja weszłam do Aniel.
-Z twojej jaskini wyszedł jakiś wilk, kazał ci przekazać że musiał.
-Dlaczego? Czy to Torin?
-Nie wiem.

(Wataha Lata) od Verna

Muszę przynać ale bardzo polubiłam wszystkie dziewczyny z Watahy Wiosny.
Najbardziej chyba Mejsi ale to tylko dlatego że z nią mam większy kontakt no i trochę Diana.
Ogolnie Wataha Wiosny jest super, jak rodzina która zginela.

(Wataha Lata) -od Perrie

Gdy miałam dość rozmowy z MonsterDream poszłam do Genezy słyszałam że jest otwarta na nowe przyjaźnie:
-Witaj - zaczęłam.
-Cześć to ty jesteś Pezz tak ? - pytała radośnie.
-Tak to ja chyba każdy mnie już zna - zachichotałam.
-Słyszałam że ... ugh nie będę zaczynała wiem że to dla ciebie trudne - niedokończyła.
-Chodzi o mojego ojca ? - pytałam.
-T-tak - dokończyła.
-Mój ojciec był wielkim bohaterem uratował mnie przed zakonem Cienia a moja matka zginęła gdy, Zakon Cienia mścił się na mnie za zabicie członka ich ekipy - zaczęłam lekko płakać.
-Ja przepraszam naprawde - mówiła ze smutkiem.

(Wataha Zimy) od Aniel

Planowałyśmy z Torinem przez niema całą noc. Gdy w końcu poszłyśmy spać, przespałyśmy niemal cały dzień, wszystkie trzy wściekłyśmy się, że nikt nas nie obudził.
- Nie spałyście prawie całą noc! Chcieliśmy dać wam odpocząć, zbytnio się przemęczacie...- Usprawiedliwiła ich Evanestencia.
- Ech dobra, nieważne, gdzie Torin?- spytałam.
- Jaki Torin? Kto to? Nikogo nie widziałam.
Rzeczywiście, tak samo jak niespodziewanie się pojawił, tak i znikną...

(Wataha Wiosny) -od Mejsi

Poszłam na polanę do treningu opracowałam sobie strategie. Aby utrudnić przeciwnikom walkę dam im i żuki i będę ich powstrzymywać pogodą taka jest moja moc panowanie nad pogodą. Będzie nad nimi straszny żar, grad, chmury burzowe i wiele wiele innych, a także tornada itp. Nie mieli biedactwa szans. Zdałam sobie sprawę z tego, że została nam tylko jedna  do bitwy. Czułam na karku jakby oddech śmierci nie było to przyjemne wiedziałam, że będzie to zacięta walka. To było już tuż tuż. Każdy był poddenerwowany.

(Wataha Wiosny) -od Diany

Bejal to najlepszy wilk jakiego poznałam.
Śmiałam się a tu nagle:
-PLUSK!
To była Verna. Już się wystraszyłam że to wróg. Było wspaniale.

-Wiecie? Chyba już nie boję się tej wojny. Jak zginę to znaczy że tak ma być jak nie… To będę miała szczęście.
-No ! I tego oczekiwałem cały czas!- wykrzyknął Bejal.
- Ja też się nie boję- rzekła Verna.
- No to w takim razie wszyscy troje się nie boimy. Teraz mam tyle sił, że mogę już walczyć. Góry mogę przenosić!- powiedziałam przez śmiech.

Jak ta wojna się skończy… Myślę że zacznie się dla mnie nowe życie w watasze...

(Wataha Mroku) od Shily

Moje życie mogło się niedługo skończyć. Nie zdawałam sobie wcześniej sprawy z tego, że będę bronić całą watahę. Kiedyś byłam bardziej samolubna. Teraz jestem gotowa oddać życie dla kogoś kto jest dla mnie można powiedzieć obcy.
- Black.
- Tak?
- Wiesz, że jestem gotowa oddać za ciebie życie?
- Teraz wiem. Ja też jestem na to gotowy. Oddam swoje życie za watasze.

(Wataha Lata) od Verna

Ale ich przestraszylam. A jak Bejal wyszedł z wody był biały. Haha.
I To był wilk ognia? Haha. Co prawda nie powinnam śmiać się z niego, ale czy to nie jest śmieszne?

(Wataha Zimy) od Aniel

Wciąż nie mogłam dojść do siebie, po krótkiej rozmowie zabrałam Torina na Liliową Wyspę. Wszyscy ciężko trenowali i nikt nie zwrócił na na uwagi. Zawołałam Naili i Katherinę i udałyśmy się do mojej jaskini. Przez chwilę Torin przedstawiał się wilczycom, po czym przeszedł do rzeczy. Wszystkie byłyśmy pod wielkim wrażeniem. Bałam się spytać, ale strasznie mnie ciekawiło, gdzie Torin zdobył takie doświadczenie bojowe. Rozmawialiśmy i omawialiśmy taktykę walki. Wilk pochwalił mój pomysł podzielenia wilków i zrobienia podziemnych tuneli. Nie sądziłam, że jego słowa mogą mnie tak ucieszyć...

(Wataha Lata) -od Perrie

Ja poszłam poszukać kogoś z Watahy chciałam zawszeć znajomość z jakimś wilkiem w polu mojego widzenia ukazał się samotny tajemniczy wilk był to Monster Dream:
-Umm cześć jestem Perrie chciałam się przywitać - mówiłam.
-Witaj młoda samiczko co cię do mnie sprowadza ? -pytał.
-Jak już mówiłam chciała bym się z kimś poznać - przekonywałam wilka
-Doprawdy ? - dalej pytał.
-No tak nie przychodziła bym tu bez powodu - lekko się uśmiechnęłam.
-No więc samiczko dlaczego błądzisz bez celu - dalej pytał.
-Jak już mówiłam chciałam poznać jakiegoś wilka z watahy LATA ! - zaczął mnie irytować.
-Nie jestem dla ciebie odpowiedni - mówił dalej.
-Ehh - mruknęłam i odeszłam ...

(Wataha Wiosny) -od Mejsi

Chwilę pomyślałam po czym wpadł mi do głowy pomysł.
- Ej mam świetny pomysł.
- Jaki?
- Może w tej wojnie zastosowalibyśmy ataki z powietrza, ale takie niespodziewane i moglibyśmy spróbować użyć razem swoich żywiołów ognia i powietrza zobaczylibyśmy co by się stało co ty na to?
- Hm.... dobre pomysły i to oba zwołam watahy abyśmy to wszystko potrenowali
Wszyscy zebraliśmy się na placu i słuchaliśmy siebie na wzajem.

(Wataha Mroku) od Shily


- Zapolujmy przed wojną. - powiedziałam
- Ok. - powiedział Black.
Upolowaliśmy ponownie dwie duże sarny. Zawołałam Mirandę, Naili i Toraka, bo sarny były za duże na dwa wilki.
- Wiecie co. Ja nie boję się wojny - rzekł Torak
- Za to ja tak - powiedziałam
- Shila. Będzie dobrze. - powiedziała Miranda.

(Wataha Mroku) od Naili

Chciałam wszystkim pokazac moje sekretne przejście do przepięknych jaskiń ale coś mnie cały czas powstrzymywało.Tym razem w wejściu do mojej jaskini zobaczyłam Stilla.
-Naili,wiem że mnie nie chcesz...ale wiedz że cię kocham i to bardzo!Będę cię bronić aż do śmierci,oddam za ciebie życie.
-Skończmy z tym Still....ja ..ja kocham się w Vaiperze!
-Co?!On jest z Watahy wody?
-Tak i co z tego?
-Mam nadzieje że się wam ułoży.
Wyszedł z jaskini ze spuszczoną głową.

(Wataha Lata) -od Perrie

    Wzbiłam się w górę i poszybowałam do naszej kryjówki , gdy doleciałam poszukałam Deepa :
-Deep chciałam ci podziękować - zwróciłam się do niego.
-Ale za co mała ? - zapytał.
-Za to że tak mnie wspierasz i jesteś dla mnie wzrorem- mówiłam dalej.
-Nie ma za co mała - mówił.
-Nie jestem mała ! - zaprzeczałam.
-Jesteś - przedżeźniał mnie.
-Och przestać już - zakończyłam.
-Ach i Cassy prosiła abyś poszedł z Souvenir zapolować na kilka zająców ! - cytowałam słowa mojej kochanej Cassy.
-Dobrze uparciuchu już ide - przekonywał mnie.

(Wataha Mroku) od Shily


Black mnie bardzo wspierał. Gdyby nie on możliwe, że popadłabym w depresje.
- Black, dziękuję Ci - powiedziałam
- Mi? Za co?
- Za to, że mnie wspierasz.
- Och. Wataha to rodzina, a w rodzinie trzeba się wspierać.
Uśmiechnęłam się.
- Chciałabym przeżyć.
- Ja też.

(Wataha Lata) od Verna

Postanowiłam że pójdę do lodowatej fontanny. Bejal może tam był.
moje prxekonania sie sprawdziły.
Kąpał się razem z Dianą. Byłam zdziwiona bo Bejal nie lubił lodowatej wody.
 Żeby ich zaskoxzyc skoczyłam do wody z pluskiem.

(Wataha Wiosny) -od Bejala

     Bawiliśmy się razem w wodzie. Było co raz zimniej po chwili Diana zaczeła dygotać jeszcze bardziej;
     -Wiesz ja już chyba wyjdę z wody jest już mi dosyć zimno, idziesz czy kąpisz się dalej?
     -Oh.. Jaka szkoda, no trudno muszę wyjść nie zostawię Cię przecież tu samą. -ulga przepływała mi po całym ciele.
    Gdy wyszedłem moje futro wyblakło zupełnie do połowy. Diana zaczeła się ze mnieśmiać i mi dokuczać.
     -Jesteś najbielszym wilkiem Ognia jakiego dane mi było poznać!-śmiała się w niebogłosy, gdy mi było głupio ze wstydu.
     -Heh, to się czasem zdarza... -uśmiechnołem sie lekko do Diany.

(Wataha Mroku) od Naili

Byłam wzruszona,siedzieliśmy w mojej jaskini.Wszyscy mówili że poświęcą się dla watahy.No ja w sumie też.Wkurzyłam się na Bejala,nie znam go.Ale Aniel trochę mi o nim opowiadała.Ta wojna,czy ją wygramy?Czy morze przegramy?Umrzemy czy nie?Na pewno ktoś z nas zginie czuje to i to mnie zamartwia.Nie pozwolę nikomu zginąć,pozabijam wszystkich.A najbardziej mam chęć na Belle z watahy wiosny.Uduszę ją...dlaczego?Zrobiła mi coś w przeszłości...

(Wataha Zimy) od Aniel

Słyszałam go, ale sens jego słów nie docierał do mnie. On tu jest. Brat mojego ojca jest tu!
- Ej, słuchasz ty mnie?- Spuściłam wzrok.
- Nie...
- Ech, naprawdę! Skup rzesz się ty!- Krzykną niecierpliwie.
- Nie podnoś na mnie głosu! Jestem zszokowana! Przez rok nie dostałam od ciebie lub Alisji znaku życia, a tu nagle Ty pojawiasz się tu, w dodatku, kiedy zbliża się wojna...
-Właśnie dlatego tu jestem, Alisja chce wiedzieć co sie stało i czy nie potrzebujesz pomocy, co prawda nie możemy pomóc ci w samej walce, ale jestem doświadczony w tych sprawach i wiem co i jak.

(Wataha Lata) -od Perrie

Spotkałyśmy po drodze kilka wilków z Watahy Wiosny:
-Witajcie ! - powiedziała Cassy.
-Y cześć jestem Perrie - przywitałam się.
-O tak cześć słyszeliśmy o tobie - powiedział nie znany mi wilk.
-Co porabiacie dziewczyny - Zapytała jakaś samiczka.
-Polujemy musimy wykarmić stado - mówiła.
-Rozumiemy my też musimy nakarmić naszych podopiecznych - mówiły wilki z troską w głosie
-Cassy mogę wrócić do stada ? Chciała bym porozmawiać z Deepem - zapytałam o zgodę.
-Jasne leć kochanie ja później dołączę - odpowiedziała i dalej rozmawiała z nieznanymi mi wilkami.

(Wataha Zimy) od Aniel

Mimo, że miną rok dobrze znałam zarówno ten głos jak i to imię.
- Torin?
- A jednak mnie pamiętasz?! To dobrze, nie będę musiał marnować czasu na udowadnianie Ci kim jestem.
- Co ty tu robisz?! Gdzie Alisja?! Co z nią?!- Pytałam unosząc głos.
- Wyluzuj Aniel, nie mogła tu przyjść, ale zmartwiła się, gdy dotarło do Nas, że prowadzisz wojnę. Tak w ogóle, to zyskałaś u mnie trochę szacunku, gdy się o tym dowiedziałem. A przy okazji, niezłą wyspę stworzyłaś. To z kolei wzbudziło u mnie respekt, nie jesteś taka słaba, wiesz, mała?

(Wataha Mroku) od Shily

Chyba najbardziej przeżywam tę wojnę. Jedynie ja tak się zamartwiam. Może to mieć coś wspólnego z tym, że moja rodzina zginęła w wojnie. Naili i Black zaczynają się o mnie martwić, czy dam radę walczyć. Jestem pewna, że dam i wygram nie pozwolę, aby ktoś zginął.

(Wataha Wiosny) -od Diany

Bejal mnie zadziwił. Wogule się nie trząsł. A ja się dygotałam jak niewiem.

Po chwili rozmowy w jego głosie usłyszałam że głos mu się załamuje. Siedział w wodzie po pysk.

- Dobrze się czujesz?- zapytałam troskliwie.
- Ja? Ja się czuję świetnie!
-Bejal, jeżeli coś się dzieje to powiedz. Twoje futro się dziwnie zmienia…
-Nic się nie dzieje. Tak czasem się dzieje-odpowiedział , ale wyczułam w tym nutkę kłamstewka.
-No, dobra. Jak mówisz że nic, to nic.

Po chwili znowu zaczęliśmy nurkować i się śmiać.

(Wataha Mroku) od Shila

Nie mogłam uwierzyć, że to może być już koniec. Nie chciałam umierać. Bałam się też o całą watahę, kocham ją jak rodzinę. Nie chcę ich stracić. Będę walczyć. Nie poddam się. Nigdy. Będę walczyć do końca. Oddam życie za watahę. Obiecuję.
- Naili. Walczę do końca. Oddam za was życie.

(Wataha Zimy) od Aniel

Gdy się obudziłam, czułam okropny ból głowy. Było mi niedobrze i wszystko mnie bolało. Było niemal tak jak wtedy, gdy moje moce pierwszy raz się uaktywniły. Na szczęście tym razem otoczenie zbytnio się nie zmieniło. Cieszyłam się, że zdążyłam dobiec na pustynie, inaczej byłoby kiepsko.
- Obudziłaś się wreszcie?- Zadrwił jakiś głos. Zaskoczona poderwałam się, co sprawiło mi jeszcze większy ból, tak, że niemal straciłam równowagę.
- Mogłabyś uważać? Wolałbym, żebyś nie umierała. Nie chciałbym przekazywać  Alisji, że nie żyjesz...

(Wataha Lata) -od Perrie

Okej teraz ... ATAK ! - zaczęłyśmy biec.
Zanurzyłyśmy zęby w ich lekko krwistym mięsie to było cudowne kochałam polować.
-Zajęcy nie wystarczy dla wszystkich trzeba poszukać jakiejś padliny bądź innego pożywienia - mówiłam ze zmartwieniem.
-Spokojnie poproszę Deppa i Souvenir aby upolowali ich więcej - przekonywała mnie
-Ufam ci - powiedziałam
-Och Pez nadal martwisz się walką - pytała z troską w głosie
-Tak to nie do wiary że zginą jakieś wilki - mówiłam ze smutkiem

(Watahy Lata) od Verna

Było super.
-Verna. Fajne jest latanie. Ale możesz mnie postawić na ziemie. -Mejsi zaczela sie smiac.
-Dobrze.
Wylądowalam z nia. 
-Dziekuje za lot. Ja już muszę iść. Pa pa!
I odbiegła. Postanowiłam poszukać Bejala.

(Wataha Wiosny) -od Mejsi

Po chwili odezwała się:
- Choć wiem jak z tąd wyjść.
Szybko nas wyprowadziła z ich terenów. Później spotkałam się z Verną.
- Hej Verna.
- Hej Mejsi mówiłaś, że chciałabyś zobaczyć jak się lata.
- Tak..... ale........
Nagle Verna wsadziła mnie na swój grzbiet i wzbiła się w powietrze. Włosy rozwiewał mi wspaniały wiatr nigdy nie czułam się tak świetnie jak teraz nawet na chwilę zapomniałam o wojnie było cudownie.
- I jak podoba ci się?
- Ty się jeszcze pytasz? Oczywiście, że tak!
Trochę jeszcze latałyśmy i w końcy wylądowałyśmy.
- Było wspaniale- powiedziałam szczęśliwa.
- Widzisz to są uroki latania.
- Wiesz z nikim nigdy się tak dobrze nie dogadywałam jesteś dla mnie jak siostra- powiedziałam z uśmiechem wilczyca odwzajemniła uśmiech.

(Wataha Wiosny) -od Bejala

     Byłem zaskoczony, że Dianie podoba się lodowata woda. Oczywiście drżała, tego nie mozna było nie zauważyć. Ja jednak powstrzymywałem się przed tym, aby nie wypaść jak jakiś mięczak. Co by sobie o mnie pomyślała.... Alfa, który dygocze w wodzie, wyśmiała by mnie o nic nie pytając-myślałem będąc po pysk w Lodowej Fontannie.
    -Wiesz ja nawet czuję lód pod łapami. -zaśmiała się Diana.
    -Nie trudno go nie czuć, ale jak dla mnie woda jest zimna. -kłamałem nie patrząc waderze w oczy.
    -Serio? Kurde Ty się nawet nie trzęsiesz...
    -No ba! Ja wody się nie boję-brnołem w kłamstwa dalej.
    Dłużej nie wytrzymam-pomyślałem patrząc na zmieniające się powoli moje futro.
    -Dobrze się czujesz? -zapytała troskliwie Diana.

(Wataha Mroku) od Naili

   Wszystkich przeszywał strach,najbardziej Shile.Martwiłam się o moją watahę i to bardzo.Mam nadzieję że nikt nie zginie.Zauważyłam również że Torak ostatnio się bardzo źle czuje.Nie było go na treningach ale obiecał mi że będzie na wojnie,wieżę że dotrzyma tej obietnicy.Nagle do mojej jaskini wpadła Galaxy,tak dosłownie wleciała na ścianę.
-Naili,zobacz kogo znalazłam.
Za nią wyszły cztery wilki mroku.Pewnie chcą dołączyć.
-To jest Snowy,Rosalie,Yakas i Sasza.
Przedstawiałam mi kolejno wilki.
-Wiecie morze już o naszej wojnie?
-Tak!-odpowiedziały chórkiem
Gadałam z nimi dość długo,zgodzili się dołączyć.Więc mamy czterech nowych Wojowniczkę,wyrocznię,szpiega i tropiciela.

(Wataha Mroku) od Shila

- Black? - spytałam
- Słucham.
- Czy ty kiedykolwiek zabiłeś jakiegoś wilka?
- Tak raz. A ty?
- Powiedzmy, że więcej. Około 20. W innej watasze miałam wojnę.
- Ja boję się tej, nie lubię zabijać. Ale trudno będę musiał sobie poradzić.
- Dasz sobie radę. - pocieszyłam
Walka. Wojna. Te słowa nie dochodziły do mnie. To nie może być prawda.
Niespodziewanie Black rzucił się na mnie.
- Ej.
- No co? Musisz być zawsze gotowa. - powiedział z uśmiechem
Chciałabym abyśmy wyszli cało z tej wojny.

(Wataha Zimy) od Aniel

Biegnąc na wyspę nie mogłam powstrzymać furii. Czułam, że moce wymykają mi się pomału spod kontroli. Wiedząc co potrafią szybko skierowałam się na Lodową Pustynie. Tam jednak znów przypomniał mi się Bejal. Dlaczego musiałam go poznać?! Po co go w ogóle ratowałam?! Wytykałam to sobie niszcząc okolice.

(Wataha Mroku) od Shila

Trening z Blackiem był trudny. Nie dawał się pokonać.Ani razu nie użył swoich mocy. Ja też ich nie używałam. Tylko raz mnie poniosło.
- Ałł!- zawołał Black
- Przepraszam. - powiedziałam zawstydzona
- Czy przeciwnikowi na polu bitwy też powiesz przepraszam? - powiedział z uśmiechem
Odpowiedziałam mu tym samym. Zabraliśmy się za dalszy trening.Usłyszałam, że ktoś się zbliża. Uciszyłam Blacka gestem łapy. Rozpoznałam od razu, że to Naili
- Przyszłam zobaczyć jak wam idzie. -powiedziała
Zaczęliśmy dalej "walczyć".

(Wataha Lata) -od Perrie

    Cassy zaproponowała polowania ponieważ burczało jej w brzuchu tak że słychać było w sąsiedniej Wataszce wilków:
-Oooo ale jestem głodna - mówiła.
-Ja też Deep mnie wymęczył - dodałam.
-Widze że naprawde go polubiłaś - mrugnęła do mnie i lekko wyprzedziła.
-Prosze ciebie to tylko mój kolega - przekonywałam ją.
-Jasne, jasne widzisz tamte zające? - Zapytała.
-Widzę - odpowiedziałam.
-Zapolujemy na nie tylko musimy się postarać, aby wystarczyło dla wszystkich - odpowiedziała z uśmiechem.

(Wataha Wiosny) -od Diany

Bejal zaproponował mi wskoczenie do Lodowej Fontanny. Szczerze mówiąc nie zaskoczyło mnie to pytanie, gdyż cały czas spoglądał w tamtym kierunku. Po namyśle wskoczyłam.

- Ale ta woda lodowata, chyba mi wszystko zamarzło- powiedziałam, cała dygocząca się.
- Nie przesadzaj na wojnie będzie zimniej!- powiedział śmiejąc się.
- To ja nie idę- zażartowałam.
- Ja cię zaciągnę tam za wszelką cenę zmarźluchu.
- Nie jestem zmarźluchem! Tylko nie jestem przyzwyczajona do takich temperatur.


Na chwile zapomniałam o wojnie, o wszystkich sprawach które mnie jeszcze dzisiaj czekają.

Było naprawdę przyjemnie.

(Wataha Zimy) od Aniel

Widząc ich ogarnęła mnie wściekłość, jakiej jeszcze nie czułam. Jak on śmie! Miałam ochotę tam wyjść i utopić ich w tej fontannie. Oni się śmiali, a mnie coraz trudniej było utrzymać się na miejscu. Po chwili trochę się uspokoiłam, jednak nie wystarczająco. Niewiele myśląc zamroziłam wodę w fontannie i ruszyłam biegiem w stronę Liliowej Wyspy.

(Wataha Lata) od Verna

Mejsi była strasznie fajną wilczycą. Pokochałam ją jak siostrę.
I była niezła w walce.
Nie moglismy przegrać.
Wracałyśmy do watah. Mejsi mówiłas że chciałabyś zobaczyc jak sie lata prawda?
-Tak.. ale...
Wziełam Mejsi na grzbiet i wbiłam sie w powietrze.

(Wataha Zimy) od Aniel

Gdy wstałam wcześnie rano, wszyscy jeszcze spali. Nie chcąc ich budzić postanowiłam, że udam się do Lodowej Fontanny. Idąc tam, przypominałam sobie wszystkie chwile spędzone z Bejalem. Ogarną mnie smutek, że to wszystko tak się skończy. Może to i głupie, ale chciałabym, żeby było już po wszystkim...
Myślałam tak przez całą drogę, aż doszłam na miejsce. Nagle usłyszałam plusk. Znieruchomiałam. Jak najciszej przybliżyłam się do fontanny. Wyglądając zza krzewu ujrzałam Bejala z jakąś nieznaną mi wilczycą nurkujących w fontannie.

(Wataha Wiosny) -od Mejsi

Po całym treningu zgłodniałam. Poszłam coś upolować długo czegoś szukałam, aż znalazłam piękną dużą łanie, aż ślinka cieknie! Bez problemu powaliłam ją na ziemie zjadłam trochę i resztę zaniosłam watasze w końcu niedługo wojna postanowiłam się przejść z Amandą. Chodziłyśmy długo i gadałyśmy aż skapnełyśmy się i przerażone rozejrzałyśmy się. Byłyśmy na terenie watahy zimy, nie zwruciłyśmy uwagi i trafiłyśmy tu przez przypadek schowałyśmy się w krzakach
- Co robimy- spytała przerażona Amanda.
- Nie mam pojęcia- odpowiedziałam zdezorientowana- Masz jakiś pomysł?
Wilczyca tylko pokiwała głową czekałam na jej odpowiedzi.

(Wataha Mroku) od Shila

Czy to już? Widzę walkę, walczą. Black walczy z wielkim basiorem i ginie. Zerwałam się jak poparzona.
- Shila. Spokojnie. - powiedział Balck
Ojej. To był tylko zły sen.
- Śniło mi się, że już walczymy. - powiedziałam
- Jeszcze mamy czas.
Strach mnie przerastał. Ruszyłam przed siebie.
- Gdzie idziesz? - Spytał Black
- Ja sama nie idę. Ty idziesz ze mną.
- Dokąd?
- Trening - powiedziałam z lekkim uśmiechem
Black wstał i pobiegliśmy na pole naszego treningu.

(Wataha Wiosny) -od Bejala

     Tak jak się spodziewałem Dianie to miejsce bardzo przypadło do gustu. Ucieszyłem się że kolejnej osobie podoba się to miesce. Nagle przyszedł mi na myśl dziwny pomysł:
     -Widzisz tu niedaleko jest Lodowa Fontanna.
     -Tak i? - Diana otworzyła pytająco oczy.
     -A może się zahartujemy? No wiesz przyzwyczaimy do zimnch temperatur? Tam wilki władają także lodem...
     - Masz rację, ale nie nawidze zimnej wody a co mówić o lodowej... Na samą myśl mam gęsią skurkę.
     -Nie martw się ja też-zaśmiał się głośno Bejal.
     -To jak wskakujemy? Przed wojną trzeba się zrelaksować...

(Wataha Zimy) od Aniel

Byłam padnięta. Omawiałyśmy z Naili i Katherine plany dotyczące walki i wpadłyśmy na wiele świetnych pomysłów. Przy okazji ulepszyłyśmy nasz pomysł z podziemnym tunelem. Wykombinowałyśmy różne pułapki, które mogłybyśmy założyć za polu bitwy. Gdy w końcu skończyłyśmy, byłyśmy z siebie bardzo zadowolone i choć wiedziałyśmy, że to jeszcze nie koniec przygotowań,a wszystko jest jeszcze przed nami cieszyłyśmy się na myśl, że wszyscy dajemy z siebie wszystko. Gddy położyłam się w jaskini, czułam, że możemy wygrać.

(Wataha Iluzji) od Shila

Nigdy wcześniej nie czułam takiego lęku. Bałam się. Nie chciałam wygrać, chciałam przeżyć. To było jedynym celem. Chociaż Black mnie wspierał, nie pomagało to dużo, ale zawsze lepiej mieć przy sobie kogoś kto może pocieszyć.
- Czy przeżyjemy to? - spytałam Blacka
- Nie wiem. Mam nadzieję.
Moja rodzina zginęła w bitwie. Nie chcę pójść w ich ślady. Wojna zmienia wilka. Zawsze byłam śmiała i dzielna, teraz smutna i tchórzliwa. Ale obiecałam sobie, że nie opuszczę watahy.
- Black! Uda nam się. Przeżyjemy. - oznajmiłam
- Ty na pewno, twoja moc zadawania bólu jest niezawodna i jeszcze czytanie w myślach.
- Nie mów tak! Ty też przeżyjesz.
Podeszłam do niego i szepnęłam " mam nadzieję, że oboje przeżyjemy"

(Wataha Wiosny) -od Diany

Nigdy nie byłam w gorąctch źródłach…Nie oddalałam się zbyt daleko od watahy bo nie znałam okolicy.

Było tu naprawdę pięknie, zrelaksowałam się. Teraz będę tu wcześniej przychodzić,bo tu jest cudownie.

-Bejal, to miejsce… jest cudowne. Już zapomniałam o wojnie.- uśmiechnęłam się szczerze.
- Ja nie wiem… jak ty moglaś nigdy tu nie przyjść- zaśmiał się.
- Ale teraz będę przychodzić często! I to bardzo często.

Mimo tego wszystkiego nadal nurtuje mnie to że jest ta przeklęta wojna! Nie wierzę w to. To nie jest naprawdę. Cały czas myślę że to zły sen i zaraz się obudzę.

(Wataha Mroku) od Shila

Nasz trening był ciężki, bo wszyscy mieli wspaniałe moce. Vivienne hipnotyzowała Naili, a ona odbijała hipnozę. Torak walczył z Galaxy. Ja z Blackiem. Było to trudne, ja przewidywałam każdy jego ruch, a on próbował mnie zamienić w kamień. Gdy był bliski tego, zadawałam mu ból na odległość.
Zaczęliśmy się ścigać. Dawaliśmy z siebie wszystko.
- Dobrze nam idzie - powiedziała Naili
- Mimo tego i tak się martwię - rzekłam
- Damy radę - zapewniła mnie Naili
Ja z Blackiem ruszyliśmy na polowanie. Złapaliśmy dwie wielkie sarny i zanieśliśmy, na pole naszego treningu.
 Trening dobiegał końca. Nigdy nie wiedziałam, co odczuwają moje ofiary, gdy zadaję im ból. Dlatego zaatakowałam nim Naili. Ona odbiła to. Nigdy nie sądziłam, że coś może tak boleć.
- No kochani. To już niedługo - powiedziała Naili
 - Obiecuję, że nie ucieknę z pola bitwy. Jak mam zginąć chcę to zrobić razem z moją "rodziną". - powiedziałam
- Ja też - rzekli wszyscy razem.

(Wataha Lata) -od Perrie

Gdy lecieliśmy myślałam o Seuvenir ...
-Ciekawe co u Sou...-zapytałam.
-Napewno też trenuje z jakimś wilkiem-zasugerował.
-Pewnie tak - odpowiedziałam.
Gdy dolecieliśmy na miejsce od razu wpadłam na moją przyjaciółkę Sou :
-Cześć Perrie co u ciebie - pytała.
-To może ja wam nie będę przeszkadzać - powiedział Deep i odszedł.
-Ooouh Perrie kto to był ... ? - zapytała.
-A to Deep mój kolega bardzo go polubiłam - odpowiedziałam.
-A może coś więcej ? - zasugerowała.
-Nie Sou to tylko przyjaźń on bardzo mnie wspiera - kontynułowałam.
-Oh tu jesteście dziewczyny - powiedziała Verna.
-Gdzie byłaś Perrie ? - pytała samica.
-Oh ja ? Byłam na treningu z Deepem - mówiłam dalej.
-Super polubiłaś go ? -pytała wadera.
-Tak on jest dla mnie jak ojciec-tutaj znowu ogarnęła mnie fala smutku.

(Wataha Wiosny) -od Bejala

         Wilczyca była pod wrażeniem miejsca do którego ją zabrałem. Dziwiłem się. Przecież to centrum krainy Dangerous Wolf jak można nie znać Gorących Źródeł... To najprzyjemniejsze miejsce dla wilków ognia. Ogrzewać się w wodzie i to na dodatek ciepłej to najlpesze co może istnieć na tym świecie-pomyślałem błodząc w myslach.
         Jakim cudem ona tu jeszcze nie była. Bałem się zapytać:
         -Jesteś tu po raz pierwszy?
         -Tak, nigdy nie oddalałam się zbyt daleko. -odpowiedziała Diana.
         -I jak pierwsze wrażenie?
         -Pięknie tu....
         -To mówisz.... Że jest znośnie? -zaśmiałem się.
         -Hah zartujesz? Tu jest tak tak...
         -Ciepło? Błogo? Przyjemnie?
         -Tak, tak właśnie tak.
         Wilczyca położyła się i patrzyła w swoje odbicie.

(Wataha Lata) -od Perrie

Powoli ale skutecznie się do niego zbliżałam z racji że moją umiejętnością była nadprzyrodzona szybkość bez trudu zamąciłam Deepowi w głowie i stracił równowagę
-Eej młoda nie tak szybko - Próbował się obronić
Lecz ja nie dawałam za wygraną w tym momencie zaczęliśmy walczyć jak prawdziwe wilki
-Argchh - Warczał
-Ze mną nie pójdzie ci tak gładko - mówiłam
-W dodatku zadziorna i stanowcza - kontynułował
Kręciliśmy się w kółko i wtedy zwaliłam Deepa z nóg
-Moje skrzydło - krzyczał
-Pokaż chyba nic poważnego - podchodziłam do niego
Wtedy wywrócił mnie na skrzydła
-Ja też nie jestem mięczakiem - puścił mi oczko
-Hyyy - sapałam - zmęczyłam się wracamy
-Wracamy - zgodził się
Znów znikneliśmy wśród chmur ...

(Wataha Wiosny) -od Mejsi

Trenowałam jeszcze trochę z Verną po czy obie padłyśmy zmęczone:
- Remis?
- Remis- odpowiedziała z uśmiechem i wstała.
- Wiesz zastanawiałam się zawsze jak to jest latać fajnie?
- Tak bardzo, a zwłaszcza kiedy masz silne skrzydła- zaśmiała się.
- Mogę się ciebie o coś zapytać?
- Tak jasne pytaj.
- Co jeśli przegramy, albo ktoś z nas zginie?
- Jeśli przegramy co jest mało prawdopodobne to i tak dalej będziemy żyć, a od nas nikt nie zginie wszyscy przeżyjemy!
- Wiesz to dobrze bo wszyscy jesteście dla mnie jak rodzina!
- Tak samo wy dla mnie.
Uśmiechnełam się teraz nie byliśmy już dwoma watahami byliśmy jak jeden wilk walczyliśmy harmonijnie i zgodnie nie byliśmy do zdarcia!

(Wataha Lata) -od Perrie

Po tych słowach znienacka go zaatakowałam:
-To był podstęp ! - śmiał się Deep
-Nie jestem jakimś dzieckiem - mówiłam
-Bo wiesz ... - kontynułowałam - Mój ojciec zginął ratując mnie - poleciała mi pojedyńcza łza-On był dla mnie kimś wyjątkowym a teraz go ze mną nie ma i wiesz ty przypomniasz mi mojego ojca - Nie dokończyłam bo zalałam się łzami ...
-No już mała nie płacz proszę ... Bo wiesz moi rodzice też nie żyją ale czy ja się załamuje ? - Zapytał
-Nie i dlatego jesteś dla mnie przykładem - Kontynułowałam
-No już wstawaj lecimy do reszty watahy ... - Mówił
-Nie chce myślałeś że nie dokończe naszej walki ? - zapytałam z powagą w głosie
-Hah ... już myślałem że pójdziesz na straty - Śmiał się

(Wataha Wiosny) -od Bejala

     Postanowiłem w tych ostatnich chwilach zaprowadzić Dianę do Gorących Źródel, aby się odprężyć. "O taaakkk właśnie tego mi trzeba" pomyslałem ze szczęściem w oczach.
    -Diano, mam dla Ciebie propozycję nie do odrzucenia!
    -Jejku, przestań bo się zacznę  bać...
    -Nie ma czego-zaśmiałem się serdecznie
    Pobiegłem w stronę źródeł, wilczyca załapała o co chodzi i popędziła za mną uradowana.
    -Oto moje ulubione miejsce, co ty na to?
   Patrzyłem na wilczyce pytającym wzrokiem. Zapatrzyła się w płynacą z Fontanny wodę.

(Wataha Zimy) od Aniel

Mimo, że starałam się tego nie pokazywać wilki domyśliły się, że nie przekonały mnie do końca. Wieczorem wszystkie trzy watahy zebrały się wokół mnie. Czułam się trochę dziwnie. Kłóciłam się z nimi bardzo długo, mówiąc im o moich wątpliwościach i lękach. W końcu, sama nie wiem jak, ale przekonali mnie.- To nie ja zaczęłam tę wojnę, ale ja ją zakończę!- Myślałam.
Od tej pory wzięłam przykład z innych. Ćwiczyłam ciężej niż kiedykolwiek. Nie dawałam sobie forów. Walczyłam z każdym wilkiem po kolei, kładąc je na łopatki w rekordowym czasie. Nie walczyłam tylko z Alfami, które nie odmawiały mi uśmiechając się. Późnym wieczorem, gdy wszyscy szli już spać zebrałyśmy sie we trójkę, by znów omówić taktykę...

(Wataha Wiosny) -od Diany

Widziałam, że Bejal byl zmęczony. Ale chciałam go trochę pomęczyć.

Wylałam gorzkie łzy, a z nimi wszystkie smutki które mnie dzisiaj nękały. Od razu poczułam się lepiej, o niebo lepiej.

-Bejal… Czy ta wojna jest konieczna? Czy to ma jakikolwiek sens?
-Diano, ja wiem że nie jest, że nie ma sensu, że do niczego nie prowadzi. Nic nie osiągniemy, a stracimy. Nie mogę tego odwołać, włożyliśmy tyle wysiłku, tyle treningu.
-Jedno małe głupstwo i! Wojna, ja nie dam rady, nie jestem zbyt silna. Ich są 3 watahy… a nas dwie.- chciałam zapłakać, łzy mi nalewały się do oczu. Powstrzymałam się.
- Jesteś silna, bardzo silna. Powaliłaś mnie na łopatki, alfę. I to w krótkim czasie. Tam są 3 alfy, szybko pójdzie.- uśmiechnął się do mnie serdecznie.
-Chciałabym aby wszystko już się skończyło.- odpowiedziałam.
-Skończy się niebawem. Nie bój się. Przecież obiecałem że nikt nie zginie, dopóki ja tu jestem alfą!

(Wataha Lata) -od Verny

     Mejsi zaproponowała mi walkę z nią. Byłam lekko zdezorientowana, ale zgodziłam się.
    -Dobrze walczysz!
    Powiedziałam do wadery pochwalnie. To była prawda. Ciskała ognikami jak szalona. Moja magia powietrza była mocniejsza i czasami podwiewałam zabardzo. Bałam się, że coś jej zrobie. Ale nie słusznie. Mała dawała sobie radę fenomenalnie.
    Po długiej walce wygrałam. Zmęczona zapytałam:
    -Może tak by druga runda?
    -Czemu nie, ale tym razem dam z siebie wszystko!
    -I to mi się podoba.
    Wilczyca uśmiechneła się do mnie. Po chwili cisneła w moją stronę dużą uformowaną kulę ognia.
    Byłam pod wrażeniem.

(Wataha Zimy) od Aniel

Odkąd chciałam pójść do Bejala, wszyscy stali się jeszcze bardziej wymagający dla siebie. Ćwiczyli i ćwiczyli, aż chwiali się na nogach, a nawet wtedy nie przestawali. Czułam się dziwnie.- Po co to wszystko?- Jednak nie dawałam po sobie nic poznać. Cieszyłam się, że tak we mnie wierzą i, że tak im na mnie zależy, jednak...- Co będzie, gdy wojna się skończy? Niezależnie od wyniku starcia Kraina podzieliła się chyba już nieodwołalnie.- Cieszyłam się z tego, że Wataha Jesieni i Mroku stała się częścią naszej rodziny, ale co z pozostałymi?- Czy Wataha Ognia i Lata też to czuje? Czy oni też tak wytrwale trenują, bojąc się o życie bliskich i przyszłość?- Zastanawiałam się.

(Wataha Wiosny) -od Mejsi

     Okazało się, że to tylko Diana wróciła z polowania. Poszłam do lasu chciałam czegoś spóbować. Stanełam na przeciwko wielkiego drzewa pare uderzeń i powaliłam drzewo nie mogłam w to uwierzyć. Nagle podleciała do mnie Verna:
- O brawo Mejsi, a może byś chciała potrenować ze mną?- spytała uśmiechnięta
- Z tobą?! Oczywiście, że tak!!!!!
Stanełyśmy na przeciwko siebie i zaczełyśmy walczyć po długiej walce Verna wygrała ze mną wstałam i podeszłam do niej.
- Jesteś w tym niesamowita!- powiedziałam wesoła
- Ty też jesteś niezła
Wróciłyśmy rozmawiając do watahy. Zaproponowałam paru wilkom aby spróbowały powalić drzewa. Poszliśmy do lasu i udało im się! Wiedziałam, że teraz jesteśmy już niepokonani.

(Wataha Zimy) od Avalon

Po pokazaniu Meg jeszcze paru sztuczek które umiem ruszyłyśmy szybko do skalnego urwiska. Kurczę, aż tu można było wyczuć przygotowania do kolejnego treningu. Przyjaciółka upierała się przy tym bym powiedziała o tym watahom i Alfom, ale ja odmawiałam.
 - Tak wiem, mogła bym to wykorzystać, ale jest to nie fair, okej? Po za tym to bardzo bolesne.
- Wiesz, że o Wilku Wodnym też powinni się dowiedzieć? – zapytała.
- No wiem! – odpowiedziałam krótko i najeżyłam się.
 Doszłyśmy do reszty, ustawiłyśmy się w pary i zaczęłyśmy kolejny trening. Nie wiem czemu, ale ogarnęła mnie furia. Zaczęłam ciskać w Meg silnymi ciosami na tyle często, że po trzecim silnym uderzeniu chwiała się na łapach. Zaczęła oddawać, ale to tylko mnie łaskotało. Nie wiem czemu, ale coś we mnie zapłonęło. Byłam gotowa, gotowa do walki i chciałam ją stoczyć już teraz.
Aniel to chyba zauważyła i natychmiast mnie ostudziła, dosłownie. Kiedy upadłam od jej pocisku zerwał mi się mój naszyjnik. Od razu wszystko ze mnie wyparowało. Poczułam się słaba, bez silna. Zrozumiałam. Stary naszyjnik Plemienia Wilków Wody to sprawił. Założyłam go ponownie i poczułam się silniejsza jednak ten promień wygasł. Wróciłam do watah i zaczął się kolejny bolesny trening.

(Wataha Lata) -od Perrie

     Deep zaczął mnie atakować uszkodził moje skrzydło ale nie spoglądałam na bół chciałam jedynie aby Deep był ze mnie dumny on był dla mnie jak mój ojciec który zginął tragicznie chcąc mnie ratować przed Zakonem Cienia ...
     Upadłam i straciłam przytomność - zamyśliłam się
-Heej Pezz odsknij sie prosze obudź się - błagał wilk
-Coo ... co ja tutaj robie - spytałam
-No chyba się zamyśliłaś i takim oto sposobem leżysz na ziemi i ... - nie dokończył
-Krwawie ! - dokończyłam za niego
-Aaa nie marudź nie pierwszy nie ostatni raz ...

(Wataha Zimy) od Evanestencia

Upolowałam sobie zająca i go zjadłam. Nie wiem dlaczego, ale lubię być sama i wszystko przemyśleć. A co jeśli zaraz ktoś przyjdzie i odwoła wojnę? Skoro mam być pod wodą to muszę trenować oddech i atak z niego. Szło mi nieźle. Kocham swój żywioł. Boję się starcia z Bejalem. Woda kontra ogień, ale się porobiło. Masakra. Wszyscy nie myślą o niczym tylko o wojnie. Przyszła Neya.
-Hej Evanestencia.
-Witaj Neya.
-Wiesz co? Zazdroszczę ci, że masz ten dar i jesteś medykiem.
-Dzięki, ale czasami jest to denerwujące.
Czasami sobie przypominam początki naszej watahy. Dwie zdeterminowane wilczyce chcące założyć stado spotykają się razem i tak rozwija się wataha. Z dwóch wilków w piętnaście. Ach... A teraz wojna się szykuje. No niestety. Ale to wtedy był zapał. Błysk w naszych oczach. Ach...

(Wataha Wiosny) -od Bejala

      Chciałem przestać, ale Diana nie dawała za wygraną. Atakowała jak tylko się dało.
     -Kurde dajesz radę!
     -Co Alfo wymiękasz?
     -Ja nigdy!-skłamałem
     -Akurat.
     Walka toczyła się do ostatniej kropli potu. Nie dawałem sobie zwyczajnie rady. Nie wiem czy to walka z Verną mnie tak wykończyła czy Diana była zbyt silna...
    Diana zaczeła łkać. Nie wiedziałe co się dzieje. Nie zrozumiałem. Walczyła zacięcie i nagle zaczeła płakać. Byłem kiepski w uczuciach zapytałem:
     - Nie martw się! Wszyscy wyjdą cało i będą zdrowi! Nikogo nie zabraknie w naszej watasze po wojnie.- przytuliłem wadere
     Widać było, że doszła do siebie. Usmiechneła się przez łzy.

(Wataha Wiosny) -od Diany

      Bejal zaproponował mi walkę, jeżeli mam ćwiczyć alfą to zawsze wszędzie i o każdej porze!

     Gdy z nim walczyłam…czułam się silniejsza niż jak walczyłam z Sunshine. Bejal jest silniejszy, wyobraziłam sobie że to wrogowie i nabrałam mocy i ambicji. Pierwszy raz mi tak dobrze szło. Sama się sobie dziwiłam. Jeżeli walczyłam tak ze swoim to co dopiero będzie na wojnie!

- Ha! I co sądzisz? Nadaję się na wojnę?- zapytałam.
- Pewnie! Jeżeli będzie tak dalej szło zwycięstwo mamy w kieszeni!- odpowiedział tryumfalnie Bejal.
- Mam nadzieję że nie poniesiemy żadnych strat, bardzo kocham wszystkie wilki i nie chciałabym żeby któregoś zabrakło.- powiedziałam smutno.
- Nie martw się! Wszyscy wyjdą cało i będą zdrowi! Nikogo nie zabraknie w naszej watasze po wojnie.- Bejal przytulił mnie.

Znowu zaczęłam myśleć o tym, że po wojnie nie będzie tak samo…

Poleciały mi gorzkie łzy, chciałam je powstrzymać… ale nie mogłam. Od dawna się powstrzymywałam.

-Diana, nie płacz wszystko będzie dobrze! Nie bój się i wiedz że ja Ci obiecuję że nikt nie zginie.- powiedział Bejal.
-Dzięki.

(Wataha Zimy) od Aniel

Byłam zdeterminowana, chciałam przemówić Bejalowi do rozumu. Wściekłam się też, że one mi na to nie pozwalały.
- Nic mi nie zrobi! A jeśli nawet, to lepiej, żebym zginęła ja, niż wy wszyscy!
- Aniel!- Warknęła Naili.- Czy nie wierzysz już w nas?- Pytanie zdziwiło mnie.- Myślisz, że będziemy patrzeć, jak giniesz? Myślisz, że nie znamy ryzyka, jakie wiąże się z nadchodzącą bitwą?!
- Aniel, uwierz w nas wszystkich! Nie pozwolimy, by coś ci się stało i wcale nie mamy zamiaru ginąć!- Dołączyła się Evanestencia. Dopiero teraz zauważyłyśmy, że wszyscy nas słuchają.
- My w Ciebie wierzymy! I nie chcemy tej wojny, ale wierzymy, że to jedyne wyjście!- Rzekła Avalon.
- Nie możesz się poddać!- Dodała Galaxy.
- Wygramy i pokarzemy temu Bejalowi, gdzie raki zimują!- Krzykną Yakas.
Wszyscy zaczęli mnie przekonywać i zrobiło się straszne zamieszanie, aż w końcu ustąpiłam.
- Ale wciąż nie wierze, by ta wojna miała sens.- Pomyślałam.

(Wataha Lata) -od Perrie

Lecieliśmy poprzez chmury gry nagle Deep zaproponował trening :
-Pezza może chcesz potrenować przed wojną, przyda ci sie trening-zaproponował mi samiec
-Umh...Okej - wymruczałam
-No więc teraz się skup musisz stać mocno na łapach , i gdy ja zacznę biec w twoją strone ty też zacznij atakować dobra ? - Spytał
-Eeeeh Dobrze - Zgodziłam się
Gdy Deep zaczął biec w moją stronę również ja zaczęłam atakować ...

(Wataha Wiosny) -od Bejala

      Widać było, że watahy były oburzone, że chciałam iść do Aniel. Przeprosić ją. Wataha mi jednak na to nie pozwoliła, zdziwiłem się. Czułęm że w sercu chcą walczyć. To mnie zaskoczyło, ale pozytywnie. Bałem się ale nie pokazywałem tego po sobie. Nie chciałem żeby wataha była mną zawiedziona....
     -Już lepiej?- zapytała troskliwie Diana
     -Tak, dzięki. To jednak był głupi pomysł...
     -Od tego jesteśmy my.
     -Nie rozumiem...
     -Aby Ci mówić co jest głupie. -zaśmiała się wilczyca.
     -Poćwiczymy?
     -Z Alfą? Zawsze.
     Diana walczyła dosyć odważnie, była silna jak na swój dziewczęcy wygląd. Myślałem, że to jeszcze dziecko, ale tak nie było.
     Byłem zdumiony.

(Wataha Zimy) od Aniel

-Nie chcę tej wojny. Jak tak głupia sprzeczka mogła ją zapoczątkować?! I czy właśnie to, że coś tak błahego ją zaczęło, nie powinno być dowodem na bezsensowności tej wojny? Muszę iść do Bejala! Może mnie zabić, ale nie mogę narażać ich wszystkich... To sprawa wyłącznie naszej dwójki i tylko my powinniśmy ponosić za nią odpowiedzialność!- Myśląc gorączkowo, szybko się podniosłam. Zdążyłam zejść z polany, gdy drogę zaszły mi Naili i Katherine.
- Gdzie idziesz?- Spytała alfa Jesieni. Obie wilczyce ni spuszczały ze mnie wzroku.
- Słuchajcie... Zrozumiałam, że ta wojna nie ma sensu. To sprawa wyłącznie między mną, a Bejalem.
- Czyś ty oszalała!?- Warknęła Naili.- Pamiętasz jak on rzucił się na Ciebie? Gdyby Rex i Vaiper ci nie pomogli zabiłby Cię!
- Poza tym, myślisz, że inne wilki z jego strony pozwolą ci się do niego zbliżyć?! Nawet nie zdążysz go zobaczyć, bo ZABIJĄ Cię!- Wyrzuciła mi Katherine.

(Wataha Wiosny) -od Mejsi

      Poszłam się położyć musiałam przecież się przespać
przed walką. Miałam okropny sen my i tamci staliśmy już na polu walki. Wszytko się zaczeło na początku normalna walka, ale po chwili rozpentało się piekło zaczeła się krwawa rzeź.
     Wiele wilków z naszej watahy było rannych, a 5 zgineło. Z tego potwornego koszmaru wybudziły mnie promienie słońca. Był już ranek wszyscy chyba poszli już trenować, a ja zaspałam!
     Szybko pobiegłam na tereny treningu spostrzegłam Verne szybko do niej podbiegłam
     - Hej przepraszam zaspałam- powiedziałam ze spuszczoną głową
     - Spokojnie nie martw się każdemu mogło się zdarzyć
     - Dzięki jesteś bardzo fajna- uśmiechnełam się
     Zaczełam trenować najpierw zmieniłam się w skorpiona, ale nie ukąsiłam nikogo przy treningu w końcu to tylko trening później ćwiczyliśmy żywioły kiedy ktoś niespodziewanie przyszedł do nas......

(Wataha Lata) od Verna

To było oburzające! Bejal chciał iść do Aniel od razu ten pomysł wybiłam mu z głowy.
To nie dorzeczne.
Wszyscy trenuję a teraz co te wysłki mają iść na marne?
Oczywiście, nie chce żeby ktoś zróbił komyś krzywdę. Ale jak już ma być ta wojna to niech będzie.

Zauważyłam ze nie ma Deepa i Perrie. Ujrzałam Genezę.
-Genezo! Widziałaś Deepa i Perrie?
-Tak, gdzieś polecieli.
-Ech.. Mieli trenować. Kurcze dostaną ode mnie łomot. - Zaczełam się śmiać.

(Wataha Wiosny) -od Diany

      Jestem w parze z Sunshine. Cieszę się z tego, bo jest fajną wilczycą.

     Trenowałyśmy razem. Jesteśmy zgrane jak nikt.! Jeżeli wszystkie pary tak dobrze sobie radzą to wygramy nawet z zamkniętymi oczami. Trenowałyśmy tak bardzo długo, aż nie miałyśmy potem siły na nogi stanąć, ale warto było. Bynajmniej po to żeby mieć zakodowane w głowie, że jesteśmy gotowe na tą potyczkę.

      - To jak Sunshine? Odpoczęłaś?- zapytałam ze śmiechem.
      -Przecież ja tu padnę trupem za nim wyrzuszymy na walkę przy twoim tempie odpoczywania.- zaśmiała się Sunshine
      -Haha, nie marudź! Do wojny odpoczniesz, musimy być przygotowane. Chcesz wygrać czy przegrać?
      -No jasne że wygrać. Stawaj i walczymy!- zakrzyknęła niby bojowo Sunshine
      Znowu trenowałyśmy, byłyśmy równe sobie. Jednak chciałyśmy być jeszcze lepsze, żeby być lepsze niż każdy inny z wrogów.
       Postanowiłyśmy że teraz coś zjemy, pobiegłyśmy na polowanie. Musiałyśmy nabrać energii na walkę. Po zjedzeniu zwierzyny, której już nie było dużo w lesie. Zasnęłyśmy.

(Wataha Zimy) od Avalon

Aniel podjęła zdecydowane kroki. Cieszę się z tego i mocno ją wspieram. Teraz codziennie trenujemy moc i ćwiczymy ataki. Odczuwam prawdziwy strach! Do wojny nie pozostało zbyt wiele czasu, ale nie o samą walkę tu chodzi. Mamy przewagę liczebną i naprawdę, to zaszczyt być w pierwszej linii. Raczej obawiam się zakończenia wojny. Teraz wracały do mnie obrazy wojny w której brałam udział w starym stadzie. Doszło tam do zabicia Alf. Osobiście nic mnie tamci nie obchodzili. Ale jeżeli tu się tak stanie? Nie chcę by Aniel została zabita, Naili czy Katherin. Nawet nie życzę tego Vernie czy… Ach… Bejalowi. Wiem że powinnam być silna, ale to mnie wykańcza. Nie mogąc usnąć wstałam i ruszyłam do Meg. W środku jej jaskini zastały mnie dwa płonące nienawiścią ślepia. Wiedziałam, że jeżeli się poruszę to mnie zaatakuję więc posłałam jej mały bąbel wody ze źródła. Zrozumiała to od razu i przywitała się.
- No i to rozumiem! – powiedziała śmiejąc się ponuro.
- Idziesz ze mną trenować? – zapytałam, a raczej zapytały moja wargi nie wiem co mnie tu wzięło. Kiwnęła a ja szybkim kłusem wybiegłam w las. Ruszyła za mną zaskoczona. Chyba jeszcze jej tu nie było i spodziewała się że zabiorę ją na Pustynię. Ja ją wiodłam na własne pole walki, zarosłą polane. Kiedy się gwałtownie zatrzymałam wpadła na mnie. Doszłyśmy na miejsce.
- Co się dzieje? Tu chcesz treno… - zapytała.
- Ciii! – uciszyłam ją natychmiast. Wystarczył mały ruch zadem i już leciał w naszym kierunku olbrzymi królik. Kiedy się zatrzymał u moich stóp kierowałam jego ciałem na wszystkie strony. W końcu padł martwy.
- Jak ty to!? – zapytała przerażona i zszokowana.
- Panuję nad krwią, nie chciałam nikomu nic mówić. – odpowiedziałam zawstydzona, chyba dopiero teraz się otrząsnęłam.

(Wataha Zimy) od Evanestencia

Bardzo podoba mi się ten pomysł Aniel.
Ten trening z Aniel był świetny. Przeszkoliła mnie i dała dobrych rad.
-Dobrze, ale musisz pamiętać o tylnych nogach.
-Dzięki.
Trenowaliśmy ze dwie godziny, a potem poszliśmy do reszty też trenować, Mordercze, ale przydatne treningi. Najważniejsze, że wkładamy w to całe nasze serce. Dzięki temu wygramy. Będzie co będzie. Trudno jeśli przegramy,ale o tym nawet nie myślę. A jak wygramy? To będziemy świętować.Ach... Kocham te treningi. Wszyscy stają sie coraz lepsi.
Pod wieczór gdy wszyscy już skończyli poszłam nad jezioro. Myślałam i myślałam, aż zasnęłam. Przyśniło mi się, że wygrywamy. Wszystko idzie dobrze gdy nagle wielka kula spada na nas i umieramy. Obudziła mnie Aniel:
-Evanestencia wstań i idź się połóż jutro też treningi.
-Dobrze dzięki, że mnie obudziłaś. Szłam powoli. Nie wiem dlaczego w moim śnie spadła na nas ta kula. Boję się wojny, ale nawet mogę zginąć za moją watahę, bo ją kocham i to jest część mnie. Będę walczyć do ostatniej chwili i siły. Na treningach będę się mordować, aby być jeszcze lepsza. Za watahę.... Czuję,że tamte dwie watahy stają się częścią nas i rodziną. Zasnęłam.

(Wataha Wiosny) -od Bejala

     Myślałem o Aniel. "Czy ta wojna na prawdę jest potrzebna? Może da się jeszcze to wszystko uciszyć? Pogodzić się? Byle tylko nie było wojny. Byle tylko nikt nie zginoł. Pójdę do niej. Tak, teraz." Pomyślałem i zerwałem się na nogi.
     Verna i reszta stada to zauważyła:
      -Gdzie idziesz? -Zapytała Amanda.
      -Ja? Nie ważne.
      Nie chcąc nic mówić chciałem odejść szybko jak tylko się dało.
     -Idziesz do Aniel?-spostrzegła Verna
     -Tak...
     -I co myślisz, że coś zmienisz?
     -Nie, nie o to chodzi..
     -A o co?
     -Bo ja się boję, że komuś coś się stanie, nie wybacze sobie tego.
     -Nie wcale tak nie jest.. Ty się boisz spojrzeć jej w twarz!
     To była prawda. Opuściłem pysk.

(Wataha Wiosny) od Mejsi

Była już noc odstawiłam żuki wszyscy poszli już spać ja nie mogłam zasnąć. Wyszłam na przechadzkę, poszłam na łąkę. Położyłam się gwiazdy świeciły jasno zdjełam swoje piórko. Było to jedyne wspomnienie po mojej rodzinie. Było to piórko mojej matki ona i ojciec zostali zabici w takiej samej wojnie jak ta również walczyli z watahą zimy na innych terenach. Ja straciłam po tej wojnie wszystko teraz nie mam nikogo oprócz mojej nowej rodziny czyli watahy wiosny chociaż watahę lata też już traktujemy jak rodzinę bardzo się wszyscy zżyliśmy. Ja boję się, że po raz kolejny stracę rodzinę, ale teraz już podjełam decyzję nie pozwolę nikomu zginąć jeśli będzie trzeba oddam za nich życie. Nagle obok mnie pojawił się biały obłok wyłonił się z niego znajomy mi duch pewnego wilka mojej matki.....
 - Mamo to ty?!- Podbiegłam do niej szczęśliwa próbując się do niej przytulić
- To ja Mejsi przyszłam do ciebie - objeła mnie łapą
- Co ty tu robisz wiesz jak za tobą tęskniłam
 - Wiem, że jutro masz ważną wojnę i chciałam ci dać mój diamentowy naszyjnik dzięki niemu moce watach które walczą z tobą będą nieco mocniejsze
 - Dziękuję mamo czy ty wiesz czy jutro któryś z nas znajdzie się tam gdzie ty?
 - Nie słonko nie wiem, ale pamiętaj zawsze będe przy tobie chociaż mnie nie widzisz i tak cię wspieram pamiętaj nikomu nie mów o tym spotkaniu
 - Dobrze kocham cię
 Zanim się obejżałam mama znikneła po jej odwiedzinach czułam takie wsparcie.

(Wataha Zimy) od Aniel

Poszłam z Evanestencią nad strumyk.
- Słuchaj, wiem, jakie masz moce i dużo myślałam nad tym, jak je wykorzystać. Sama dużo ćwiczyłam i ustaliłam, że zrobię wodne tunele pod ziemią na polu bitwy. Wilki z watahy ziemi obiecały mi w tym pomóc. Ponieważ ty wraz z Laguną, Kuki, Krossem, Avalon i Meg potraficie oddychać pod wodą, będziecie tam się ukrywać, ci którzy mają walczyć będą to robić właśnie z tych tuneli, każdy będzie robić to co miał właśnie z nich. Wyjątkiem jest Neya, ponieważ wolimy nie narażać jedynego medyka.
- Kurcze! Kiedy wy to wszystko wymyśliłyście?!- Uśmiechnęłam się.
- Mamy jeszcze kilka takich pomysłów w zanadrzu!

(Wataha Lata) od Verna

Wszyscy byli bardzo zdeterminowani żeby wygrać. I to mi sie podobało.
Tylko to mnie zasmuca że ktoś może umrzeć, i to jest najgorsze.
Takich świetnych wilków ze świecą szukać.
Ale wiem że jesteśmy za dobrzy aby przegrać.

Siedząc z Bejalem na wzniesieniu patrząc jak wilki trenuję, zobaczyłam że stalismy się jedną wielką rodziną. Widać że się bardzo zgraliśmy.
Mam nadzieję że po wojnie zostanie te zgranie.

(Wataha Wiosny) -od Bejala

      Verna z triumfem uświadomiła reszcie że wygrała. Byłem lekko zażenowany, że tak lekko dałem się pokonać. Nie dałem zbić się z tropu chciałem walczyć dalej, ale wadera poszła na wzniesienie i zaczeła mówić:
      -I jak? Zadowolony z walki?
      -Hmm... Tak, ale zaniepokojony?
      -Czym? -wadera spojrzała mi w oczy.
      -Co będzie jak spotkam Aniel na polu bitwy?
     Odeszłem od Verny, aby pobyć sam. Bałem się tego spotkania nie na żarty.
     "Co wtedy będzie?" powtóżyłęm w myślach.

(Wataha Wiosny) -od Mejsi

      Po zebraniu wszyscy wzieli się do roboty. Bardzo spodobał mi się pomysł w tymi parkami. Musiałam się zastanowić co jeszcze mam zrobić aby się przygotować już zjadłam syty posiłek, poćwiczyłam walkę i mocę przypomniało mi się coś i szybko pobiegłam do lasu. Z drzewa wyjełam robaki duże, ale nie były to zwykłe robaki. Ich ukąszenie sprawia, że wilk zasypia na chwilę przyda się wojnie pomyślałam. Przeciwnik nie umrze od tego po prostu na chwię zaśnie. Zaniosłam je pokazać watahą nie wiedziałam czy spodoba im się ten pomysł. Weszłam do jaskini
- Co tam masz?- zapytała zaciekawiona Diana.
- A żuki- powiedziałam wesoła.
- Po co ci żuki?- spytała zaciekawiona Bella.
- Nie są to zwykłe żuki ich ugryzienie usypia na jakiś czas przeciwników i dzięki nim będziemy mieli przewagę.
- Hm.... Nie najgorszy pomysł- powiedziała Diana.
- Bejal moglibyśmy je użyć w wojnie?
- Hm.... A nie będą zbyt niebezpieczne?
- Nie tylko na jakiś czas uśpią przeciwnika.
- Dobrze możemy je użyć schowaj je na razie.
      Jak kazał Bejal tak zrobiłam cieszyłam się, że tym pomysłem mogę pomóc watahom.

(Wataha Lata) od Verna

Walczyłam z Bejalem. było naprawdę super. W powietrzu leciały pociski ognia i powietrza. Dwie wathy patrzyły na nas ze zdumieniem. Bejal odwrócił sie do stada.
Ja to wykorzystałam i zwaliłam Bejala z łap.
-Co Ty na to?-Zaczełam się śmiać.
Zeszłam z wilka, i patrzyłam na niego z triumfem .
Odeszłam  parę kroków od niego i zaczełem przemawiać.
-Kochani, i tak się wygrywa. I teraz inni niech trenują, tylko nie zróbcie sobie krzywdy.
Bejal wstał i podszedł do mnie, widziałam w jego roześmianych oczach że chciał się na mnie rzucić i dalej walczyć, ale znacząco popatrzyłam.
Poszliśmy na małe wniesienie i z Bejalem przyglądałam się walkom.

(Wataha Zimy) od Aniel

Gdy zbliżyłam się do trenujących nikt nie zwrócił na mnie uwagi, byli skupieni na walkach. Ucieszyło mnie to, wcześniej od razu wszyscy by do mnie podbiegli, lub przynajmniej spojrzeli w moją stronę. Teraz wiedzą, co by to dla nich oznaczało w prawdziwej walce.
 - Aniel!- Podbiegła do mnie Evanestencia, która właśnie szła w stronę polany.
- Hej, co jest?
- Ach, nic, chciałam tylko pogadać, dopiero wstałam. Głupio mi trochę, bo widzę, że wszyscy już ćwiczą...
Uśmiechnęłam się.
- Nie przejmuj się, ja też dopiero wstałam. Może poćwiczymy razem?- Wilczyca zaśmiała się.
- Co ty?! Położysz mnie na łopatki!
- Nie przesadzaj! Obserwowałam was wszystkich i wiem, że jesteście naprawdę świetni! Dużo ćwiczyliście.
- Może, ale widziałam twoją walkę z Naili, nie mam pojęcia jak dałaś sobie radę z jej iluzjami!
- Dobra, to może po prostu cię potrenuje?
- Tak bez walki? Ok.
- Bez walki to nie trening! Ale to nie będzie tego typu trening, zobaczysz.

(Wataha Zimy) od Evanestencia

Dla mnie to jest zaszczyt iść na pierwszy ostrzał. Może wydawać się to trochę śmiesznie, ale ok.Tylko szkoda, że Kross nie jest ze mną. Ale dam z siebie wszystko. Nie zawiodę Aniel.
-Aniel nie zawiodę cię.
 -Wiem o tym Evanestencia,  nigdy mnie nie zawiodłaś.
 Damy radę ja w to wierzę i nie poddamy się, bo mamy silną wolę. Mam nadzieję, że nie będzie żadnym ofiar. Trzeba się pilnować, żeby nic głupiego nie zrobić. Nie lubię zabijać, ale jak trzeba to trzeba. Aniel dobrze podzieliła nas na grupy i świetnie o tym wie. Wiem, że wygramy. Dla mnie to jest zaszczyt walczyć u boku Aniel, Naili i innych wilków. Nie zawiodę ich nigdy....Nie...

(Wataha Wiosny) -od Bejala

      Każdy miał swoją parę. Jako, że byłem Alfą Ognia stanołem bez pytania na przeciw Alfy Powietrza. Uśmiechneła się lekko, nic nie mówiąc. Nie bałem się jej, byłem gotów na ćwiczenia. Verna także była gotowa.
      -Walczymy dla zabawy, czy żeby się pozabijać? -Zapytałem z uśmiechem na pysku.
      -Hmm.... -Zamyśliła się przez chwilę- I jedno i drugie.
      -Ok..
      Nim zdążyłem odpowiedzieć żuciła we mnie kulą powietrza, poleciałem dobre sto metrów dalej. Spowodowałem ogniste skrzydła i cisnołem nimi w wilczyce. Dla pewności powturzyłem. Tak jak spodziewałem się, pierwszy cios omineła. Drugi perfecyjnie zwalił ją z łap. Reszta stada patrzyła ze zdziwieniem na nasze wyczyny. Jednak my nie zwracalismy na nich uwagi. Widać  było, że każdy bierze w treningu czynny udział. Co jakiś czas przelatywał jakiś zabłąkany ogień czy powiew wiatru musnoł w policzek.
      Gdy odwruciłem się do reszty stada Verna to wykorzystała. Jak by tylko na to czekała. Podleciała i powaliła mnie na plecy, mocno przyciskając własnym ciałem.
      -Co Ty na to?- Zasmiała się wilczyca.

(Wataha Zimy) od Aniel

Rano czułam się wypoczęta. Idąc spać obawiałam się, że będą mnie bolały mięśnie, ale na szczęście nic takiego nie czuje. Gdy szłam na polanę już z daleka widziałam trenujące wilki. Wszyscy nie dawali sobie chwili wytchnienia. Zauważyłam, że przez ten czas wszyscy naprawdę stali się dobrymi wojownikami. Nawet Neya, która nie miała brać udziału w starciu. Była zbyt ważna, jako jedyny medyk. To dziwne, ale od kąt dołączyły do nas te dwa stada, czuję, jakby stali się częścią naszej rodziny. Oby to uczucie nie zniknęło, niezależnie od wyniku tej wojny...

(Wataha Zimy) od Avalon

Siedziałam w swojej jaskini i znów rozmawiałam z Meg. Stuliłyśmy pyski między przednie łapy i patrzyłyśmy w słońce.
 - Wiesz, Meg? Zaczynam się obawiać tej wojny – wyrzuciłam z siebie po długim milczeniu.
 - Ja również, nie martw się. Jesteśmy Wojowniczkami więc w nas leży też spora odpowiedzialność. – odpowiedziała zasmucona.
 Siedziałyśmy jeszcze parę minut kiedy ukuł mnie brzuch.
 - Idziesz ze mną coś upolować? Głodna jestem. – Przytaknęła i ruszyłyśmy w stronę jeziora. Kiedy znalazłyśmy się na drugim brzegu szybko ruszyłyśmy na ulubioną polanę. Kiedy już dochodziłyśmy wpadła na nas jakaś wadera.
 - CZEGO TU!? – zapytała wściekła.
 - Niczego… - odpowiedziałam szybko.
 - TA! Jasne uważaj bo ci uwierzę! A może jesteś szpiegiem, hm? Chcesz się czegoś dowiedzieć? – Warknęła na nas.
- Spokojnie, już sobie idziemy! Po za tym jesteśmy Wojowniczkami a nie Szpiegami. – Odpowiedziałam szybko, trochę zaciekle i wyzywająco.

Wilczyca z Watahy wiosny spojrzała na nas ostatni raz i odprowadziła nas głuchym warkotem. Dopiero teraz do nas dotarło że polana na której przed wojną polowałyśmy, należała do wilków ognia. Szybko się wycofałyśmy i ruszyłyśmy w stronę mrocznego lasu. Pojedynkowanie się w tym momencie było nie na miejscu. Kiedy dotarłyśmy na terytorium sprzymierzeńców z nalazłyśmy dorodną sarnę . Trochę czatowałyśmy ale w końcu udało nam się ją dopaść i spożyć. Potem wróciłyśmy na Liliową Wyspę. Całe stado najwyraźniej koczowało w jaskiniach, więc i my wróciłyśmy do swoich, czekając.

(Wataha Zimy) od Kimko

Ja chcę walczyć. A na dodatek będzie mnie pilnowała jakaś wilczyca nie chcę. Nie będę patrzyć jak moja rodzina nie daj Boże przegrywa, albo ginie. Nienawidzę tego widoku.
 -Mamo,ja chcę walczyć.
-Nie możesz.
-Dlaczego?
-Bo nie masz rozwiniętych mocy i martwię się o ciebie.
-Ale...
-Bez dyskusji. Zrób to dla mnie....
-Przepraszam mamusiu zrobię to dla ciebie.
Wtuliłam się w jej futerko.
-A teraz choć zapoznamy cię z opiekunką.
 Wydawała się bardzo miła i rzeczywiście taka była. Będę musiała w trakcie walki się powstrzymać, aby nie wbiec na pole bitwy. Wydaje się śmieszne, ale ja naprawdę potrafię być żywiołowa. Nocami nie mogę spać, bo myślę o wojnie. Ten temat czasami mnie przeraża....

(Wataha Wiosny) -od Sunshine

      Po tej naradzie zaczęliśmy ćwiczyć. Starałam się skupić na treningu, ale nie mogłam zapomnieć ostatnich wydarzeń. Cały czas się zastanawiałam. Dlaczego tylko ja to widziałam? Czasem żałuje, że jestem szamanką. Przez chwile nie zajmowałam się treningiem tylko przemyśleniami. Byłam w parze z Dianą. Zamiast walczyć wręcz walczyłyśmy żywiołami i mocami, aby poprawić umiejętność korzystania z nich.
      Moje moce nie były za bardzo przydatne do walki na umiejętności, więc dlatego próbowałam chronić się przed pociskami Diany.
      -Wow nieźle ci idzie - powiedziałam zaskoczona siłą Diany.
      - Dzięki. Może teraz spróbujemy walki bez żywiołów? Tak aby potrenować w razie czego.
      -Jasne. Wszystko nam się przyda, zwłaszcza teraz.
      I rzuciłyśmy się na siebie. ja starałam nie używać zębów i pazurów aby nie zrobić sobie krzywdy. "W końcu jakaś rana będzie przeszkadzała podczas bitwy. A przecież chyba oto chodzi abyśmy byli zdrowi i silni podczas bitwy?". Pomyslałam.
     

(Wataha Zimy) od Evanestencia

Trening szedł nam w miarę. Naili i Aniel były świetne. Inni z resztą też. Wiem, że my wygramy. Tylko cały czas mnie zastanawia jak to będzie po wojnie. Nie chcę, aby nikt zginął.
-Kross chcesz znowu potrenować.
-Jasne, że chcę.
-To zwołaj wszystkich.
Pocałowałam go.
-Oczywiście.
Po pół godzinie wszyscy byli gotowi. Podzieliliśmy się na grupy i trenowaliśmy. Szło to nam o wiele lepiej niż poprzednio. Nie chcę stracić Krossa. Kimko idzie na wojnę, ale nią będzie się ktoś opiekował. Całe szczęście.Zwierzynę mamy już upolowaną i jest git.Mamy przewagę liczebną i to jest jeden z naszych plusów.
-Dobra odpocznijmy. Idzie nam o niebo lepiej tak trzymać.- powiedziała Aniel.
Położyłam się gdyż byłam troszeczkę zmęczona.
-Co tam mała?-zapytał Kross.
-Nic odpoczywam i martwię się...
-Nie martw się wszystko będzie dobrze.
-Kross obiecaj mi coś.
-Co chcesz.
-Obiecaj, że nie zginiesz i się nie poddasz. A jak ja zginę to dąż do swojego sukcesu.
-Obiecuję! Ty też mi obiecaj!
-Obiecuję!
Pocałowaliśmy się. Kocham go i tyle... Trenowaliśmy ze dwie godziny jeszcze. Potem pomału szliśmy do jaskiń.
-Żegnaj skarbie!
-Papatki!
Pocałowaliśmy się na pożegnanie...

(Wataha Zimy) od Aniel

Byłam padnięta. Po całym dniu wyczerpującego treningu padałam na twarz. Wszystko mnie bolało, jednak byłam zadowolona. Na sam koniec podzieliliśmy się na grupy.
W pierwszej byli: Neya, Sophia, Kimko,Miranda, Rosalie i Torak. Oni mają trzymać się tyłów i pomagać rannym.
W drugiej: Kuki, Vivienne, Rex, Kross, Estrella, Sierra, Heter, Nicki i Sasza, którzy mają pilnować, by nikt nie poniósł zbytnich obrażeń.
W trzeciej: Verry, Fallen, Samba, Vaiper, Yakas, Shila i Black. Ci muszą na początku zdobyć jak najwięcej informacji o przeciwnikach i starać się je przekazać innym, po czym również walczyć.
W czwartej: Ja, Naili, Katherine, Evanestencia, Laguna, Avalon, Meg, Still, Galaxy, Snowy. My idziemy na pierwszy ogień.
Cieszyłam się, że wszystko zostało ustalone, oby wynik wojny był pomyślny...

(Wataha Wiosny) -od Diany

      Portal- te duchy… one wiedzą, one wiedzą jak potoczy się wojna!
      Portal zjawił się w naszych rejonach i to członek od nas go zobaczył. To nie wróży nic dobrego. Ich jest więcej, o wiele więcej. U nas są dwie watahy a tam trzy. Jednak mamy przewagę, jesteśmy silni. Ogień może pokonać ich, do tego powietrze- jeżeli będzie wiało to siła ognia będzie jeszcze większa. Trzeba wszystko umiejętnie wykorzystać.
       Bejal i Verna zabrali głos w całej sprawie:
      -Kochani chciałabym wesprzeć Was na duchu. Przecież to wojna. Wiecie zapewne że Świat Zmarłych jest otwarty podobno. Tak przynajmniej twierdzi Sunshine. I chcielibyśmy z Bejalem zrobić parki wojenne. Kązda para będzie miała w parze jednego wilka z powietrza i z ognia. Wiem , że jest mało nas. Ale nic na to nie poradzimy. Po prostu jakby co będzie w parze dwa wilki ognia. Bejal chcesz coś jeszcze dodać? - powiedziała pocieszająco Verna.
      -Popieram Verne. To jedyne co możemy zrobić. Musimy się śpieszyć mamy dużo na głowie. Bitwa i jeszcze duchy? Powoli widze, że nas to poprostu przerasta.- dodał Bejal
     Ja jednak sądzę że nas nic nie przerasta. Gdyby nie było całej tej sprawy z tym portalem… wszystko było by dobrze. Wojna nadchodzi wielkimi krokami. Nie chcę żeby ktoś stracił życie na polu bitwy.
 

(Wataha Wiosny) -od Bejala

     Wszystko wymykało się z podkontroli. Sunshine była pewna swego. Twierdziła, że widziała świat umarłych. Ja jako niedowiarek, początkowo jej nie wierzyłem. "Świat umarłych? To jakaś ściema". Pomyślałem lekko chichocząc pod nosem. Jednak reszta wader wierzyła wilczycy. Powoli sam się do tego przekonywałem.
      Verna popchneła mnie lekko na środek. Nie wiedziałem co chciała zrobić. Zaczeła przemawiać:
      -Kochani chciałabym wesprzeć Was na duchu. Przecież to wojna. Wiecie zapewne że Świat Zmarłych jest otwarty podobno. Tak przynajmniej twierdzi Sunshine. I chcielibyśmy z Bejalem zrobić parki wojenne. Kązda para będzie miała w parze jednego wilka z powietrza i z ognia. Wiem , że jest mało nas. Ale nic na to nie poradzimy. Po prostu jakby co będzie w parze dwa wilki ognia. Bejal chcesz coś jeszcze dodać?
      -Popieram Verne. To jedyne co możemy zrobić. Musimy się śpieszyć mamy dużo na głowie. Bitwa i jeszcze duchy? Powoli widze, że nas to poprostu przerasta.
      Wszyscy szybko podskoczyli. Niemal rwali się do roboty. Chcieli aby wszystko wróciło do normy. Bardzo mnie to ucieszyło.

(Wataha Zimy) od Aniel

Poczułam przenikliwy ból w prawej łapie, szybko odepchnęłam wilka i okrążyłam go lodowym murem, natychmiast rzuciła się na mnie kolejny, ale i z nim sobie poradziłam- to był ostatni.
Uśmiechnęłam się, ale tylko na chwilę, nie było na to czasu. Musiałam trenować.
- Co z wami! Jeżeli bardziej się nie postaracie,to w prawdziwej bitwie przegramy w ciągu kilku minut!- Cały dzień zmuszałam wilki do ćwiczeń. Wszystkie trzy watach dawały z siebie wszystko. Byłam dla nich bardzo wymagająca, jednak wiedziałam, że nie mają mi tego za złe. Stawka była zbyt wysoka. Wszyscy to rozumieliśmy.
- Aniel! Spróbuj ze mną!- Krzykneła uśmiechnięta Naili.
Stanęłam na przeciwko niej i uśmiech z jej twarzy znikną, a w jej oczach pojawiło się skupienie i pewność. Zaatakowała.
Walczyłyśmy przez bardzo długi czas, obie byłyśmy niezwykle wyczulone na ruch przeciwnika. Wszyscy wpatrywali się w nas. Wiedziałam, że walka potrwa jeszcze parę godzin więc postanowiłam ją przerwać- tu nie chodzi o nas, tylko o nich.
- Starczy Naili. Oni też powinni trenować.- Wilczyca podniosła wzrok.
- Masz rację. Koniec przerwy! Jak będziecie się tak gapić na czyjąś walkę podczas bitwy przeciwnik natychmiast to wykorzysta!
Wszystkie wilki znów podjęły przerwany trening, a ja i Naili poszłyśmy ich doglądać.

(Wataha Lata) od Verna

Byłam przerażona. Portal do świata zmarłych?
Jeju. I na dodatek wilczyca o imieniu Sunshine przy nim zemdlała.
Nie wiedziałam co począć. Musiałam coż z tym z robić. Ogłosiłam narade naszych watah.
Wszyscy się spotkaliśmy na polanie, ogień i powietrze.
Stanełam wraz  z Bejalem na środku okręgu które zrobiły wilki.
Zaczełam przemawiać.
-Kochani chciałabym wesprzeć Was na duchu. Przecież to wojna. Wiecie zapewne że Świat Zmarłych jest otwarty podobno. Tak przynajmniej twierdzi Sunshine. I chcielibyśmy z Bejalem zrobić parki wojenne. Kązda para będzie miała w parze jednego wilka z powietrza i z ognia. Wiem , że jest mało nas. Ale nic na to nie poradzimy. Po prostu jakby co będzie w parze dwa wilki ognia. Bejal chcesz coś jeszcze dodać?

(Wataha Wiosny) -od Sunshine

     Tym razem ten portal był dużo większy, dochodziły z niego krzyki rodem z horroru.
      - To wcześniej było.. było mniejsze - powiedziałam
      Byłam coraz bardziej zdenerwowana. Czułam niezwykłą chęć znalezienia się w portalu. Widziałam w nim odbicie trochę podobne do różnych zwierząt i.. wilków? Naszych przodków?
      -Widzicie to?
      -Co mamy widzieć? - odpowiedziała Mejsi
      - Te wilki, te, te zwierzęta. One, one są straszne.
      - Tam nic nie ma. Chyba masz fatamorganę.
      Wiem dlaczego tylko ja je widziałam. Były to duchy. Czekające na coś. Chyba wiem na co. Czekają na nas. Chcą nas zabrać ze sobą. Chcą aby ta wojna skończyła się strasznie. Zaczynałam słyszeć głosy, jakby - koniec jest bliski czy to ostatnia noc. Jutro ma być walka. Rozpłakałam się. Portal zrobił się czerwony. Jakby obciekał krwią.
      - Sunshine, nic ci nie jest? - pytała mnie Verna.
      - Tam, tam są duchy. One wiedzą co się wydarzy. One na nas czekają.
      Po chwili zemdlałam. Obudziłam się w jaskini. Musieli mnie tam zanieść. Była przy mnie Diana.
      - Co coo się stało?
      - Zemdlałaś przy portalu. Jesteś zdenerwowana ale nic Ci nie jest.
      Poczułam nagły przypływ energii tak z nikąt. Szybko wstałam.

(Wataha Wiosny) -od Diany

     Byłam w lesie.

     Spotkałam biegnącą i bardzo przerażoną Sunshine.
Zatrzymała się na mój widok, ledwo dyszała. W jej oczach był zauważalny strach.
-Sunshine! Co Ci się stało?! Dlaczego jesteś taka przerażona?- spytałam, właściwie wrzasnęłam bo nie umiałam w tej sytuacji inaczej.
      Sunshine opowiedziała mi co zaszło. Zobaczyła okrąg, był to portal do świata umarłych i napis "przejście na zawsze zostało otwarte".
     -Bardzo dziwne! Ale skąd to... skąd to się tutaj wzięło?!- zapytałam.
     - Tego niewiem, chodź ze mną szybko do watahy, opowiem im o tym co się stało.

Pobiegłyśmy jak najszybciej mogłyśmy...

(Wataha Mroku) od Black

Razem z Shilą ruszyliśmy... to ten czas! Już się zbliża.

To jest niemożliwe... niemożliwe, że jest wojna. Jestem tutaj tak krótko, nie opanowałem swoich mocy. Ten trening z Shilą nie jest wystarczający. Nie dam rady, jestem za słaby. Ale duch walki nie jest słaby. Jest silny! Moja wataha- ona jest bardzo silna. Razem z resztą watah dopełniamy się idealnie. Jedno mnie martwi... wojna kojarzy się z krwawym pojedynkiem- a w tym przypadku tego nie zabraknie! Nie lubię zabijać... ale alfa wydała rozkaz... nie mogę temu w jakikolwiek sposób zaradzić.

-Black, martwię się tym wszystkim. To wszystko jest ponad moje siły.- powiedziała Shila, po czym gorzko zapłakała.
-Jesteś silną wilczycą, jesteś silna duchem! Damy radę- przytuliłem wilczycę.

Shila wydawała się teraz bardzo ponura... to nie ta sama wilczyca co przed wojną. Teraz dla każdego liczy się to aby nie tyle co wyjść zwycięsko, ale wyjść całym z wojny.

(Wataha Wiosny) -od Mejsi

      Kiedy Bejal i Verna wracali my walczyliśmy dla treningu. Nagle wściekły Bejal kszykną
     - Co tu się dzieje?
      Wszyscy się uspokoili, ale zachwilę załapał o co chodziło i lekko się zawstydził, razem z Cassy i Bellą podeszłyśmy do nich.
     - Hej już myślałyśmy, że nie przyjdziecie- Powiedziałam z rozpromienioną twarzą.
     - Tak dołączycie do treningu?- spytała z uśmiechem Cassy.
     - Ja bardzo chętnie, a ty Bejal?
     Bejal chwilę się zastanawiał po czym odpowiedział.
     - Tak trening mi się przyda.
      Zaczeliśmy trening szło nam bardzo dobrze. Bardzo polubiłam Watahę Lata byli bardzo zabawni i mili nagle do jaskini wpadła przerażona Sunshine.
     - Co się stało- spytał zdziwiona Bejal.
     - Portale... ja.... tam....... straszne- powiedziała zdyszana.
     - Spokojnie uspokój się co spotkałaś?- spytała uspakajając ją Diana.
     - Chodzicie za mną to wam pokażę
     Pobiegliśmy za Sunshine to co zobaczyliśmy było wstrząsające......

(Wataha Wiosny) -od Diany

      Po rozmowie z Mejsi poszłam nad słoneczne wybrzeże, już nie było takie słoneczne jak wtedy kiedy nie martwiłam się tym... Wojnie może zginąć członek watahy. Wszystko było szaro-bure. Nikt w tej chwili nie był rozpromieniony. Zbliżała się walka! Ja wiem, że nasza wataha z watahą wiosny wygrają tą potyczkę. Z całego serca wierzę w to i nic tego nie zmieni. Nic a nic. Mam tylko nadzieje, że wszyscy to przetrwamy i zwyciężymy.


      Po dłuższym namyśle uświadomiłam sobie , że jeszcze prawie nie ćwiczyłam, nie używałam bardzo dawno swoich mocy. To moja pierwsza wojna. Poszłam do doliny ognistych lasów i ćwiczyłam, aż do momentu wycieńczenia. Było strasznie trudno. Wiedziałam, że teraz jestem przygotowana na potyczkę. To jeszcze tylko chwila...

(Wataha Jesieni) od Fallen

Wojna nadchodziła. Szczerze - kompletnie mnie to nie interesowało. Alfa tylko powiedziała nam co mamy robić i tyle. Moim obowiązkiem jest stawić się na bitwie - co prawda to prawda. Ale to dla mnie czysta przyjemność. Może to zabrzmieć dziwnie ale... lubię zabijać. Poszedłem więc obserwować inne wilki. Byłem doskonale wyćwiczony. Rozpłynąłem się w powietrzu i złączyłem dopiero nad pewnym źródełkiem. Było tam więcej wilków z innych watah. Wszystkie były dosyć przejęte przyszłym nocnym wydarzeniem i powarkiwały na siebie. Ja tylko spokojnie piłem wodę. W końcu jakiś wilk z Watahy Lata kłapnął mi nad uchem. Zdenerwowałem się i ugryzłem go w ucho. Nim znów chciał mnie zaatakować ja szybko zmieniłem się w pył i przeniosłem nad rzekę. Tam przynajmniej panował spokój, choć jakiejś pojedyncze sztuki się żarły. Miałem tego serdecznie dosyć. Według mnie wojna potrzebna nie była. Zmieniłem się w konia i uciekłem gdzieś, gdzie w końcu byłem sam. Mimo to "fatum" mi nie odpuszczało i ktoś sunął w mym kierunku.

(Wataha Wiosny) -od Sunshine

      Po treningu wróciliśmy do jaskini. Chciałam pozostać sama i dlatego udałam się do lasu. Chciałam poćwiczyć swoje moce i wszystko przemyśleć. A co jeśli przegramy, albo - co gorsze komuś z nas coś się stanie? Całą watahę traktowałam jak rodzinę. O wszystkich tak samo się martwiłam. Jedyne czego byłam pewna, to to, że nie boje się śmierci. Jako szamanka wiem, że istnieje życie poza tym ziemskim. Zaczęłam ćwiczyć swoje moce. Powoli oswajałam się z tymi umiejętnościami. Nie sądziłam, że może to być takie trudne. A wydawało się takie banalne. Spróbowałam wywołać suchość. Suchości nie wywołałam. Na ziemi zaczął malować się fioletowy okrąg. Bałam się niego. Dobiegały z niego dziwne wrzaski. Zaczęłam się bać. Cofałam się. Przy okręgu pojawił się napis "Swiat Zmarłych" a pod nim też był napis "Przejście na zawsze zostało otwarte". Strasznie mnie to przeraziło. Zemdlałam.
       Obudziłam się ze 3 godziny później. portal nadal był. Biegłam szybko do jaskini, muszę to reszcie opowiedzieć.

(Wataha Mroku) od Shily

   Wojna. To nie był mój najlepszy czas. Byłam chora, cierpiałam, ale obiecałam sobie, że nie odpuszczę.
    - Naili! - krzyknęłam
    - Shila! Nie powinnaś walczyć.
    - Muszę, nie zostawię watahy.
    - Nie pozwolę.
    - Muszę!!
    - Dobra. Zgoda. Ale pod jednym warunkiem.
    - Ok. Jakim?
    - Idziesz razem z Blackiem. Słuchasz się Blacka i nie podejmujesz pochopnych decyzji.
   - No dobra. Gdzie on jest? - spytałam
   - Zaraz przyjdzie. Pamiętaj. Jesteś bardzo ważna w tej bitwie. Twoja moc zadawania bólu i czytanie w myślach bardzo pomoże. Black zamienia w kamień dopełniacie swoje moce.
    Naili pobiegła w las. Black w końcu wychylił się zza drzew.
    - Boję się - powiedziałam
    - Nie martw się. Będzie dobrze.
 Po tych słowach pobiegliśmy na szybki trening. Szło nam dobrze, przewidywałam każdy ruch Blacka, starałam nie zadawać mu bólu.
    - To już!! - usłyszeliśmy z dali
    - Wojna - szepnęliśmy jednocześnie
    - Black, zanim tam pójdziemy, musisz wiedzieć że, ... Kocham Cię.
    Spojrzał na mnie i się uśmiechnął. Przytulił mnie i powiedział "wszystko będzie dobrze"
Ruszyliśmy. To nie musi być koniec.

(Wataha Wiosny) -od Bejala

      Postanowiliśmy wrócić do naszych stad. Dość długo nas nie było. Rozmowa wcale nie okazała się straszna. Była co prawda spinka, ale doskonale się rozumieliśmy. Co prawda nie znamy się od jednego dnia. Byłem zażenowany, że tylko jedna wataha chciała mi pomóc. Wiadomo kogoś trzeba wybrać. Rozumiałem to i nie martwiłem się.
      Nasze watahy doskonale się dogadywały, jednak do czasu. Wracając do stada usłyszeliśmy krzyki.
      -O nie, zaatakowali nas gdy nas nie było? -Wykrzykneła Verna.
      -Nie to nie możliwe, nie byliby zdolni do tak haniebnego posunięcia... -Zasmuciłem się, na myśl przyszła mi Aniel i jej połyskujące szmaragdowe oczy.
      Pobiegliśmy tak szybko jak tylko się dało. Zastaliśmy nasze watahy walczące. Spojrzałem na Verne pytająco. "Co się dzieje" pomyślałem. Bałem się, że przegramy nie z Watahą Zimy lecz z własnymi słabościami.
      -Co tu się dzieje? -Warknołem wydobywając strugę ognia z pyska.
      Reszta stada nagle zamilkła, uspokoili się. Patrzyli na mnie dziwnym wzrokiem. Dopiero teraz zrozumiałem, że się wygłupiłem. Byli żądni ćwiczeń, nie przelewu krwii między sobą. Ucieszyłem się. Verna zaczeła cicho chichotać. Stałem zawstydzony nie wiedząć co robić.

(Wataha Zimy) od Sierra

Ja się nie nadaje do wojny! Jeszcze z ogniem! Ale stanę dla mojego stada, bo je kocham. Choć dawno nie używałam swoich mocy...Stanę do wojny, bo nie chcę widzieć jak oni walczą,a ja jestem tu. Nigdy w życiu.
Polowanie już było. Trening to każdy se zrobi... Trzeba czekać. Obyśmy wygrali. Oby... Aniel chodzi poddenerwowana zresztą jak wszyscy.
- Trzeba uważać na słowa, żeby nie dostać z liścia.- Zażartowałam. Poszłam nad jeziorko.Tam ćwiczyłam nad wodą.
-Hej co robisz?-zapytała Evanestencia.
-Ćwiczę. Chcesz się dołączyć?
-Jasne.
Trenowałyśmy z godzinę i rozmawiałyśmy.
-Ciekawe co będzie z tej wojny.
-No, dowiemy się w najkrótszym czasie.
-Jestem w tej watasze tak długo, a tu pierwsza wojna.-powiedziała Evanestencia.
-Ja jestem od niedawna. I już wojna. Przynajmniej się coś dzieje.
 Uśmiechnęłam się, a ona odwzajemniła... Jeszcze tylko trochę i wojna...

(Wataha Mroku) od Naili

    Siedziałam w swojej jaskini,było tam strasznie zimno.Na końcu mojej groty coś świeciło,podeszłam tam.To był niebieski kryształ,dotknęłam go.Nagle otworzyło się wejście,weszłam do środka.Było tam pełno cudownych jaskiń.A na jednej z nich pisało Naili.Była największa,zdobiona kryształami.Bardzo mnie to zaskoczyło.Po wyjściu z jaskini zobaczyłam Heter,była zmęczona.
   -Shila....chybko biegnij za mną.
   -O co chodzi?
   Heter szybko opowiedziała mi co się stało pobiegłyśmy po nią,wzięłyśmy ją na grzbiet i zaniosłyśmy ją do mojej jaskini.
    - Naili co z nią?!
    - Nie wiem. Wezwijcie medyka.!!
    - Kogo?!
    - Nie ważne, jakiegoś medyka!!
   Przemyślałam sytuację wtedy przypomniałam sobie o Ney,powiedziałam Heter by po nią pobiegła.Przyszedł do nas Black szybko wysyłałam do jego uszu polecenia.A ja sama pobiegłam po