Tak miałam drugiego asa w rękawie. Ale bałam się że ten nie wypali. Zaryzykowałam i krzyknęłam:
-Ja mam! Możemy stworzyć iluzję...czyli kolny.Potrzebne nam wszystkie wilki iluzji i kilka z innych watah. To może się udać...ale potrzebujemy cierpliwości. Okrążymy go naszymi klonami....wtedy któraś z watah utworzy tarczę wokół ducha. Najlepiej ogień zwalcza zielsko.
Uśmiechnęłam się a razem ze mną Bejal.
-Tak...prawda.
Popatrzył na swoje pazury. Zdziwiło mnie to ale ok.
-Ale Ducha spalić nie możemy tylko uwięzić więc gdy drzewo błagać będzie o uwolnienie lub coś w tym stylu zadziała Verna i Aniel. Zgaszą płomienie. Wtedy zadziała...sąd boży.
Skończyłam. Wszyscy byli zdziwieni .Powiem że ja też, swoim zachowaniem. Ale...cóż wreszcie wkroczyłam do akcji. Verna zaczyna mi już działać na nerwy....wszystkimi sposobami.
-Więc co wy na to...może Verna...ma jakiś lepszy pomysł?!
Warknęłam patrząc się z szyderczym uśmiechem na samice.
-Czy przyjmujecie mój?
Spytałam z nadzieją w oczach. Chciałam pomścić członków mego stada. I tak się stanie choćbym miała zginąć we krwi Ducha Lasu.
-I Verna....jeszcze jedno.
Parsknęłam.
-Jeśli zniszczymy Ducha Lasu Deep wyzdrowieje. Znów będzie normalnie funkcjonował tylko poczuje bardzo duży spadek energij.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz