niedziela, 15 września 2013
(Wataha Wiosny) od Maji
Jako zły wilk chodziłam, no cóż dłuższy czas. Nie mogłam się na tyle uspokoić, aby móc się zmienić, ale przynajmniej mogłam pouczyć się kontrolować swoje złe moce. I pozabijać parę niewinnych zwierzaczków, cóż nie miałam sumienia. Ale kontrolowanie mocy szło mi coraz lepiej. Zauważyłam też, że kiedy jestem w złym ciele łatwiej było mi ją kontrolować, cóż może byłam wtedy bliżej niej i bardziej do niej podobna. Ona po prostu była mi wtedy posłuszna. Jakbyśmy się nawzajem uzupełniały. Tak więc nauczyłam się kontrolować: Kule ognia, Pyrokineze, Telekineze, Elektrokineze, Chronokineze z mocy aktywnych i większość mocy nieaktywnych. Może oprócz przyzywania. Nie byłam już taka niebezpieczna, bo panowałam nad magią, ale byłam wtedy zła i nie miałam sumienia. Mogłabym zabić bez mrugnięcia okiem, bo uczuć też nie miałam. Jak jakaś maszyna do zabijania, więc ostatecznie nie wiem czy się cieszyć czy płakać. Teraz pozostała mi do opanowania tylko umiejętność panowania nad swoimi emocjami, a dokładniej nad swoimi wybuchami gniewu, które mogły być bardzo częste i wyzwalały we mnie przemianę, a wtedy cóż los tego kogoś w pobliżu był nie mal całkowicie przesądzony. Jeśli ruszyłam do ataku już nie mogłam się zatrzymać ani zmienić zdania. Wreszcie udało mi się dotrzeć nad jakieś pustkowia i mogłam się skupić na powrocie do normalności. To było trudniejsze niż przemienić się w złą postać. Dlaczego? To nie sprawiedliwe, że tak łatwo zmienić się w złego kiedy się nie chce, a tak trudno zmienić się w dobrego, kiedy się chce. Ale po pewnym czasie udało mi się wreszcie i poczułam ulgę. Mogłam wrócić do watahy.
Subskrybuj:
Komentarze do posta (Atom)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz