Kiedy Duch Lasy wparował, strażnik popatrzył się na mnie z pogardą, i gdzieś poszedł. Zostałam sama.
Nagle usłyszałam ściszone szepty. Szepty moich przyjaciół, wypuścili mnie i szybko zaczęliśmy kierować się w stronę Drzewa Życia.
Myślałam, że on będzie nas zatrzymywać a on nas wyrzucał z tej krainy. Cieszyłam się z tego.
-Wynoście się stąd! Natychmiast!-Wykrzyczało drzewo. My posłusznie, weszliśmy do portalu.
Dusze zaznały spokoju, aby mogliśmy ze świetnym spokojem, wracać do naszych watah.
Wyszliśmy z portalu. Słońce świeciło na niebieskim niebie, ptaki śpiewały, trawa pod łapami zielona.
Wilki rzuciły się na nas z radością, i zaczęły witać. Cieszyłam się że widzę swych pozostałych przyjaciół.
Spojrzałam kątem oka na Bejala który witał sie z wilczycami ze swojej watahy. Podeszłam do niego niepewnie.
-Bejal, może porozmawiamy? -Basior spojrzał na mnie zdziwiony ale się zgodził. Oddaliliśmy się od pozostałych. Usiadłam nad strumykiem, on przede mną.
-O czym chcesz porozmawiać? -Zapytał.
-No.. no bo... Nie wiem jak to powiedzieć. Co ja takiego zrobiłam że mnie nie cierpisz? -Zapytałam ze spuszczoną głową.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz