niedziela, 2 września 2012

(Wataha Mroku) od Toraka

       Nie wiem, co mnie tknęło. Rodzina mówiła, aby trzymać się z daleka od watah. Coś mi powiedziało, że powinienem. Moim umysłem zawładnęły wspomnienia. Ostatnia noc... Wtedy kiedy moja matka odpoczywała po obfitym polowaniu, a ojciec już spał, tak jak moje rodzeństwo. Ja poczułem ten zew, aby spróbować zawyć na najwyższej skale. Wdrapałem się na górę i próbowałem zawyć, ale mi się nie udało. Szybko się zmęczyłem i nie miałem siły aby dojść do domu. Matka się nie zmartwi.. I na nieszczęście świata zasnąłem. Gdy wstałem cała okolica pachniała stęchlizną i gnijącym mięsem oraz wodą! Pobiegłem do matki, ukryć się w jej futrze ale gdy dobiegłem do nich było za późno. Zabiła ich powódź, ten piekielny przypływ... Ocknąłem się i poszedłem dalej..
       Moje życie to balansowanie na krawędzi. Bo wilk żyjący 3 lata sam to cud. Więc postanowiłem jednak się ustabilizować, ale te słowa ojca..."Wataha cię odepchnie, Torak, nie ryzykuj..." 
       Zobaczyłem grupkę wilków odpoczywającą w zasięgu trzech skoków.
Mimo, że trochę powarczeli to bez większych obrażeń wstąpiłem do nich. Moje zdziwienie i lekki niepokój zwróciło to, że tu jest tylko jeden wilk, a reszta to samice! Nic to ważne że teraz mam swoje miejsce...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz