Dość długo szukałem drogi do jaskini Watahy Jesieni. Było już ciemno. Na
niebie lśnił księżyc. Pomyślałem, że trochę odpocznę. Błądziłem i dużo
przeszedłem należał mi się odpoczynek. Niedaleko stało ogromne drzewo
stwierdziłem, że to dobre miejsce. Runąłem na ziemię i dopiero w tamtej
chwili odczułem zmęczenie, do tego doszedł jeszcze głód, lecz nie miałem
siły żeby coś upolować...nawet nie wiem kiedy zasnąłem.
To warczenie czy mój brzuch tak ryczy...To
wilk...oddalony ode mnie o jakieś 3/4 metry. W mojej głowie zrodził się
już plan. Nawet nie otworzyłem oczu i już byłem za moim "budzikiem". To
wilczyca, pewnie z watahy którą szukam.
-Jesteś...z Watahy Jesieni?-zapytałem powoli.
-Może. Co tu robisz to nie twój teren-warknęła.
-Przysłał mnie Fallen- przybrała pytający wyraz twarzy, więc dodałem- Chciałbym dołączyć do watahy.
-Naprawdę?! Myślałam, że nikt nie będzie chciał do nas dołączyć. Jest nas mało...
Nie wiedziałem co odpowiedzieć, więc zapytałem jak ma na imię.
-Verry, a ty?
-Impet
-Jak to zrobiłeś, że nie otwierając oczu wiedziałeś gdzie się
przemieścić?-zapytała zaciekawiona. Chyba się delikatnie uśmiechnęła a
może tylko mi się wydawało. W tym momencie za nią pojawił się alfa. Nasza
rozmowa na tym się zakończyła. Razem z Fallen'em i wilczycą poszliśmy do
jaskini gdzie dostałem kawałek sarny. Jak dobrze mieć coś w pysku,
byłem strasznie głodny...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz