Byłem zmęczony naszym wyścigiem, więc
postanowiłem odpocząć tu, przy drodze dla samochodów, która zaczyna się
przed wejściem do lasu. Położyliśmy się z Leylą na trawie. Była
wyjątkowa miękka. Leżeliśmy skierowani do siebie, prowadząc krótką
pogawędkę.
- Ale ładne niebo... - zauważyła. Odwróciłem wzrok od niej i popatrzyłem w górę. - Rzeczywiście - potwierdziłem. - Widzisz te gwiazdy? - wskazała łapą. - Wyglądają jak my... - Nic nie widzę... - Przypatrz się im dobrze. Rzeczywiście. Dwa wilki, leżące obok siebie na trawie. Byłem zdziwiony tym widokiem. - Jak to możliwe? - zapytałem. - Nie wiem - odpowiedziała. - Może to magia... Przybliżyłem się nieśmiało do Leyli. Popatrzyła na mnie skrępowana i zawstydzona. Nie rozumiem, myślałem że mnie kocha. A wilczyca traktowała mnie inaczej niż zwykle. - Potrzebuję więcej czasu - powiedziała i odsunęła się ode mnie. Nie rozumiałem nic z tego, może coś źle zrobiłem?... - Czy coś zrobiłem nie tak? - zapytałem zakłopotany. Leyla przekręciła głową. - Nie. Tylko... zależy mi na naszej przyjaźni. To był dla mnie cios w serce. Rzeczywiście, lubiłem Leylę ale ona dla mnie jest kimś więcej niż zwykłą przyjaciółką. A jej zależy na naszej przyjaźni... Myślałem że coś z tego będzie. Ale chyba się pomyliłem... Wstałem i poszedłem w kierunku lasu. - Deep, gdzie ty idziesz?! - krzyknęła. Szedłem dalej, nie zwracając uwagi na samicy. To był dla mnie zbyt wielki ból. - Deep! Deep! - krzyczała. Po głosie było słychać że jest załamana. Jednak nie obejrzałem się za siebie, zacząłem biec jak najszybciej, żeby tylko nie spotkać Leyli. Czułem się zawiedziony, samica najwidoczniej nie wiedziała jak się w tamtej chwili czułem. Zaczęło padać, przyśpieszyłem bieg. Krople deszczu wsiąknęły w moje futro, czułem się zmęczony, jednak nie zatrzymywałem się. W końcu zaczęło padać coraz bardziej, oraz słychać było grzmoty. Zbliżała się burza. Zauważyłem czyjąś jaskinię, zatrzymałem się przed nią. Zajrzałem do środka, jednak nikogo nie było. Wszedłem do groty. Wysuszyłem się za pomocą żywiołu i położyłem na twardej, mokrej od deszczu ziemi. Obserwowałem dalszy ciąg burzy. Po godzinie zaczęło wychodzić słońce. Wyszedłem na zewnątrz, nagle skoczył na mnie jakiś wilk. - Kim jesteś i co robiłeś w mojej jaskini? - Ja tylko się tu schroniłem przed deszczem. Basior popatrzył się na mnie badawczo. - Pochodzisz z watahy lata, tak? Verna się o ciebie martwi, lepiej wracaj szybko - powiedział i zszedł ze mnie. - Dzięki - wstałem i wróciłem do legowiska. Gdy Verna mnie zauważyła, podeszła do mnie. - Gdzie wyście byli? Martwiłam się o was - powiedziała. - Zaczął padać deszcz, schroniliśmy się w grocie - skłamałem. Verna popatrzyła się na mnie podejrzliwie. - Gdzie jest Leyla? - zapytała. Rozejrzałem się po jaskini, szukając znajomego pyska. Niestety nigdzie jej nie widziałem. - A nie wróciła przypadkiem? - Przecież powiedziałeś, że byłeś z nią... - spojrzała na mnie zdziwiona, wiedziała że kłamię. - Tak, ale po poszła jeszcze odwiedzić watahę mroku. - Po co? - Bo... - zacząłem. - Chciała się spotkać z Naili. - Ok, Deep, wiem że kłamiesz. Gdzie jest Leyla? - Właśnie nie wiem. Pokłóciliśmy się, myślałem że już wróciła. - Pokłóciliście się?... O co? - Nie twoja sprawa - odpowiedziałem twardo. Bardzo martwiłem się o Leylę. - Nie martw się, na pewno się znajdzie. Jeżeli nie wróci do jutra, zaczniemy poszukiwania - pocieszyła mnie i poszła. Mam nadzieję że nic złego się z nią nie stało... |
|
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz