Całą noc i cały dzień szukałam jej i miałam szczęście, że nie bardzo orientowała się w terenie, bo znalazłam ją przy Gorących Źródłach, a to nie było daleko z miejsca naszego rozstania.
Zmieniłam się na niewidzialną, i siedziałam koło wody nasłuchując co mówi Cassa:
- Och, tęsknię za moją Verną...
- Już, nie musisz tęsknić.– Powiedziałam jej.
Cassa zaskoczona patrzyła we wszystkie strony.
-Oj, przepraszam. Ty mnie nie widzisz.
Zmieniłam się na widoczną. Wadera z okrzykiem radości, skoczyła na mnie i zaczełam przytulać.
-Już dobrze, jestem tu kochana. –Powiedziałam.
-No tak, ale strasznie się cieszę, że tu jesteś.- I dalej mnie ściskała.
Wiedziałam że ktoś nas obserwuje, bo widziałam błysk rudo-złotej sierści… Nie przejmowałam się tym, teraz tylko zależało mi na tej wspaniałej chwili, kiedy uświadomiłam sobie, że Cassa jest moją najlepszą przyjaciółką na świecie. Moją Bratnią Duszą.
- Cassa… - Zaczęłam
- Taaak?
- Możemy razem założyć watahę.
Cassa jeszcze z większą radością mocniej mnie przytuliła i wyszeptała:
- Dziękuję…
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz