Byłem szczęśliwy wiedząc o swych umiejętnościach. Co prawda na razie umiałem tylko budzić naturę do życia... "A raczej pojedyncze kwiaty". Pomyślałem patrząc za siebie w kierunku Cassydy. Przy smutnej wilczycy była teraz Verna. Schowałem się za gęste krzewy. Po chwili Cass rozpromieniała, a wraz z nią druga wadera. Chciałem się przywitać, ale nie miałem na tyle odwagi. Odwróciłem się i pomaszerowałem w stronę mojej jaskini.
Przy jaskini powitał mnie mój drogi towarzysz, Słowik. Usiadł na pobliskim fiołku. Wtedy mnie olśniło.
- Udekoruję moją jaskinię! Jesteś kochany mój Słowiku.
Przyłożyłem łapy do zziębniętej ziemi obok jaskini. Szybko wyrosły białe róże, czerwone maki i złociste słoneczniki. Na dokładkę zrobiłem zielony dywan z mchu. "Wygląda świetnie". Pomyślałem patrząc na Słowika, przytakną mi patrząc w oczy. Uśmiechnąłem się do niego.
Zgłodniałem. Pożegnałem się z ptakiem i pobiegłem do Mrocznego Boru. Złapałem małego dzika. W pełni mi wystarczał. Byłem cały we krwi, nie chcąc kogoś przestraszyć umyłem się po cichu w Lodowej Fontannie i usnąłem marząc.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz