Każdy był już gotowy. Jednak tego się nie spodziewaliśmy, Wataha Zimy i jej pomocnicy zaskoczyli nas przy Gorących Źródłach. Nie byliśmy gotowni na takie posunięcie przeciwnika, ale co mieliśmy robić... Musieliśmy odeprzeć atak wroga i zdominować jego przewagę.
Wataha Mroku i Jesieni rzuciła się na Watahę Wiosny. Mogłem zaatakować obie Alfy. Były silne, widać że nie próżnowały tylko ostro trenowały. Jednak dzięki kompieli byłem bardzo silny. Udało mi się zdominować obie wilczyce. To była bardzo wyczerpująca walka.
Aniel czyli Wataha Zimy staneła przeciwko Watasze Powietrza. Verna atakowała Alfę tak długo jak tylko się dało. Aniel była nadwyraz silna i dużym odłamkiem lodu cisneła w wilczyce. Ta usuneła się na fontannie. Wstała i chciała się odegrać jednak po stronie Aniel staneła Nicki wadera z Watahy Mroku. Przypłaciła to życiem. Torak chciał jej pomuc, rzucił się na Alfę Lata.
Usłyszałem wołania Verny, przyszedłem z pomocą zawołałem Belle i Dianę aby mi pomogły. Bella skoncentrowała się i cicneła płomieniem w serce Toraka... To go zabiło. Aniel szybko poderwała się i zaatakowała Belle. Bella usuneła się na łapach i padła na ciało Toraka.
Spojrzałem w kierunku Aniel, uformowałem ogniste skrzydła i biegłem w kierunku wadery. Ona jednak nie chciała się bronić stała tak czekając na ostateczny cios. Uderzyłem Alfę z ogromną siłą przyduszając swoją mocą.
Aniel jednak nadal zachowała kamienną twarz:
-Nie... Ja nie mogę, próbuje się zmusić do zabicia Ciebie, ale nie umiem... -Powiedziałe poważnie.
-Jak widzisz ja też nie umiem zabić kogoś, kogo kochałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz