Nie mogłam nic z siebie wydusić tak mi było jej żal. Może on ją kocha a ja plotę od rzeczy? Ohhh. Z mojej niewiedzy zaczęłam cicho śpiewać dla Verny:
-Miłość to nić którą ktoś ucina w ciąż....nie da związać się jej oo. Co to znaczy kochać? Nie wiem nie. Lecz serce inaczej gra. Ah miłość to potęga życia! Miłość to dom snów! Nikt nie chcę wciąż w nią uwierzyć ale ona gna tu wciąż...-Dotknęłam swojego serca, czyli miejsca w którym się znajduje i kontynuowałam cicho- ...źle...ujęłam to...może wiatr gasi ogień....ale też podsyca go...ogień staję się mocniejszy i gorętszy uwierz w to. Bo ja nie wiem co to miłość ona mnie odpycha wciąż. Lecz ty musisz dalej żyć i za miłością mknąć.
Po skończeniu popatrzyłam się na Verne z lekkim uśmiechem. Jeszcze nikomu nie śpiewałam. Bo byłam skryta a mój głos niby piękny ....jest ukryty wciąż.
-Wiesz o co chodzi? -przerwałam głuchą ciszę-Możesz z nim być tylko naucz się żyć. Ty go kochasz skąd wiesz że on Cię nie....myliłam się. Wiatr roznieca ogień jak tłum bijących serc.
Nie wiem dlaczego ale zaczęłam rymować. Podobało mi się to trochę.
-Nasze serce jest jak sejf zamknięte na kłutkę i sześć spustów. Lecz zawsze i to zawsze znajdzie się ktoś kto go otworzy lecz trzeba uważać by go nie okradł.
Powiedziałam poetycko. Ona wcale nie jest najbrzydsza itp. To ja jestem brzydka no popatrzcie co to ma być? Jestem czarno-białą wilczycą o niebieskich oczach z grzywką. Nic szczególnego. Verna jest podobna do mnie jeśli chodzi o kolory ale ma wdzięk i skrzydła. Grzywka jej to po prostu mnie powala...jest ładniejsza ode mnie. Niech sobie to wbije do głowy.
-Verna może to i prawda że trochę się wywyższasz....tak myślałam jak jeszcze Cię nie poznałam. Teraz mam inne zdanie...i cieszę się że nie zabiłyśmy się na wzajem. A co do ładności....zdaj sobie sprawę że jesteś ładniejsza odemnie.
Powiedziałam z przekonaniem. Zobaczyłam coś na niebie to byli Bogowie chwila, w ...ludzkiej postaci.
-Zobacz!
Krzyknęłam wskazując bogów. Pobiegłyśmy razem do innych.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz