"Niedługo słońce powinno zacząć zachodzić" - pomyślałam idąc przez gęsta trawę.
Nienawidziłam słońca, tego, jak raziło moje oczy, zapachu gorąca. Dobrze, że temperatura była umiarkowana, a wieczór zbliżał się z każda chwilą.
Musiałam przyznać, że było to w gruncie rzeczy bardzo przyjemne miejsce, do moich uszu dobiegał nawet szum drzew - musiały być niedaleko. Mogłam tam podlecieć i schronić się przed chłodem nocy (to na pewno byłoby szybsze i wydajniejsze niż piesza wędrówka ). Nie chciałam jednak zwracać na siebie uwagi- byłam nowa w tych stronach, obcym na terenie potencjalnych wrogów...
Przeszłam przez pierwszą linie drzew, gdy słońce już zachodziło, kilka kroków dalej szumiała woda. Pragnęłam zobaczyć ją i zanurzyć się w niej na chwile, albo dwie, a potem położyć się i odpocząć... Krok w zarośla, a za nimi czekała na mnie niespodzianka - śpiący wilk! Był rudo-złoty, jego tułów unosił się do góry, by po chwili opaść. Cofnęłam się. Prawdopodobnie usłyszał mnie, ponieważ poderwał się energicznie. "Weź się w garść". Wyszłam mu na spotkanie spojrzał mi w oczy. Zaczęłam powoli wchodzić w jego umysł, zdałam sobie sprawy, że jeśli będę łagodna nic mi nie zrobi. - Długo jeszcze będziesz się tak na mnie patrzyła?! - obnażył kły. Pokręciłam pyskiem i odwróciłam się do niego tyłem. Miałam tak suche gardło, że rozmowa nie wchodziła w grę przed paroma łykami z fontanny. - Tak bardzo przeszkadza Ci mój wzrok? - Zapytałam siedząc przed fontanną patrząc jak niebo powoli robiło się coraz ciemniejsze, chciałam już zasnąć... | |
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz