Widziałam, że Bejal byl zmęczony. Ale chciałam go trochę pomęczyć.
Wylałam gorzkie łzy, a z nimi wszystkie smutki które mnie dzisiaj nękały. Od razu poczułam się lepiej, o niebo lepiej.
-Bejal… Czy ta wojna jest konieczna? Czy to ma jakikolwiek sens?
-Diano, ja wiem że nie jest, że nie ma sensu, że do niczego nie prowadzi. Nic nie osiągniemy, a stracimy. Nie mogę tego odwołać, włożyliśmy tyle wysiłku, tyle treningu.
-Jedno małe głupstwo i! Wojna, ja nie dam rady, nie jestem zbyt silna. Ich są 3 watahy… a nas dwie.- chciałam zapłakać, łzy mi nalewały się do oczu. Powstrzymałam się.
- Jesteś silna, bardzo silna. Powaliłaś mnie na łopatki, alfę. I to w krótkim czasie. Tam są 3 alfy, szybko pójdzie.- uśmiechnął się do mnie serdecznie.
-Chciałabym aby wszystko już się skończyło.- odpowiedziałam.
-Skończy się niebawem. Nie bój się. Przecież obiecałem że nikt nie zginie, dopóki ja tu jestem alfą!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz