- Mins ja kocham was obu i nie mogę wybrać. Choć cię kocham i zgodziłam się z tobą być. Nie widzę żebyś był szczęśliwy. Nie czuję się
wesoła, choć cię kocham.- Powiedziała do mnie Naili.
- Więc może bądź ze mną...- zaproponował Donatello.
Nie wytrzymałem. Podbiegłem do niego i dałem mu z liścia. Zaczęła się
walka. Wygrywałem. Jednak nadepnąłem na kolec dzikiej róży(wbił mi się
cały w nogę). Donatella wykorzystał okazję i cisnął mną o drzewo które
było całe porośnięte jeżynami i dziką różą. Wstałem.
~Teraz masz przechlapane- pomyślałem
Skupiłem się i zacząłem przeistaczać swe myśli w czyn. Kolce które
utkwiły w moim cielę, dosłownie wyleciały z ran. Kolce z drzewa także
zaczęły ,,latać,,. Kazałem im lecieć na Donatello. Nagle między nas
wskoczyła Naili:
- Mins, już spokój. Kocham cię, chce być z tobą. Don znajdziesz swoją miłość na pewno.
Podeszła do Donatella i musnęła mu po pysku. Ten odszedł kulejąc. Naili natychmiast podbiegła do mnie i mnie przytuliła.
- Przepraszam, to moja wina, może nie powinnam mieć partnera?
- Chyba żartujesz, jesteś ze mną, a ja z tobą.
Wróciliśmy do jaskini. Donatello spojrzał na mnie jak z pod byka. Warknąłem na niego groźnie.
- Ej bo wywalę obu z watahy.
Byłem nieco poirytowany. Chciałem mu się odpłacić za te kolce.
Położyłem się w koncie i zamknąłem oczy. Nie zasnąłem, bo chciałem się dowiedzieć co Donatello zrobi.
-Przepraszam... idź do szamana, może on coś poradzi.-powiedziała Naili.
-Po co, zagoi się samo, a i to nie twoja wina. Niepotrzebnie wchrzaniłem się w wasz związek i tyle.
Donatello uśmiechnął się, po czym zasnął .
-Dobranoc.
Naili też położyła się. Ja natomiast wstałem i położyłem się obok niej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz