Trening szedł nam w miarę. Naili i Aniel były świetne. Inni z resztą też. Wiem, że my wygramy. Tylko cały czas mnie zastanawia jak to będzie po wojnie. Nie chcę, aby nikt zginął.
-Kross chcesz znowu potrenować.
-Jasne, że chcę.
-To zwołaj wszystkich.
Pocałowałam go.
-Oczywiście.
Po pół godzinie wszyscy byli gotowi. Podzieliliśmy się na grupy i trenowaliśmy. Szło to nam o wiele lepiej niż poprzednio. Nie chcę stracić Krossa. Kimko idzie na wojnę, ale nią będzie się ktoś opiekował. Całe szczęście.Zwierzynę mamy już upolowaną i jest git.Mamy przewagę liczebną i to jest jeden z naszych plusów.
-Dobra odpocznijmy. Idzie nam o niebo lepiej tak trzymać.- powiedziała Aniel.
Położyłam się gdyż byłam troszeczkę zmęczona.
-Co tam mała?-zapytał Kross.
-Nic odpoczywam i martwię się...
-Nie martw się wszystko będzie dobrze.
-Kross obiecaj mi coś.
-Co chcesz.
-Obiecaj, że nie zginiesz i się nie poddasz. A jak ja zginę to dąż do swojego sukcesu.
-Obiecuję! Ty też mi obiecaj!
-Obiecuję!
Pocałowaliśmy się. Kocham go i tyle... Trenowaliśmy ze dwie godziny jeszcze. Potem pomału szliśmy do jaskiń.
-Żegnaj skarbie!
-Papatki!
Pocałowaliśmy się na pożegnanie...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz