,, Mniam, wreszcie coś zjem tego pięknego poranka'' - pomyślałam, kiedy skradałam się do stada zajęcy... Nagle w oddali usłyszałam trzaski gałęzi- ktoś nadchodził. Zające też to usłyszały i szybko uciekły. Ciekawość przezwyciężyła głód, i czekałam na gościa...
Za krzaków wyszła ładna wilczyca o szarej-niebieskiej sierści.
-Witaj jestem Cassidy- powiedziała nieznajoma.
- Jestem Verna - Odpowiedziałam, uważnie się jej przyglądając.
- Wiem - Uśmiechnęła się do mnie...
Odpowiedziałam tym samym.
- Strasznie Cię przepraszam, że spłoszyłam to stado zajęcy. Widać że chciałaś choć jedną sztukę zjeść... Nie chciałam. Ale byłam tak pogrążona w myślach, że nie zwróciłam na to uwagi... - Powiedziała ze smutkiem i poczuciem winy w głosie Cassidy.
- Nic się nie stało, ale żeby odpokutować to pomożesz mi upolować większą zdobycz. -Odpowiedziałam ze śmiechem.
- Nie ma sprawy.
Idąc koło siebie, lustrowałyśmy wzrokiem las w poszukiwaniach choć najmniejszego ruchu. "Mam Cię" - Z radością pomyślałam gdy zobaczyłam łanię która skubała trawę, Cassa też ją zauważyła... Głową pokazałam jej gdzie ma się ustawić, chciałam ja otoczyć. Na skinięcie mojej głowy miałyśmy jednocześnie na nią skoczyć i zabić.
Skiniecie głową. I było po sprawie. Jadłam naszą zdobyć jakbym dawno nic nie jadła, ale naprawdę była pyszna. Zauważyłam że Cassa nie je.
- Dlaczego nie jesz? - Zapytałam się
- Już jadłam, Też łanie. -Uśmiechnęła się
- No dobrze, ale jak będziesz chciała, to się do mnie przyłącz, bo wątpię abym wszystko zjadła sama. - Zaśmiałam się.
Wilczyca uśmiechnęła się do mnie, ale nic nie powiedziała.
Po pysznym i obfitym posiłku, powiedziałam do towarzyszki:
-No dobrze, chodźmy już. Muszę się przespać, znam bardzo przytulny zakątek w którym jest bardzo wygodnie. Chcesz iść ze mną? Odpoczniesz sobie...
- Mogę iść. - Odpowiedziała.
Całą drogę przeszłyśmy w ciszy, doszłyśmy do leśnego zakątka, gdzie pod łapami jest mech, a nad głową bez. Dzisiaj szczególnie ładnie pachniał, tak jakby chciał, aby gość czuł się dobrze jak nigdy w życiu.
Położyłam się na swoim ulubionym miejscu. Cassa postanowiła spać nie daleko mnie. Szaro -niebieska istota od razu zasnęła...
Nie mogłam zasnąć, w głowie kłębiły się tysiące myśli o Cassie.
"Może nie powinnam jej ufać?", "Ale jest przecież taka słodka" , "Ale przecież ona może mnie zabić w każdej chwili", "I dlaczego wiedziała jak miałam na imię?"
"Nie!" Pomyślałam. Nie będę teraz "nowej" osądzać, czas pokaże czy jest godna zaufania na tyle, aby mi towarzyszyła...
I z tymi myślami zapadłam w głęboki, spokojny sen.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz