-Tak,
wiem kim jesteś. Jestem Rose. Ty… ty mnie przepraszasz? Przecież
nienawidzimy się nawzajem. Nasze watahy. Nie rozumiem. Jesteś jakiś
inny… -odpowiedziałam zdziwiona.
Nagle Bejal zaczął się oddalać w stronę Płonącego Wulkanu. Zostanę... Nie będę mu przeszkadzać. Miałam zamiar zawracać, gdy znów zobaczyłam, jak skula się z bólu i zaczyna płonąć... Nie wiedziałam, co zrobić. Stałam, jak wryta, ale niedługo, bo samiec zaczął biec ku mnie, żeby zaatakować. ,,Pamiętaj, on teraz nie panuje nad sobą...'' Szybko odbiłam się od ziemi i zaczęłam uciekać. Nie chciałam zrobić mu krzywdy... Trochę to dziwne, raczej powinnam chcieć, ale nie teraz... Biegłam dalej, brakował mi już sił, a samiec nadal za mną biegł, coraz szybciej... *Niedługo padnę...*- myślałam sapiąc ze zmęczenia. |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz