Patrzyłam na większość wydarzeń z boku, co mi pozwalało widzieć je z innej perspektywy. Nie lubiłam się angażować w problemy, bo moja decyzja może komuś zaszkodzić, a jedna z najważniejszych dla mnie zasad to dbanie o innych, nie lubię być odpowiedzialna za kogoś śmierć.
Moja siostra Verna walczyła z Alfą Mroku, Naili. Nie ingerowałam i nie zamierzałam ingerować w walkę, chyba, że by doszło do poważniejszych szkód dla którejś z nich, bez różnicy czy to jest Verna, czy Naili. Bez różnicy czy będzie wygrywać moja Alfa, siostra czy też przeciwniczka, po prostu nie zamierzałam się kierować się tak subiektywnie, chociaż to było trudne nieraz.
Martwiłam się również o Kondrakara, pewnie trochę przeżywał śmierć swojej ukochanej, ale swoim zamartwianiem razem z nim nie mogłam jej uratować, poza tym nie lubię mówić o uczuciach. Należę raczej do zamkniętych w sobie osób, ale sprawiam nieraz odwrotne wrażenie, większość osób zna mnie jednak powierzchownie. Jedyny sposób w jaki potrafię całkowicie wyrażać swoje uczucia to muzyka i śpiew, ale nie sądzę, aby to tutaj było możliwe, niestety.
Nagle zapragnęłam stąd zniknąć, a to nie było trudne, jeżeli chodzi o moje moce, po kilku milisekundach byłam już niewidzialna i wędrowałam wśród delikatnej szaty roślinności. Chociaż może lepiej było nie znikać, przynajmniej nie pozornie. Skupiłam się na uformowaniu ducha wiatru, co prawda bardziej przydawały się w walce, ale posiadały kontakt z moim umysłem i potrafiły przyjmować dowolną formę, ale od dłuższego czasu nadawałam im swoją. Były moimi klonami- zamiennikami.
Znalazłam sobie cichy kącik daleko od jaskini i zaczęłam śpiewać piosenki.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz