sobota, 21 września 2013

(Wataha Zimy) od Meg

     Szłam samotnie przez las, aż nagle usłyszałam piski, wrzaski, a potem grzmot i trzask niedaleko mnie. Popatrzyłam się odruchowo wokół mnie i zauważyłam, że jedno drzewo spadało wprost na mnie. Wyskoczyłam natychmiast na pierwsze lepsze miejsce które zobaczyłam, czyli krzaki. Skoczyłam i znalazłam się na jednej zniszczonej polanie. A na środku polany, stała jedna wadera. Wadera, żywiołu ognia. Szok. To ta wadera, którą Aniel zaprosiła, żeby zamieszkała z nami. A ostatnio, długo jej nie było. Byłam wściekła. Czemu mnie zaatakowała?! Byłam na nią bezgranicznie zła.
- Czemu do diabła mnie zaatakowałaś?!
Zapytałam ją przez zaciśnięte zęby.
- Przepraszam. Nie widziałam cię. To było niechcący.
Warknęłam do niej. Przeprosiny mogła wsadzić głęboko gdzieś. Waderze, nagle spięły się wszystkie mięśnie i wykrzyknęła.
- Nie!
 I jej futro zmieniło teraz barwę. Było niczym płomienie. Czekaj... Zmieniło barwę?! Tylko raz o czymś podobnym słyszałam! I to było gdy jeszcze podróżowałam, i spotkałam starego bajarza, który mnie wychował... i nauczył walczyć. To on mnie nauczył większość rzeczy które znam. Staruszek, choć stary, był silniejszy od trzech dobrze wyszkolonych wilków. Kiedyś mi mówił... O wilczycy i jej złej i dobrej naturze... Nigdy nie wierzyłam w co on mówił, bo często mówił też o różnych innych niesamowitych wilkach i ich siłach... A z czego co pamiętam... Mówił że ten ,,przeklęty'' wilk, w czasie przemiany ma słabą orientację. Ale do tego, jest niemal nie zniszczalny. Niemal. Ale wiedziałam, że nie miałam szans. Tą wilczyce, dorwała jakaś klątwa... Mordercza klątwa.
      I wszystko to przypomniałam sobie w ułamku sekundy. Wadera warknęła do mnie, a ja jedynie co zrobiłam, to popatrzyłam na nią złowieszczo. Nie byłam pewna czy ona naprawdę jest zła, czy nie, ale teraz była pod działaniem klątwy. Byłam szczęściarą, że pamiętałam każda historię, które mi opowiadał staruszek... O mój boże! Czyli jak to jest prawda... To wszystko co mi opowiadał staruszek jest prawdą! Oczy wadery dziwnie zabłysły. Wiedziałam instynktownie co chciała zrobić. Szybko skoczyłam jak najwyżej mogłam i wylądowałam za nią. Odwróciłam głowę i zobaczyłam, jak i przepowiedziałam, że ona błyskawicami próbowała mnie zabić. Wadera nie odwróciła się. Widocznie była zdezorientowana. Znienacka, wokół niej pojawiło się płomienny krąg i zniknęła. A krąg zgasł. Nie wiedziałam co się stało, ale postanowiłam wrócić do watahy.
W końcu doszłam i usiadłam na uboczu jaskini. Zaczęłam myśleć gorączkowo. Powiedzieć to Aniel czy nie? Najłatwiej by było gdyby jej to powiedziała... Ale jednak, wolałabym się upewnić, czy tak na pewno jest zła. Klątwa nią kieruje, czy nie? Czekałam długo, nie byłam pewna ile, ale w końcu, na progu jaskini pojawiła się ta wadera. Imienia nie pamiętałam, ale zamierzałam teraz wszystko się dowiedzieć. Wszystko o niej. Wstałam i podeszłam do niej. Ona popatrzyła się na mnie, na początku wystraszona, ale potem opanowana. Rozpoznała mnie. I dobrze. Teraz w jaskini nikogo nie było, więc mogłam spokojnie ją przepytać.
- Kim jesteś?
Zapytałam ją. Czekałam chwilkę i odpowiedziała na pytanie, pytaniem.
- Kim TY jesteś?
- Jak mi odpowiesz to ci odpowiem.
Jak tak zamierzała ze mną grać, to tak będę też grać. Mam cały dzień.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz