Od rana byłem strasznie ponury i jakby trochę traciłem nadzieje co do miłości. Może Aniel mnie nie zechce. Trudno, będę sam, na razie walczę. Właśnie szedłem na polowanie, gdy ujrzałem Evanestencie. Ku mojemu zdziwieniu pierwszy powiedziałem ponuro:
-Cześć!
Ona jakby była moim ehem żeńskim, odpowiedziała tak samo. Prawda, olałem to i pobiegłem w dal. Nie patrzyłem się za siebie, byłem obojętny, ale tylko rankiem. Po polowaniu na którym spotkałem moje śniadanie czyli króliki, poszedłem szukać Aniel. Musiałem z nią porozmawiać, ale tak by nie domyśliła się mojej miłości. Niestety nigdzie jej nie znalazłem. Zacząłem wątpić, może nie jest dla mnie. Co ja gadam! Ona jest w każdym calu idealna!! Ja ją lubię, Nie, nie lubię jej, ja ją kocham!! I nie przestan,e puki on odpowie ,że nie chce ze mną być i mnie widzieć. To mi wystarczy, mi zależy na niej i jej szczęściu. Choć ja też chciałbym być szczęśliwy (wraz z nią!) lecz to się chyba nie uda.
-Co się nie uda?
Spytał jakiś samiec z watahy mroku. Nigdy go jeszcze nie widziałem. Wkurzył mnie trochę.
-Co! Czytałeś w moich myślach i...i co ty tu robisz?!
Powiedziałem zmieszany.
-Nom, z nudów czytałem w myślach, a i rozejrzyj się, to centrum Dangerous Wolf, a nie tereny watahy zimy!
Powiedział inteligentnym głosem.
-Nie będę ci się spowiadał!
Warknąłem odwracając się.
-Don.
Powiedział krótko. O co chodzi z tym Don?
-What?
Spytałem samca.
-Jestem Don, Donatello.
-Aha, ja to White, cześć!
Powiedziałem i odszedłem, ale on mnie dogonił.
-No ziom, powiedz coś o tej swojej miłości!
Poprosił.
-Bądz tu jutro rano, wtedy może sobie pogadamy.
-No spk, to siema.
Powiedział i odbiegł tak jak ja. Powiem, że wydał mi się nawet spoczko. Będzie idealny na ziomka. Usiadłem w grocie i marzyłem o miłości....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz