Podczas szykowania mojej kolacji zdarzyło się coś dziwnego... Inni wrócili z wyprawy, krzycząc żebyśmy się schronili w Jaskini Białych Róż. Nie wiedziałem o co chodzi, wszyscy biegli przerażeni do środka. Byłem ciekawy co się zdarzyło, dlatego zamiast biec schronić się czekałam na to coś, przed czym wszyscy uciekali. To był mój największy błąd. Zobaczyłem przed sobą ducha, ze zadowoloną miną i złowieszczymi oczami. Stałem tak przerażony. Nie potrafiłem się ruszyć, strach mnie sparaliżował. Duch spojrzał na mnie, po czym zaczął się śmiać. Już miał mnie zabić, gdy Perrie pobiegła po mnie. Pociągnęła mnie za łapę, po czym zaczęliśmy uciekać. Jednak duch wcale nie zrezygnował. Zaczął nas gonić. Był coraz bliżej i bliżej. Wszystkie inne wilki zdążyły już się schować, tylko my co tchu uciekaliśmy przed duchem. Przed jaskinią czekała na nas Verna. Perrie przyśpieszyła i dosłownie wskoczyła do środka.
Niestety ja potknąłem się o kamień i upadłem. Duch podniósł mnie i spojrzał mi w oczy. Nagle zaczęła strasznie piec mnie głowa, chciałem uciec, jednak to nie było możliwe. Verna ruszyła mi pomóc. Próbowała wszystkiego, jednak duch był przeźroczysty i nic nie można było mu zrobić. Głowa zaczęła mnie coraz bardziej piec, aż w końcu zaczęła się palić. Wrzeszczałem na cały głos. Wtedy niespodziewanie duch mnie puścił i rozpłynął się w powietrzu. Verna wciągnęła mnie do środka.
- Deep, nic ci nie jest?
Nie odpowiedziałem. Chciałem coś powiedzieć, jednak usta mi się nie otwierały. Próbowałem wstać, jednak ani drgnąłem. Przeraziłem się, byłem cały sparaliżowany, na dodatek nie mogłem nic zrobić.
- Deep, powiedz coś.
Nic nie słyszałem. Miałem pustkę w głowie. Oczy mnie strasznie piekły, ledwo co dawałem radę je otworzyć. Po prostu było już po mnie. Nie dało mnie się w żaden sposób uratować. Z wszystkich sił próbowałem otworzyć oczy. Był to niesamowity ból, jednak chciałem ostatni raz zobaczyć Perrie. Gdy mi się udało, zobaczyłem wszystkie wilki. Chciałem się z nimi pożegnać, ale nie mogłem nic zrobić oprócz patrzenia się. Było mi żal w taki sposób odejść, po policzkach spłynęły mi łzy. Wszyscy stali w ciszy. Tylko Perrie do mnie podeszła. Przytuliła mnie i powiedziała, że mnie kocha. Tak wyczytałem z jej ust. Verna rozmawiała z szamanem, jednak ja nadal nie wierzyłem, żeby dało się mnie uratować. Leżałem bez ruchu, czekając na to co będzie dalej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz