wtorek, 29 stycznia 2013

(Wataha Mroku) -od Pitch'a

-Nightmare, wracaj mi tutaj! - wrzasnąłem w kierunku oddalającego się zadu mojego Fearlinga. Nie wiem, co mu odbiło! Nigdy się tak nie zachowywał. Zupełnie, jakby chciał mnie gdzieś zaprowadzić...
-Nightmare spokój! - ryknąłem, ale on tylko przyspieszył. Zarżał, a jego rżenie dziwnie przypominało mi śmiech.
-Och jak tylko Cię dorwę, możesz pożegnać się z jedzeniem na cały tydzień!- wydarłem się, zmieniłem się w człowieka i ruszyłem za nim, a moja peleryna jak zwykle zaczepiała się o krzaki.
-No nie, czy to już jakaś tradycja?! - krzyknąłem, uwalniając materiał od kolczastych gałązek.
Znów usłyszałem rżenie. Wkurzyłem się jeszcze bardziej i ruszyłem biegiem.
W pewnym momencie wypadłem spomiędzy drzew na polanę. Na jej środku stał Nightmare, otoczony przez wilki. Warczały na niego, ale on nawet nie zwrócił na to uwagi. Patrzył na mnie tymi swoimi złotymi, mądrymi ślepiami. Zrozumiałem, że od początku chciał mnie tu zaprowadzić.
Wilki spojrzały na mnie ze zdziwieniem. No jasne - pomyślałem - przecież wciąż jestem człowiekiem.
Jeden z nich wydał z siebie dziki charkot i rzucił się na mnie. Uskoczyłem w samą porę, jego kły minęły mnie o kilka centymetrów.
-Łooa! - krzyknąłem. - Hej, przecież nic ci nie zrobię!
Zmieniłem się w wilka. Wilkom opadły szczęki. W końcu jedna z nich, najwyraźniej alfa, wystąpiła naprzód.
-Kim jesteś i czego tu szukasz? - spytała.
-Jestem Pitch - samice zrobiły przerażone miny, najwyraźniej już o mnie słyszały.
-Chcesz dołączyć do naszej watahy? - spytała inna wilczyca, a ja uśmiechnąłem się łajdacko. Mój uśmiech musiał wyglądać tak jak zwykle - przerażający grymas pełny nieobliczalności.
-Chyba nie mam wyjścia - mruknąłem.
-Świetnie - odezwała się alfa. - Jestem Naili, a to Vivienne, Still, Rosalie, Miranda i Black. Chodź, poznasz resztę.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz