Bardzo podoba mi się ten pomysł Aniel.
Ten trening z Aniel był świetny. Przeszkoliła mnie i dała dobrych rad.
-Dobrze, ale musisz pamiętać o tylnych nogach.
-Dzięki.
Trenowaliśmy ze dwie godziny, a potem poszliśmy do reszty też trenować, Mordercze, ale przydatne treningi. Najważniejsze, że wkładamy w to całe nasze serce. Dzięki temu wygramy. Będzie co będzie. Trudno jeśli przegramy,ale o tym nawet nie myślę. A jak wygramy? To będziemy świętować.Ach... Kocham te treningi. Wszyscy stają sie coraz lepsi.
Pod wieczór gdy wszyscy już skończyli poszłam nad jezioro. Myślałam i myślałam, aż zasnęłam. Przyśniło mi się, że wygrywamy. Wszystko idzie dobrze gdy nagle wielka kula spada na nas i umieramy. Obudziła mnie Aniel:
-Evanestencia wstań i idź się połóż jutro też treningi.
-Dobrze dzięki, że mnie obudziłaś. Szłam powoli. Nie wiem dlaczego w moim śnie spadła na nas ta kula. Boję się wojny, ale nawet mogę zginąć za moją watahę, bo ją kocham i to jest część mnie. Będę walczyć do ostatniej chwili i siły. Na treningach będę się mordować, aby być jeszcze lepsza. Za watahę.... Czuję,że tamte dwie watahy stają się częścią nas i rodziną. Zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz