sobota, 19 stycznia 2013

(Wataha Lata) od Verny

Wracałam smutna z Niarkiem do jaskini, kiedy usłyszałam jakieś głosy wydobywające się z jaskini.
Pobiegliśmy szybko do środka a tam feniks latał i głośno skrzeczał, chyba coś wyczuł.
Usłyszałam że ktoś się zbliża. Wyszłam pospiesznie z jaskini, zaczęłam iść przez las, kiedy Aoime, a za nią Perrie i Souvenir biegły do mnie.
 -Ver...Verno! - wysapała Aoime.
-Kim są ci dwaj? - Spytałam. Byłam szczęśliwa, że dziewczyny wreszcie wróciły, kiedy miałam już się zapytać dlaczego ich nie było. Perrie mnie wyprzedziła:
-Oni chcą dołączyć, ale to później, Bejal on leży koło Fontanny, zwija się z bólu proszę pośpieszmy się! - krzyknęła Perrie
-W takim razie nie czekajmy. - Już miałyśmy wzbić się w powietrze, jeden z samców zapytał:
-A my, co z nami?
-Wami zajmiemy się później, zaczekajcie tutaj. -Powiedziałam, i  szybko wzleciałam do góry.
Z prędkością światła doleciałyśmy na miejsce, ale Bejala nie było.
Zaczęłyśmy z dziewczynami szukać w pobliżu, miejsca gdzie leżał Alfa Wiosny. Ale nigdzie go nie było, nawet zapachu po nim nie było. To było bardzo dziwne.
Zrezygnowana, usiadłam pod wierzbą. Podeszły do mnie trzy wilczyce o które tak bardzo się niepokoiłam.
-No, może wytłumaczycie mi dlaczego Was nie było tak długo? -Spojrzałam na nie poważnie.
-Ale my nie chciałyśmy... -Powiedziała Souvenir
-Tak, może nie chciałyście, ale poszliśmy wszyscy tylko na polowanie, a Was nie ma i nie ma. Wiecie jak się martwiła? Nie wiem co bym zrobiła bez Was.
-Przepraszamy -Powiedziała Aoime.
Perrie zamyślona, patrzyła w moje oczy.
-Co się stało, Perrie? -Zapytałam wilczycy.
-No bo tak myślałam. To zauważyłam że Cię Niark podrywa.
-A tak, widziałam, jak patrzył na Ciebie maślanym oczyma jak szczeniak. -Wtrąciła Aoime.
-Uuu, coś się chyba kroi. Czuję w powietrzu... Miłość! -Powiedziała Souvenir.
Zaczęłyśmy się wszystkie śmiać.
-Oj tam dziewczyny. A jak tam polowanie? -Próbowałam zmienić temat.
-Nie zmieniaj tematu Verna. -Powiedziały chórem wilczyce i zaczęły się śmiać.
Zaburczało w brzuchu Perrie.
-Może chodźcie zjemy coś.
-Tylko wróćcie, Aha możecie zgarnąć tych samców z lasu. Tam gdzie zostawiłyśmy ich, i zaprowadźcie do naszej jaskini, tam z nimi porozmawiam.
-A Ty nie idziesz?
-Nie nie idę, chcę jeszcze trochę się przejść po lesie.
-Dobrze, to do zobaczenia. -Powiedziała Souvenir.

Chodziła po lesie bez celu, rozmyślając o wszystkim, a za razem o niczym. Po jakimś czasie przechadzki, postanowiłam wrócić. Wracałam akurat tą drogą, która przecinała, miejsce gdzie zostawiłyśmy samców.
Usłyszałam że ktoś tam jest. Wyjrzałam za krzaków, i ujrzałam jednego z samców, który chciał dojść do naszej watahy.
Zaczęłam się do niego zbliżać.
-Hej, a Ty przypadkiem nie miałeś iść z dziewczynami i ze swoim kolegą do jaskini?
-Tak miałem, ale nie chciałem czekać i odleciałem. Ale jak widać wróciłem. -Posłał mi łagodny uśmiech.
-Poza tym jestem White King. -Przywitał się basior.
-A ja Verna.
-Ty jesteś pewnie Alfą Lata?
-Tak jestem. -Byłam trochę zdziwiona że mnie wiedział kim jestem.
-Chciałbym dołączyć do waszej watahy.
-Jasne, chętnie Cię przyjmę. Będziesz Obrońcą Pary Alfa.Zgadzasz się?
-Tak. - Uśmiechnął sie do mnie szeroko.
-No to chodz, zaprowadzę Cię do naszej jaskini. Zaczęłam iść.
W ułamku senkundy basior mnie dogonił i razem szliśmy do domu.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz