Gdy dowiedziałem się, że już po wojnie odechciało mi się odwiedzin u Watahy Zimy. Zamiast tego udałem się na jakieś niezamieszkane tereny. Była tu ogromna polana, na którą wszedłem wychodząc z lasu. Mimo, iż nie widziałem tu nikogo wolałem nie ryzykować. Opuściłem łąkę i udałem się w stronę góry, która wyłaniała się z przeciwnej strony lasu.
Po dotarciu dotarłem na miejsce przeszukałem jaskinie i znalazłem taką, która najbardziej mi odpowiadała- była niemalże niewidoczna. Byłem zmęczony. By zdążyć biegłem niemal bez ustanku. Miałem dość. Nawet nie wiem, kiedy zamknąłem oczy...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz