Odkąd dołączyłam do watahy Akine czułam się pełna energii. Była to bardzo pocieszająca myśl skoro jestem wilczycą Życia. Dużo czasu spędzałam nad Kwiecistą Łąką lub w Kotlinie Drzew.
I tym razem zmierzałam w tamte strony, ścieżkę wykułam na pamięć.
Kiedy dotarłam do drzew, położyłam się na starym pniu i zaczęłam śpiewać:
I see you
Walking through a dream
I see you
My light in darkness breathing hope of new life
Now I live through you and you through me
Enchanting
I pray in my heart that this dream never ends
I see me through your eyes
Living through life flying high
Your love shines the way into paradise
So I offer my life as a sacrifice
I live through your love
You teach me how to see
All that’s beautiful
My senses touch your word I never pictured
Now I give my hope to you
I surrender
I pray in my heart that this world never ends
I see me through your eyes
Living through life flying high
Your love shines the way into paradise
So I offer my life
I offer my love, for you
And my heart was never open
(and my spirit never flew)
To the world that you have shown me
But my eyes could not division
All the colours of love and of life ever more
Evermore
(I see me through your eyes)
I see me through your eyes
(Living through life flying high)
Flying high
Your love shines the way into paradise
So I offer my life as a sacrifice
And live through your love
And live ...
I see you
Tęskniłam za towarzystwem, basior który znalazł mnie pierwszego dnia nie był w moim typie. A ja ogólnie od dawna ceniłam samotność. Zawsze byłam, musiałam, być samo wystarczalna.
Z rozmyślań wyrwał mnie dziki tupot. W pobliżu znowu przebiegało stado. Z przyjemnością puściłam się za nim biegiem. Po jakiś czterech kilometrach biegu zapomniałam o troskach i wykrzykiwałam aksamitnie zwrotki nowej piosenki:
Życie tętni tu mocniej, wlewa się do płuc.
Tak bezczelnie ulotne nie daje spać nam znów.
Przez szyby, ściany, powieki wdziera się tutaj świat.
Przynosi nowe historie, które tak chcemy znać.
Mamy tylko sekundę, jeden moment dziś.
Więc wyprzedzamy codzienność.
łoooooł...
Zapamiętaj, jutra nie będzie.
Liczy się teraz więc, dziś nie gubimy chwil.
Na karuzelach kręci nas życie.
Masz tylko moment dziś, więc kochaj albo giń...
Spod wskazówek zegarów wyrywamy tu czas.
Polujemy na miłość, ekscytacje i blask.
Jak dilerzy emocji dawkujemy ten stan.
Zero asekuracji, skaczemy w dół na raz.
Mamy tylko sekundę, jeden moment dziś.
Więc wyprzedzamy codzienność.
łooooo...
Zapamiętaj, jutra nie będzie.
Liczy się teraz więc, dziś nie gubimy chwil.
Na karuzelach kręci nas życie.
Masz tylko moment dziś, więc kochaj albo giń.
Kochaj albo giń.
Kochaj albo giń.
Tylko moment dziś.
Kochaj albo giń.
Zapamiętaj jutra nie będzie.
Liczy się teraz, więc dziś nie gubimy chwil.
Na karuzelach kręci nas życie.
Masz tylko moment dziś, więc kochaj albo giń.
Zapamiętaj jutra nie będzie.
Zapamiętaj jutra nie będzie.
Zapamiętaj jutra nie będzie.
Zapamiętaj jutra nie będzie.
W końcu gwałtownie się zatrzymałam. Było tu zimniej, a jednocześnie napływało przyjemnie ciepło. Próbowałam cokolwiek wyczuć, ale najwyraźniej stałam pod górą. Po omacku ruszyłam przed się by zbadać ten teren.
Nie wiem jak długo szłam, ale moich uszu dobiegło przeraźliwe ryczenie, nie z bólu, nie z tęsknoty. Nie odzwierciedlało żadnych emocji. Było to powitanie. Usłyszałam uderzanie potężnych skrzydeł. Znów skupiłam się na bodźcach z ziemi.
- Spokojnie. Nazywam się Levis. Jestem smokiem. - uśmiechnęłam się szeroko. Zawsze byłam ciekawa tych stworzeń. - Mam niezwykłe zdolności, widzę przyszłość i spodziewałam się ciebie. Znam twoje największe marzenie. I wiem też, że mogę ci pomóc w jego spełnieniu.
- Zawsze chciałam być widoma. - wykrztusiłam, bo było tu niezwykle gorąco.
- Jestem magicznym smokiem. Smokiem nadziei i życia. Smokiem, który objawia się tylko tym którzy na to zasługują. - po ,tych słowach poczułam delikatny, a zarazem łagodny powiew, kwiatowy i zimny, a przy tym żrący i ciepły jak pyłek kwiatowy. Poczułam się jak bym latała.
Nagle zamiast pustej czerni ukazała się mieszanina barw. Choć nigdy ich nie widziałam, od razu potrafiłam je rozpoznać i rozróżnić, zielony i fioletowy. A tam róż i niebieski. Gdzie indziej czerwień, pomarańcz, żółć i brąz. I wiele innych. Tak szybko jak się ukazały, zmieniły się w niezwykle mglisty obraz. Gwałtownie zaczęłam mrugać, aż w końcu rysy kontury i kolory wyostrzyły się. Moim oczom ukazała się olbrzymia smoczyca, w której oczach malował się strach i niepokój.
- Ja widzę! WIDZĘ! po tylu latach, widzę! - zaczęłam rzewnie płakać. Oczy tak zaszły mi łzami, że zamknęłam je na chwile, by je obetrzeć łapą.
Kiedy znów spojrzałam przed siebie, smoczycy już nie było. Jej głos odbił się jednak echem po wzgórzu.
- Kiedy tylko będziesz mnie potrzebować, zawołaj, zjawię się tutaj.
Nie wiedziałam skąd wzięła się ta wiedza, ale od razu umiałam rozpoznać barwy, rośliny, zwierzęta i wszystko, co mnie otaczało. A jednak nigdy ich nie widziałam. Uradowana puściłam się z góry do domu. Biegłam, biegłam. Czułam się taka wolna!
W końcu wpadłam do jaskini Alfy.
- JA WIDZĘ! WIDZĘ! - zaczęłam krzyczeć i skakać w okół niej - masz rudy ogon i tylne łapy, tułów jest brązowy, przednie łapy są czarno-granatowe, a szyja i pysk białe! - uśmiechnęła się szeroko i zaczęłyśmy razem skakać.
- Ale jak!? Jakim cudem!?- przestałyśmy skakać i położyłyśmy się naprzeciw sobie. Zaczęłam jej wszystko opowiadać. Z każdym zdaniem była coraz bardziej pod ekscytowana.
Kiedy skończyłyśmy rozmowę było już ciemno, więc udałam się do swojej jaskini. Przed zaśnięciem powiedziałam sennie
Dziękuję!
A zaraz potem zasnęłam.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz