Cała wataha wstała wczesnym świtem.
Już mieliśmy ruszać na polowanie, gdy wtem odwiedziła nas Kaysie. Była bardzo zaniepokojona i rozkojarzona.
- Widzieliście gdzieś Bejala? Od wczoraj go nie ma.
Wystąpiłam na przód.
- Kaysie, wczoraj widziałyśmy Bejala koło fontanny. Jak przyleciałyśmy z Verną, już go nie było. Nie wiem co się z nim dzieje, ale dzieje się coś złego. Ja to wiem. Widziałam to. – opuściłam smętnie głowę.
Kaysie jęknęła. Brzmiało to jak rozpaczliwa prośba o pomoc. Podeszłam do niej i położyłam jej łapę na ramieniu. Uniosła głowę i spojrzała mi w oczy.
Uśmiechnęłam się nieznacznie, po czym odeszłam w głąb stada.
Widziałam, jak Verna podchodzi do Zwiadowcy Wiosny i z nią rozmawia.
- Słuchajcie, pomożemy przy poszukiwaniach Bejala. Wszyscy wojownicy, obrońcy, zwiadowcy i łowcy pójdą ze mną. Reszta zostanie tu bądź dołączy do Nas, macie chwilę na zastanowienie się.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz