Byliśmy nadal w podziemi. Byłem jak w transie. Rozmowa z Nikitą… jakbym w niej nie uczestniczył duchem tylko ciałem. Pierwsze zadanie wykonane co do labiryntu. Ja tylko kroczyłem posępnie za grupą. Myślami byłem gdzie indziej. Zostały nam dwie pułapki. W szybki sposób poradziliśmy sobie z nimi i znaleźliśmy szczęśliwą Verne.
Musieliśmy szybko wracać do Drzewa Życia, aby jak najbezpieczniej dojść na powierzchnie. Powolutku zbliżyliśmy się do niego, oczywiście zauważyło nas natychmiast. Ale nie próbowało nas zatrzymać, wręcz przeciwnie niemal wygoniło nas z tej przedziwnej krainy.
- Wynoście się stąd! Natychmiast! – wykrzyczało za nami.
Każdy był szczęśliwy tym co się udało nam zrobić. Dusze zaznały spokoju, już nie prosiły o pomoc. Były spokojne tam… w niebie. Z zapartym tchem i ogromem przygód kierowaliśmy się ku górze.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz