Po treningu poszłam nad Strumyk nadziei. Dzięki Vernie coś sobie uświadomiłam, że nie warto się tak bać tej wojny. Jeśli zginę to zginę w obronie watahy to bardzo szczytny cel i może to dziwnie zabrzmi, ale nawet się ciesze, że ta wojna ma się odbyć bo gdyby nie ona to nigdy nie poznałabym Verny i nie poczułabym, że ktoś mnie lubi to była najpiękniejsza rzecz w moim życiu no i chciałabym mieć jeszcze partnera, ale to raczej nie możliwe bo nie sądzę aby ktoś mnie zechciał. Wróciłam do jaskini panował tam wyczekujący nastrój wszyscy gadali o tej wojnie, a ja się oddaliłam położyłam się przed jaskinią i wpatrywałam się w piękne gwiazdy na niebie.
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz