Obudziłem się, wyszyłem z jaskini i chwilę siedziałem przed nią.
-"Dzień jak co dzień. Tu ptaki śpiewają, tu wieje wiatr. Wszystko jest
monotonne, zaraz pójdę na polowanie, wezmę coś na ząb… i nim się obejrzę
kolejny dzień mi minie"- myślałem sobie… takie tam poranne przemyślenia
o tym co będę robić.
Poszedłem do Mrocznego Lasu, jakoś nie mogłem nic upolować. Coraz szybciej
się męczyłem. Nie mogłem już biec, więc szedłem powolnym krokiem bardzo
głośno sapiąc. Bardzo długo szukałem zdobyczy. Wprawdzie upolowałem
kilka ptaków i królika… ale miałem ochotę na sarnę.
Tak wędrując nagle zobaczyłem jak jakaś wilczyca rozmawia z Shilą.
Sądząc po tym, że miała skrzydła była to wilczyca lata. Była bardzo
dumną wilczycą, ale wyglądała na bardzo przyjazną. W pierwszym momencie
gdy ją zobaczyłem poczułem coś… czego nie czułem wcześniej. Uczucie
którego nie potrafię nazwać słowami, ani nawet w myślach. Uczucie
którego nie da się powtórzyć.
Gdybym spotkał ją jeszcze raz… chciałem podejść i porozmawiać z nią, ale
była tam Shila. No i co najważniejsze wadera odbiegła w stronę swojej
watahy.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz