Zastanawiając się nad losem opiekunki wpadłam na nieznaną sobie wilczyce. Uderzyłam z taką siłą, że tamta poleciała parę metrów dalej wpadając na drzewo.
Przestraszona podbiegłam do niej, z jej boku wystawała
złamana kość.
- Przepraszam! Nie zauważyłam cię! Bardzo boli?- Pytałam przejęta. Wilczyca podniosła się z ostrym syknięciem.
- Nie ruszaj się- Zbeształam ją- Zaraz się tym zajmę,
poczujesz się lepiej.- Już opanowana chciałam zabrać się do leczenia, jednak ta
spojrzała na mnie, uśmiechnęła się i pokręciła głową.
- Ja to mam szczęście! Nie przejmuj się, to nic takiego.– Odparła
z uśmiechem. Zdziwiona patrzyłam jak kość wilczycy wraca na miejsce, a bok się
zrasta.
- Widzisz, to dla mnie pikuś!- Odparła wilczyca.- Masz
niezłą siłę. Poleciałam dobre siedem metrów! Tak w ogóle jestem Neya- Mówiła
wciąż się uśmiechając.
Też się uśmiechnęłam.
- Czy ty nie jesteś przypadkiem wilkiem wody?
- Owszem, a co? A tak przy okazji, skoro już na siebie
wpadłyśmy, nie znasz może wilczycy imieniem Aniel? Podobno zakłada stado wilków
z moim żywiołem.
Słuchałam jej nie wierząc w swoje szczęście.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz