Czułam pustkę. Przez cały ten czas wszyscy ostro ćwiczyli, przygotowując się do nadchodzącej walki. Tak właściwie, nie została ona do końca rozstrzygnięta. Wraz z Bejalem po prostu nie mogliśmy tego zakończyć, bo oznaczałoby to śmierć któregoś z nas. Czułam się naprawdę podle. Gdy zobaczyłam walczącego Bejala, coś we mnie wstąpiło. Jakbym nie była sobą, ogarneła mnie chęć zabicia go, gdy nagle na mojej drodze stanęła Bella... a ja ją zabiłam... Czując jej krew oprzytomniałam i znów spojrzałam na wilka, którego kochałam. Biegł w moim kierunku, a ja... Nie mogłam, nie potrafiłam zmusić się do zrobienia mu krzywdy.
Widząc go mającego zadać ostateczny cios naszła mnie jedna myśl.- Jeśli zginę, to wszystko się skończy i nikt już nie zginie.- Byłam pewna, że mimo wszystko Bejal zostawiłby w spokoju wilki, które mi pomagały.
Cały czas patrzyłam na niego, nawet, gdy mnie przydusił. Myślałam, że to już koniec. W sercu czułam nawet coś w rodzaju radości, że to właśnie z jego ręki dane jest mi zginąć.
Chciałam już zamknąć oczy, czekając na śmierć, gdy nagle coś w Jego spojrzeniu się zmieniło.
- Nie... Ja nie mogę, próbuje się zmusić do zabicia Ciebie, ale nie umiem...
Jego słowa były dla mnie jak kubeł zimnej wody. Oprzytomniałam i nagle zrozumiałam, że to dla Niego chciałam umrzeć, by on nie musiał.
- Jak widzisz, ja też nie umiem zabić kogoś, kogo kochałam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz