Była to Samica Alfa z Watahy Lata. Wyglądała na zdziwioną, że mnie tu zobaczyła. Ale sytuacja dość szybko została wyjaśniona i Verna, bo tak miała na imię. Zaprowadziła mnie do jaskini Powietrznego Cierpienia. Rozejrzałem się dookoła i wyszedłem z jaskini. Nie miałem wyjścia, musiałem wzbić się w powietrze, żeby znaleźć ustronne miejsce. Nie zajęło mi to dużo czasu, prawie natychmiast zauważyłem skalne urwisko, na którym nie dostrzegłem nikogo. Bez namysłu ruszyłem tam. Mój wzrok mnie nie zawiódł, było pusto. Rozejrzałem się dookoła szukając miejsca na kryjówkę. Nie ja chciałem się schować, ale musiałem ukryć to co wyniosłem z mojej zatopionej wyspy. Przy użyciu swojej mocy odsunąłem wielki kamień i pod nim wykopałem dół gdzie włożyłem wszystkie te rzeczy i z powrotem przesunąłem kamień na to samo miejsce. Nikt nie mógł nic zauważyć. Na wszelki wypadek wzbiłem się w powietrze i sprawdziłem czy nikogo nie ma w pobliżu. Nikogo nie było. Używanie mocy na kamieniach i innych rzeczach, które się nie ruszały no i oczywiście były ciałami stałymi przychodziło mi bez trudu. Ale wiedziałem jakie rozmiary może mieć moja moc. Choć wtedy wydawało mi się to głupie. Ćwiczenie tylko po to, żeby mieć coś. Nigdy bym nie pomyślał, że kiedyś taka moc mogłaby się przydać, ale na szczęście wiedziałem jak ćwiczyć by dotrzeć do takich rozmiarów. Ale nie byłem zbytnio cierpliwy dlatego od razu chciałem spróbować ćwiczyć na oceanie. Ale ten był daleko, za daleko. Musiałem znaleźć coś bliżej. Wsłuchałem się dokładnie w odgłosy dochodzące do mnie. Szukałem jednego: szumu wody. Usłyszałem go niemal od razu, wzbiłem się w powietrze i poleciałem tam. Był to wodospad.
-Świetnie- pomyślałem. Nauka wymagała skupienia, a to przychodziło mi z trudem więc zajęło to chwilę, ale w końcu stałem nad wodospadem maksymalnie skupiony. Próbowałem zmusić wodę w wodospadzie do posłuszeństwa, ale nic z tego nie wychodziło. Płynęła dalej tak samo. Po kilu próbach zrezygnowałem. Już miałem odejść, gdy nagle wpadł mi pewien pomysł do głowy. Odwróciłem się przodem do wodospadu i zatrzymałem czas na niewielkiej jego przestrzeni, potem próbowałem siłą woli zatrzymać wodę, która spływała po zatrzymanej jego części ale mi się to nie udało, w końcu zrezygnowany odszedłem. Do jaskini wróciłem zmęczony i zrezygnowany. Od razu po wejściu położyłem się i zasnąłem.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz