Nastał ranek, a z nim kolejny pięknu dzień! No tak, dziś miałem się spotkać z Donim. Otrząsnąłem się i po cichu wychodziłem z jaskini. Zagapiłem się na Aniel i przez przypadek nadepnąłem kogoś, a ten ktoś głośno zasyczał budząc jedną osobę. Uf tylko jedną. Popatrzyłem się na tego ktosia- byłą to Evanestncia. Boże, dlaczego akurat ona. A, obudziła się jej siostrunia Daglezja. Ev popatrzyła się na mnie ze smutkiem, jakby miała łzy w oczach. Nie kocham jej.....Aniel jest moją miłością. Ale najwidoczniej, by smutek znikną nachyliłem się nad jej uchem mówiąc:
-Przepraszam...
A potem liznąłem ją lekko w policzek. Potem sam siebie winiłem, co ja odwalam. Zląkłem się, chce by Aniel powiedziała mi czy mnie kocha bo oszaleje. Ale najpierw spotkanie. Wybiegłem szybko z jaskini, udałem się nad centrum krainy. Zobaczyłem tam ziewającego Dona.
-Co tak długo?
Spytał zadziornie.
-Małe problemiki i tyle.
Parsknąłem.
-Nom więc, powiesz mi, o tej swojej miłości?
Spytał wstając i ciekawiąc się.
-Dobra, ....kocham.....bardzo....ją kocham...no ehh Aniel..
Wyszeptałem zarumieniony.
-Alfę?
Spytał wytrzeszczając gały.
-No, chcesz zasłużyć na lepszą posadę?
Spytał trącając mnie łapą.
-Nie, ja ją kocham, jest cudowna i pełna wdzięku, taka miła i szczodra. Kocham ją, za jej charakter ...ciągle o niej śnie, marzę, ale ona i tak pewnie mnie nie zechce! Bo mnie nie lubi, może i unika . Po prostu wiem ...
Wyszeptałem kuląc głowę. Prawie uroniłem łzę, ale szybko się ogarnąłem.
-Co ty pleciesz?! Powiedz jej, że ją kochasz może się uda.
Poparł mnie.
-Ale ja się boję...że mnie nie zechce i tyle z życia...
-A jeśli zechce?
-To znakomicie, zaręczam, że będzie ze mną szczęśliwa, ale jak już brzdąkam po raz setny, ona mnie nie zechce!
Oburzyłem się.
-Dobra, ja muszę iść, pamiętaj jutro o tej samej porze!
Powiedział i odbiegł. Dumałem przez kilka minut o rozmowie z Donim i o mojej miłości Aniel! Pięknej Aniel! Którą kocham ponad życie, oddałbym za nią życie. Oddałbym wszystko.....
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz