Dotarliśmy na nasze tereny, tereny Watahy Lata.
Nie znałam tutaj ani zakamarka, więc planowałam nazajutrz wybrać się z Verną na spacer, by mnie oprowadziła.
Jednak tą noc było trzeba przespać. Po wizycie intruza, ułożyliśmy się w jaskini.
Verna była zajęta swoimi sprawami, reszta stada również. Ułożyłyśmy się z Souvenir w jednym kącie, jako iż byłyśmy zmęczone. Oczy same mi się zamknęły. Zasnęłam.
Często przez sen miałam wizje, potwierdzające sny lub anulujące wizje.
Również teraz coś zauważyłam. Byłam skąpana w głębokim śnie.
Widziałam coś.
Moja wizja ulegała zmianie.
To doprawdy dziwne uczucie.
Dryfowałam w czymś, co nie istniało.
Widziałam teraźniejszość i przyszłość, wszystko uległo zmianie.
Zobaczyłam twarz jednego z wilków, który oznaczał całe to zło. Wtem… przypomniałam sobie, że on wymordował moje rodzeństwo. Rodzice zginęli ze starości, ja jedyna byłam nieśmiertelna.
Wtedy zrozumiałam, że się myliłam.
Spadnie na nas zło, ale inne, być może dużo gorsze.
Nie zaatakuje nas z zewnątrz, lecz z wewnątrz.
Ze snu wybudził mnie krzyk Roxany.
-Verna! Chodź, musisz to zobaczyć, to coś pięknego.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz