Naili wreszcie się otworzyła. Poznałam ją całkiem dobrze podczas bezsensownej wojny, która krążyła wokół mnie i Bejala. Polubiłam wilczyce i zbliżyłyśmy się do siebie, znam ją od strony, o której wiedzą tylko członkowie jej stada. Nigdy nie potrafiłam zrozumieć, dlaczego nie pokarze wszystkim, jak silna, zdeterminowana, twarda i bystra jest. Zawsze miała jakiś pomysł. Lubiłam się z nią naradzać, lub po prostu rozmawiać, choć często miałyśmy różne zdania i opinie zawsze dobrze się dogadywałyśmy.
Gdy znów odbyliśmy naradę, omówiliśmy plan wilczycy i dopracowaliśmy szczegóły. Choć zwoje były pomocne, nie mówiły jednak zbyt dużo o Duchu. Dlatego musieliśmy być gotowi na wszelkiego rodzaju komplikacje. W razie, gdyby drań sprawiał kłopoty do akcji mieli wkroczyć Falling ,Fantasy, Laguna, Rex, Vivienne i Leya, która niezwykle się uparła, by być z Vivienne i choć była jeszcze młoda w końcu się zgodziliśmy.
Patrząc, jak wilki iluzji wychodzą, czułam się podle. Naili kategorycznie zabroniła wtrącać się wilkom nie władającym iluzją. Z wielkim trudem namówiliśmy ją, by zgodziła się na dołączenie Fallinga i reszty, którzy mieli być dla nich wsparciem. Choć strasznie mnie korciło, by pójść z nimi, ufałam waderze i szanowałam jej prośbę. Żegnając się z nią nie życzyłam jej powodzenia, tylko powiedziałam:
- Wracaj szybko.
Nie musiałam mówić "nie nawal". Wiedziałam, że nas nie zawiedzie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz